Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pizza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pizza. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 maja 2018

Szybko-wolno. Maj, pizza i szparagi.



Jeszcze mi się zdaje, że między palcami prześlizguje się ostatnia wstążka fiołkowego zapachu,
a to już nie fiołki, tylko bez pachnie wszędzie dokoła.
Układam go w wazonach. Ciągle mi mało tej woni, która podchodzi łagodnie pod okna i pachnie najpiękniej skropiona poranną rosą. 



Poletko czosnku niedźwiedziego wzięła już we władanie pokrzywa. Powinnam się pospieszyć zanim młode listki się zestarzeją. 
Puchate kule dmuchawców zaokrągliły się na łące tak szybko, że zebranie pół tysiąca kwiatów mlecza na mniszkowy miód zdawało się przez chwilę złudnym marzeniem. 



Już tęsknię za zapachem konwalii, który wita mnie pierwszy przed domem, jeszcze zanim koła roweru zbliżą się do bramy. Bukiecik białych dzwoneczków kładę przy łóżku, by zasypiać i budzić się z ich zapachem. 



Jeszcze przed tygodniem chowałam głowę między kwiaty kwitnących jabłoni - ten zapach jak klucz otwiera drzwi do wspomnień o jeszcze gorącej szarlotce, kompocie z papierówek i o pierwszym łapczywym kęsie w soczystą krągłość rumianych owoców. 



Za szybko. 
Chciałabym, żeby maj zwolnił.
Najlepiej, żeby po prostu był. 
Ale on nie słucha. 
Nic nie dzieje się wystarczająco wolno. 
Uparcie więc zwalniam ja.


Wstaję o świcie łapiąc dzień za pierwsze koniuszki słońca. Będę się go tak trzymać aż do późnego wieczora, gdy księżyc wyjdzie zza najwyższej góry i srebrzystym okiem mrugnie mi na dobranoc. 
Zasypiam z myślami wędrującymi już po porannym targu. 
Koszyk zapełnia się ... za szybko. 


Jadę po botwinkę, jednak gdy docieram na miejsce, ręce same sięgają już po rabarbar i strzępiaste pęczki koperku. Szukam miejsca na kształtną główkę młodej kapusty. Z dziecięcą łapczywością ulegam pokusie nabrzmiałych czerwonością truskawek. 


Na ostatnim stoisku przypominam sobie o botwince, a to wszystko dlatego, że zbyt długo przyglądałam się szparagom. 
Strzeliste zielone pałeczki pojadą ze mną do domu usadowione na honorowym miejscu. Nie wiem jeszcze co z nich ugotuję. 
Nie mam pojęcia co zrobię z kapustą, do czego będę chciała posiekać koperek i w jakim cieście tym razem wyląduje rabarbar. 


W majowym gotowaniu najbardziej lubię wolność i prostotę.
"Nauczyłam się, że prostota daje swobodę, gdy w kuchni już nie odmierzamy, tylko po prostu gotujemy. Wszystkim kucharkom wiadomo, że najlepszymi przewodnikami są składniki, którymi w danej chwili się dysponuje. Wiele z tego co robimy jest zbyt proste, żeby to podać jako przepis".
I coraz mocniej wierzę w to, że "nie ma żadnej techniki, są tylko sposoby, co i jak zrobić. No, czy będziemy odmierzać i ważyć, czy już zaczniemy gotować."*



A więc zaczynam gotować. 
Sięgam po szparagi. Kładę je obok słoiczka z pesto ukręconym dzień wcześniej.
Tak, to już się dzieje. 
Najpierw powoli, później coraz szybciej toczą się myśli, których szept zamienia się w pięć prostych liter - PIZZA.
Majowa, puszysta, ze szparagami i świeżą bryndzą. Dla smaku kilka plasterków suszonej szynki. 


"Myję ręce i wycieram je w fartuch. Myślę sobie, że takiego właśnie połączenia pragnęłam. Opartego na prostocie. To moje właściwe dziedzictwo. Gotuję i piekę. Taką rolę dostałam w spadku po tych, którzy przede mną rozdawali chleb, podtrzymywali ogień i dzielili się wszelkim nadmiarem. Zagłębiam się w tajniki gotowania i ta rola coraz bardziej mi odpowiada. Nie muszę, ani przed sobą, ani przed innymi, niczego udawać. Czuję się właściwą osobą na właściwym miejscu. Zawsze pragnęłam robić to, co robię, i być tym, kim jestem teraz."*


Pizza ze szparagami. Najprostsza, pysznie zielona, uszczęśliwiająca. 
"Uszczęśliwienie? Kolor szczęścia z pewnością jest wiosennie zielony."*



MAJOWA PIZZA ZE SZPARAGAMI
/składniki na 3 średnie pizze/ 

Podaję składniki "na oko" - przecież gotujemy, a nie odmierzamy:)
Przygotujcie koszyk, zapakujcie kawałki pizzy i zabierzcie ją koniecznie na majowy piknik. 

ulubione ciasto na pizzę - ja korzystam z tego - klik
ok. pół pęczka szparagów
kawałek świeżej bryndzy
kilka łyżeczek pesto
sól, pieprz
oliwa z oliwek
opcjonalnie kilka plasterków suszonej szynki


Szparagi opłukać, odłamać zgrubiałe, łykowate części - same pękną w miejscu, które nadaje się do wyrzucenia. Przy pomocy obieraczki do warzyw pokroić szparagi na wąskie paski. Przełożyć do miski, skropić oliwą, posolić i popieprzyć, a następnie całość wymieszać. Odstawić na kilka minut, aby smaki się przegryzły. 


Przygotowane spody do pizzy posmarować z wierzchu pesto. Ułożyć na wierzchu paski szparagów - można dodać kawałki suszonej szynki. Pokruszyć bryndzę (lub inny ulubiony ser). Skropić jeszcze oliwą i wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury  ok. 220 stopni. Piec ok. 10-15 minut, do momentu aż spody będą upieczone, a wierzch pizzy lekko się zrumieni.


* cytuję kolejno Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii", Marlena de Blasi "Tysiąc dni w Toskanii", Frances Mayes "Bella Toskania"

Z radością dodaje przepis do piknikowej akcji prowadzonej przez Agnieszkę - Usagi. 
  Czas na piknik z home&you - półmetek!

piątek, 19 sierpnia 2011

Co Wam mogę podarować? Słone krople i fenkuł. Rustic fennel pizza.



Zaczyna się niewinnie.
Nikt inny tego nie widzi. 
Ale Ty już czujesz.
Najpierw broda.
Lekkie drżenie.
Potem gardło.
Ściska coraz mocniej.
Później oddech.
Trzeba szybko złapać kolejny.
Powieki są już bezradne. 
Zaczęło się.


Pierwsza spływa jeszcze powoli.
Trochę łaskocze, gdy dociera do szyi. 
Kolejne zdają się cięższe.
Bardziej zdecydowane.
Jakby pewniejsze siebie. 
I już nie nadążasz z ich wycieraniem.


Łzy.
Wzruszenia.
Radości. 
I odruch, którego nie da się powstrzymać, bo przebiegła cebula jest bezlitośnie nieugięta.
Cebula. 
Od niej niemal wszystko się zaczyna.
Zupa.
Potrawka.
Sos.
Całe kuchenne przedstawienie.


Taki rytuał - ostry nóż i strumień łez. 
Jak inicjacja, początek.
Potem wszystko się zmieni. 
Cebula złagodnieje.
Łzy obeschną. 
I przyjdzie pora niewidzialnego.
Subtelnie rosnącego w siłę.
Docierającego wszędzie i zmieniającego powietrze w kuszącą zapowiedź.
To pora zapachu.


I pora próby - zbudzony apetyt staje się coraz bardziej niecierpliwy.
Zmysły w pełnej gotowości nie chcą czekać ani chwili dłużej. 
I tylko rozsądek podpowiada, że warto. 
I dźwięki.
Łagodzą i uspokajają.
Brzdęk sztućców.
Stukot talerzy.
Akompaniament szkła i rytmiczna perkusja stóp drepczących wokół stołu.


A wszystko w oczekiwaniu na wielki finał. 
Ucztę na cztery zmysły. 
Oczy widzą już wszystko.
Zapach rozgrzewa i kusi.
Teraz pierwsze skrzypce gra smak.


Kawałek po kawałku, jak strony książki, przyprawy i dodatki łączą się w opowieść. 
Od pierwszej łzy po ostatni kęs wszystko układa się w doskonałą całość. 
Prostą, chrupiącą, z nutą słodyczy, subtelnym aromatem anyżu, ostrością pieprzu i łagodnością śmietany.


Rustic fennel pizza. Rustykalna pizza z karmelizowanym fenkułem i cebulą. 
Który to raz prostota nie pozwala o sobie zapomnieć....
A wszystko zaczęło się w pewien sobotni poranek.  
Dzwonek do drzwi wcześnie rano. Kto lubi takie pobudki? Ja nie!
W drzwiach listonosz. Trzyma paczkę.
Dla mnie!
I już zaczynam lubić ten dzień;)


To nic, że stoję w piżamie z fryzurą mocno free-stylową. To nic, że listonosz patrzy na mnie lekko oburzony, bo on w pełnym umundurowaniu pracuje już od przynajmniej godziny. 
Liczy się paczka. I ta rosnąca ciekawość - Kto ją wysłał? Co jest w środku?
I wiecie co to było? Podpowiem, że nie cebula...
Piękny, pachnący i najbardziej zaskakujący prezent jaki dostałam.

Tak! Fenkuł! 
Od Amber. Wiedziała, że mam na niego ochotę, ale wtedy był u mnie nieosiągalny. 
Kupiła więc, zawinęła w papier i wyprawiła w podróż.
Wielka radość i parę słonych kropli wzruszenia...
Zostawiam Was z rustykalną pizzą z karmelizowaną cebulą i fenkułem, który przebył sporo kilometrów, by doczekać się wyjątkowo pysznego zakończenia. Nie jedną łzę uroniłam nad tą pizzą, ale uwierzcie mi - warto było!


Zanim jednak spróbujecie, napiszcie mi o najbardziej zaskakującym prezencie lub przesyłce jakie dostaliście. Wybiorę jedną osobę, której prześlę niespodziankę - mam nadzieję, że równie zaskakującą. Możecie też sami napisać, na jaki prezent ode mnie mielibyście ochotę - nie obiecuję, ale kto wie, może uda się spełnić jakieś marzenie...  Na Wasze wpisy czekam do 25 sierpnia.
 
A teraz szykujcie się na strumień łez - najwyższa pora kroić cebulę;)


RUSTYKALNA PIZZA Z KARMELIZOWANYM FENKUŁEM I CEBULĄ

Na spód
15 g świeżych drożdży lub 7 g suchych  
150 ml ciepłej wody  
1/2 łyżeczki cukru  
250 g mąki pszennej  
1 pełna łyżeczka soli  
1 łyżka oliwy z oliwek


Drożdże wymieszać w kubku z 60 ml ciepłej wody, cukrem i 1 łyżką mąki. Odstawić na 15 - 20 minut w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Mąkę przesiać do miski, dodać sól, rozczyn drożdży, oliwę oraz resztę ciepłej wody. Wyrabiać ciasto przez 10 - 15 minut. Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na około 1 i 1/2 godziny ( u mnie wyrastało niecałą godzinę).


Wyrośnięte ciasto podzielić na 3 równe części, obsypać mąką, rozwałkować na owalne lub okrągłe placki. Ułożyć je na posmarowanej oliwą blasze lub papierze do pieczenie, odstawić na 1/2 godziny do podrośnięcia w ciepłe miejsce (pominęłam ten etap bez szkody dla pizzy).


Na nadzienie

1-2 bulwy kopru włoskiego
2-4 cebula (w zależności od wielkości)
oliwa z oliwek
sporo świeżo mielonego pierzu
sól do smaku
1 kubek gęstej śmietany
opcjonalnie drobno posiekany boczek 


Fenkuł posiekać w piórka. Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić koper i trzymając na średnim ogniu karmelizować przez ok. 20-25 minut, do momentu aż nabierze lekko złotego koloru, stanie się miękki i niemal szklisty. Na osobnej patelni tak samo postępować z cebulą. Smak fenkułu lub cebuli można lekko "podkręcić" dodając pod koniec kilka kropli octu balsamicznego.


Przygotowane spody pizzy posmarować śmietaną, nałożyć na nią porcję karmelizowanego fenkułu i cebuli. Obficie doprawić świeżo mielonym pieprzem, ewentualnie odrobiną soli. Można także dodać drobno krojony boczek. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 250 stopni i piec przez 10-15 minut. Smacznego! 


* przepis na spód do pizzy pochodzi z tej strony - klik 

środa, 2 czerwca 2010

O nieudanym początku. Z bardzo smacznym finałem.

Pierwsza przyleciała do nas ze Stanów Zjednoczonych. Sproszkowana, zamknięta w gigantycznych rozmiarów puszce wzbudziła konsternację. Po zmieszaniu z wodą dziwna z wyglądu papka pokryta została równie zaskakującym sosem - pierwotnie także sproszkowanym. Po pół godzinie oczekiwania i niecierpliwego kręcenie się po kuchni wyjęliśmy z piekarnika coś co wbrew oczekiwaniom nie wzbudziło naszego zachwytu, a tym bardziej apetytu. Pizza, tak zachwalana przez amerykańską ciocię, wyglądała i pachniała  co najmniej dziwnie , jak  .... (nie powiem jak). Nawet nie wiem jak smakowała,  razem z młodszą kuzynką głodne i zawiedzione wyszłyśmy z kuchni z kromkami domowego chleba z masłem - były najpyszniejsze na świecie. 


