Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gofry i naleśniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gofry i naleśniki. Pokaż wszystkie posty

O Leninie w Poroninie. Bliny.

Lata mojego bukowiańskiego dzieciństwa to również początki Muzeum Lenina w Poroninie. Do legendowych postaci zakopiańskich zaliczyć wypada nie tylko Sabałę, Chałubińskiego, księdza Stolarczyka, starego Witkiewicza itd., ale również przedstawicieli następnych pokoleń, na przykład Józefa Piłsudskiego, Włodzimierza Lenina, Eugeniusza Zrosta. Krążą o nich klechdy, których niepodobna dzisiaj zweryfikować, ale przecież warto je zanotować jako odbicie ówczesnych nastrojów. (...)
Teraz o tow. Zroście. Zjawił się pod Tatrami tuż po wojnie (...). Był aktywistą ZWM i PPR, mianowanym dyrektorem Muzeum Lenina w organizacji. Stanowisko to wymagało odwagi i tę należy tow. Zrostowi bezwzględnie przyznać. Szukając leninowskich śladów i kładąc podwaliny muzeum, ryzykował życiem. (...) Tow. Zrost miał żelazne zdrowie, wolę działania, poczucie walki o słuszną sprawę, otwarte konto w banku i przysłane z Moskwy fotokopie dokumentów z pobytu Lenina na Podhalu, które miały ułatwić poszukiwania.
Lecz tow. Zrost nie mógł z nich skorzystać, albowiem języka rosyjskiego nie posiadał. (...) Z całej fury fotokopii mógł więc tow. Zrost przeczytać o własnych siłach jedynie adresy na kopertach: Sehr geehrter Herr Vladimir Uljanov, Poronin, Galizien. Wysnuł z tego wniosek, że Lenin mieszkał w Poroninie; nie wpadło mu do głowy, że poroniańska poczta obsługiwała również sąsiednie wsie. (...)
Więc tow. Zrost szukał w Poroninie. A kto ma otwarte konto w banku i zapał rewolucyjny w sercu, ten znajdzie, czego szuka, zwłaszcza gdy sprzyjają mu geopolityczne realia. (...) Kułakiem poronińskim mianowano Pawła Guta Mostowego. Jeszcze tego samego wieczora gazda Gut wiedział, jaką rolę wyznaczyła mu władza ludowa. Postanowił uprzedzić atak; złożył wizytę tow. Zrostowi, by poinformować, że poszukiwany Lenin mieszkał u niego w pensjonacie. I tak w ostatniej chwili uniknięto skandalu, gazda Gut został przemianowany z kułaka na bezpartyjnego towarzysza, jego karczmę wykupiono za ciężkie pieniądze, wykupiono też sąsiednie parcele, chałupy stojące na nich rozebrano; w tej sposób za przyczyną budowy muzeum odszedł z tego świata jedyny leninowski autentyk w Poroninie - stara poczta, dokąd pan Uljanow jeździł rowerem po gazety i listy. Budowa muzeum nabrała tempa, wkrótce nastąpiło uroczyste otwarcie, towarzysze radzieccy ofiarowali pomnik, ruszyła lawina: wiersze, artykuły, filmy, audycje, cała Polska wie po dziś dzień: Lenin w Poroninie, Lenin w Poroninie. Mówimy Poronin, myślimy Lenin. (...)
A skoro okazało się, że Lenin mieszkał w Białym Dunajcu, nie w Poroninie - zrobiło się dziwnie.

Antoni Kroh Sklep Potrzeb Kulturalnych

BLINY
35-40 sztuk

100g mąki gryczanej
100g mąki pszennej
7g suszonych drożdży - użyłam drożdży świeżych (kulka wielkości orzecha laskowego), jeśli używasz suszonych dodaj mniej, 7g to za dużo
1 łyżka cukru
1/2 łyżeczki soli
300ml ciepłego mleka
2 jajka
50g roztopionego masła do smażenia

Zmieszaj oba rodzaje mąki z cukrem i solą. Drożdże rozpuść w wodzie, dodaj do mąki. Żółtka oddziel od białek. Wmieszaj stopniowo mleko i żółtka do pozostałych składników (za pomocą miksera) do uzyskania gładkiej masy. Białka ubij do uzyskania sztywnej piany, a następnie delikatnie wmieszaj do ciasta. Przykryj i odstaw do wyrośnięcia w temperaturze pokojowej na 1 godzinę. Ciasto na bliny ma być gęstsze niż na naleśniki.

Na dużej patelni rozgrzej na średnim ogniu niewielką ilość roztopionego masła. Wlewaj na patelnię ciasto w czterech porcjach po około 1,5-2 łyżki. Smaż bliny przez 45 sekund z jednej strony, delikatnie odwracaj i smaż przez kolejne 30 sekund. Po usmażeniu trzymaj w cieple. Smaż pozostałe bliny w ten sam sposób, po każdej partii smarując patelnię roztopionym masłem.

Podawaj z kwaśną śmietaną, kawiorem lub wędzonym łososiem. Lub z innymi dodatkami. Albo na słodko. Czy też zupełnie inaczej.

Przepis zaczerpnęłam z książki 90 lat KitchenAid - wielka księga przepisów. Bliny są bardzo puszyste, najlepsze jakie jadłam do tej pory. Z tej książki zrobiłam też chałkę z prawdziwą wanilią i kardamonowo-cynamonowe bułeczki Flachswickel, nie udało się ich niestety sfotografować :). I choć z reguły sceptycznie podchodzę do przepisów dołączonych do sprzętu AGD, ta pozycja jest naprawdę świetna.

Idąc ulicami Krakowa zastanawiam się często, jaki jest powód tak wielkiej popularności kuchni włoskiej w Polsce. Nie mówię, że to źle, kuchnia włoska to kuchnia wspaniała, czego niestety nie można powiedzieć o większości włoskich restauracji w naszych miastach. Ale jest przecież tyle innych smaków, np. smaki naszych sąsiadów, które nie są popularne, a przecież fascynujące. Tak właśnie myślę o Rosji, Rosjanach i kuchni rosyjskiej: FASCYNUJĄCE. I na pewno warte poznania.

A książki, której fragment Wam dzisiaj przytoczyłam, nie będę recenzować, ponieważ gusta literackie są różne. Napiszę tylko, że mi się bardzo podobała, nie tylko dlatego, że obecnie mieszkam na Podhalu. To książka nie tylko dla górali. To książka pokazująca góralszczyznę oczami małego chłopca, który przyjechał w tej rejony z Warszawy. Pełno tu więc kontrastów i naprawdę zabawnych historii. To także książka znakomitego etnografa, znajdziemy więc w niej także trochę informacji o kulturze i historii tej części Polski. To książka bardzo ciekawa, polecam więc ciekawskim. Swoją drogą czy wszyscy wiedzieliście, że Lenin nigdy nie mieszkał w Poroninie? :). A jeśli chcecie się dowiedzieć czym w Bukowinie był tytułowy Sklep Potrzeb Kulturalnych, książkę musicie przeczytać sami.

Kto mnie zna wie, że książki pochłaniam w ilościach ogromnych. Kupuję je wręcz hurtowo. Nie powiem, że czytam wszystko, jestem raczej wybredna. Lubię tylko prozę. Ciężko dać mi książkę w prezencie, ponieważ z reguły omijam to, co na listach bestsellereów. Obecnie czytam najnowszą pozycję Antoniego Kroh Starorzecza. Być może coś z niej też Wam kiedyś zacytuję.

Smacznego!

Niedzielne śniadanie inaczej

Niedziela to czas na nieco dłuższe śniadanie, a ponieważ teraz gotujemy po indyjsku (wszystkie Wasze przepisy czytam, przepraszam jeśli nie nadążam komentować) to i śniadanie w lekko pikantnym stylu. O indyjskim śniadaniu na słodko pisałam tutaj: Koat Pitha i lassi.

Poranki w naszych stronach już nie są fajne. Szron na trawie i liściach, 2 stopnie powyżej zera (a i to nie potrwa pewnie zbyt długo). W ciągu dnia piękne słońce, ale mróz już czuć. Czas otulić rośliny na zimę, być może za tydzień lub dwa spadnie śnieg (tak jak rok temu). A więc na rozgrzanie przed pracami w ogrodzie (lub nie :) herbata.

HERBATA NA MROŹNE PORANKI
Spiced Chai for cold mornings
1 porcja

1 czubata łyżeczka herbaty liściastej lub 1 torebka herbaty wysokiej jakości
1 i 1/2 szklanki wrzącej wody
1/4 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
1/4 łyżeczki mielonego imbiru (lub 1 łyżeczka startego świeżego imbiru)
cukier

Zaparz herbatę (tak mocną/słabą jak lubisz). Pieprz i imbir wrzuć do dużego kubka, zalej gorącą herbatą, dobrze wymieszaj. Dodaj cukier, spróbuj, ewentualnie dosłodź(nawet jeśli zazwyczaj nie słodzisz herbaty warto dodać cukier, aby uzyskac słodko-ostry smak). Pij bardzo gorącą jednocześnie wdychając ostry aromat :).

OMLET Z LIŚĆMI CURRY
Akoori
1 duża/2 małe porcje

4 duże jajka
1/2 łyżeczka soli
1 łyżeczka ghee lub masła
1 łyżeczka oleju
5-8 świeżych lub mrożonych listków curry - u mnie suszone, namoczone w zimnej wodzie przez kilkanaście minut
1 łyżeczka startego imbiru lub pasty z imbiru
1 zielone chilli, bez pestek i membran, posiekane
1/4 szklanki posiekanych szalotek - u mnie czerwona cebula
2 szczypiory z dymki - pominęłam

Jajka dokładnie roztrzep, dodaj sól, odstaw. Na patelni o grubym dnie roztop ghee/masło z olejem, dodaj liście curry, imbir, chilli i krótko podsmaż. Dodaj szalotki oraz dymkę i smaż, aż zmiękną (około 4 minuty). Roztrzep jajka ponownie, wlej na patelnię, usmaż omlet z dwóch stron.

Aby zrobić inną wersję akoori użyj liści kolendry (2-3 łyżki) zamiast liści curry i czosnek zamiast dymki (czosnek podsmaż razem z imbirem, a kolendrę dodaj razem z jajkami). Przepis pochodzi z książki
Mangoes & Curry Leaves.

PUDLA
8 sztuk
Kuchnia Kryszny Adiraja dasa

200g mąki z ciecierzycy
50g mąki pszennej
1 łyżeczka kminu rzymskiego
1-2 świeże zielone chilli, bez pestek i membran, posiekane
1/4 łyżeczki asafetydy - nie jest polecana kobietom w ciąży i karmiącym więc pominęłam :)
3/4 łyżeczki kurkumy
1 i 1/2 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki pieprzu
1 łyżeczki mielonej kolendry
2 łyżki świeżej posiekanej kolendry
300ml zimnej wody
1 łyżeczka startego świeżego imbiru
2 średniej wielkości pomidory, obrane i drobno pokrojone
1 posiekana zielona papryka
- pominęłam
ghee lub masło do smażenia
3 łyżki soku z cytryny

W dużej misce zmieszaj mąkę z ciecierzycy z mąką pszenną. Następnie dodaj kmin, chilli, asafetydę, kurkumę, sól, pieprz oraz mieloną i świeżą kolendrę. Powoli dolewaj zimną wodę, mieszając, aż do otrzymania gęstego ciasta naleśnikowego (ciasto może wydawać się za gęste, jednak rozcieńczy je sok z pomidorów). Wmieszaj starty imbir, kawałki pomidorów i papryki. Odstaw.

Na patelni roztop ghee lub masło. Wylej na patelnię tyle ciasta by powstały naleśniki o średnicy 10-13 cm. Smaż na małym ogniu z obu stron, aż będą chrupkie i złotobrązowe (4-5 minut). Gotowe pudla skrop z wierzchu sokiem z cytryny. Podawaj na gorąco.

Smacznego!

Chapatis/Rotis

Chapatis są banalnie proste i szybkie w przygotowaniu, a jednocześnie smakują niebywale dobrze. Ciasto składa się jedynie z mąki, wody i soli (opcjonalnie dodaje się olej lub ghee; nie jest to konieczne, ale sprawia, że ciasto łatwiej się formuje, a chlebki są bardziej miękkie), po czym rozwałkowane dość cienko smaży na płycie lub patelni. Kiedy już opanuje się sztukę ich robienia, przygotowanie 8 placków na śniadanie czy kolację zajmie nie więcej czasu niż zaparzenie dzbanka kawy lub herbaty (no prawie :).

Chapatis, w północnych Indiach i Pakistanie czasami znane jako Rotis, są uosobieniem Indii (zwłaszcza północnych). To prawdziwa podstawa pożywienia (tak jak i ryż) zarówno na wsi, jak i w miastach. Oryginalnie ciasto zagniata się z mąki atta (do kupienia np. na allegro 22zł/5kg i w sklepach z orientalną żywnością) - czyli razowej mąki z pszenicy durum. Attę można zastąpić mieszanką mąki pszennej chlebowej (2/3) i mąki pszennej razowej (odsianej, 1/3). Można też (jak radzą Alford i Duguid w swojej książce) użyć tylko przesianej mąki pszennej razowej. Polecam też przepis Gospodarnej Narzeczonej na
chapatis orkiszowe.

CHAPATIS
8-12 sztuk

2 szklanki mąki atta (o zamiennikach pisałam powyżej)
1 łyżeczka soli
1 szklanka ciepłej wody
1-2 łyżki oleju lub ghee
(opcjonalnie, ja dodaje 2 łyżki, wlewamy wtedy 1/4 szklanki wody mniej)

jeśli wyrabiasz ciasto ręcznie
W średniej misce wymieszaj mąkę z solą, dodaj olej (jeśli używasz), a następnie wodę i za pomocą drewnianej łyżki zmieszaj składniki na tyle na ile to możliwe. Całość przełóż na oprószony mąką blat i zagnieć gładkie ciasto (8-10 minut) - możliwe, że będziecie musieli dodać nieco więcej mąki (jeśli ciasto jest zbyt lepkie) lub wody (jeśli ciasto jest zbyt twarde i suche). Produkt gotowy powinien pozostać nieco kleisty.

jeśli wyrabiasz ciasto robotem typu Kitchen Aid
W misce wymieszaj mąkę z solą, dodaj olej, a następnie wodę i wyrabiaj na średniej prędkości przez kilka minut (tutaj tak samo jak powyżej, być może trzeba będzie dodać mąki lub wody). Ciasto przełóż na omączony blat i dodatkowo krótko zagnieć rękoma.

Wyrobione ciasto zawiń w folię spożywczą i odstaw na 30 minut do 12 godzin. Im wcześniej ciasto jest zrobione tym łatwiej się je później formuje, a gotowe chlebki są podobno później łatwiej trawione :).

Gotowe ciasto podziel na 8-12 części, z każdej uformuj kulę, ręce posyp mąką i rozpłaszcz kule między dłońmi. Przełóż na omączony blat i kolejno rozwałkuj chlebki w okręgi 18-20cm (8 sztuk) lub 12-14cm (12 sztuk). Wałkuj od środka ciasta na zewnątrz, lekko uderzając wałkiem w ciasto. Placków nie układaj na sobie - jeśli nie masz tak dużego blatu, rozwałkuj tylko połowę, a drugą dopiero gdy pierwsza partia będzie już usmażona.

Patelnię lub rondel o grubym dnie rozgrzej na średnim ogniu. Powierzchnię patelni lekko posmaruj szmatką lub papierem kuchennym nasączonym olejem. Gdy powierzchnia jest już gorąca, przełóż na nią chapati górną stroną na patelnię i smaż przez 10-15 sekund, po czym przełóż na drugą stronę. Smaż przez 1 minutę, następnie obróć z powrotem i smaż kolejną 1 minutę. Na tym etapie chapati powinno lekko nadmuchać się (większe lub mniejsze bąbelki z powietrzem). Gotowe chapati owiń czystą ściereczką i tak samo upiecz kolejne chlebki.

Chapatis mimo, że przepis jest prosty, a lista składników krótka, może być robione na wiele sposobów: miękkie lub chrupiące, cieńsze lub grubsze, większe lub mniejsze. Ja robię mniejsze, ale grubsze, miękkie (dzięki tłuszczowi w cieście) - coś podobnego do razowej tortilli :). Ale warto poszukać własnego sposobu.

A te lekko przypalone też da się zjeść. Poniżej Helga i jej chapatis :).

Chapatis pasują do każdej indyjskiej potrawy, można je także podawać na śniadanie. Jako przekąska pasują do salsy, można w nie też zawinąć różnorakie nadzienia (jak kebab). Wybór pozostawiam Wam.

Smacznego!

Malpuas, czyli indyjskie naleśniki w wersji mini

Małe, indyjskie naleśniki, które Wam dziś prezentuje robi się bardzo prosto z mąki i jogurtu (bez jajek). Ciasto fermentuje przez kilka godzin, przez co jest bardzo lekkie - spokojnie można je przygotować wieczorem i wykorzystać rano do sporządzenia świetnego indyjskiego śniadania. Malpuas po usmażeniu macza się w syropie cukrowym, przez są bardzo słodkie, ale rewelacyjnie pasują do mocnego aromatu kopru i kardamonu oraz owoców jako dodatku (czy lekko kwaśnego sorbetu). Zamiast kardamonu można też użyć czarnego pieprzu, co zmieni nieco charakter tego dania (ostro-słodka wariacja). Przepis z książki Mangoes & Curry Leaves.

MALPUAS
4 porcje (20-25 sztuk)

ciasto
1 szklanka (150g) mąki pszennej
1 szklanka (225ml) jogurtu naturalnego
około 1/4 szklanki (55ml) wody
2 łyżeczki cukru
1/2 łyżeczki mielonych nasion kopru włoskiego
1/8 łyżeczki mielonego kardamonu
szczypta soli
syrop
1 szklanka cukru
- połowa wystarczy
1 szklanka wody
- połowa wystarczy
dodatkowo: 3-4 łyżki ghee, masła lub oleju do smażenia
opcjonalnie: świeże owoce, sorbet owocowy, migdały lub pistacje

W małej misce zmieszaj mąkę z jogurtem. Stopniowo dodawaj wodę, aż do uzyskania płynnego ciasta naleśnikowego (ilość wody zależy od konsystencji jogurtu, którego używasz). Wmieszaj cukier, koper włoski i kardamon. Szczelnie przykryj i odstaw na 6-8 godzin. Ciasto można odstawić do fermentacji na maksymalnie 24 godziny - należy wtedy włożyć je do lodówki i wyciągnąć na 1 godzinę przed smażeniem naleśników.

Przed smażeniem przygotuj syrop. Cukier i wodę umieść w rondelku o grubym dnie. Doprowadź do wrzenia, mieszając od czasu do czasu, po czym gotuj na małym ogniu przez 5 minut. Po tym czasie zmniejsz ogień do bardzo niskiego, tak by utrzymać syrop gorący, ale już dłużej nie gotować.

Na średnim ogniu rozgrzej patelnię o grubym dnie i szczodrze posmaruj tłuszczem. Do ciasta dodaj sól i jeśli to konieczne odrobinę wody. Nakładaj na patelnię po 1 kopiatej łyżce ciasta naleśnikowego, lekko rozsmarowując je tylną stroną łyżki (ponieważ naleśniki są małe, można smażyć po kilka na raz na jednej patelni). Gdy brzegi malpuas zetną się i zabrązowią, przewróć je i smaż też z drugiej strony. Po upieczeniu od razu zamocz w rondelku z syropem, po czym przełóż na talerz. Powtarzaj te czynności z pozostałym ciastem, od czasu do czasu dodając nieco tłuszczu na patelnię. Całość lekko pokrop pozostałym syropem i posyp orzechami lub migdałami (opcjonalnie).

Malpuas można podawać jako deser ze śmietaną lub sorbetem owocowym (np. z mango), albo na śniadanie lub brunch ze świeżymi owocami.

Smacznego!

Chińskie naleśniki dwuwarstwowe

Chyba w każdym miejscu na świecie można dostać naleśniki. Oczywiście także i w Chinach - a że to kraj ogromny i zróżnicowany, robi się się tam naprawdę wiele rodzajów naleśników lub placków naleśnikopodobnych. Dziś prezentuje Wam dwuwarstwowe naleśniki ludu Hui, które można kupić w prowincji Qinghai. Przepis pochodzi z książki Jeffrey'a Alforda i Naomi Duguid Beyond the Great Wall. Recipes and travels in the other China.

Naleśniki te robi się z dwóch rodzajów ciast: pierwszego tylko z mąki i wody oraz drugiego nieco słodszego i bardziej wyrazistego, z dodatkiem jajek i cukru. Te placki są bardzo miękkie i puszyste, a także nieco orientalne w swoim slodko-słonym smaku.

CHIŃSKIE NALEŚNIKI DWUWARSTWOWE
Hui two-layer crepes

4-6 porcji

1 warstwa
1 i 1/4 szklanki (175g) mąki
1 i 1/2 szklanki (335ml) wody o temperaturze pokojowej
1 i 1/2 łyżki oleju roślinnego
1 łyżeczki soli
2 warstwa
1 szklanka (140g) mąki
2 duże jajka
1 szklanka (225ml) wody o temperaturze pokojowej
3 łyżki cukru

1 warstwa
Mąkę umieść w misce, dodaj wodę i ubijaj, aż uzyskasz gładkie, rzadkie ciasto. Dodaj olej i sól, wymieszaj do połączenia składników. Przykryj i odstaw na 45-60minut.

2 warstwa
Mąkę umieść w misce. Jajka roztrzep z wodą, dodaj do mąki. Ubijaj, aż uzyskasz gładkie, rzadkie ciasto. Na końcu dodaj cukier, dokładnie wymieszaj. Przykryj i odstaw na 45-60 minut.

Oba ciasta ponownie wymieszaj. Patelnię (25-30cm, ja użyłam małej patelni) dobrze rozgrzej i lekko posmaruj olejem. Pierwszą warstwę ciasta przelej na patelnię (ruchem spiralnym od środka ku krawędzią) tak by pokryła całe dno (cienko). Smaż przez około 1 minutę, po czym wlej na wierzch drugą warstwę (wyrównaj wierzch grzbietem łyżki). Smaż przez koleją minutę lub do momentu, gdy powierzchnia naleśnika zetnie się. Skrop wierzch odrobiną oleju i odwróć naleśnika. Smaż z drugiej strony przez około 1 minutę, następnie złóż na pół i przełóż na talerz. Cały proces powtórz z pozostałym ciastem.

Tak przygotowane naleśniki są w Xining sprzedawane solo, ale nadają się doskonale także do nadziewania na wszelkie możliwe sposoby: zarówno słodkie, jak i te wytrawne (ja poszłam w kierunku chińsko-polskim i zjadłam po prostu z serem :). Można je smażyć w dowolnych rozmiarach, nawet bardzo małych.

Smacznego!

Po prostu naleśniki, czyli leniwa niedziela

A. wstał dziś nieco później niż reszta z nas, zmęczony lekko nocnym przebywaniem ze szwagrem. Nie było już chleba :). Zrobiliśmy więc naleśniki według Tessy Kiros. Rzadko gotujemy razem, a jeszcze rzadziej gotujemy, gdy jest u nas cała rodzina. Ale dziś wyszło to jakoś tak radośnie i całkiem przyjemnie. Ja zrobiłam ciasto, A. smażył (kazał mi Wam napisać, że ja smażyć nie umiem: no nie umiem...). Ja jadłam drugie śniadanie, on pierwsze, a potem poszliśmy odśnieżać (a jedno z nas pomęczyć w śniegu psa, który teraz śpi, jak zabity). Nie wiem jeszcze jak spędzimy resztę niedzieli, zapewne tak jak zwykle, czyli nudząc się okrutnie odpoczywaniem i czekaniem, aż wszyscy sobie już stąd pojadą :). A potem będziemy sprzątać, bo jutro też wracamy do Krakowa. I będę robić sernik! Znowu :).

NALEŚNIKI
8-10 sztuk

2 jajka
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1 łyżka cukru
100g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
250ml mleka
olej lub masło do smażenia
dodatkowo i opcjonalnie: bita śmietana, cukier cynamonowy (3 łyżeczki cukru+1 łyżeczka cynamonu), syrop klonowy, cząstki cytryny lub kawałki owoców, dżem, serek waniliowy

Jajka ubij z cukrem i ekstraktem waniliowym. Dodaj mąkę z proszkiem do pieczenia oraz mleko. Całość dokładnie zmiksuj, przykryj i odstaw w temperaturze pokojowej na minimum 30 minut.
Naleśniki smaż z dwóch stron na dobrze rozgrzanej patelni, lekko posmarowanej tłuszczem.

Podawaj z czym lubisz. Ja jadłam z bitą śmietaną, cukrem cynamonowym i syropem klonowym. A. z serkiem waniliowym. Przy okazji tego niedzielnego śniadania skorzystaliśmy też z pomocy naszego osobistego młynka do odpadków organicznych :). Takie oto wspólne, proste, niedzielne śniadanie. Te naleśniki są nieco inne: jak dla mnie to opcja pośrednia pomiędzy cienkimi polskimi plackami, a amerykańskimi pankejkami, są bardzo puszyste. Bardzo mi też smakują.

Poza tym od kilku dni pada śnieg i nie zapowiada się na zmiany. Dziś śnieży nieprzerwanie od wielu godzin. Nasz wyrośnięty już nieco szczeniaczek lubi tylko świeży śnieg (także jeść, a więc sprawdza się doskonale również jako odśnieżarka), skorzystaliśmy więc i po śniadaniu wyjątkowo pobyliśmy razem na zewnątrz.

Smacznego i miłej niedzieli życzę!
Blog Widget by LinkWithin