Pokazywanie postów oznaczonych etykietą po rosyjsku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą po rosyjsku. Pokaż wszystkie posty

Chleb radzieckiego żołnierza - WP #113

Dziś przedstawiam Wam kolejną propozycję obecnego wydania Weekendowej Piekarni. Chleb, zaproponowany przez Teresę, chciałam zrobić już dawno temu. Ale wiecie jak to jest :). Lista jest długa, a ilość czasu jakby ograniczona. To fajny wypiek razowy, wręcz idealny dla osób, które pieczywa jedzą mało - mój bochenek ma już 3 dni, a jest ciągle tak samo świeży. Poza tym fajnie się nazywa. Chociaż jakoś nie widzę tych żołnierzy na froncie rozgrzewających piekarnik do 260 stopni ;).

CHLEB RADZIECKIEGO ŻOŁNIERZA
1 bochenek

375g aktywnego zakwasu żytniego 100% hydracji
450g mąki żytniej razowej
15g soli
330ml ciepłej wody (około 40 stopni) - u mnie 350ml

W wodzie rozpuść sól. Dodaj zakwas i dokładnie wymieszaj mikserem, by powstał jednolity płyn. Dodaj mąkę i szybko, ale krótko wyrób. Zostaw na 2 godziny do fermentacji w temperaturze 30 stopni. Ciasto nieznacznie urośnie i powstaną pęcherzyki powietrza. Przełóż na mokry stół i mokrymi rękoma uformuj bochenek (ja swój dodatkowo obtoczyłam w płatkach orkiszowych). Przełóż do nasmarowanej olejem i wysypanej otrębami keksówki, zafoliuj dokładnie lub włóż do foliowej torebki, odstaw do wyrośnięcia w temperaturze 30 stopni na 30-35 minut (u mnie 90 minut).

Piekarnik rozgrzej do 260 stopni, na dno wstaw naczynie z 1/2 szklanki wody i po 2 minutach włóż chleb. W tej temperaturze piecz 10-15 minut, a następnie dopiekaj 40-45 minut w temperaturze 200 stopni. Po wyjęciu i wystudzeniu chleb zawiń w ściereczkę, owiń pergaminem i odstaw do następnego dnia przed pokrojeniem.

Chleb jest bardzo prosty i całkowicie bezproblemowy. Myślę, że uda się nawet najbardziej początkującym. Ciasto można wyrobić mikserem, było dość lepkie, ale znośne do formowania. Moje wyrastało w piekarniku nagrzanym do 30 stopni (z termoobiegiem).

Smacznego!

O Leninie w Poroninie. Bliny.

Lata mojego bukowiańskiego dzieciństwa to również początki Muzeum Lenina w Poroninie. Do legendowych postaci zakopiańskich zaliczyć wypada nie tylko Sabałę, Chałubińskiego, księdza Stolarczyka, starego Witkiewicza itd., ale również przedstawicieli następnych pokoleń, na przykład Józefa Piłsudskiego, Włodzimierza Lenina, Eugeniusza Zrosta. Krążą o nich klechdy, których niepodobna dzisiaj zweryfikować, ale przecież warto je zanotować jako odbicie ówczesnych nastrojów. (...)
Teraz o tow. Zroście. Zjawił się pod Tatrami tuż po wojnie (...). Był aktywistą ZWM i PPR, mianowanym dyrektorem Muzeum Lenina w organizacji. Stanowisko to wymagało odwagi i tę należy tow. Zrostowi bezwzględnie przyznać. Szukając leninowskich śladów i kładąc podwaliny muzeum, ryzykował życiem. (...) Tow. Zrost miał żelazne zdrowie, wolę działania, poczucie walki o słuszną sprawę, otwarte konto w banku i przysłane z Moskwy fotokopie dokumentów z pobytu Lenina na Podhalu, które miały ułatwić poszukiwania.
Lecz tow. Zrost nie mógł z nich skorzystać, albowiem języka rosyjskiego nie posiadał. (...) Z całej fury fotokopii mógł więc tow. Zrost przeczytać o własnych siłach jedynie adresy na kopertach: Sehr geehrter Herr Vladimir Uljanov, Poronin, Galizien. Wysnuł z tego wniosek, że Lenin mieszkał w Poroninie; nie wpadło mu do głowy, że poroniańska poczta obsługiwała również sąsiednie wsie. (...)
Więc tow. Zrost szukał w Poroninie. A kto ma otwarte konto w banku i zapał rewolucyjny w sercu, ten znajdzie, czego szuka, zwłaszcza gdy sprzyjają mu geopolityczne realia. (...) Kułakiem poronińskim mianowano Pawła Guta Mostowego. Jeszcze tego samego wieczora gazda Gut wiedział, jaką rolę wyznaczyła mu władza ludowa. Postanowił uprzedzić atak; złożył wizytę tow. Zrostowi, by poinformować, że poszukiwany Lenin mieszkał u niego w pensjonacie. I tak w ostatniej chwili uniknięto skandalu, gazda Gut został przemianowany z kułaka na bezpartyjnego towarzysza, jego karczmę wykupiono za ciężkie pieniądze, wykupiono też sąsiednie parcele, chałupy stojące na nich rozebrano; w tej sposób za przyczyną budowy muzeum odszedł z tego świata jedyny leninowski autentyk w Poroninie - stara poczta, dokąd pan Uljanow jeździł rowerem po gazety i listy. Budowa muzeum nabrała tempa, wkrótce nastąpiło uroczyste otwarcie, towarzysze radzieccy ofiarowali pomnik, ruszyła lawina: wiersze, artykuły, filmy, audycje, cała Polska wie po dziś dzień: Lenin w Poroninie, Lenin w Poroninie. Mówimy Poronin, myślimy Lenin. (...)
A skoro okazało się, że Lenin mieszkał w Białym Dunajcu, nie w Poroninie - zrobiło się dziwnie.

Antoni Kroh Sklep Potrzeb Kulturalnych

BLINY
35-40 sztuk

100g mąki gryczanej
100g mąki pszennej
7g suszonych drożdży - użyłam drożdży świeżych (kulka wielkości orzecha laskowego), jeśli używasz suszonych dodaj mniej, 7g to za dużo
1 łyżka cukru
1/2 łyżeczki soli
300ml ciepłego mleka
2 jajka
50g roztopionego masła do smażenia

Zmieszaj oba rodzaje mąki z cukrem i solą. Drożdże rozpuść w wodzie, dodaj do mąki. Żółtka oddziel od białek. Wmieszaj stopniowo mleko i żółtka do pozostałych składników (za pomocą miksera) do uzyskania gładkiej masy. Białka ubij do uzyskania sztywnej piany, a następnie delikatnie wmieszaj do ciasta. Przykryj i odstaw do wyrośnięcia w temperaturze pokojowej na 1 godzinę. Ciasto na bliny ma być gęstsze niż na naleśniki.

Na dużej patelni rozgrzej na średnim ogniu niewielką ilość roztopionego masła. Wlewaj na patelnię ciasto w czterech porcjach po około 1,5-2 łyżki. Smaż bliny przez 45 sekund z jednej strony, delikatnie odwracaj i smaż przez kolejne 30 sekund. Po usmażeniu trzymaj w cieple. Smaż pozostałe bliny w ten sam sposób, po każdej partii smarując patelnię roztopionym masłem.

Podawaj z kwaśną śmietaną, kawiorem lub wędzonym łososiem. Lub z innymi dodatkami. Albo na słodko. Czy też zupełnie inaczej.

Przepis zaczerpnęłam z książki 90 lat KitchenAid - wielka księga przepisów. Bliny są bardzo puszyste, najlepsze jakie jadłam do tej pory. Z tej książki zrobiłam też chałkę z prawdziwą wanilią i kardamonowo-cynamonowe bułeczki Flachswickel, nie udało się ich niestety sfotografować :). I choć z reguły sceptycznie podchodzę do przepisów dołączonych do sprzętu AGD, ta pozycja jest naprawdę świetna.

Idąc ulicami Krakowa zastanawiam się często, jaki jest powód tak wielkiej popularności kuchni włoskiej w Polsce. Nie mówię, że to źle, kuchnia włoska to kuchnia wspaniała, czego niestety nie można powiedzieć o większości włoskich restauracji w naszych miastach. Ale jest przecież tyle innych smaków, np. smaki naszych sąsiadów, które nie są popularne, a przecież fascynujące. Tak właśnie myślę o Rosji, Rosjanach i kuchni rosyjskiej: FASCYNUJĄCE. I na pewno warte poznania.

A książki, której fragment Wam dzisiaj przytoczyłam, nie będę recenzować, ponieważ gusta literackie są różne. Napiszę tylko, że mi się bardzo podobała, nie tylko dlatego, że obecnie mieszkam na Podhalu. To książka nie tylko dla górali. To książka pokazująca góralszczyznę oczami małego chłopca, który przyjechał w tej rejony z Warszawy. Pełno tu więc kontrastów i naprawdę zabawnych historii. To także książka znakomitego etnografa, znajdziemy więc w niej także trochę informacji o kulturze i historii tej części Polski. To książka bardzo ciekawa, polecam więc ciekawskim. Swoją drogą czy wszyscy wiedzieliście, że Lenin nigdy nie mieszkał w Poroninie? :). A jeśli chcecie się dowiedzieć czym w Bukowinie był tytułowy Sklep Potrzeb Kulturalnych, książkę musicie przeczytać sami.

Kto mnie zna wie, że książki pochłaniam w ilościach ogromnych. Kupuję je wręcz hurtowo. Nie powiem, że czytam wszystko, jestem raczej wybredna. Lubię tylko prozę. Ciężko dać mi książkę w prezencie, ponieważ z reguły omijam to, co na listach bestsellereów. Obecnie czytam najnowszą pozycję Antoniego Kroh Starorzecza. Być może coś z niej też Wam kiedyś zacytuję.

Smacznego!

Watruszki z serem

Ostatnio próbowałam przeglądnąć cały folder 'przepisy do wypróbowania', który mam w Ulubionych :). Nie udało się, ponieważ jest to 597 stron i codziennie dodają się nowe. Z początku listy wybrałam sobie i zapisałam na pulpicie 12 potraw, które chciałabym zrobić w pierwszej kolejności. Wśród nich były właśnie watruszki z serem z bloga Arabeska. Przepis troszeczkę skróciłam, ponieważ 4-godzinne wyrastanie jest ponad moje poranne siły, ale mam nadzieję, że drożdżówki nic na tym nie straciły. Smakują bardzo fajnie, nieco inaczej niż dostępne w polskich piekarniach kołacze z serem - tutaj nadzienie jest bardziej puszyste i delikatne. Warto spróbować dla odmiany.

WATRUSZKI Z SEREM
15 sztuk

ciasto
400g mąki
200ml mleka
3 żółtka
- użyłam tylko dwóch
70g stopionego masła
60 g cukru
20g świeżych drożdży
sól
masa serowa
300g świeżego twarogu - u mnie już zmielony
2 jajka
30g cukru
2 łyżki masła
1/4 drobno posiekanej laski wanilii lub cukier waniliowy - dodałam 3 łyżeczki cukru z prawdziwą wanilią
dodatkowo: roztrzepane jajko, białko lub mleko do posmarowania

Mąkę przesiej do miski. Drożdże rozpuść w letnim mleku, wymieszaj z 1 łyżeczką cukru i 1/3 przesianej mąki, odstaw w ciepłe miejsce na 2 godziny (poszłam na łatwiznę: rozpuściłam drożdże w ciepłym mleku, ostawiłam na 15 minut, mąki nie dodawałam).

Żółtka utrzyj z resztą cukru na jasną, puszystą masę. Połącz z wyrośniętym zaczynem (u mnie mleko z drożdżami), dodaj resztę mąki (u mnie cała mąka), masło i sól, dokładnie wyrób. Przykryj i odstaw do wyrośnięcia na 1,5-2 godziny.

Twaróg zmiel (lub użyj zmielonego). Żółtka utrzyj z cukrem, masłem i wanilią na puszystą masę, dodaj ser. Białka ubij na sztywną pianę i wymieszaj z masą serową.

Wyrośnięte ciasto podziel na równe porcje (w zależności od wielkości to 12-15 sztuk). Z każdej z nich uformuj kulkę, lekko spłaszcz w dłoniach , w środku zrób spore wgłębienie, ułóż na blasze wyłożonej pergaminem, posmaruj jajkiem (lub białkiem/mlekiem) i napełnij masą serową. Odstaw na czas nagrzewania się piekarnika.

Piekarnik rozgrzej do 220 stopni. Piecz przez około 15 minut, aż ciasto zarumieni się, a ser zetnie się całkowicie.

Niestety mój wiekowy i nieco już zużyty piekanik ostatnio oszukuje (tzn. rozgrzewa się zbyt mocno). I tak wiele wypieków jest u mnie za bardzo przypieczona :). Doskonale sprawdza się za to przy chlebie. Bułeczki też wyszły pyszne (temperaturę ustawiłam zachowawczo na niższą), choć nieco zbyt zarumienione.

Smacznego!

Czarny chleb rosyjski - World Bread Day 2009

World Bread Day dziś prawie u każdego, a więc i u mnie po krótkiej przerwie (ostatnio czasu mi brakuje na pieczenie i gotowanie). Wybrałam czarny chleb rosyjski ze strony Smitten Kitchen. Mój oczywiście nie wyszedł idealnie okrągły, ponieważ wyrastał w koszyku, a i nacięłam go zbyt lekko, przez co cały popękał. Ale smakuje pięknie, zupełnie nie słodko, lekko cebulowo; cebulowo też pachnie w całym domu i muszę przyznać, że jest to przyjemny zapach. Chlebek zrobiłam z połowy porcji.

CZARNY CHLEB ROSYJSKI
Russian Black Bread
The Bread Bible Beth Hensperger
2 bochenki

2 opakowania (14g) suszonych drożdży
szczypta cukru
1/2 szklanki (115ml) ciepłej wody (40-45 stopni)
2 szklanki (475ml) wody o temperaturze pokojowej
1/4 szklanki (50g) melasy
1/4 szklanki (60ml) octu jabłkowego
4 łyżki (55g) masła
30g gorzkiej czekolady
1/4 szklanki (40g) pełnoziarnistej mąki pszennej - u mnie typ 1850
3 szklanki (300g) mąki żytniej chlebowej - u mnie typ 720
3 szklanki (360g) mąki pszennej lub mąki pszennej chlebowej
- u mnie typ 850
1 szklanka otrębów - u mnie otręby pszenne
2 łyżki kminku
1/2 łyżeczki nasion kopru włoskiego
1 łyżka soli
1 łyżka kawy rozpuszczalnej typu espresso
1 łyżka drobno posiekanej cebulki - użyłam cebuli czerwonej

opcjonalnie do posypania: mąka kukurydziana, mąka, kminek

W małej misce połącz drożdże, cukier i ciepłą wodę. Dokładnie wymieszaj i odstaw na 10 minut.

W rondelku podgrzewaj 2 szklanki wody, melasę, ocet, masło i czekoladę, do momentu, aż dwa ostatnie składniki rozpuszczą się. Odstaw.

3 rodzaje mąki wymieszaj ze sobą i odłóż na bok. Do dużej miski wsyp 2 szklanki zmieszanej mąki, otręby, kminek, nasiona kopru włoskiego, sól, espresso i cebulkę. Zamieszaj, dodaj rozpuszczone drożdże i mieszankę czekoladową. Używając miksera z hakiem mieszaj na średniej prędkości przez około 3 minuty. Zmniejsz prędkość do najniżej i ciągle mieszając dodawaj stopniowo (po 1/2 szklanki) resztę mąki. Ciasto powinno być lepkie, ale zwarte. Przełóż ciasto na wysypany mąką blat i ugniataj przez kilka minut. Uformuj kulę, posmaruj ją ze wszystkich stron oliwą, przełóż do czystej miski, szczelnie przykryj (folią spożywczą) i ostaw do wyrośnięcia na 1,5 do 2 godzin (ciasto powinno podwoić swoją objętość).

Wyrośnięte ciasto przełóż na blat i lekko odgazuj. Podziel na dwie części i uformuj dwa bochenki w dowolnym kształcie (ja przełożyłam ciasto do koszyczka, a potem piekłam na kamieniu), umieść je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Jeśli chcesz posyp bochenki mieszanką mąki kukurydzianej, mąki i kminku. Szczelnie przykryj i pozostaw do wyrośnięcia na 45 minut, aż ciasto podwoi swoją objętość.

Piekarnik rozgrzej do 175 stopni. Przed pieczeniem bochenki natnij na środku w kształt litery x. Piecz przez 45-50 minut, aż chleb mocno się zabrązowi. Przed podaniem ostudź na kratce do pieczenia.

Chleb też można piec w keksówce, a także wyrabiać zupełnie bez użycia miksera.

Bardzo fajny dzień i bardzo fajna zabawa we wspólne ogólnoświatowe pieczenie. Na pewno prześledzę wyniki i wiele z chlebów z tegorocznej edycji upiekę w przyszłości. Swój wyrób gorąco polecam. Chleb jest lekki i smakuje ciekawie. Szkoda tylko, że nie jest nieco bardziej czarny :).

Smacznego!
Blog Widget by LinkWithin