Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chałwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chałwa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 października 2012

Kilka dni. Kruche. O smaku chałwy.




PIĄTEK:
Poranek w bibliotece, jak zawsze przed weekendem. 
Jesienny spacer ze szkoły z Synkiem, żeby wymienić jeszcze najwięcej słów, uśmiechów, spojrzeń. 
W domu czeka walizka.
Łapczywie otwarta na wszystko co do niej wkładam.
Szykuję miejsce na piernik, ten rodzinny, z historią. 
Starannie owinięty w pergamin pojedzie ze mną daleko, by Ktoś bardzo odległy stał się najbliższy.


Późne popołudnie.
Gorąca linia telefonów.
Wyścig z czasem.
Walka z komunikacją.
Dreszcz emocji, rozgoryczenie, złość. 
Pościg na miarę dobrego filmu akcji. 
Bez powodzenia. 
Do mnie i do mojej walizki nie dołączy Ktoś, z kim tak dobrze się podróżuje. 
Noc.
Zajadam smutek wielką porcją chałwy. 



SOBOTA:
Długo przed świtem odległe Miasto jeszcze śpi. Wita mnie mgłą, deszczem i ponurym mrokiem.
Koła zaspanej walizki stukoczą samotnie po pustych ulicach.
Mijam niewyspanych taksówkarzy i błądzącego kota.
Dopiero w hotelu przypominam sobie znaczenie ciepła. 
Zapadam się w miękkim łóżku.
Parę godzin, a miasto i ja budzimy się w lepszym nastroju. 
Pierwsze promienie słońca i pierwsze uśmiechy.
Znajome twarze i te zupełnie nowe, coraz więcej uśmiechów, słów, radości. 
Najwięcej wtedy, gdy spotykam te Wyjątkowe Osoby. 
To właśnie One zamieniają te dni w czas-nie-do-zapomnienia.


Dużo rozmów. Słów. Mądrych i nie.
Prawd i kłamstw.
Przerysowań i stereotypów.
Rozważań.
Odkryć.
Zachwytów.
Dużo emocji.
Sobota o smaku piernika i nocnej pizzy.
Pełna dźwięków niezwykłej muzyki.
Prostych i szczerych słów.
Sobota. Dobry dzień. 

NIEDZIELA:
Nareszcie się wysypiam.
Nie daję się ponieść porannej gonitwie, by zdążyć tu i tam. 
Długie i leniwe śniadanie.
Obiecany samej sobie spacer do ukochanych miejsc Miasta. 
Poranny rześki chłód.
Miejskie migawki.
Ciepło mijanych kawiarni.
Kłótnie mew.
Bruk ukochanej uliczki. 


Zagadanie w tramwaju. Pogubienie przystanków.
Rozmowy, uśmiechy, postanowienia.
Żal rozstania zmieszany z radością powrotu. 
Nocna podróż pociągiem.
Kolejna chałwa.



PONIEDZIAŁEK:
Zmęczenie, radość, pocałunki, uściski. 
Wielkie litery powitania wypisane niebieską kredą przed wejściem do domu.
Kawa. Dużo kawy.
Popołudniowe rozmowy przerywane natarczywym, niepokojącym wyciem syren. 


WTOREK:
Wizyta w Budynku. Czekam na R. 
W jednej z sal miejscowa wokalistka udziela lekcji śpiewu. 
Słyszę młody, donośny głos " Uparcie i skrycie, och życie kocham cię, kocham cię nad życie...".
Ciało przeszywa dreszcz. Głos jest mocny. Niesie się echem po korytarzu i piętrach. 
Wygania obojętność.


Przychodzi R. Zdyszana.
Już czytam z twarzy. Przeczuwam, że...
... syreny.
Spłonął dom przyjaciół.
Nie ma nic. 
Nic. 


Nie ma najważniejszego - zbioru ponad kilku tysięcy książek, które błądziły z Nimi przez lata po Polsce, by w końcu znaleźć swój dom, tu, gdzie już go nie ma....
...nie ma.
Ciszę, upartą i bezradną, przerywa ten sam głos "Uparcie i skrycie, och życie kocham cię, kocham cię nad życie".
Czy to przypadek?
Chcę wrócić do domu. Już, teraz. 


W głowie dudnią te same słowa - życie, życie...
Co w nim ważne, ulotne, co przynosi pocieszenie, co pomaga...
Wszędzie szukam chałwy. Trywialne? 
Może i tak. Ale ja muszę ugryźć życie. Poczuć, że jest namacalne, czasem gorzkie, czasem za słodkie, ale moje. 
Poczuć, że może mieć smak, który przepędza smutek i bezradność. 

Nie mam już chałwy. 
Piekę ciastka, które mają jej smak.
Takie kruche pocieszenie. 
Kilka dni mojego życia, pełne zwykłych i niezwykłych chwil. Teraz wiem, że każda jest ważna.


CIASTECZKA Z TAHINI

1/2 szklanki tahini
100 g masła
1/2 szklanki cukru (w tym 2 łyżeczki cukru z wanilią)
2 szklanki mąki
opcjonalnie 1 łyżka zmielonej kawy
lub garść maku


Masło utrzeć z cukrem i tahini, dodać mąkę wymieszaną z przyprawami - jeśli ich używacie (ja tym razem postawiłam jedynie na smak chałwy), zagnieść ciasto. Formować lekko spłaszczone kulki wielkości orzecha włoskiego.
Ja do formowania użyłam specjalnej drewnianej foremki.  Piec 13 min. w temperaturze 170 stopni - ciasteczka nie powinny się zezłocić, gdy tylko zaczną pękać są dobre.  


* przepis znaleziony u Moniki i Ali - pozdrowienia Dziewczyny:)

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails