Jeszcze mi się zdaje, że między palcami prześlizguje się ostatnia wstążka fiołkowego zapachu,
a to już nie fiołki, tylko bez pachnie wszędzie dokoła.
Układam go w wazonach. Ciągle mi mało tej woni, która podchodzi łagodnie pod okna i pachnie najpiękniej skropiona poranną rosą.
Poletko czosnku niedźwiedziego wzięła już we władanie pokrzywa. Powinnam się pospieszyć zanim młode listki się zestarzeją.
Puchate kule dmuchawców zaokrągliły się na łące tak szybko, że zebranie pół tysiąca kwiatów mlecza na mniszkowy miód zdawało się przez chwilę złudnym marzeniem.
Już tęsknię za zapachem konwalii, który wita mnie pierwszy przed domem, jeszcze zanim koła roweru zbliżą się do bramy. Bukiecik białych dzwoneczków kładę przy łóżku, by zasypiać i budzić się z ich zapachem.
Jeszcze przed tygodniem chowałam głowę między kwiaty kwitnących jabłoni - ten zapach jak klucz otwiera drzwi do wspomnień o jeszcze gorącej szarlotce, kompocie z papierówek i o pierwszym łapczywym kęsie w soczystą krągłość rumianych owoców.
Za szybko.
Chciałabym, żeby maj zwolnił.
Najlepiej, żeby po prostu był.
Ale on nie słucha.
Nic nie dzieje się wystarczająco wolno.
Uparcie więc zwalniam ja.
Wstaję o świcie łapiąc dzień za pierwsze koniuszki słońca. Będę się go tak trzymać aż do późnego wieczora, gdy księżyc wyjdzie zza najwyższej góry i srebrzystym okiem mrugnie mi na dobranoc.
Zasypiam z myślami wędrującymi już po porannym targu.
Koszyk zapełnia się ... za szybko.
Jadę po botwinkę, jednak gdy docieram na miejsce, ręce same sięgają już po rabarbar i strzępiaste pęczki koperku. Szukam miejsca na kształtną główkę młodej kapusty. Z dziecięcą łapczywością ulegam pokusie nabrzmiałych czerwonością truskawek.
Na ostatnim stoisku przypominam sobie o botwince, a to wszystko dlatego, że zbyt długo przyglądałam się szparagom.
Strzeliste zielone pałeczki pojadą ze mną do domu usadowione na honorowym miejscu. Nie wiem jeszcze co z nich ugotuję.
Nie mam pojęcia co zrobię z kapustą, do czego będę chciała posiekać koperek i w jakim cieście tym razem wyląduje rabarbar.
W majowym gotowaniu najbardziej lubię wolność i prostotę.
"Nauczyłam się, że prostota daje swobodę, gdy w kuchni już nie odmierzamy, tylko po prostu gotujemy. Wszystkim kucharkom wiadomo, że najlepszymi przewodnikami są składniki, którymi w danej chwili się dysponuje. Wiele z tego co robimy jest zbyt proste, żeby to podać jako przepis".
I coraz mocniej wierzę w to, że "nie ma żadnej techniki, są tylko sposoby, co i jak zrobić. No, czy będziemy odmierzać i ważyć, czy już zaczniemy gotować."*
A więc zaczynam gotować.
Sięgam po szparagi. Kładę je obok słoiczka z pesto ukręconym dzień wcześniej.
Tak, to już się dzieje.
Najpierw powoli, później coraz szybciej toczą się myśli, których szept zamienia się w pięć prostych liter - PIZZA.
Majowa, puszysta, ze szparagami i świeżą bryndzą. Dla smaku kilka plasterków suszonej szynki.
"Myję ręce i wycieram je w fartuch. Myślę sobie, że takiego właśnie połączenia pragnęłam. Opartego na prostocie. To moje właściwe dziedzictwo. Gotuję i piekę. Taką rolę dostałam w spadku po tych, którzy przede mną rozdawali chleb, podtrzymywali ogień i dzielili się wszelkim nadmiarem. Zagłębiam się w tajniki gotowania i ta rola coraz bardziej mi odpowiada. Nie muszę, ani przed sobą, ani przed innymi, niczego udawać. Czuję się właściwą osobą na właściwym miejscu. Zawsze pragnęłam robić to, co robię, i być tym, kim jestem teraz."*
Pizza ze szparagami. Najprostsza, pysznie zielona, uszczęśliwiająca.
"Uszczęśliwienie? Kolor szczęścia z pewnością jest wiosennie zielony."*
MAJOWA PIZZA ZE SZPARAGAMI
/składniki na 3 średnie pizze/
Podaję składniki "na oko" - przecież gotujemy, a nie odmierzamy:)
Przygotujcie koszyk, zapakujcie kawałki pizzy i zabierzcie ją koniecznie na majowy piknik.
ulubione ciasto na pizzę - ja korzystam z tego - klik
ok. pół pęczka szparagów
kawałek świeżej bryndzy
kilka łyżeczek pesto
sól, pieprz
oliwa z oliwek
opcjonalnie kilka plasterków suszonej szynki
Szparagi opłukać, odłamać zgrubiałe, łykowate części - same pękną w miejscu, które nadaje się do wyrzucenia. Przy pomocy obieraczki do warzyw pokroić szparagi na wąskie paski. Przełożyć do miski, skropić oliwą, posolić i popieprzyć, a następnie całość wymieszać. Odstawić na kilka minut, aby smaki się przegryzły.
Przygotowane spody do pizzy posmarować z wierzchu pesto. Ułożyć na wierzchu paski szparagów - można dodać kawałki suszonej szynki. Pokruszyć bryndzę (lub inny ulubiony ser). Skropić jeszcze oliwą i wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury ok. 220 stopni. Piec ok. 10-15 minut, do momentu aż spody będą upieczone, a wierzch pizzy lekko się zrumieni.
* cytuję kolejno Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii", Marlena de Blasi "Tysiąc dni w Toskanii", Frances Mayes "Bella Toskania".
Z radością dodaje przepis do piknikowej akcji prowadzonej przez Agnieszkę - Usagi.