Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kapusta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kapusta. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 19 lutego 2024

Mielone na plastrach kapusty

 
Zasadniczo nie ma tu niczego odkrywczego, ale danie warte jest wykonania ze względu na mały wkład pracy w stosunku do efektu. Wpadło mi w oczy na którejś z kulinarnych witryn i rzeczywiście - potrawa robi się (niemal, niemal...) sama. 
Dla kucharzącej Hurmy i Czeredy w sam raz, w każdym razie Martik już wyraził zainteresowanie😍.
Moje składniki były dobrej jakości (kapusta z Eko-handlu, słodziutka, pachnąca, a mielonka z ziemniaczanej świni). Ziemniaków nagotowałam cały gar i potem tylko odgrzałam na patelni. Domowe pikle co roku są w spiżarni. 
Te zielone listki na mięsie to gwiazdnica - rośnie mi na grządkach cały rok. Ma lekko pikantny, taki rzeżuchowy smak.
 
SKŁADNIKI (na 6 porcji)
6 plastrów i/albo półplastrów kapusty, grubych na palec,
0,5 kg mięsa mielonego,
2 duże cebule,
łyżka masła do uduszenia cebuli,
kilka ząbków czosnku,
ulubione przyprawy.
WYKONANIE:
Blachę (wzięłam tę dużą, z wyposażenia piekarnika) wyścielić papierem do pieczenia (bo wycieka sok i tłuszcz, i bokami się mocno przysmaża). Ułożyć plastry kapusty, lekko posolić, posypać np. kminkiem. Mięso mielone wymieszać (można nawet łyżką, nie trzeba brudzić rąk) z solą, pieprzem, przyprawami i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Masę mięsną ułożyć na kapuście, rozklepując łyżką. Nie musi się smarować pergaminu, chyba że ktoś ma bardzo chude mięso (Martiku, ja bym do waszej mielonki dodała jednak troszkę śpeku) - i tak przez kapuchę przesiąknie tłusty sok z mięsa. 
Zapiekamy na 150-160 stopniach, niespiesznie, aż potrawa będzie niemal miękka, a boski zapach wywabi małżonka z warsztatu.
W tzw. międzyczasie szklimy w rondeleczku cebulę w dużych piórach na maśle. Zapewne można byłoby położyć ją na mięsie i piec razem, ale już to obadałam, że cebula wtedy zbytnio się wysusza i rumieni w trakcie długiego pieczenia, a potem leży tydzień na wątrobie. Kładziemy ją na wierzchu dopiero pod koniec pieczenia, aby finalnie wykończyła dzieło. 
No i tyla, jak zawsze mówiła Babcia Bronia, kończąc dyktowanie mi przepisu😀

 

wtorek, 22 sierpnia 2023

Letnia zapiekanka z kapusty czyli jak podejść wnuczkę :-)

 

Czasami trzeba trochę  pokombinować, aby przemycić warzywnemu niejadkowi nieco zdrowia (w postaci młodej kapusty z babcinowej grządki). Ponieważ dzieci (dorośli zresztą też, co było słychać w aprobującym pomrukiwaniu H&C, gdy danie wjechało na stół) jedzą oczami, więc wysiliłam się na podrasowanie anturażu. Wyszło z lekka koślawo, ale kolorowo, no i kapusta była zamaskowana młodymi ziemniaczkami (pracowicie całe lato "trzepanymi" ręcznie ze stonki), słodkimi pomidorkami z mojej szklarni oraz zawsze mile widzianym w zapiekankach serem 😋
Należy poddusić posiekaną kapustę, wymieszać ją z mięsem mielonym (np. z nogi kurczaka), doprawić zezłoconą cebulką, czosnkiem i ulubionymi przyprawami i wyłożyć massę na okrawki surowych ziemniaków. Ładne plasterki wykorzystamy do zrobienia dekoracji wierzchu, wcisnąwszy je w mięsno-kapuściany farsz. Smarujemy wystające kawałki kartofli roztopionym masłem i zapiekamy w 180 stopniach ok. 45 minut. 
Następnie ostrożnie (coby nam potrawa nie wylądowała w zlewie) odlewamy nagromadzony sok (u mnie warzywa puściły go zbyt dużo) i w pola między ziemniakami układamy kawałki żółtego sera i grube plastry pomidorków. I już finalnie zapiekamy na rumiano.
Do tego ulubiona surówka i zaręczam, że nikt się nie zorientuje, co jest głównym "wypełniaczem"😃  

 


niedziela, 23 lutego 2020

Karkówka wolno duszona z plastrami kapusty czyli Master - Plaster!

Po odpadnięciu od talerzy i odzyskaniu mowy Wataha Jarzębiaka  nie miała wątpliwości: to naprawdę Master - Plaster! Plastry mięciuteńkiej karkówki przekładane jędrnymi (wciąż!) plastrami kapusty. A wszystko dzięki wspaniałemu pomysłowi Kasi Bryssski z bloga Magiczna kuchnia. Naprawdę warto tam zajrzeć, bo nie dość, że potrawy są pyszne i proste do wykonania, to jeszcze jest to wspaniale, dokładnie opisane i zilustrowane krok po kroku.
Warto mieć dobre mięso (znowu kłania się ziemniaczana świnina od pana Fiołka) i biowarzywa (tu ukłon składa nasz Eko - Handel). 
A szczególnie polecam na te plugawe, mokre i wietrzne dni - tak posileni stawimy czoła wszystkim wirusom ;-)


SKŁADNIKI:
6-8 plastrów karkówki (ilość zależy od wielkości naczynia do zapiekania),
8-10 grubych (takich chyba z 1,5 cm) plastrów ukrojonych z główki kapusty,
po 2 grube plastry cebuli na plaster mięsa,
czosnek przeciśnięty przez praskę,
masło z odrobiną oleju do usmażenia cebuli,
troszkę octu balsamicznego albo czerwonego wina,
ulubione przyprawy (u mnie pieprz, liść laurowy, kminek, majeranek, ziele angielskie no i sól).
WYKONANIE:
Mięso lekko zbić tłuczkiem tak, aby było jednakowej grubości (pani w sklepie nie miała miarki w oczach). Pokropić octem balsamicznym i rozsmarować go łapką po całym plasterku. Doprawić wg uznania, natrzeć czosnkiem i odstawić do lodówki, aby się zamarynowało. W tzw. międzyczasie przygotować sobie kapustkę - ja miałam główkę wielkości byczej głowy, więc przekroiłam ją na pół i potem na plastry. Rozłożyć je na blacie, popieprzyć i posolić, starając się, aby pozostały w formie zwartej (a rozlatują się, psiajuchy!) Te ciuczki z początku główki też wykorzystać, one się piekły po bokach naczynia, tylkom wyjęła do fotki :-D
Grube plastry cebuli podrumienić na dość ostrym ogniu, nie żałować masła, bo potem nim się polewa z wierzchu.
Naczynie takoż wysmarować masełkiem (nie spali się w pieczeniu, bo ja dusiłam w 140 stopniach) i wykonać przekładańca: kapusta, posolone mięso, na nim przykleić centralnie cebulę, kapusta i tak do szczęśliwego końca. Warto sobie najpierw lecieć pod kątem, żeby cebulka nie zsuwała się z wieprzowinki; na końcu już się upycha na maksa. Podlać nieco wodą (potem kapucha i mięso puszczą sok), skropić tym masłem spod cebuli, powtykać liście laurowe, posypać kminkiem i do piekarnika!
Moja potrawa zapiekała się 2,5 godziny. Dwa razy polewałam z góry wybieranym małą chocheleczką sosikiem, bo sie bałam, czy nie wyschnie (były to obawy płonne, hie hie, mięso i warzywa wychodzą bardzo soczyste). Gdyby się nie zrumieniła, podjarać na końcu na wyższej temperaturze przy zdjętej pokrywce.
 

niedziela, 26 sierpnia 2018

Rumpuć

Tyle lat babki, matki, wujny i stryjanki w mojej rodzinie gotowały tę zupę, ale dopiero niedawno odpowiednie jej dano słowo: RUMPUĆ. Ja zawsze myślałam, że to zwykła jarzynowa na kawałku jakiegoś mięsiwa dla większej pożywności. A teraz już wiem, że kwaskowata zupa z kapustą i wszystkimi warzywami, jakie mamy w ogródku, tak się superancko w Wielkopolsce nazywa. A ponieważ i Zuzię urzekła ta nazwa, i skroiła wszystkie składniki, i jej baaardzo smakowało, więc daję przepis.
Najlepiej smak tej zupy z dzieciństwa (i przepis na nią) opisał jeden pan z Poznania, o tutaj
Gdybyś Zulajdo zapomniała, to sobie zerknij, albo przyjedź do mnie i znowu zrobimy, bo właśnie teraz jest rumpuciowy czas :-D
Dodano 15.IX.
Okazało się, że ktoś jeszcze oprócz nas zainteresował się tym przepisem, zapewne z powodu nęcącej nazwy. Więc napiszę, jakie składniki były w naszym rumpuciu:
wędzone kości od schabu,
marchewka, 
pietruszka,
mała kapustka biała,
garstka kiszonej kapusty,
ziemniaki,
cebula,
fasolka szparagowa,
starte na grubej tarce pomidory,
ulubione przyprawy (kminek!),
cukier,
2 łyżki lekko zasmażonej na maśle mąki.
Jest jednocześnie lekko kwaskowata i lekko słodkawa, słona, pieprzna, pożywna, ale nie tak treściwa jak zimowy kapuśniak.




poniedziałek, 2 lipca 2018

Gołąbki z włoskiej kapusty, z kaszą orkiszową, mięsem i wędzoną rybą(!)

Gołąbki często goszczą na na naszych stołach, ale te są niezwykłe. Jak to z literackim zacięciem określiła pani Karo (której wspaniały blog: Karointhekitchen szczerze polecam): "Zjedliśmy po pierwszej porcji i wmurowało nas  w krzesła. Jeśli jeszcze nie jesteście pewni, czy dodawanie do mięsa, kapusty i pomidorów wędzonej ryby to dobry pomysł, powiem Wam jedno – po tych gołąbkach już nic nie będzie takie samo".
Niestety, góra garów do pozmywania pozostała taka sama, ale uśmiechy na twarzach biesiadników na pewno były szersze - aż się przestraszyłam, czy nie pozostanie mi w domu czereda Gwynplaine'ów :-D.
No i pierwszy raz robiłam z włoskiej, no i na pewno nie ostatni - liście miękną dużo szybciej, łatwiej je uwijać, a efekt wizualny jest bardziej spektakularny (oczywiście nie jedliśmy w żadnych tam kapuścianych miseczkach, ale zachwyciły mnie zdjęcia na blogu mentorki i też chciałam mieć piekniusio, na moją marzyniną miarę ma się rozumieć :-)).

SKŁADNIKI:
Średnia główka włoskiej kapusty,
0,5 kg mielonej łopatki lub karkówki,
2 torebki kaszy orkiszowej,
1 mała wędzona makrela (w oryginale były to sardynki, alem takowych nie zdybała w naszym geesie, od czapy zwanym przez wszystkich na wsi "Żeleźniokiem"),
2 duże cebule,
4 ząbki czosnku,
sól, pieprz do smaku,
natka pietruszki (dałam, bom stwierdziła, że będzie konweniować) i lubczyk (ten nigdy nie zawadzi, zwłaszcza, gdy słabnie uczucie do Umiłowanej Przywódczyni),
2 szklanki bulionu (jaki tam mamy zamrożony),
2 łyżki smalcu ze skwarkami z wędzonej słoniny (ma sie to zaplecze energetyczne, hie hie), ale inny tłuszczyk też bedzie.
WYKONANIE
Ugotować kaszę w osolonej wodzie na półmiękko. Cebulę zeszklić, czosnek przecisnąć. Liście z kapustki schodziły galanto, wystarczyło podciąć gruby nerw przy "głębiu", po czym sparzyć je we wrzącej wodzie - ja to robiłam po prostu w dużej patelni z pokrywą. Wymieszać łapką kaszę, mięso, cebulę, mięso z ryby, czosnek i przyprawy i nadziewać liście kapustki metodą "na krokieta" (Martik wie jak, a Zuzia może spojrzeć np. tutaj). Dno naczynia do zapiekania (najlepsza żeliwna gęsiarka, ale każde ze szczelną pokrywą się nadaje, jeśli mamy bez pokrywy, to szczelnie zatkać folią aluminiową, chociaż starajmy się jej unikać  w kuchni) namaścić tym szmalcykiem, ułożyć ciasno gołąbki (wyjdzie dwie warstwy) i zalać bulionem. Zapiekać 1,5 godziny na 180 stopniach, grzanie góra i dół, środkowa półka.
Wyserwować (ha! zna się te branżowe termina!) z sosem pomidorowym. Albo i bez, bo i tak są przepyszne! (jak przyznała nawet ciocia Zosia: worte gemby :-D

środa, 7 lutego 2018

Krokiety z maślakami i kapustą

W tym przepisie kluczowe jest słowo: MAŚLAK (tak, pana Maślaka też pozdrawiamy). Czereda rozumie dlaczego, ponieważ za każdym razem Matka proponuje im, aby wzięli do  domków swych bodej z jedną bryłę zamrożonych w lecie maślaków i coś z nimi zrobili. Jurand mieszka na drugim, Zuzka i Chrzesny też na drugim, a Martik aż na szóstym piętrze bloku, więc mogliby chociaż miotać nimi w wyjców z dzielni. Ale nie. Tylko gdy przemycam je w pizzy, to im smakują, no fakt, są troszkie śliziowate w sosach...
I po co ja te tony tych grzybków zebrałam? a wiedziałam, że nie zejdą, ale człowiek to taka świnia grześkowiakowa jest, że nie przepuści (Martik mi w lecie uświadomił, że ocieram się już o nosacza, o tego klik!). Jeszcze kiedy leżały u Cioci w zamrażarce (swojej na razie nie mam), to łudziłam się, że będzie zapas w razie wojny światów, ale wyparły je bojlery, które niestety dożyły (w dobrostanie, a jakże!) swoich dni, a ciocia je hurtowo oprawia i mrozi. Bojlera można zobaczyć np. tu albo w zamrażarkach u nas na wsi:-D.
Więc za każdym razem, gdy z zamrażalnika w lodówce wypada mi na duży palec u nogi kolejna porcja grzybów, to myślę, CO BY TU Z NIMI ZROBIĆ.
I obadałam, że maślak w kapuście jest dobry.
I już się nie wykręcą od odciążenia matki, bo krokiety wszyscy lubią i umieją robić też.
Jak zrobić ciasto naleśnikowe tom opisała tu.
A jak farsz kapuściany to tu i tu.
Jak obrobić mrożone grzyby to opisane jest także przez Umiłowaną Przywódczynię (klik!), która medal "Tytan Pracy i Intelektu" dostała już dwieście postów wcześniej. 
No i teraz może sobie wstawiać takie pościki - lajciki, tylko pyk! pyk! link! link! i gotowe.
P.S. A krokiety są pyszne ma się rozumieć :-)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Fuczki



Czas świątecznego i poświątecznego obżarstwa minął, a trza jakosik dociorać  do pierwszego. Wydrenowany budżet rodzinny każe zapomnieć o kawiorze i foie gras (tym bardziej, że jachty znowu poszły w górę). Dlatego sięgnęłam do przepastnych zasobów bieda-kuchni Podkarpacia i ugotowałam fuczki, czyli placki z kapustą kiszoną. 
Danie wydaje się dziwne, ale to jest naprawdę dobre, oryginalne w smaku, no i bardzo tanie. Warto je zrobić dla samej przyjemności zabicia domowej Hurmie i Czeredzie klina hasełkiem: Dzisiaj na obiad FUCZKI! 
SKŁADNIKI: 
ugotowana kapusta kiszona (zrobiłam dokładnie tak jak tu, tylko bez zasmażki i grzybków), 
ciasto naleśnikowe na słono, pi razy oko objętościowo równe kapuście, 
olej do smażenia. 
WYKONANIE: 
Kapuchę odcisnąć, wymieszać z ciastem, mocno doprawić pieprzem. Łyżką nakładać placuszki i smażyć na rumiano. 

Najstarsze Babcie Bronie nie są zgodne co do wersji archetypowej: czy z kapusty ugotowanej, czy z surowej. Ja na razie zrobiłam z gotowanej, ale nie omieszkam spróbować i drugiej opcji :-)
Dodano 15 marca 2017:
Robiłam w wersji z surową kapustą. Lepsze z gotowaną, surowa jest zbyt twarda.

niedziela, 9 lutego 2014

Gołe gołąbki



Zapewne każdy już spotkał się z tą potrawą, jednak Martik nalegał, bym ją wrzuciła na bloga, bo zamierza takie robić często, gdy już będzie „MamciąMartikiem”. 
Moje „gołe gołąbki” różnią się tym od innych, że zawierają i ryż, i kaszę jęczmienną. Zrobiła takie kiedyś kolejna ze świetnych kucharek z Bandrowa (i notabene też przyszywana siostra) Ziutka, zachwalając potrawę jaką tanią, sytą i awantażowną :-D
SKŁADNIKI: 
pół główki średniej kapustki, 
kilo mielonej wieprzowiny (oczywiście kłania się mój wieprzuś), 
torebka ryżu (10 dkg), 
torebka kaszy jęczmiennej, 
3 jajka, 
2 średnie cebule, 
ulubione przyprawy (no sól i pieprz musowo, ja dałam jeszcze trochę kminku i majeranku, bo pasują do wieprzowiny), 
2 ząbki czosnku, 
podwójna porcja sosu pomidorowego, 
olej do smażenia. 
WYKONANIE: 
z kapusty wyciąć głąb i grube nerwy, pokroić w kawałki i posiekać w malakserze. Ja nie mam malaksera, więc partiami zsiekałam ją w blenderze (a Ziutka to wręcz starła na grubej tarce, ale ona ma krzepe w ręcach). 
Mięso wyrobić z solą i przyprawami jak na sznycle (gdzieś tam w Polsce mówi się na sznycle: mielone), dodać kapustę, SUCHY (nie ugotowany!) ryż i kaszę, jajka, przeciśnięty czosnek i starte na tarce lub usiekane w blenderze też surowe cebule (jeśli ktoś woli je najpierw podsmażyć to wuala, ale ja wolę na surowo). 
Massę dobrze wyrobić, formować takie jakby duże pulpety (ja robiłam lekko spłaszczone, bo miałam mało oleju do smażenia) i obsmażyć na rumiano. Przełożyć do naczynia do zapiekania (MUSI BYĆ Z POKRYWĄ) i zalać sosem niemal do przykrycia gołąbków. 
Wypiekać około 1,5 godziny w piekarniku nastawionym na 150 stopni. 
Jak widać, gołąbki „wciągnęły” sos, zrobiły się miękutkie, kapustka, ryż i kasza się ugotowały, a całość pachniała wspaniale. Nie trzeba było już żadnej polewki, bo były bardzo soczyste, niemniej oczywiście można je skąpać w dodatkowym sosiku.

niedziela, 3 listopada 2013

Kapuśniak z kiszonej kapusty na wędzonych żeberkach dla ciężko tyrających



Na początek przeprosiny – rzeczywiście długo mnie nie było. Gotowanie odbywało się oczywiście cały czas i to na siedem fajerek i każdy powinien to zrozumieć, że jak się gotuje robotnikom na budowę, to już naprawdę nie ma ochoty na opisywanie i fotografowanie tego, co oni akurat dzisiaj wcinali (pożerali?). Zatrudnianie obcych z firmy budowlanej ma ten plus, że nie trzeba dawać obiadu, ale jeżeli są to „swoi”, no to mus. Na szczęście na wyżyny „otkłizin” nie trzeba się wznosić, ma być syto i „masnie”, więc nic z tego, com serwowała Was nie powali. Niemniej ulubiony przez robotników kapuśniak jest tak dobry i nie ma go jeszcze na blogu, że dzisiaj kuchnia moja nie będzie wonieć barszczem, lecz KAPUŚNIAKIEM NA WĘDZONYCH ŻEBERKACH.
Powinnam zacząć tak:
Gdy wieprza karmnego bić będziesz, nakaż masarzowi, by dobrze żebra wywędził.
Ja żem swojego czeladnego dobrze przypilnowała (to już drugie świniobicie u nas), więc żeberka mam i świeże, i wędzone w dymie trześniowo – bukowym. Oczywiście kapuśniak można ugotować na dowolnym wywarze, chociaż taki czysto jarzynowy jest lepszy do letnich kapuśniaczków z młodej kapustki.
SKŁADNIKI (na 8 porcji):
Około kilograma wędzonych żeberek,
2 woreczki (po 0,5 kg) kiszonej kapusty (to akurat była „Sandomierska”, dobra - jasna, nieprzekwaszona),
1 duża cebula lub 2 mniejsze,
2 marchewki,
duża pietruszka,
kilka suszonych podgrzybków,
przecier pomidorowy (miałam swój, słodziutki)
5-6 dużych ziemniaków,
duży ząbek czosnku,
ew. cukier dla balansu smakowego,
masło i olej do smażenia – albo, jak u mnie – domowy smalczyk,
2 łyżki mąki pszennej,
liście bobkowe (2-3), 
ziele angielskie (kilka kulek), 
kminek (może być mielony),
sól, pieprz, „Delikat” w płynie.
WYKONANIE:
Kapustę odciskamy z soku, zachowując płyn (rewelacyjny na kaca albo – jak kitowali nam dziadkowie – na robaki u dzieci). 
Następnie trzeba ją przesiekać – co prawda chłopom na budowie jest wszystko jedno, czy chlastają się po okrytych kufajkami klatach czy nie, ale już Wujek w kościołowym obleczeniu się nie poczęstuje, bo go Ciotka zwoła, że się okalił :-D
Żeberka dobrze myjemy gorącą wodą, zalewamy zimną (u mnie to było chyba ze trzy litry) i zagotowujemy, po czym zbieramy ewentualne szumowiny. 
Dodajemy liście bobkowe, ziele, kminek i grzybki i nadal gotujemy, aż grzyby oddadzą smak.
Na smalczyku lub maśle z olejem podsmażamy cebulkę na lekko złoto, wrzucamy starte na grubej tarce marchewkę i pietruszkę, dusimy na półmiękko, podlewając wodą.
Następnie dorzucamy wszystkie składniki do gara z żeberkami i gotujemy na małym ogniu do miękkości kapustki.
W międzyczasie gotujemy osobno ziemniaki pokrojone w kostkę; w kwasie kapuścianym nie gotują się dobrze i nie są takie smaczne.
Kiedy żeberka i kapusta są miękkie, należy wyłowić żeberka i obrać mięsko od kości, dodać oczywiście z powrotem starając się nie podjadać. 
Następnie dodać odcedzone ziemniaki (raz dodałam z tą wodą, ale zupa była za słona; nie ryzykujemy, bo wkurzeni budowlańcy mogą nam zamurować niedobrą zupkę w pustaku dziurawce).
Mąkę prażymy na sucho (uwaga, trzeba wziąć rondelek o grubym dnie) do lekkiego zbrązowienia, rozrabiamy zimną wodą i wlewamy przez sitko do zupy – nie ma być gęsta, a tylko lekko zaciągnięta.
Doprawiamy przecierem, czosnkiem przeciśniętym, magą, pieprzem. 
Dużo pieprzu.
Kapuśniak musi się przegryźć przez noc, a wielokrotnie odgrzewany zyskuje na smaku.
Po zeżarciu tej zupy spracowany Jurand poważnie rozważał, czy nie zostać chociażby niewykwalifikowanym robotnikiem budowlanym. 
O ile oczywiście Matka nadal będzie w kateringu.
P.S. Ta płetwa rekina przy brzegu to liść bobkowy :-D

wtorek, 30 lipca 2013

Rozwinięte gołąbki czyli akcja „Swojski Wieprzek” trwa!



Jak niektórzy z Was przeczytali (klik!) - jestem posiadaczką połowy wiejskiego prosiaka. Kiełbasę, kiszkę, salcesony i pasztety już pożarliśmy. Nie jam je (no nie będę kitować!) przyrządzała, więc i opisywać miastowym, żeby się śliną dławili, nie było po co.
Natomiast wciąż mam kupę mięsa i – ku uciesze mojej mięsożernej Hurmy i Czeredy – przerabiam je sukcesywnie na różne sposoby.
Wpis na wspaniałym blogu „Co mi w duszy gra” tak mię zanęcił do zrobienia gołąbków z letnią kapustą, żem musiała se zrobić. Niestety, przy okazji musi się wydać, ŻEM NIGDY NIE ROBIŁA SAMA GOŁĄBKÓW! Zawsze byłam jedynie pomagierem u Mamy czy Ciotki, ponieważ praca ta wydawała mi się katorżnicza, a i tak Potwory pytały się, po co tak w ogóle w tym daniu jest ryż i kapusta.
Ale Matka lubi gołąbki i ma domową świńską mielonkę, więc puściłam sobie na czachę piłeczkę jak Pomysłowy Dobromir i wymyśliłam! (prawdopodobnie przede mną na ten pomysł wpadło tysiące kucharek, ale nie sprawdzam w necie, bo chcę mieć łechcącą świadomość wynalazku). Zrobiłam coś jakby warstwową zapiekankę, identyczną w smaku jak gołąbki, a różniącą się jedynie tym, że na talerzu wygląda, jakby gołąbki zostały rozwinięte. Tak przeważnie zjada je H&C, kiedy ze wzgardą odrzuca kapuchę. Smakują przepysznie – kapustka letnia jest słodka, a farsz pikantny. Listki były dość małe, bo i główki u Cioci były niepozorne, jakaś cholera zżarła nam dużą część kapusty, na szczęście zimowa „idzie” ładnie :-)
Zachęcam do tej metody – roboty jest nieporównanie mniej!
SKŁADNIKI:
1 – 2 główki letniej kapusty (zależy, ile ktoś lubi jej w gołąbkach),
około kilograma mięsa mielonego,
duża cebula,
1 jajko,
2 – 3 ząbki czosnku,
ulubione przyprawy (dałam kminek, majeranek, lubczyk i ostrą paprykę),
sól, pieprz, „Delikat” w płynie,
3 woreczki ryżu,
boczek w plastrach (mam swojski, ma się rozumieć),
pół i pół szklanki bulionu (ja już używam tylko tego).
WYKONANIE:
Ugotować ryż w osolonej wodzie na lekko twardo; jeżeli będzie się gotować tak długo, jak zalecają na opakowaniu („Kupiec”), to wyjdzie idealny. Piekarnik nastawić na 160 stopni.
Kapustę oczyścić, przekroić na ćwiartki, wyciąć głąby. Ponieważ nie jest zbita tak, jak zimowe odmiany, można łatwo oddzielić liście. Te większe kawałki zachować na spód i wierzch, a drobnicę wsadzić w środek.
Surowe mięso wymieszać ze startą cebulą (u mnie blender) – oczywiście kto woli, może cebulę podrumienić, ale ja lubię do mielonki na surowo. Dodać zmiażdżony czosnek, jajko, przyprawy, sól i „Delikat” oraz mniej więcej pół szklanki bulionu (może być i drobiowy z kostki czy z bulionetki, nie mam poczucia popełniania przestępstwa na organizmach mych niewinnych dziatek z powodu odrobiny glutaminianu). Wyrobić to mięsko dobrze i pomieszać z ryżem. Znaleźć „desperadosa”, który skosztuje na surowo, czy słone i pieprzne (kurde, jadłam tatara, a nawet bycze cojones w Hiszpanii, ale surowej mielonki jakoś nie mogę), ewentualnie doprawić. 
I teraz układanka w naczyniu do zapiekania (miałam dużo kapustki, więc wykorzystałam głęboki garnek ceramiczny):
Na spód plasterki wędzonego boczku,
Na to liście kapuchy grubo lub cienko, skropić magą albo lekko posolić,
Warstwa mięsno – ryżowa,
I tak jeścio mnoga mnoga raz czyli do wyczerpania składników. Na wierzchu ma być oczywiście kapucha.
Następnie bierzemy mątewkę po Babci Broni (patrz tu), albo cóś co ma cienki trzonek, i przebijamy te warstwy do dna. Po czem skrapiamy połową szklanki bulionu i szczelnie przykrywamy. 
Dusimy do miękkości kapusty (u mnie około 1 godz. 15 minut)
A do tego można sos pieczarkowy albo pomidorowy.
Niestety, nie mam zdjęcia „wnętrza”, bo mi strasznie poropotali nabierając dokładki.
Najlepszą reklamą tej potrawy są słowa okresowego członka mojej Watahy Jarzębiaka, czyli Kuby (syna siostry):
- Ciociu, czy w ramach deseru (Jurand i Martik jedli arbuza) mógłbym dostać jeszcze jedną porcję tych gołąbków?!

niedziela, 17 marca 2013

Żeberka w kiszonej kapuście czyli pochwała niespiesznego duszenia 3


Mam nadzieję, że to już ostatnia przed latem potrawa typu: obiad drwala rąbiącego tajgę w styczniu pod Wierchojańskiem. Na razie każde spojrzenie za okno podaje w wątpliwość moje nadzieje, ale z drugiej strony tak kaloryczna i solidnie leżąca w brzuszku potrawa nie smakowałaby w lipcu. 
Każda rzecz ma swój czas jak twierdzi mędrzec Kohelet (he, he, czytuje się do poduszki) i zaręczam – ta potrawa nie jest to marność nad marnościami, lecz worta jezd każdy gemby (mędrzec Babcia Bronia).
No i to niespieszne duszenie w żeliwnej gęsiarce…

SKŁADNIKI:
2 kilogramy dobrej kapusty kiszonej,
2 kilogramy żeberek,
2 duże cebule,
pół litra bulionu grzybowego (dałam z kostki Knorra),
2 łyżki masła i olej,
smalec (tak, właśnie SMALEC!) do obsmażenia żeberek,
sól, pieprz, majeranek, liście laurowe, kminek, cebula, czosnek, lubczyk do żeberek,
sól, pieprz, kminek, liście laurowe i ziele angielskie do kapusty.

WYKON:
Żeberka kilka godziny wcześniej zamarynować w oleju z ciutką octu balsamicznego, pieprzem, solą, liśćmi laurowymi, czosnkiem i cebulą. Nie dodawać jeszcze majeranku i kminku, bo się przypalą w czasie obsmażania.
Cebule pokroić, zezłościć na maśle z olejem. Dodać kapuchę (jeśli jest bardzo kwaśna można odcisnąć, my uwielbiamy kwasową - świeżo kiszona z Charsznicy jest idealna), dodać przyprawy, chwilę poddusić razem.
W tym czasie żeberka, podzielone na zgrabne porcje, obsmażyć na rumiano na smalcu, obsypać ulubionymi przyprawami.
Do żeliwnego naczynia z pokrywą wyłożyć połowę kapusty, zalać bulionem, ułożyć żeberka, na nie wyłożyć resztę kapusty, by łonem wilgotnem je okryła.
Przykryć i dusić 2 godziny w 150 stopniach, środkowa półka, grzanie góra i dół.
Po konsumpcji można iść odśnieżać trasę Rzeszów – Krosno.

sobota, 9 marca 2013

Zupa - krem z brukselki


Często odwiedzam bloga Magdy z „Wielkiej Pyszności”, bo nie tylko dobrze gotuje, ale i pisze jajcarsko i bez zadęcia. No i „natchła” mnie (klik!), aby zakupioną w przypływie kulinarnego optymizmu brukselkę przerobić na zupę – krem. Stanowisko Hurmy i Czeredy wobec brukselki do tej pory nie nadawało się do powtórzenia (ktoś, nawet wiem kto, wmówił Potworom, że nie lubią). Co do zup kremów to największym oponentem był Jurand, który jadł je w Anglii i twierdził, że kremy do golenia są dużo lepsze.
No ale to były ANGIELSKIE zupki, a Mamcia, jak wiadomo, potrafi.
Pozostaje mi tylko podsumować akcję skremowania zupy stwierdzeniem, że została POŻARTA z mlaskaniem i ochaniem i ma być jeszcze.
SKŁADNIKI:
0,5 kg brukselki (kupiłam taką z tacki),
bulionu drobiowego tyle, aby przykrył kapustkę na palec,
mała cebulka,
łyżka mąki,
2 łyżki masła,
1/3 szklanki śmietanki do zup,
szczypta cukru i gałki muszkatołowej,
nieco soku z cytryny,
sól i pieprz do smaku.
WYKONANIE:
Brukselkę obrać, odciąć głąbiki, większe przekroić, aby równo się ugotowały. Zalać bulionem i gotować do miękkości.
W tzw. międzyczasie poddusić cebulkę na maśle, dodać mąkę, smażyć, aż mąka leciutko się zezłoci.
Wlać zasmażkę do zupy, chwilę pogotować.
Następnie wszystko zmiksować blenderem na gładko, doprawić śmietanką, sokiem z cytryny, gałką, cukrem, solą i pieprzem.
Podałam z chrupiącymi grzankami i wiórkami sera, jako widać na załączonym obrazku.

środa, 11 lipca 2012

Młoda kapusta z pomidorami


Martik i Pasiunia zostali dziś wykorzystani do przydźwigania z miasta siaty ziemniaków i wielkiej głowy młodej kapusty. Posiadanie dzieci czasami jest przydatne, zwłaszcza, że młodsze dziecię, jak wiadomo, zwabiło swem urokiem (odziedziczonym po mamusi oczywiście) przydatnego „zięcia”, któren jest chłopok jak piniondz i robotny. I żyrny też. Jego Mama gotuje bardzo dobrze, ale jak się ma niewiele ponad 20 lat, 186 cm wzrostu i na oko z 65 kg wagi, to można sobie pozwolić na obiady i u Mamy, i u Teściowej.
Więc dzisiaj na obiad Czereda pożarła kapustkę z pomidorami.
Zasadniczo robi się ją tak, jak w tym przepisie (klik), tylko pominęłam etap nasalania i odciskania, ponieważ kapucha była z pewnego źródła. Po poszatkowaniu od razu wrzuciłam na cebulkę, podlałam połową szklanki wody i podgotowałam do półmiękkości. Wtedy wkroiłam 2 duże pomidory, a ponieważ niestety były mało pomidorowe, więc dorzuciłam jeszcze łyżeczkę przecieru pomidorowego. 
I już dalej jak w przepisie - lekko dokwasić, zaprawić śmietaną i dodać koperku.
Takie danie, z ziemniaczkami polanymi usmażoną na masełku cebulką, smakuje tak, jakby się lato łyżkami jadło.

czwartek, 10 czerwca 2010

Młoda kapusta z koperkiem



Na to danie się czeka cały rok. Nie jest to co prawda taka całkiem PRAWDZIWA kapustka, bo spod folii a nie z grządki, ale za to młoda i zielona.
SKŁADNIKI:
1 sztuka niewolniczej siły roboczej (u mnie tatuś), aby przydźwigać 2 spore głowy z warzywniaka w jednej ręce, a 2 kilo młodych ziemniaczków w drugiej,
2 główki kapusty białej lub jedna (jeśli bardzo duża),
pęczek koperku,
kubek kwaśnej śmietany 12 lub 18%,
2 łyżki mąki pszennej,
pół kostki masła,
duża cebula lub 2 mniejsze,
sól i pieprz, 
sok z cytryny do zakwaszenia,
ew. odrobina kminku (jak ktoś lubi).
WYKONANIE:
Kapustę drobno zszatkować. Ponieważ kapucha jest niewiadomego pochodzenia i nie wiemy, ile chemii nawalono, aby była taka dorodna, rozkładamy poszatkowaną kapustę na stole i solimy (tak, jakbyśmy siali mak, oczywiście wiadomo, co mam na myśli, tiaaa).
Po jakiejś półgodzinie odciskamy kapustę, wydzieli się dość dużo soku, niestety, część witamin pójdzie się paść, ale i część nawozu i oprysku też. Jeśli mamy pewną kapustę, to oczywiście nie trzeba tego robić.
Procedurę tę stosujemy także, gdy skosztowana na surowo kapustka wydaje nam się gorzkawa - najlepiej zjeść kawałek głębia (na takiego młodego głąbka czyhaliśmy w dzieciństwie:-).
Cebulkę siekamy drobniutko i szklimy na maśle (co najmniej pół kostki). Następnie przekładamy do dużego gara, wlewamy szklankę wody, wrzucamy tę siekaninę i już oczywiście nie solimy, ewentualnie potem jeszcze, na koniec, do smaku. Można dodać pół łyżeczki kminku (dobrze, że dodałam, chyba dlatego biesiadników nie rozpukło). Kontrolując stan wód gotujemy do miękkości, ale nie na paciarę (uwaga, gotuje się szybko!). Zakwaszamy do smaku sokiem z cytryny. Koperek siekamy drobno. Śmietanę rozrabiamy z mąką w miseczce, hartujemy trochę tą kapuchą (tak ze dwie łyżki gorącej wrzucić do miseczki, zabełtać) i wlewamy do garnka, mieszając energicznie. Kiedy pyrknie, wyłączamy gaz, dodajemy posiekany koperek i pieprz. Podajemy z młodymi, skrobanymi ziemniakami, polanymi zrumienionym masełeczkiem.
Kiedy Tata i Jurand odpadli od talerzy, zastanawiałam się poważnie, czy nie trzeba będzie lecieć do weterynarza po trokar.

niedziela, 9 maja 2010

Surówka z czerwonej kapusty



Przepis przeredagowany na stanowcze żądanie Martika, pod groźbą niezaglądania już na matczynego bloga NIGDY.
Jest to przepis mojej Mamy i doktora Russaka (tego Sarmaty - kucharza ze „Smaków polskich”), który  zalecał obgotowanie na malusieńkim ogieńku kapusty przez 6 (słownie: sześć) minut. 
I to jest jej tajemnica, bo nie zapisawszy sobie, jak robiła ją Rodzicielka, regularnie rozgotowywałam tę kapuchę i myślałam, że może lepiej będzie ją dwukrotnie zblanszować. Nie było lepiej. Co prawda w wielu przepisach ludzie robią ją ganc na surowo, ale ja to sprawdziłam: dla nas jest zbyt twarda i dłuuugo leży w żołądku. A jeżeli jeszcze jest tam w towarzystwie odsmażanych ziemniaczków i kotleta, to parę godzin się zastanawiają, czy iść dalej, czy może jednak wrócić górą.
SKŁADNIKI:
mała główka czerwonej kapusty,
1 duża cebula,
1 jabłko winne,
sok z połowy cytryny lub ocet jabłkowy (2-3 łyżki),
łyżeczka cukru,
majonez pół na pół ze śmietaną i łyżeczką musztardy (saperskiej ma się rozumieć),
sól i pieprz do smaku.
WYKONANIE:
Kapustę cienko poszatkować. Wrzucić na osolony jak na pierogi wrzątek i gotować na małym ogniu równo 6 minut. Kapucha zrobi się niebieska. Wylać na durszlak i taką gorącą, odcedzoną wyłożyć na pokrojoną w drobną kosteczkę cebulkę. Kiedy wystygnie polać sokiem z cytryny, dobrze przemieszać (ręką najlepiej) i patrzeć, jak wraca czerwony kolorek. Jabłko obrać, zetrzeć na grubej tarce, wymieszać z kapustą i cebulą. Ewentualnie dosolić i dokwasić, leciutko pocukrować,
polać śmietaną rozrobioną z majonezem i musztardą, wymięszać do połączenia z sosem😀

P.S. Martik mówi, że wywar z czerwonej kapusty może robić w laboratorium za wskaźnik kwasowości, jak papierek lakmusowy czy fenolocośtam. No proszę...