Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta kruche. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta kruche. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 kwietnia 2024

Jabłka z budyniem pod kruszonką. I mała zagadka 😻

 

Bardzo szybkie i bardzo proste "coś dobrego". Tak zasmakowało H&C, że ostatnio najczęściej gości u nas do kawy. Przepis znalazłam u Edytki (o tutaj: klik!) - dziękuję💏.
Uprościłam go maksymalnie, bo jabłek już nie uprażam, tylko normalnie kroję szare renety na spód naczynia żaroodpornego, pokrywam ugotowanym budyniem (w różnych smakach, chociaż wg mnie najlepszy waniliowy) i posypuję niedbale roztartą kruszonką (niecała szklanka mąki, pół szklanki zwykłego cukru, pół kostki masła, szczypta soli). Zanim kruszonka się zrumieni (190 stopni, środkowa półka, grzanie góra i dół) to jabłuszka się umasują elegancko.
W lodówce deser tężeje i można go normalnie porcjować jak ciasto, chociaż małżonka przyłapałam, jak wyżera jeszcze gorący łyżką (!).
Ten budyń tak jakby "izoluje" warstwę ciasta od owoców i myślę, że sprawdzi się przy bardziej soczystym rabarbarze czy np. truskawkach, bo wcześniej, gdy próbowałam robić  crumble, to zawsze kruszonka mi zamakała od soku😐
A teraz zagadka:
Jeżeli nasz pies Edi waży 18 kg, to ile może ważyć jeden z naszych kotów, zwany oficjalnie Manulem, a potocznie Spaślakiem lub wprost Wieprzkiem? 
I nie myślcie, że to myśmy go tak zapaśli: śledztwo wykazało, że najpierw (i rano, i wieczorem) leciał do mieszkającej naprzeciwko Cioci na posiłek, a potem ociężałym kurcgalopkiem do nas. 

 

wtorek, 21 marca 2023

Tarta z kremem adwokatowym, bitą śmietaną i migdałami

 

W czasie ostatniej wizyty u córki w Słowenii mój roztomiły Zięć  siedząc przy zwykłej kolacji nagle odezwał się (po polsku!):
- A będzie teraz upieczone to ciasto z czekoladą?
Zatkało mnie. Ojca też, ale tylko na chwilę, ponieważ natychmiast podchwycił temat i załkał:
- No właśnie, obiecałyście na święta jakąś tartę z kremem czekoladowym i JEJ NIE BYŁO! 
Zdławiwszy chęć uprzytomnienia mężowi, że było jakieś milionpięćsetstodziewięćset innych słodkości, rozpłynęłam się nad polszczyzną ślubnego Martika (ten człowiek nauczył się - ze słuchu! - tak mówić po polsku, że już nic nie można powiedzieć przy nim licząc na barierę językową. Gdy skrytykowałam ryczący wyciąg, jaki mają w kuchni, zięciu, niby pogrążony w skrolowaniu, skomentował flegmatycznie: Tak, to jest ładne, ale niepraktyczne).
Cóż było robić, kobyłka wciąż tkwiła "u płota", bo rzeczywiście obiecałam.  Biała czekolada, śmietanka kremówka i (lekko tylko nadpity przez matkę pod pretekstem testowania, czy dobry) adwokat czekały w lodówce od świąt. Brakowało nam tylko mascarpone, ale okazał się wcale niepotrzebny. Ciasto jest przepyszne, lekkie, delikatne, ten krem rozpływa się na podniebieniu, a nutka alkoholu daje dodatkowy smaczek. Najlepsze mocno schłodzone. No i robi się bardzo szybko, zwłaszcza, gdy ma się tak zręcznego pomagiera, jak Martik.
Przepis pochodzi ze strony pani Dorotki "Moje wypieki" (oryginał tu: klik!)
 
SKŁADNIKI:
ciasto:
- 130 g masła,
- pół łyżeczki soli,
- 35 ml mleka, 
- 175 g mąki pszennej, 
- pół łyżeczki cukru pudru, 
- 1 żółtko.
Zagnieść kruche ciasto, schłodzić w lodówce. Wylepić ciastem formę na tartę, ponakłuwać gęsto widelcem i upiec spód (Martusia miała trochę mniejszą blaszkę niż moja - spód wyszedł nieco grubszy, ale ciasto jest bardzo kruche i smaczne, więc to nie problem). Piekłyśmy jakieś 20-25 minut na 200 stopniach, aż się ładnie zrumienił.
krem:
- 2 tabliczki białej czekolady (w przepisie było 150 gramów, ale ta wedlowska ma - nie wiedzieć czemu - 80 gramów, więc dałyśmy już całe dwie),
-  200 ml adwokatu (adwokata?!) - tutaj także jest różnica w stosunku do oryginału, bo stwierdziłyśmy organoleptycznie, że jest to słabiutki trunek, więc podwoiłyśmy dawkę,
-  200 ml ubitej śmietanki kremówki.
Ta czekolada jest masakrycznie słodka, więc cukru już nie dawałyśmy. Po roztopieniu i schłodzeniu zmiksowałyśmy ją z adwokatem (był bardzo gęsty i krem wyszedł sztywny, mimo braku mascarpone), po czym już delikatnie wmieszałyśmy ubitą  śmietankę. Mimo, że była bez laktozy i miała tylko 30% tłuszczu, to można było ją kroić nożem - trzeba przyznać, że wyroby mleczne są w Słowenii znakomite (czekolada i likier były z Polski - pod względem słodyczy i napitków bijemy ich na głowę). 
wykończenie:
- na spód: pół słoika dżemu z dzikiej róży (pani Dorota zaleca czarną porzeczkę, ale nie wiem, czy ten z róży nie lepszy - on nie jest z płatków, tylko z owoców, kwaskowaty i leciutko tylko trącący różą; konfitura z płatków zabiłaby ów pożądany adwokatowy smaczek😁),
- na krem: 300 ml śmietanki, ubitej tylko z niewielką ilością cukru z prawdziwą wanilią,
- na wierzch: prażone, chrupiące płatki migdałowe.
 
Można sobie wyobrazić radość naszych "połowiców" przy degustacji 💏.




 

środa, 2 listopada 2022

Szarlotka razowa z jabłkami zza miedzy

 

Kiedy pomyślę, że jeszcze nie tak dawno mieszkałam w mieście, w bloku (!), i mogłam tylko nieśmiało pomarzyć o własnych produktach - nie mogę uwierzyć, że teraz po mąkę bio idę "do kumory", po jajka do kurnika, a po owoce do sadu (naszego lub sąsiada :-D). Jabłek jest w tym roku taki urodzaj, że moglibyśmy śmiało otworzyć dobrze prosperującą filię P******u (mój Tato pracował tam chwilę za komuny, ale mimo zanęty w postaci winkowego deputatu zwolnił się po tym, jak nakrył baby z produkcji, grzejące wyjęte z gumiaków i odwinięte z onuc nogi w kadzi z ciepłym zacierem) i wytwarzać hektolitry niezapomnianego jabola.
Co prawda swoich antonówek miałam tylko 5 na młodziutkim drzewku, ale u kochanej sąsiadki jest jakiś nołnejmowy szczep, który raz na 5-6 lat ocyka się ze starczego snu i  zawala ją tonami owoców znakomitych do szarlotki. Więc NIE MOGŁAM nie piec jabłeczników na tysiąc sposobów, a że razowego nie ma na blogu, więc wrzucam moim następczyniom "kupamięci"💖.
 
SKŁADNIKI (na średnią formę):
2,5 szklanki pszennej mąki (w tym połowę razowej),
pół kostki masła,
1/3 kostki margaryny (tak, właśnie tego wyklętego tłuszczu - na samym maśle ciasto razowe jest - wg mnie - dużo twardsze),
1 jajko + 1 żółtko,
4-5 łyżek cukru trzcinowego (zależy, jak słodkie są jabłka),
cukier z wanilią lub wanilinowy,
szczypta soli,
do jabłek cynamon.
WYKONANIE:
Zarobić kruche ciasto i połowę włożyć do lodówki, a połowę do zamrażarki (uwaga, Jasiek! gdyby czasem ciebie naszło na wykon kruchego pod nieobecność Umiłowanej Przywódczyni, to pamiętaj o owinięciu bołdek ciasta. Albo przynajmniej nie kładź na półce obok wędzonki). Przed pieczeniem nagrzać piekarnik do 180 stopni, góra i dół. Schłodzoną połową ciasta wylepić formę (nie trzeba jej smarować, nie przywiera). Nawet nie trzeba go wałkować, jest plastyczne i szybko to idzie, no chyba, że ktoś (Martik inżynier perfekcjonista??) będzie się certolić godzinę, by uzyskać idealnie równą, 2,5 milimetrową taflę, bo tyle mu wyszło po przeliczeniu masy na fi formy. No to wtedy tłuszcz z ciasta może się zacząć topić od ciepłych łapek. Mrożenia łapek nie polecam 😂
Spód ponakłuwać widelcem i podpiec na lekko rumiano. Jabłka skroić w cienkie plasterki, posypać cynamonem, a jak bardzo kwaśne to można i cukrem potrzepać, na wierzch zetrzeć na grubej tarce zmrożoną resztę ciasta i piec do ładnego zrumienienia.
W Słowenii mają specyfik, któren się nazywa "Jabolko". Myślę, że kusztyczek jabolka do tej jabłczaneczki będzie pasował 😊


 

wtorek, 19 lipca 2022

Rolowana tarta z cukinią

 Tarty zawsze się udają, czego by tam człowiek na to kruche ciasto nie wpakował. Ale jeśli chcemy skłonić H&C do zjedzenia warzyw, to można się zabawić w rolowanie. Takie ciasta były bardzo popularne parę lat temu i Matce się to przypomniało, kiedy stała nad grządka pełną mniej lub bardziej spasionej cukinii. Kiedy odzew na hasło "CO dzisiaj na obiad?" znowu zabrzmiał: "Coś z cukinią!" to już wiedziałam, że trzeba tak kręcić, aby zachęcić😄.
Przepis na kruche ciasto każdy zna. Należy je wcześniej podpiec, aby nadmiernie nie rozmiękło przez wylane na wierzch nadzienie. Ponieważ domownicy, ochwaceni od jedzenia cukinii, stanowczo zaprotestowali przed wypełnieniem nią całego ciasta, więc tylko w środku jest "różyczka" z cienko pociętej marchewki oraz zielonego i żółtego kabaczka. Reszta "faszeru" to 2 jajka ubełtane z serem żółtym, śmietaną, ulubionymi przyprawami, czosnkiem i skrawkami słoweńskiego przysmaku, zwanego bulą. Ta bula to skamieniały, suszony baleron, potwornie słony (autentycznie, sól krystalizuje się na nim jak na ścianach w Wieliczce), ale jednocześnie niezwykle aromatyczny i pyszny, bo z domowych, szczęśliwych świń z farmy Martika. 
Oczywiście, kto nie ma swatów ze Słowenii, wyrabiających bulę (czyli jakieś 99,9% polskich gospodyń) ten użyje dowolnej wędliny. Albo i nie, bo i tak będzie pyszne😋.
 
Dodano 20 lipca:
Ktokolwiek tu zajrzy, niech wejdzie w link podany w komentarzu Konhambos. No jest na czym oko zawiesić, cudeńko!


 



niedziela, 21 lutego 2021

Szarlotka z bezą - klasyka gatunku

 

Wiem, wiem, każdy umie taką upiec, ale wstawiam Martikowi "kupamięci" - w końcu ten blog to po prostu książka kucharska dla Hurmy i Czeredy :-)
Przepis na kruche ciasto każdy ma swój najlepszy, wypróbowany. Akurat w tym placku jest to (nawet Danusia je pochwaliła :-):
- 1 szklanka mąki tortowej + do podsypania,
- 1 i 1/4 szklanki mąki krupczatki,
- 20 dkg masła (można po połowie z margaryną- tak, tak, tłuszcze trans, ale jest naprawdę bardziej sypkie z margaryną. My jeszcze żyjemy),
- 3 żółtka,
- 2 łyżki cukru pudru,
- łyżka kwaśnej śmietany,
- szczypta soli,
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
- garstka tartej bułki do posypania pod jabłka.
Nadzienie:
- szare renety (wg uznania, ciasto "uniesie" nawet grubą warstwę),
- cynamon, 
- 3 białka + 150 g drobnego cukru na bezę.
Piekarnik na 180 stopni, góra i dół, druga półka od dołu.
WYKONANIE:
Zagnieść kruche ciasto, schłodzić w lodówce (bez chłodzenia też będzie, ale w czasie, gdy bawimy się z jabłkami, to niech se tam poleży, przynajmniej H&C nie będzie podskubywać na surowo :-D)
Jabłka pokroić w grube plastry, dobre renety i tak będą miękkie. Posypać cynamonem, ew. kardamonem, orzeszkami, pistacjami i czym kto chce. Parmezanem nie tą razą.
Wylepić ciastem formę, nakłuć widelcem, posypać lekko tartą bułką (uwaga Martik! W słoweńskich gieesach też może być spleśniała bułka tarta! jak nie masz - nie musi być, też wyjdzie).
Wyłożyć jabłka i podpiec jakieś 25-30 minut do stadium jasnego zrumienienia ciasta (tu przydaje się szklana forma). 
W tym czasie wrobić kogoś (Janeza?! albo może lepiej Tinkarę) w ubijanie białek, tylko żeby nie wsypali od razu całego cukru. Zmniejszyć temperaturę do 150 stopni. Na podpieczone ciasto wyłożyć bezę, zrobić łyżką takie jakby fale i zapiec aż do zrumienienia pianki (jeszcze z 15 minut). 
Uważać, bo czubki bezy lubią się przyfajczyć, ale i tak będzie pyszna. 
Na zdjęciu poniżej Anonimowy Członek Watahy Jarzębiaka w walce o resztę placka💑


niedziela, 13 grudnia 2020

Orzechy lineckie - bezowe ciasteczka bożonarodzeniowe, zwane także "buziaczkami"

 

To bardzo smakowita i wygodna propozycja na świąteczny wypiek. "Wygodna", bo można upiec je dużo wcześniej. Hurma i Czereda w tamtym roku, pożarłszy oczami ciasteczka w necie, stwierdziła, że trzeba upiec z podwójnej porcji. W rezultacie zostaliśmy zalani falą bezowych buziaczków i - nawet po obdarowaniu wszystkich krewnych (a nadają się na prezent) - jedliśmy je 2 tygodnie. Świetnie się przechowują, tylko trzeba dbać, by miały sucho, coby pianka nie zmiękła. 
Majtkowy róż bezików to rezultat eksperymentu Martika, której zostało troszkę czerwonego lukru od zdobienia pierniczków i wmiksowała go do bezy, żeby było jeszcze bardziej słitaśnie.

Korzystałam z przepisu z bloga "Zmysłowe smaki", ale od razu mówię, że 2 białka na bezę na tę ilość ciasta (może wałkowałam zbyt cienko?) to zdecydowanie za mało.

SKŁADNIKI:
250 g mąki pszennej (pół na pół zwykła i krupczatka),
2 żółtka,
140 g zimnego masła,
90 g cukru pudru,
skórka otarta z 1 cytryny + 2 łyżki soku.
Pianka: 
4 białka,
240 g drobnego cukru,
orzechy laskowe, włoskie, migdały, nerkowce
WYKONANIE:
Zagnieść kruche ciasto z podanych składników i schłodzić je w lodówce. Ubić białka z cukrem na bezę (robiłam wg przepisu Dorotki z "Moich wypieków), na każde ciasteczko nakładać ją łyżeczką (można i szprycką) i wetknąć orzeszka. Piekłam 15 minut w temperaturze 150 stopni, a potem jeszcze dosuszałam je z 15 minut na 100 stopniach (bo beza była "żywa"). 
Jeśli chcecie zrobić z podwójnej porcji, to musi być jakiś pomocnik, bo wykon ponad stu buziaczków może nas zniechęcić na długo do całowania 😘.


 



 

sobota, 30 listopada 2019

Ciastka śmietanowe Babci Jasi

To bardzo prosty przepis, który mam w spadku po Teściowej. Była naprawdę mistrzynią wypieków, co wtedy mogłam docenić, bo jeszcze nie miałam słodyczowego fiksum-dyrdum. Te ciastka piekła, gdy zostawała śmietana (skrzętnie zbierana z mleka od krowy i składana w słoiku) a Potwory i spółka - wyniuchawszy nadmiar - grały na babcinych uczuciach. Mnie niestety nie zostaje taki rarytas, ale nie wiem, jak to się dzieje, że w nie tak znowu wielkiej lodówce potrafi się zapodziać kubek śmietany. I przyczaiła się, gadzina, między dziesięcioma keczupami i musztardami (pokłosie ogniska strzeleckiego) a kartonami z mlekiem migdałowym sojowym, ryżowym, pszenno-buraczanym i jeszcze jakimś (Martik bezlaktozowiec). A to był duży kubek. I 18%. I ta najlepsiejsza z Trzebowniska. I tylko tydzień przeterminowana :-D
Badanie olfaktometryczne oraz okiem uzbrojonym wykazało, że jest dobra. Niemniej mój etos Matki - Polki nie pozwolił mi jej dać do zupy, więc padło na śmietanowe ciasteczka Babci Jasi.
SKŁADNIKI:
2 szklanki mąki pszennej,
kostka masła (taka 200 g),
jedno żółtko (białka nie wylewać!),
tej śmietany ile zabierze (prawie cały kubek mi wszedł, resztę wyżarła Szpagietka w nagrodę za złapanie myszy),
łyżeczka proszku do pieczenia,
szczypta soli,
gruby cukier biały i/lub brązowy,
ewentualnie jakieś ziarenka do posypania.
WYKONANIE:
Mąkę i masło rozetrzeć w palcach na mokry piach (no, prawie piach...), dodać pozostałe składniki. Ciasto sakrucko się lepi, więc trzeba je schłodzić (najlepiej w kawałkach w zamrażalniku) i - starając się nie podsypywać za dużo mąką - grubo rozwałkować i wykrawać dowolne kształty. Ja chciałam skończyć jak najszybciej, więc jechałam od szklanki. Smarować rozbełtanym białkiem i solidnie posypać cukrem (wszak nie ma go w cieście). Piec na złoto w  temperaturze 180 stopni, grzanie góra i dół, druga półka od dołu.
Są bardzo kruche, fajnie chrupie na nich cukier, a te ze słonecznikiem były chyba jeszcze lepsze :-)




 

niedziela, 19 lutego 2017

Chrupiące serowe ciastka "na słono"

Autorka przepisu, czyli Madzia z "Wielkiej Pyszności" (kliknijcie, bo warto) zapewniała, że lepsze niźli kupny krakers i miała rację. Ciasteczka wykonał własnoręcznie Martik i onże sfotografował swoją komą (porównując ostatnie posty od razu widać, kto ma droższą komórkę, hie hie...).

SKŁADNIKI:
  • 150 g mąki zwykłej,
  • 200 g zimnego masła,
  • 150 g ostrego sera żółtego,
  • 3 ugotowane żółtka (to one robią robotę w temacie kruchości),
  • duża szczypta soli,
  • ulubione przyprawy (Martik dał trzy różne, by były trzy smaki),
  • ewentualnie na wierzch pestki słonecznika, dyni, sezamu, pokruszone orzechy - ale bez też są pyszne. Wielce pyszne.  
WYKONANIE (powtarzam za autorką):
Składniki mieszamy i wyrabiamy ciasto. Wkładamy je do lodówki, lekko rozpłaszczone na 20 minut, albo do zamrażarki na 10. Włączamy piekarnik na 180 stopni. Ciasto wyjmujemy, dzielimy na 3–4 porcje, które rozwałkowujemy w prostokąt i wykrajamy ciastka, dowolnego kształtu. Najprostsze są prostokąty nieforemne. Układamy ciastka na blaszce, na papierze do pieczenia. Jeśli mamy ziarna, to jest ten moment, żeby posmarować wierzchy ciastek białkiem i posypać ziarnami, lub ułożyć orzechy. Pieczemy około 15 minut, aż będą miały złoty kolor. W ten sam sposób traktujemy resztę ciasta. Ciastek wychodzi dość sporo, tak więc „trud” się opłaca.

Zaproszeni na imprezę koledzy - studenci Marty pochłonęli te ciastka jako pierwsze, przedkładając NAWET nad czipsy i inne składkowe trutki, więc wnosimy, że są hitem nie tylko w domu Madzi.
Matce na razie nie było dane ich skosztować, albowiem siedzi zakopana na wsi, a poza tym studia skończyła w 90 roku. 
1990 roku, dla mających wątpliwości, czy aby nie wcześniej :-D

środa, 1 lipca 2015

Słone babeczki z musem tuńczykowym

No jezdem. 
Jednak nie wyciągnęłam kopytek i dobrnęłam jakoś do końca roku szkolnego. No, ale jeśli się chce być ważnym jak ta przysłowiowa "świnia w taksówce" (te prezesury, chorążostwa, tiaaa...) to trzeba tyrać. Wdzięczne społeczeństwo obrzuci mój grób papierami, którem wyprodukowała w ilość miliona sztuk i krążą se teraz po świecie. I pomyśleć, że za komuny narzekano na biurokrację...
Ale dość już o tem - to co widzicie na zdjęciu (mistrzostwo aranżu to to nie jest) to pyszne kruche babeczki, z takim kremikiem czy też musem z tuńczyka. Jak zrobić kruche ciasto to się wie (ew. zaglądamy tu albo tu). Massa do nadziania jest banalnie prosta: najpierw miksujemy 2-3 łyżki majonezu z małą cebulką, ząbkiem czosnku i 2 żółtkami na twardo, a potem dodajemy dobrze odciśniętego z zalewy tuńczyka z puszki i biały pieprz. I blendujemy, aż się zrobi puszysty krem.
Warto upiec więcej babeczek z neutralnego w smaku ciasta, to jeszcze będzie i deser. Polecam truskawkowy curd - jest równie smaczny, co lemon curd, co ino mało atrakcyjny wizualnie (a dobra, wrzucę zdjęcie, i tak mnie nie chcą do Word Press Photo :-D)


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Tarta Jabłkowa Róża

Fajoooska... jest bajerek... I nie tylko wygląda, ale i smakuje dobrze, H&C wręcz kwiczała z radości. 
I musiałam upiec zaraz na drugi dzień taką samą, tylko już z jabłuszkami obranymi ze skórki (te okazały się - i owszem! - bardzo dekoracyjne, ale upieczona skórka była nadal twarda, na szczęście sama złaziła z plasterka).
Spód to kruche ciasto, nie ryżowe jak w inspiracji pani Marceli (klik!); wykorzystałam swoje sprawdzone do słodkich wypieków (no NAWET DANUSIA powiedziała, że dobre, klik!).
Do budyniu (zwykły śmietankowy) dodałam cukru wanilinowego i dużą łyżkę masełeczka, coby nie było takie pośnisko :-D
A jabłuszek nie blanszowałam ani nie polewałam syropem czy cóś, bo były miękkie i słodkie z natury. Po prostu piekłam je na tym budyniu i podpieczonym wcześniej spodzie jakieś 20-25 minut, aż były gotowe.
Sesję foto robił Martik, pod parasolem, żeby ślina Hurmy i Czeredy nie kapała na stół :-D.


piątek, 20 czerwca 2014

Tarta z truskawkami i gorącą pianką




Niestety, jest to jedyne zdjęcie tego przepysznego ciasta, bo akurat nikt z lepszą komórką się nie namanił, zanim Hurma i Czereda nie pożarła go na pniu. Dosłownie trzeba było Jurandowi wydzierać formę, a ryczał przy tym niemal jak Jurand ze Spychowa miotający Krzyżakami. 
Ta tarta (zwłaszcza na tym zdjęciu) nie wygląda tak apetycznie, jak setki innych ciast z truskawkami, od których roi się teraz na blogach. A jednak ośmielę się właśnie ją polecić. 
A przypomniała mi o tym przepisie pani Iza z bloga „Apetyt na ogród”. 27 lat nie jadłam tego placka i wspomnienia napłynęły taką falą, że od razu przeniosłam się do tamtego lata, kiedy to moja śp. Teściowa częstowała mnie tym zapomnianym już dzisiaj ciastem. A Iza też ma ten przepis z zeszytu swojej Teściowej. 
Raz nawet podjęłam próbę odtworzenia go, ale zrobiłam błąd i wyszło coś zupełnie innego, chociaż tyż dobryńkie (można podglądnąć)
 Ciasto kruche zrobiłam wg swojego przepisu (jest dobre, nawet Danusia go pochwaliła, o tu!), tylko dałam 4 żółtka, bo potrzebowałam 4 białek na piankę. 
Ciasto trzeba zupełnie upiec (na rumiano, nie podpiec), zanim nałoży się piankę z pokrojonymi truskawkami, bo sok będzie wyciekał i nie upiekłoby się dobrze. I zapewniam, że nic a nic to nie przeszkadza. No i do piany dodałam sok z połowy cytryny i 1 łyżeczkę mąki ziemniaczanej, bo jednak musi być słodka i bezowata. I zapiekałam ją w temperaturze 150 stopni, bo zaczęło mi za szybko chwytać, a potem dosuszałam z termoobiegiem. Najsmaczniejsza wg mnie na ciepło.
Myślę, że najlepszą rekomendacją jest fakt, że nawet ja zjadłam 2 kawałki, co ze zdumieniem obserwowała H&C, komentując „no jak to, to JESZCZE  I MAMA do podziału?! Przecież nie lubisz słodyczy!” :-D

Dodano w 2019 r:
Tutaj jest zdjęcie robocze tej tarty z lotu ptaka. Zapewniam - to jedno z najlepszych ciast z truskawkami, a nietypowe! 


piątek, 6 kwietnia 2012

Najlepsze życzenia świąteczne składa Marzynia, Hurma, Czereda et consortes!


Jesteśmy w trakcie pieczenia - ja i Zuzianka. Wczoraj piekłyśmy ciastka-pisanki i spody pod mazurki, z bardzo dobrego ciasta wg przepisu Christophera. Z podwójnej porcji wyszło 35 ciastek i dwa kwadratowe mazureczki. Zuzia sobie ozdabiała sama, Martik tylko rytualnie już wykonał napis "Alleluja!" (śledząc mazurki z kolejnych lat można prześledzić, jak się Martikowi pismo wyrabia). Zunia jest nieocenionym towarzyszem w kuchni, zawsze chętna do pomocy i ma "dobrą rękę" do gotowania. We środę i czwartek (bo małolaty z H&C są u mnie od środy) sama zrobiła dwie pyszne surówki, z których jedna już zyskała miano "surówki Zuzki". Damy ją też na bloga, a jakże. 
Na razie wszystkim Wam, kochani przyjaciele i blogowi koledzy, życzymy spokojnych świąt!

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Tarta z truskawkami i pianką



Tarta jest najzwyklejsza w świecie - kruche ciasto, podpieczone, a na wierzchu pianka z ubitych czterech białek ze szczyptą soli i trzema łyżkami cukru pudru.  Ponieważ szkoda mi było wyrzucić te cztery żółtka, co zostały, domieszałam je do ubitej piany. W rezultacie truskawki utopiły się w czymś w rodzaju omlecika biszkoptowego i to jest mój nowatorski wkład w tartą ideę. 
Poza tym okrutnie spodobały mi sie kratery, jakie powstały po wybuleniu piany ponad owoce.
Nie muszę dodawać, że na tym zakończyła się moja przygoda z tartą, bo ani nie lubię omletów na słodko, ani truskawek (Jessu, ale mię Wszechmogący skarał, to jakaś choroba z tą awersją do słodyczy, niedługo z owoców będę już jadła tylko niedojrzałe kiwi, cytryny i grejfruty oraz te pastewne banany, co idą na paszę).
Hurma i czereda zakrzyknęła: "Tak trzymać, Matka! Odpada jedna gęba do podziału!"