Okrągły placek powrócił po kilku latach podczas nadmorskich wakacji z Rodzicami. Mała pizzeria kusiła nie tylko rzadko spotykaną jeszcze wówczas nazwą, ale przede wszystkim cudownym zapachem drożdżowego ciasta i dodatków (trzech:). Za jedyne 5 zł mogliśmy zamówić pizzę z pieczarkami lub z szynką. Zamawiałam na przemian.  Grube, wyrośnięte ciasto  wielkości deserowego talerzyka, z niewielką ilością szynki (lub pieczarek), serem i, jak nam się wówczas wydawało obowiązkowym keczupem , odbudowało nie najlepszą reputację pizzy. 
Później było już coraz lepiej. Pizzerie zaczęły wtapiać się w gastronomiczną mapę Polski, a i nasze zagraniczne wyjazdy przynosiły coraz to smaczniejsze doświadczenia.  Jakież było nasze zdziwienie, gdy dotarło do nas, że tradycyjna pizza to jednak nie gruby mały placek z keczupem, a pyszne chrupiące ciasto z aromatycznym sosem i dodatkami, i bez keczupu! 


Dla mnie jednak od planowanych lub spontanicznych wypadów do pizzerii, najmilsze były chwile, gdy domową pizzę piekła dla mnie Mama.  Kwadratową, na blasze. Na weekendowy powrót ze studiów, na poprawę humoru, na wspólne popołudnie. Na Dzień Dziecka. Uwielbiałam te chwile. Jedne z wielu cudownych wspomnień dzieciństwa. 
Wiem, że teraz uwielbia je mój Syn. Każde otwarcie Domowej Pizzerii wzbudza wielką radość, wśród Dużych i Małych mieszkańców. Podział ról jest ustalony i niezachwiany. Ja odpowiadam za ciasto i przygotowanie dodatków, M. nakłada sos i dodatki, W. nakrywa do stołu, Wszyscy się zajadamy. Domowa jest najlepsza. 
Oczywiście tajemnica udanej pizzy, oprócz atmosfery jej przygotowania, tkwi w odpowiednim cieście i dodatkach. Po wypróbowaniu wielu przepisów, zgodnie stwierdzamy, że najbardziej smakuje nam teraz spód z przepisu Asi z Kwestii Smaku. I taki cytuję poniżej. Cienki, z wierzchu chrupiący, z cieniutką warstwą mięciutkiego i sprężystego miąższu. Ideał. Dodatki zmieniają się w zależności od pory roku i naszych zachcianek. Tym razem pizza była taka: 


SKŁADNIKI:
Ciasto
(na 3 średnie pizze) 
15 g świeżych drożdży lub 7 g suchych  
150 ml ciepłej wody  
1/2 łyżeczki cukru  
250 g mąki pszennej  
1 pełna łyżeczka soli  
1 łyżka oliwy z oliwek


Sos pomidorowy i dodatki
1 puszka pomidorów w sosie pomidorowym 
 2 łyżki oliwy z oliwek 
sól, pieprz, 
1 łyżeczka cukru
2 ząbki czosnku  
40 g tartego sera mozzarella  
1/2 pęczka świeżej bazylii
opakowanie rukoli
2 świeże pomidory
kilka plastrów szynki parmeńskiej 
czarne oliwki 
tarty parmezan


Drożdże wymieszać w kubku z 60 ml ciepłej wody, cukrem i 1 łyżką mąki. Odstawić na 15 - 20 minut w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Mąkę przesiać do miski, dodać sól, rozczyn drożdży, oliwę oraz resztę ciepłej wody. Wyrabiać ciasto przez 10 - 15 minut. Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na około 1 i 1/2 godziny ( u mnie wyrastało niecałą godzinę).  
Rozdrobnione pomidory połączyć z oliwą, solą, pieprzem, cukrem oraz dwoma zgniecionymi ząbkami czosnku (Asia z Kwestii Smaku gotuje sos, ja tego nie robię) . Wyrośnięte ciasto podzielić na 3 równe części, obsypać mąką, rozwałkować na placki. Ułożyć je na posmarowanej oliwą blasze, odstawić na 1/2 godziny do podrośnięcia w ciepłe miejsce (pominęłam ten etap bez szkody dla pizzy). Placki  posmarować sosem pomidorowym i nałożyć dodatki - rukolę dodaję dopiero po upieczeniu pizzy, wówczas też posypuję gotowe pizze parmezanem, i na koniec skrapiam oliwą.  
Piec w temperaturze ok. 250 stopni  przez 10 - 15 minut, aż boki pizzy się zarumienią, a spód będzie upieczony i chrupiący.Smacznego! 

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails