środa, 29 stycznia 2014

Pęczak i pomarańcze. Poezja.



Odkąd pamiętam, był postrachem.
Złem wcielonym.
Zemstą świata.
Na sam jego widok chciałam zapaść się pod ziemię.
A gdy pojawiał się na stołówce, uciekałam z niej z prędkością światła.



Brrr. Pęczak.
Już samo słowo brzmiało jak jakaś choroba, dziwoląg, ludowe straszydło.
Poszarzała pulpa z wodnistą plamą cienkiego, szkolnego gulaszu, a do tego rozkwaszony skwaszony ogórek....
Brrr....




Takim go zapamiętałam, a raczej o takim chciałam zapomnieć. 
Przed nim ponad pół życia uciekałam.
A teraz pytam samą siebie - dlaczego?


Szkoda jednak czasu na szukanie odpowiedzi, tym bardziej, że zbyt dużo go straciłam uciekając od pęczaku zamiast się nim zajadać. Najwyższa pora to nadrobić.
Od paru lat pęczakowa love kwitnie, nabiera rumieńców i przechodzi do coraz śmielszych i ekscytujących eksperymentów. 


Kto mnie zna, ten wie, że uwielbiam łączyć smaki pozornie odległe. Intrygują mnie nietypowe połączenia, zaskakujące mariaże.  
"W naturalnych właściwościach naszego podniebienia spoczywa fakt, że z niechęcią spożywamy 3 lub 4 dania jednego smaku. Człowiek lubi zmianę w jedzeniu". *
Nie inaczej. 
Odkryty po latach pęczak stał się idealnym kandydatem do kulinarnych eksperymentów. 


Zaczęłam od przeróżnych wersji orzotto (spopularyzowana ostatnio spolszczona wersja "pęczotto" napawa mnie takim samym wstrętem jak niegdyś "pęczak"). 
Przyszła pora zrobić krok dalej.  
Swego czasu pokochałam dodatek pomarańczy do wytrawnych sałatek, a od paru lat - zainspirowana przepisem Moniki (klik) - z zamiłowaniem łączę kasze z ostrymi serami. 


To oznacza tylko jedno - wszystkie drogi prowadziły mnie do przygotowania dania, do którego pasują jedynie najbardziej górnolotne zachwyty, przy czym słowo "boskie" to najdelikatniejsze z nich. Te bardziej siarczyste same Wam się wyrwą nie wiedzieć kiedy, gdy tylko spróbujecie pierwszej porcji pęczaku z fetą, czerwonymi pomarańczami i szalotkowym vinaigrette.


Uwielbiam ten stan, gdy dania smakują jak najpiękniejsza poezja. 
Ta sałatka jest jednym z najsmaczniejszych wierszy.
Szalotkowe vinaigrette splata się cudownie z krwistym sokiem z pomarańczy. 
Ostrość kremowej fety i jędrne ziarna pęczaku wydają się tylko czekać na to, aby zanurzyć się w tych pysznych sokach i nigdy nie wyjść z objęć pomarańczy. 
Dla mnie ideał. 


PĘCZAK Z FETĄ, CZERWONYMI POMARAŃCZAMI I SZALOTKOWYM VINAIGRETTE
/proporcje na 3 osoby/

1 szklanka pęczaku
2 czerwone pomarańcze
kostka fety

Na vinaigrette
2 szalotki
1 ząbek czosnku
świeżo mielony czarny pieprz - do smaku
1/2 szklanki oliwy
1/4 szklanki octu jabłkowego
2 łyżki octu balsamicznego
sól do smaku


Pęczak ugotować na sypko. W czasie, gdy się gotuje przygotować vinaigrette. Szalotkę drobno pokroić, a czosnek przecisnąć przez praskę. Wszystkie składniki vinaigrette przełożyć do słoika, zamknąć i energicznie wymieszać, aby połączyły się w jednolity sos - będzie go więcej niż trzeba, ale jest tak pyszny, że na pewno zostanie zużyty do innych potraw, sałatek (w zamkniętym pojemniku można przechowywać go w lodówce).  


Ugotowany pęczak odcedzić i jeszcze ciepły wymieszać z vinaigrette. Dodać pokrojoną w kostkę fetę oraz wyfiletowane cząstki czerwonych pomarańczy razem z sokiem, jaki powstał przy ich krojeniu - doda całości cudownego smaku. Wymieszać. Świetnie smakuje z kawałkiem podpieczonej bagietki.


 * cytat z książki Kuchnia koszerna, wyd. Tenten

wtorek, 21 stycznia 2014

Pasternak. Pigwa. Tort. I złudzenia.



Nic nie jest tym, czym się zdaje. 
Zima stała się wiosną. 
Śnieg zastygł w dalekich opowieściach. 
Prawo coraz częściej skręca na lewo, 
a w sklepie polskie ryby mają napis "Made in China". 


Na pewno zamienia się w być może,
a teraz w za chwilę.
Chwila staje się wiecznością, 
a wieczność wcale nie uszczęśliwia. 
Pozory mylą, prognozy zawodzą,
a autorytety wprawiają w zakłopotanie. 


Nowa moda jest niczym więcej jak powielaniem starego. 
W sylabach sprawiedliwości od dawna brak miejsca dla niej samej.
Rzeczywistość przestaje być realna, 
a wirtualny świat zasysa życie jak czarna dziura. 

Nic nie jest tym, czym się zdaje.
A już na pewno pasternak nie jest pietruszką, choć bardzo ją przypomina. 
Zdawało mi się, że znajdę czas na ten i wiele innych przepisów.
Zdawało...
Figa z makiem z pasternakiem ...


Z figami poczekam na sezon, ale tort?
Tort z pasternaku nie jest szaleństwem, choć pewnie się zdaje. 
Jest pyszny, zaskakująco pyszny.
W smaku i strukturze mocno przypomina wilgotny tort orzechowy.
Dodatek kandyzowanej pigwy świetnie dotrzymuje towarzystwa blatom nasączanym obficie pigwówką i doskonale ożywia korzenno-orzechowe smaki.  


Poszukajcie pasternaku.
Upieczcie tort. 
Jest pyszny.
I to nie jest złudzenie.


TORT Z PASTERNAKU Z PIGWĄ
/na 8-10 porcji, przepis własny/

Na ciasto
1,5 szklanki mąki
1 szklanka brązowego cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mielonego imbiru
1,5 łyżeczki mielonego cynamonu 
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1 łyżeczka mielonych goździków
3 duże jajka
0,5 szklanki oleju roślinnego 
0,5 szklanki mleka
1 łyżeczka esencji waniliowej
2 szklanki pasternaku startego na tarce z drobnymi oczkami
0,5 szklanki orzechów włoskich


Na masę
1 opakowanie serka mascarpone
1 szklanka śmietany kremówki 30% 
ok. 80-100 ml nalewki z pigwy
8-10 łyżek galaretki z pigwy
4 łyżki kandyzowanej pigwy 


Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. W dużej misce mieszamy razem mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól i wszystkie przyprawy. W drugiej misce ubijamy lekko jajka i dodajemy olej, mleko oraz esencję waniliową. Mokre składniki łączymy z suchymi i mieszamy aż wszystko połączy się razem. Na koniec dodajemy tarty pasternak i orzechy i ponownie mieszamy. 



Formę o średnicy 19 cm natłuszczamy lub wykładamy papierem do pieczenia i przelewamy do niej ciasto. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez ok. 30 minut lub do momentu tzw. suchego patyczka. Upieczone ciasto odstawiamy do całkowitego wystudzenia, a następnie przy pomocy ostrego noża dzielimy na 3 lub 4 blaty. Każdy z blatów nasączamy nalewką z pigwy. 


Kremówkę ubijamy na sztywno i łączymy z serkiem mascarpone mieszając delikatnie, aby powstała gładka masa. Mieszając dodajemy stopniowo kandyzowaną pigwę oraz galaretkę z pigwy zostawiając część do posmarowania blatów. Blaty tortu smarujemy najpierw delikatnie galaretką z pigwy, a następnie masą z mascarpone pamiętając, by zostawić część na posmarowanie wierzchu i boków. Gotowy tort dekorujemy kawałkami kandyzowanej pigwy i chłodzimy przed podaniem, najlepiej przez całą noc.

piątek, 17 stycznia 2014

Update! Czekolada jakiej nie znasz i Manufaktura Czekolady

Z pewnością większość z Was zna i miała okazję próbować wspaniałych czekolad 
z Manufaktury Czekolady. 
Podziwiam i darzę Manufakturę wielkim sentymentem podyktowanym miłością do prawdziwej, dobrej czekolady, dlatego ogromnie się cieszę, iż to właśnie Manufaktura Czekolady będzie partnerem najbliższych warsztatów.

Razem z Pracownią Manualną zapraszam na: 
Czekoladowe warsztaty kulinarne

"Poznaj ciemną stronę czekolady – czyli czekolada jakiej nie znasz!”

Podczas warsztatów będziemy łamać nie tylko kolejne tabliczki czekolady, ale przede wszystkim czekoladowe stereotypy.
Będziemy smakować jedyne w Polsce czekolady produkowane ręcznie bezpośrednio z ziaren kakaowca przez najlepszych specjalistów z Manufaktury Czekolady.
Odkryjemy smak czekolady w najbardziej zaskakujących i nietypowych połączeniach.
Będzie ekstremalnie czekoladowo, choć nie za bardzo słodko.
Poznamy wytrawną moc czekolady, nauczymy się też kilku czekoladowych sztuczek oraz skomponujemy i przygotujemy swoją wymarzoną tabliczkę czekolady.


Uczestnicy warsztatów odkryją:
co ma czosnek do czekolady 
czy  ketchup może być czekoladowy
 z czym jeść czekoladowy chleb
 jak smakuje czekoladowa galaretka 
do czego podawać czekoladowy ocet balsamiczny
jak powstają czekoladowe liście

Dowiemy się także o tajnikach produkcji czekolady i spróbujemy tej, którą produkuje Manufaktura Czekolady.

Warsztaty odbędą się w terminach:
25 i 26 stycznia
/każdy z terminów to oddzielny warsztat/
Czas trwania warsztatów ok. 6 h.

Ulegnij pokusie - daj się złamać!

Prowadzenie warsztatów: Anna Maria, autorka bloga KUCHARNIA
http://kucharnia.blogspot.com/
Miejsce : Pracownia Manualna ul. Górna 18, Józefów (koło Falenicy), pod Warszawą
Data: 25 stycznia godz. 12.00, 26 stycznia godz. 10.00
Liczba uczestników: maksymalnie 8-10 osób
Koszt uczestnictwa: 190 zł od osoby
Kontakt w sprawie zapisów: 504 779 391 lub 696 871 139
email: pracownia.manualna@gmail.com


poniedziałek, 30 grudnia 2013

A to było tak...

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami przyszła na świat pewna myśl.
Była nieśmiała i nieporadna.
Zupełnie malutka.
Niepewna i wątpliwa.
Ukrywała się i chowała w zakamarkach głowy.
Czasem gubiła się i błądziła, a odnaleziona zdawała się jeszcze bardziej niedorzeczna.
Kto to widział, żeby.... Cóż za myśl...!

Nie wiedziała, że jest ich więcej - takich myśli jak ona.
I że mieszkają w innych, wypełnionych pomysłami głowach.
Nie miała pojęcia, że się spotkają.
Nie spodziewała się, że może być częścią planu.
I nigdy nie przyszło jej do głowy, że stanie się taka ważna.

Zaczepiła ją inna myśl. Dotarła z daleka, niespodziewanie.
Zaciekawiła. Namówiła na podróż i na przemyślenia.
Zapytała o pomysły, dodała swoje i znalazły swój język.
Zaczęły rozmawiać, śmiać się i smucić, pytać i odpowiadać.
I zaczęły to co dla nich najważniejsze - zamieniać swe myśli w potrawy, gotować przy wielkim kaflowym piecu i zasiadać do wielkiego, drewnianego stołu.
Wkrótce dołączyły inne myśli, coraz bardziej odważne i coraz bardziej realne.


Dziękuję Aniu za myśl, którą do mnie wysłałaś i za zaproszenie do Pracowni Manualnej. To miejsce wyjątkowe, pełne pozytywnej energii i magii krążącej pośród garnków, kafli prawdziwego chlebowego pieca i okruchów strzepywanych z rąk niezwykłych Gości. Gotowanie w takim miejscu to dla mnie prawdziwy zaszczyt.


Pracownia Manualna daje moim myślom przestrzeń i wolność, pozwala realizować plany i pomysły, które od dawna powstawały i te, o których istnieniu jeszcze do niedawna nie wiedziałam.
Przy wielkim drewnianym stole spotykam ludzi wyjątkowych, intrygujących. Tych, których od dawna chciałam spotkać i tych, których nie znałam, a teraz stają się mi coraz bliżsi.

Pisałam to i powtarzałam już wielokrotnie - niezwykła siła wspólnego stołu otwiera serca, sprawia, że po paru minutach czujemy się jak starzy, dobrzy znajomi. Łączy nas nie tylko wielka misa ciasta, garnek pełen konfitur i łzy spływające nad krojoną cebulą. Jest coś więcej, to nieopisane i nienazwane coś, co pozwala na parę godzin zapomnieć, odetchnąć, poczuć i doświadczyć pasji. 



Uwielbiam te momenty, kiedy w oczach gotujących pojawia się charakterystyczny błysk.  Jest jak wiatr, który dmucha w żagle i sprawia, że płyniemy coraz śmielej między słowami, gestami, śmiechem, gubiąc po drodze obawy, czy damy radę, czy uda nam się tak, jak innym.  


Udaje się. To co skomplikowane, pozornie trudne i nie do wykonania, okazuje się łatwe i bezproblemowe. Rodzą się nowe pomysły, śmiałe deklaracje. Kruszą się maski poważnych i zapracowanych Osób. Na ich miejscu malują się uśmiechnięte, pełne radości twarze. To najważniejszy element i główny składnik każdego z warsztatów. Bez niego to wszystko byłoby po prostu użytkowym gotowaniem. Nie jest i mam nadzieję, nigdy nie będzie. 

A czym jest? 
Spotkaniem ludzi gotowych na pokonanie przeróżnych barier - smaku, umiejętności, gotowania w grupie. 
Podróżą - (również dosłowną - z miejsc naprawdę odległych) , by spełnić swoje smakowe marzenia.
Powrotem do chwil, które na co dzień często tracimy - chwil i rozmów przy wspólnym stole, w objęciach zapachów, które otwierają serce i rodzą długie, szczere, niezwykłe rozmowy.

Jeszcze rok temu nie sądziłam, że moją miłość do gotowania i jedzenia będę mogła realizować w tak wyjątkowy sposób. Kończę rok z notesem zapisanym nowymi pomysłami, terminami, planami. Czasem najmniejsza myśl potrafi zmienić tak wiele. 






Zanim nowe pomysły ujrzą światło dzienne, wspominam jeszcze listopadowe i grudniowe weekendy, gdy w Pracowni przygotowywałyśmy jadalne prezenty. Wiem, że część nie doczekała choinki i została zjedzona znacznie wcześniej :), a później z sukcesem odtworzona. To dla mnie podwójny powód do radości. 


Co robiłyśmy?

1. Dropsy żurawinowe i syrop żurawinowy / Granolę czekoladową*
2. Konfiturę z pomarańczy, cebuli i chili - do serów
3. Syrop cytrynowo-waniliowy do herbaty / Syrop piernikowy*


4. Czekoladowo-bananową konfiturę z kardamonem
5. Czekoladowy makaron tagliatelle
6. Trufle daktylowo- pomarańczowe



7. Sól smakową cytrusową / cytrusowo-rozmarynową *
8. Gorącą czekoladę na patyku
9. Krakersy z solą morską i rozmarynem / Kiszone mandarynki*




10.Chleb ze słoika
11. Syrop hibiskusowy
12. Pralinki z pigwowym nadzieniem

*potrawy, które były częścią menu drugiej edycji warsztatów


Fantastycznie było obserwować Osoby, które nie robiąc nigdy wcześniej domowego makaronu, wywałkowały najpiękniejsze okazy tagliatelle. Z prawdziwą przyjemnością przyglądałam się zarumienionym od emocji policzkom, gdy powstawały trufle, pierwsze samodzielnie robione pralinki i zamykane w słoiki syropy. W każdym z prezentów oprócz zapisanych w przepisie składników pojawił się ten najważniejszy element - nie muszę pisać jaki, Wy wiecie:)

Chcę podziękować partnerom warsztatów, firmom, które zaufały naszym pomysłom i pomogły w ich realizacji. Dzięki nim uczestnicy mogli korzystać z doskonałej jakości produktów, a wiele z nich zabrać ze sobą do domu razem z innymi , specjalnie na tą okazję przesłanymi upominkami. 

Od początku wspiera nas i zaopatruje w doskonałą mąkę Młyn Młynomag. Mąka z Reszla zachwyca nie tylko pięknym opakowaniem, ale przede wszystkim najwyższą jakością. Jest to prawdopodobnie najstarszy działający młyn w Polsce. Nie jest dostępna w sieciach handlowych, ale można zamówić ją bezpośrednio z młyna. 

Zaszczytem jest dla nas współpraca z Luks Pomadą, która zamyka w słoikach smaki wyjątkowe. Konfitury i chutneye przygotowywane wyłącznie z naturalnych składników.
Luks Pomada wykorzystuje najlepsze i w pełni naturalne surowce z polskich sadów, ogrodów i warzywników. Zachwyca różnorodnością smaków, takich jak Ostry zielony pomidor, Pomidor korzenny, Powidła z mirabelki czy fenomenalny, najnowszy chutney Śliwka suska. 


Aromatami z każdego zakątka świata obsypał nas Kamis ubierając także w niezwykle kobiece fartuszki. Dzięki najbardziej wymyślnym przyprawom mogłyśmy do woli doprawiać prezenty według indywidualnych preferencji gotujących czy też osób, do których miały trafić jadalne podarki.  Pachniało wanilią, cynamonem, chili, pieprzem, kardamonem, imbirem, goździkami i wieloma innymi, wspaniałymi zapachami. 




Prawdziwie czekoladową rozkosz zafundował nam Lindt, którego udział w drugiej edycji warsztatów był dla nas prawdziwym wyróżnieniem. Smakowałyśmy najlepsze czekolady łamiąc bezkarnie kolejne tabliczki, topiąc, mieszając i siekając, a wszystko po to, by poczuć wyjątkowy smak czekoladowych pomysłów. Od dawna uważam czekolady Lindt za najlepsze i możliwość niemal nieograniczonego ich smakowania i przetwarzania była po prostu cudownym doświadczeniem. 




Wiele jadalnych prezentów przygotowanych zostało przy udziale produktów, o jakie zadbała firma Kupiec. Stały się podstawą do przygotowania m.in. chleba w słoiku, czekoladowej granoli i dropsów z żurawiny. 


Dzięki firmie Empik i ich kolekcji akcesoriów i gadżetów kuchennych uczestnicy pierwszej edycji warsztatów nie muszą martwić się o odpowiednią temperaturę podawanego gościom wina:) W torbach z prezentami znalazły się bowiem specjalne  schładzacze do win, będące częścią kolekcji "Winnym szlakiem" - całość kolekcji oraz inne artykuły kuchenne dostępne są na stronie internetowej : klik


Dziękuję także Uczestnikom warsztatów za ich zaufanie - każde spotkanie to dla mnie, nowa, fascynująca lekcja. 
Kiedy i na jaki temat będzie kolejna? 
Styczeń ma mieć smak czekolady, poznamy jej ciemną, nieznaną moc - będziemy przełamywać stereotypy, łączyć smaki pozornie nie dające się połączyć. 
Coraz bardziej realne staje się też zaproszenie do wspólnego gotowania blogerów kulinarnych - plan już jest, mam nadzieję, że uda się go w pełni zrealizować. 
Chcemy kontynuować też temat jadalnych kolorów - po pomarańczowym październiku i czekoladowym styczniu w kolejce czeka mnóstwo innych, smacznych kolorów. 
I jeszcze... 
Nie, nie zdradzę wszystkich pomysłów:) Napiszę o nich w swoim czasie. 
Relacje z warsztatów możecie przeczytać także tu i tu - klik,klik

*   *   *
Teraz pozostaje mi  życzyć Wam i sobie, aby wszystkie nasze plany i marzenia, nawet te najmniejsze i najbardziej nieśmiałe, udało się spełniać. 
Wyjątkowego Nowego Roku!

niedziela, 22 grudnia 2013

Świątecznie. Czy potrafisz?


Święta...
Czym są dla Ciebie, czym dla mnie?
Podróżą w nieznane czy powrotem?
Pachną nowością czy babciną kuchnią?


Słychać je w dźwiękach radiowych kolęd czy w opowieściach splecionych przy stole?
Smakują jak zawsze czy zaskakują jak nigdy?
Są magią prawdziwą czy zwyczajnym przesytem?


Czy potrafisz powiedzieć czym są dla Ciebie?
Nazwać je prosto i przeżywać prawdziwie?
Prawdziwie dobrych Świąt Wam życzę. 


Chwile, tak długo wyczekiwane, niech nie będą stracone.
Niech dają nam siłę, myśli i słowa, które naprawdę zamienią ten czas w wyjątkowe Święta.
Takie, o których marzysz.
Takie, na które czekam ja.


czwartek, 5 grudnia 2013

Prezenty i czekoladowy konkurs z Lindt

CZEKOLADA.

To słowo, które nie tylko na mnie działa jak najlepsze lekarstwo. 
Jeśli dodam drugie magiczne słowo LINDT - szukajcie mnie w czekoladowym niebie. 
Sami też możecie tam trafić. Jak?
Wystarczy wziąć udział w konkursie, który organizuję wraz z firmą Lindt

Do wygrania jest udział w świątecznych warsztatach kulinarnych „Jadalne prezenty”. 
Szczęśliwiec, który otrzyma nagrodę, będzie mógł obdarować bliskich własnoręcznie wykonanymi smakołykami, przygotowanymi z wykorzystaniem najwyższej jakości produktów Lindt. 
Warsztaty poprowadzę w dniach 14-15 grudnia w Pracowni Manualnej w podwarszawskim Józefowie. 


Przygotujemy aż 12 propozycji jadalnych prezentów i nauczymy się, jak je oryginalnie zapakowywać
Wszystkie przygotowane prezenty uczestnicy warsztatów będą mogli zabrać ze sobą i ofiarować swoim bliskim. Będziemy szykować coś na słodko i wytrawnie.
Dodatkowo każdy z uczestników otrzyma prezent-niespodziankę


Co trzeba zrobić?
Przygotujcie swoją ulubioną czekoladę na gorąco, zróbcie jej zdjęcie i wraz z przepisem prześlijcie na adres lindt@vmgpr.pl
Zainspirujcie się bogactwem czekolad Lindt!
Wybrane przepisy zostaną publikowane na fanpage'u Lindt.  

Na zgłoszenia czekamy do 9 grudnia!
Ogłoszenie wyniku nastąpi 10 grudnia. 


POWODZENIA! 

P.S. W tajemnicy powiem Wam, że to początek czekoladowej podróży przez smaki z Lindt. 
Serie czekoladowych warsztatów zaczynamy już od początku stycznia! Mniam!

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails