Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święta. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 grudnia 2014

Przepisy na święta

W tym roku (znowu) czasu przed świętami mam jakby coraz mniej...
Jednak na pewno znajdę go tyle, by przygotować moje ulubione świąteczne smakołyki. 
Może i Wam przypadną do gustu i wybierzecie jeden z proponowanych poniżej przepisów?
Polecam i pozdrawiam! 


niedziela, 22 grudnia 2013

Świątecznie. Czy potrafisz?


Święta...
Czym są dla Ciebie, czym dla mnie?
Podróżą w nieznane czy powrotem?
Pachną nowością czy babciną kuchnią?


Słychać je w dźwiękach radiowych kolęd czy w opowieściach splecionych przy stole?
Smakują jak zawsze czy zaskakują jak nigdy?
Są magią prawdziwą czy zwyczajnym przesytem?


Czy potrafisz powiedzieć czym są dla Ciebie?
Nazwać je prosto i przeżywać prawdziwie?
Prawdziwie dobrych Świąt Wam życzę. 


Chwile, tak długo wyczekiwane, niech nie będą stracone.
Niech dają nam siłę, myśli i słowa, które naprawdę zamienią ten czas w wyjątkowe Święta.
Takie, o których marzysz.
Takie, na które czekam ja.


czwartek, 22 grudnia 2011

Jest taki czas....



Jest taki czas, który nas łączy.
Prowadzi z daleka do miejsc najbliższych sercu.
Zasłania smutki. 
Wycisza spory. 
Maluje uśmiech. 
Śpiewa radośnie pełnią duszy.
Wyciąga ręce i splata w czułym uścisku.


Gromadzi wokół stołu, byśmy nie zapomnieli o jedności.
Otula miłością, ciepłem domu i zapachem szczęścia. 
Uczy dawać i nie chcieć nic w zamian - zasiadając do stołu mamy już to co najcenniejsze - dom, Bliskich i serca bijące najpiękniejszym rytmem spełnienia. 


Jest taki czas. 
Są takie Święta. 
Jesteście Wy i jestem ja. 
I mam takie jedno życzenie, aby to wszystko się spełniło. 
Abyśmy dotarli tam, dokąd zmierzamy. 
Spotkali tych, za którymi tęsknimy. 
Dzielili radość i dobre słowo. 
Wsłuchali się w chwile, których magia nigdy nie słabnie. 

Cudownych Świąt Wam życzę. 
Cieszcie się każdą chwilą, słowem, gestem. 
To bezcenny dar. Tak wielki, że nie zmieści się nawet pod największą choinką. 


A na choince bliskich mi Osób i na mojej pachną w tym roku piernikowe bombki. Nie wiem czy jeszcze zdążycie  je upiec, zwłaszcza, że do ich wypieku potrzebne są specjalne foremki, ale w ramach lekcji cierpliwości, o której pisałam w poprzednim poście (klik), może będą dla Was inspiracją na kolejne Święta.... 


Jeśli są wśród Was osoby, które również chciałyby upiec swoje bombki piernikowe, proszę o zostawienie stosownej informacji w komentarzu - wybiorę, a raczej wylosuję osobę, do której wyślę zestaw odpowiednik foremek. 
A wszystkim Wam zostawiam przepis na ciasto piernikowe idealne do jadalnych ozdób choinkowych. Dostałam je od Ali, o ona zna się na rzeczy, jak mało kto. Wyszperała ten przepis u mistrzyni piernikowych wypieków Mary - tu (klik) możecie zobaczyć jej dzieła.


CZESKIE PIERNICZKI TRADYCYJNE
/cytuję za Marą/
800g mąki,
280g cukru pudru,
120g tłuszczu,
110g miodu
220g jajek
3 łyżeczki sody,
4 łyżeczki przyprawy do pierników ( daję jedno opakowanie przyprawy i 2 łyżeczki cynamonu)


Miód i masło roztopić. W misce wymieszać mąkę, cukier, sodę i przyprawy, dodać ciepły miód z masłem i wymieszać. Następnie wlać roztrzepane jajka i zagnieść ciasto. Odłożyć w chłodne miejsce na minimum dwa dni, ja nie czekam nigdy tak długo, piekę zawsze tego samego dnia.
Wałkować cieniutko, maksymalnie na ok. 5 mm, bo bardzo rosną w piekarniku i smarować jajkiem z dodatkiem jednej łyżeczki cukru pudru ( to dla ładnego koloru).  Temperatura pieczenia 160-170 st. C.


Lukier

1 białko
120 - 140g przesianego cukru pudru
sok z cytryny ( opcjonalnie)

Proporcje są oczywiście przybliżone, wszystko zależy od wielkości jajka.
Ubić białko stopniowo dosypując cukier, gdyby był za gęsty dodać soku z cytryny, a jak zbyt rzadki dosypać jeszcze cukru i ponownie ubić. Dekorować wg uznania. Upieczone połówki bombek sklejać najpierw lukrem, a potem dowolnie dekorować.




Jeśli macie jeszcze czas i ochotę na słodkości, zostawiam linki do prezentowanych roku temu świętecznych smakołyków. 


sobota, 17 grudnia 2011

Cierpliwość i bakalie. Panpepato z Margot.



Jak u Was z cierpliwością? 
Jest bezpiecznie zapakowana w stoicki spokój?
Czy raczej bezczelnie naśmiewa się z silnej woli?
Wystawiacie ją na próbę?
Czy wolicie nie drażnić, by nie zbudzić lwa?


Cierpliwość. 
Czemu nie mogę pozbyć się przekonania, że to słowo pochodzi od cierpienia?
Mają ze sobą przecież tyle wspólnego. 


Pamiętam z dzieciństwa (no dobrze, przyznaję, że teraz też mi się to zdarza), jakie przeżywałam męczarnie patrząc od rana na ułożone pod choinką prezenty i wiedząc, że ten najcudowniejszy moment zrywania papieru oddalony jest o tyle godzin, ba, lat świetlnych!


Nie wytrzymywałam. 
Zaczynało się niewinnie. 
Takie tam muśnięcie palcem - twardy czy miękki pakunek?
Ale przecież nie zaszkodzi przesunąć kilku paczek, żeby je ładniej ułożyć (!), sprawdzając przy okazji czy w środku coś brzdęka, szeleści, a może kształtem wyśle sygnał do rozbudzonej jak nigdy wyobraźni. 


To za mało! Wciąż za dużo czekania. Co robić?
Tak! Bombki na najniższych gałęziach choinki zdecydowanie należy przewiesić! 
A żeby to zrobić, trzeba przesunąć prezenty - potrzymać dłużej w ręce, zerknąć - zupełnie przypadkowo przecież - pod papier, tylko po to, by się upewnić, czy jest dobrze sklejony....
Fatalnie! Sklejony, aż za dobrze!


Tak, tak,  z cierpliwością było u mnie na bakier. Napięcie przedświąteczne tak bardzo mi się udzielało, że notorycznie szperałam we wszystkich szafkach szukających kupionych wcześniej prezentów. Nieładnie, wiem, ale to było silniejsze ode mnie!  I jak się okazało, raz nawet bardzo pożyteczne! Przypomniałam bowiem Rodzicom o książce ukrytej za szalami w szafie, o której zapomnieli! 


Ale nie jest ze mną aż tak źle! Rzuciłam nałóg, choć właściwie powinnam powiedzieć, że przerzuciłam go na inny teren. Kuchnia!
Smakowanie. Podjadanie. Odrywanie gorącej piętki chleba. Parzenie palców gorącymi ciasteczkami. Podlizywanie masy. 
Tu nie jestem w stanie się opanować. Powtarzam sobie, że to kolejny etap procesu przygotowania potrawy i bardzo mi to podejście odpowiada;)


Jednak w myśl zasady, której generalnie nie przestrzegam, że z wiekiem człowiek statecznieje, postanowiłam zrobić wyjątek i wystawić moją cierpliwość na próbę, tym bardziej, że wiązało się, to z pewną zeszłoroczną obietnicą. 


Wszystko zaczęło   się rok temu wpisem Moniki (klik). Zakochałam się ( co w przypadku jej wpisów jest u mnie uczuciem stałym) w Panpepato. Bardzo, bardzo się starałam go zrobić, ale jednak wśród pieczenia setek ciasteczek nie starczyło czasu. Marzenie o panpepato jednak pozostało. Obiecałam sobie, że upiekę go za rok. 


Dwanaście miesięcy to rekordowe pokłady cierpliwości w moim wypadku. Świadomość, że będę go piekła razem z Margot bardzo pomogła przetrwać do końca i wniosła wiele radości - dziękuję Alu za cudowne popołudnie!  Choć i tak odezwała się wrodzona niecierpliwość. A może to raczej łapczywość?
Jak zwał tak zwał. Pocieszam się jedynie, że Margot zrobiła dokładnie tak samo. 


Obydwie zlekceważyłyśmy nakaz zapakowania i odstawienia panpepato na około 14 dni aż się przegryzie. 
Ale uwierzcie, to jest niewykonalne! Zapach jaki się unosi podczas pieczenia jest NIEZIEMSKI! Korzenie, bakalie, pieprz - wszystko razem cudownie gnębi zmysły do granic wytrzymałości. Nie można się uwolnić od myśli - jedynej, jaka wtedy panuje w głowie - zjeść, zjeść, choćby kawałek. 


Przeczuwając moją słabość, upiekłam dwa panpepato. Jedno malutkie (nazwijmy je "jednoosobowe"), drugie odpowiednio duże na Święta. Domyślacie się pewnie, jaki los spotkał to pierwsze maleństwo:) 


Jednak pękam z dumy, bo okrągłe panpepato czeka na Wigilię zawinięte w pergamin i obiecuję, że nie będę do niego za często zaglądać - choć czasem muszę się przecież upewnić czy papier jest nadal dobrze obwiązany;)


Przepis i historię panpepato pozwalam sobie cytować za Moniką. Wprowadziłam jedynie małe zmiany - za radą Moniki dodałam więcej pieprzu - nie wyobrażacie sobie jak ten pieprz cudownie tu pasuje! Zmieniłam też trochę skład bakalii. 


Jest jeszcze trochę czasu, więc zdążycie upiec i schować panpepato. Naprawdę warto poświęcić mu czas i trochę cierpliwości i poczekać aż dojrzeje. A skąd ja to wiem?! Hm, hm, przejdźmy już lepiej do przepisu;) 


Panpepato to bakalie zatopione w miodowym karmelu, z dużą ilością korzennych przypraw, z dużą ilością czarnego pieprzu przede wszytskim. Panpepato to smakołyk wyjątkowy, pieprzny a słodki, wspaniały od razu po upieczeniu, po kilku tygodniach leżakowania zaś po prostu doskonały. 


Panpepato można przygotować z mniejszą ilością korzeni i bez pieprzu, wówczas zwać się będzie panforte, można też w ogóle zrezygnować z przypraw, dodać marcepan i posypać cukrem pudrem - to panforte bianco - taką wersją ugoszczono podobno królową Małgorzatę Sabaudzką podczas jej wizyty w Sienie. Królewskiej wersji nie próbowałam, jestem jednak prawie pewna, że wersji z pieprzem nie dorówna - doprawdy, dziwne te królewskie gusta.. :-) * 


PANPEPATO

200 g orzechów (u mnie laskowe i migdały)
200 g suszonych lub kandyzowanych owoców (morele, żurawiny, figi, suszone śliwki)
100 g kandyzowanych skórek owocowych
1/2 szkl. cukru
1/2 szkl. miodu
1/2 szkl. mąki
2-3 łyżki kakao + 1 łyżka do oprószenia ciasta
30 ziaren pieprzu (dałam 40)
10 goździków
5 strączków kardamonu
1/2 łyżeczki ziaren kolendry
1/3 łyżeczki mielonego cynamonu
odrobinę startej gałki muszkatołowej


Orzechy obrać z łupek, z grubsza posiekać, posiekać też skórki i owoce (nie za drobno). Do owoców i orzechów dodać mąkę, kakao i przyprawy utarte w moździerzu (zostawić z pół łyżeczki przyprawy do posypania). Miód podgrzać z cukrem ( do rozpuszczenia cukru), dodać do bakalii, dobrze wymieszać, wyłożyć nie za grubą warstwą do tortownicy, piec ok. 25-30 min. w 180 C. UWAGA! Wiem, że parę osób piekło nieco dłużej i panpepato wyszedł bardzo twardy. Ważne jest, żeby nie przekraczać czasu pieczenia i piec optymalnie 25 minut, inaczej będzie za twardy. Jeśli Wasz piekarnik mocno grzeje, zmniejszcie temperaturę do 170 stopni. Po upieczeniu wyjąc z blachy, ostudzić i oprószyć kakao wymieszanym z resztą przypraw. Jak się ma silną wolę to odczekać te dwa-trzy tygodnie, a jak się nie ma to hmm.. smacznego? :-)


* opis i przepis cytuję za  Moniką ze Stoliczku nakryj się! (klik)  Monika! Dziękuję za cudowny przepis!

niedziela, 19 grudnia 2010

Co jeszcze kryje pudełko? II rozdział




Kilka dni temu otwarłam z Wami świąteczne pudełko (klik), by pokazać Wam kilka słodkości jakie co roku rozsyłamy naszej Rodzinie i bliskim z okazji Świąt. Dziś, zgodnie z obietnicą, zaglądamy głębiej do środka. Będzie pachniało goździkami, karmelem, chilli, orzechami i wanilią. Są ciasteczka z przepisów mojej Prababci Karolki i kilka mniej tradycyjnych, ale niezwykle smacznych, bez których nie wyobrażam sobie świątecznej patery ze słodkościami. 
Wszystkie paczuszki powędrowały już w świat i mam nadzieję, że dotrą na czas pod wskazane adresy. Nie udało mi się pokazać Wam wszystkich słodkich podarków. Nie zobaczycie dziś migdałowych paluszków, kokosowo-kakaowej rolady, makaroników, orzeszków, śliwiaka i rumowych księżyców. Ale będą za rok! Bo za rok ponownie otworzymy babciny zeszyt, zagnieciemy ciasto i zaczniemy wielkie wypiekanie. I jak co roku będziemy się cieszyć na wspólne przeżywanie tej starej i pięknej tradycji, dzielenia się i wyczekiwania na pierwszą gwiazdę. 

Spokoju i radości Wam życzę na ten przedświąteczny czas!

  
CIASTECZKA ORZECHOWE NA OPŁATKU 

350 g cukru pudru
5 białek
2 łyżki kakao
2-3 łyżki soku z cytryny
350 g mielonych orzechów włoskich 
okrągłe opłatki do pieczenia ciastek 


Cukier z białkami ucierać do białości, dodać zmielone orzechy, sok z cytryny i kakao. Dokładnie wymieszać. Gotową masę przełożyć do szprycy i wyciskać na przygotowane spody, czyli okrągłe opłatki do pieczenia ciastek. Piec 5-10 minut w temperaturze 150 stopni. 


Na środku można ozdobić kawałkiem orzecha, kandyzowanymi owocami, bakaliami lub dropsikami czekoladowymi. Po upieczeniu ciasteczka twardnieją, ale później stają się mięciutkie. 
/przepis Karolki/


TRUFLE Z KAJMAKIEM

225 g gorzkiej czekolady dobrej jakości
pół puszki słodzonego mleka kondensowanego
1/2 puszki kajmaku
Do oblania trufli:
100-150 gorzkiej czekolady dobrej jakości
5-6 łyżek śmietany kremówki
krokant, użyłam dyniowego (przepis tu - klik


Czekoladę stopić w kąpieli wodnej. W połowie dodać mleko kondensowane i dokładnie wymieszać, tak, by powstała gładka masa czekoladowa. Schładzać w lodówce, aż masa stwardnieje na tyle, że można z niej formować małe trufelki (ja trzymałam kilka godzin).  Masę nabierać łyżeczką, do środka kłaść 1/2 łyżeczki kajmaku, zlepić i nadać kształt trufla. 


Gotowe trufelki zanurzać w polewie czekoladowej. Przygotowałam ją z gorzkiej czekolady rozpuszczonej wraz ze śmietaną w kąpieli wodnej. Można udekorować krokantem. 
/przepis inspirowany truflami z tej strony/


ROLADA Z PIERNIKA

350 g mąki 
150 g cukru pudru
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka masła
2 łyżki miodu
przyprawa piernikowa
1 słoik powideł 
1 szklanka drobno pokrojonych bakalii
1/2 szklanki mielonych orzechów
1 żółtko do posmarowania


Z mąki, proszku do pieczenia, cukru pudru, 2 jajek, masła, miodu i przypraw zagnieść gładkie ciasto. Schładzać je przez kilka godzin w lodówce, a następnie rozwałkować na posypanej mąką stolnicy. Posmarować powidłami, a na nich rozłożyć posiekane bakalie wymieszane ze zmielonymi orzechami. Zwijać tak jak roladę, końcówki zlepić i zwinąć pod spód. Posmarować z wierzchu żółtkiem.


Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 stopni. Piec k. 25-30 minut, do momentu aż ciasto ładnie się zarumieni. Po wystudzeniu zawinąć w folię i trzymać w chłodnym miejscu przez kilka dni, dzięki czemu rolada zmięknie. 
/przepis Karolki

CIASTECZKA MAŚLANO-KARMELOWE
250g masła w temperaturze pokojowej
½ szkl. ciemnego muscovado
2 łyżki złocistego syropu (golden syroup)
2 szkl. mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 puszki kajmaku
100g orzechów pistacjowych


Masło utrzeć z ciemnym cukrem. Dodawać kolejno złocisty syrop, oraz przesiana mąkę z proszkiem do pieczenia i dalej ucierać. Gotowe ciasto schłodzić przez ok. 1 godzinę w lodówce.

Piekarnik rozgrzać do temp. 180 st.C. Z ciasta formować kulki wielkości dużego orzecha laskowego i układać je na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, zachowując ok. 3cm odstępy. W każdej kulce zrobić wgłębienie (użyłam końcówki drewnianej łyżki). W środek wgłębienia wkładać po  1/2 łyżeczki kajmaku, starając się, by pokrywał mniej więcej całe wyprofilowane wgłębienie. Z wierzchu posypać zmielonymi pistacjami. Dobrze jest lekko wcisnąć orzechy w masę, by potem lepiej trzymały się ciasteczek.


Piec ok. 15 – 16 minut, do momentu, gdy brzegi ciasteczek zaczną ładnie brązowieć. Podczas wyjmowania z pieca – ciasteczka są w środku jeszcze dość mięciutkie i kruche. Nie zdejmować od razu z blachy, bo łatwo się rozpadają, ale pozostawić na ok. 3 minuty. W tym czasie ciasteczka ładnie stwardnieją i z łatwością będzie można je zdjąć z blachy na kratkę, do dalszego studzenia.
/przepis cytuję za Małgosią dz./


TRUFLE Z CHILLI I SOLĄ MORSKĄ 

225 g gorzkiej czekolady dobrej jakości
pół puszki słodzonego mleka kondensowanego
chilli /do smaku/
sól morska gruboziarnista do dekoracji
Do oblania trufli:
100-150 gorzkiej czekolady dobrej jakości
5-6 łyżek śmietany kremówki


W połączeniu chilli z czekoladą zakochałam się kilka lat temu. Jakiś czas temu odkryłam też niezwykle ciekawe połączenie czekolady z solą morską. I tak powstały te1 trufelki. Są zaskakująco pyszne - zwłaszcza finałowe rozgrzanie chilli.... Hmmm, cudowne! Bardzo polecam!


Czekoladę stopić w kąpieli wodnej. W połowie dodać mleko kondensowane i dokładnie wymieszać, tak, by powstała gładka masa czekoladowa. Dodać chilli - ilość zależy od Waszych upodobań smakowych. Wymieszać i schładzać w lodówce, aż masa stwardnieje na tyle, że można z niej formować małe trufelki (ja trzymałam kilka godzin). Gotowe trufelki zanurzać w polewie czekoladowej. Przygotowałam ją z gorzkiej czekolady rozpuszczonej wraz ze śmietaną w kąpieli wodnej. Udekorować kilkoma kryształkami soli morskiej.
/przepis inspirowany truflami z tej strony/



KOCIE OCZKA

125 g masła
200 g mąki
60g cukru
1 żółtko
skórka z cytryny
szczypta soli
esencja waniliowa lub cukier waniliowy
konfitura do przełożenia - u mnie domowy dżem malinowy z wanilią i goździkami


Wszystkie składniki zagnieść na gładkie, elastyczne ciasto. Włożyć do lodówki na minimum 1 godzinę. Schłodzone ciasto rozwałkować na posypanej mąką stolnicy i wycinać foremką dowolne kształty. W połowie ciasteczek wyciąć dodatkowo okrągłą dziurkę w środku. Przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i piec przez ok. 5-8 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni. 
Po upieczeniu i wystudzeniu smarować konfiturą i sklejać. Można posypać cukrem pudrem. 
/przepis Karolki





Podane przepisy to moje kolejne propozycje do Cudawiankowej akcji :) 

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails