niedziela, 11 stycznia 2015

LUSH Let The Good Times Roll

Z wakacyjnego wypadu do Belgii przywiozłam trzy ręcznie wykonane, świeże kosmetyki marki LUSH - maski do twarzy Catastrophe Cosmetic i Oatifix oraz czyścik Let The Good Times Roll. Dziś kilka słów o tym ostatnim, zapraszam.
 
 
Ten czyścik do twarzy i ciała jest łagodną ucztą dla skóry, pozostawiając skórę miękką w dotyku i otuloną zapachem maślanego popcornu. Mąka kukurydziana delikatnie złuszczaa, natomiast proszek cynamonowy pobudza, pozostawiając uczucie świeżości i orzeźwienia. Ten delikatny scrub do mycia ma za zadnie ukoić i zmiękczyć skórę, nadając jej przy tym naturalny blask.
 
 
100 g miękkiej i cudownie pachnącej (czuję wanilię, masło, cynamon i bitą śmietanę!) pasty o konsystencji luźnej plasteliny umieszczono w tradycyjnym dla marki czarnym, plastikowym słoiczku z zakrętką. Celem umycia twarzy należy oderwać kawałek pasty, umieścić ją w zagłębieniu dłoni, dodać odrobinę wody i rozpocząć masaż twarzy. Efekt jaki uzyskamy dzięki Let The Good Times Roll jest naprawdę świetny! Moja sucha skóra wręcz pokochała ten czyścik :) Po zmyciu pasty z twarzy odnotowałam miękkość, lekkie nawilżenie, złuszczenie martwego naskórka, naturalny blask. Czyścik charakteryzuje także wysoka wydajność, bo przy codziennym, porannym stosowaniu zawartość słoiczka wystarczyła mi na około dwa miesiące. Bardzo, bardzo żałuję, że produkty marki LUSH nie są dostępne w Polsce, bo z pewnością byłabym częstym klientem.
 
Za opakowanie 100 g czyścika Let The Good Times Roll zapłaciłam w belgijskim LUSH 10,45 euro. Znacie produkty LUSH?
 
 
INCI: Maize Flour, Glycerine, Talc, Water (Aqua), Corn Oil, Polenta, Fair Trade Organic Cinnamon Powder, Perfume, Gardenia Extract, Popcorn.

wtorek, 9 września 2014

Nówelaski

Ostatni post nówelaskowy opublikowałam na początku lipca. Najwyższy czas zatem, aby pokazać Wam jakie propozycje będą towarzyszyć mi w najbliższym czasie. Zapraszam :)


Endorfinowe serum czekoladowe Organique i pomarańczowy krem do rąk The Secret Soap Store udało mi się wygrać w rozdaniu u Zosi KLIK. Oba kosmetyki pięknie pachną, więc mam nadzieję, że i działanie będzie podobne.


Oferta maski Bath & Body Works była mi zupełnie obca. Sytuacja uległa jednak zmianie, gdy Ania KLIK postanowiła zorganizować wspólne zamówienie tych kosmetyków z USA. Zaopatrzyłam się w pięć żeli antybakteryjnych i trzy kremy nawilżające do ciała. Wszystko pachnie przecudnie, a żele antybakteryjne już zdążyłam bardzo polubić.


W ostatnim czasie mój demakijaż zdominowały formy olejowe/maślane wobec wysuszającego działania miceli. Postanowiłam jednak dać jeszcze jedną szansę micelowi, tym jednak razem w pełni naturalnemu. Recenzja niebawem, powiem tylko, że jestem zwolennikiem "drugich szans" :)


Produkty ujędrniające do ciała znalazły już stałe miejsce w mojej łazience.  Wraz ze zbalansowaną dietą i aktywnością fizyczną dają widoczne efekty. Tym razem w roli strażnika antycellulitowego wystąpi Phenomé i nowość z linii Silhouette Dream - Szybko wchłaniające się serum.


Olejki do włosów to również obowiązkowy punkt w mojej kosmetyczce.  Zawiedziona olejkiem Equilibra, zdecydowałam się na zakup zachwalanego Luxe Oil marki Wella. Używam go już kilka tygodni, recenzja niebawem. Mogę jedynie zdradzić, że zapach urzeka :)

 

Z urlopowej wyprawy do Belgii udało mi się przywieźć kilka kosmetyków. Skusiłam się na peeling solny Himalaya Scrub marki Rituals, dwie świeże maski Lush - Catastrophe Cosmetic i Oatifix oraz czyścik Let The Good Times Roll. Napatoczyłam się także na salon MAC :) Próbowałam wybrać jakąś uroczą pomadkę na dzień, na nic jednak nie mogłam się zdecydować. Finalnie postawiłam na odświętną, matową czerwień Russian Red.


W poprzednim tygodniu PAT&RUB uraczyło mnie przemiłą niespodzianką w postaci Himalajskiej soli do kąpieli i Hipoalergicznego olejku do ciała. Oba kosmetyki już doczekały się swojej premiery, zatem recenzje niebawem.


Wszystkie powyższe nowości to pielęgnacja, no z wyjątkiem MACzkowej pomadki. Przyznaję, że to właśnie na miejscu pielęgnacji mam bzika, szczególnie tej naturalnej. Niemniej jednak kosmetyki kolorowe interesują mnie coraz bardziej, wobec czego w ramach współpracy z Costasy - dystrybutorem kosmetyków Lily Lolo, będę próbować naturalnej kolorówki - podkładu SPF 15 w kolorze Barely Buff, bronzera Bondi Bronze, pudru Flawless Silk, BB Kremu w kolorze light, błyszczyka w kolorze English Rose, różu do policzków Ooh La La, prasowanego różu do policzków Coming Up Roses oraz pędzla Super Kabuki. Pierwsze testy już za mną i muszę Wam powiedzieć, że przygoda z Lily Lolo będzie bardzo przyjemna :)

Znacie moich nowych, kosmetycznych towarzyszy? Co szczególnie Was zaciekawiło?

czwartek, 5 czerwca 2014

Lush Angels on bare skin

Niedostępna w Polsce marka świeżych kosmetyków naturalnych Lush kusiła mnie swym bogatym asortymentem od dawna. Szczególnie ciekawa byłam słynnych czyścików. Jak tylko nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się ani chwili. Patrycja z Kosmetycznej Wyspy spełniła moje małe, kosmetyczne pragnienie - zaopatrzyła mnie w Angels on bare skin. Kto ciekawy mojej opinii? Zapraszam dalej.


Zgodnie z informacją na stronie www producenta ten niezwykle delikatny środek czyszczący jest wykonany w 100% z naturalnych składników. Zainspirowany średniowieczną recepturą skład z dodatkiem kwiatów lawendy, kaolinu, który ma za zadanie wchłonąć tłuszcz i brud, pozostawiając skórę czystą i odżywiona. Olejki lawendowy i różany uspokajają skórę. Podczas  mieszania czyścika z wodą w celu uzyskania pasty, zmielone migdały tworzą mleko migdałowe, które pomaga tonizować i rozjaśnić skórę. Produkt może być używany do mycia ciała i twarzy.


Czyścik w opakowaniu ma dość ciekawą postać, bo nie jest ani suchy ani mokry. Myślę, że ta wilgoć utrzymuje się za sprawą zmielonych migdałów. W każdym bądź razie wydobywam z opakowania każdego ranka kawałek czyścika wielkości dużego orzecha laskowego, umieszczam go w zagłębieniu dłoni, po to aby mieszając mokrymi palcami drugiej dłoni uzyskać pastę. Całość pachnie dość intensywnie, trochę ziemiście, trochę lawendowo, mnie w każdym bądź razie bardzo się podoba. Tak przygotowaną pastą masuję całą twarz, z wyłączeniem okolic oczu, pozostawiam ją na około minutę, by na koniec zmyć całość letnią wodą. Czyścik świetnie wpływa na moją suchą cerę, która od paru miesięcy delikatnie buntuje się na czole, co oznacza lekkie przetłuszczanie i niewielkie wypryski. W każdym bądź razie moja cera podczas regularnego stosowania "aniołków" stała się bardziej miękka, rozjaśniona i ukojona, a czoło powoli wraca do normy, przy czym stosuję również na ten obszar krem delikatnie matujący, o którym szerzej za jakiś czas. Po zmyciu preparatu twarz jest wręcz delikatnie nawilżona, ale matowa, nie ma tutaj mocy o ściągnięciu czy podrażnieniu. Dzięki mielonym migdałom skóra otrzymuje również codzienny, łagodny peeling, który bardzo jej służy. Niedoskonałości pojawiają się bardzo rzadko, co niezmiernie mnie cieszy. Czyścik Angels on bare skin bardzo mocno mi służy, cieszę się, że się na niego zdecydowałam, mimo, że w pewnym momencie pomyślałam sobie, że przecież ja lubię najbardziej w pełni gotowe kosmetyki.
Bardzo mocno żałuje, że kosmetyki marki Lush nie są dostępne w Polsce. W Wielkiej Brytanii za 100g produktu przyjdzie nam zapłacić 6,40 £, co daje około 32 zł. Wiem na pewno, że wrócę do Angels on bare skin.
Znacie produkty marki Lush? Co szczególnie polecacie?

INCI: Ground Almonds, Glycerine, Kaolin, Water (Aqua), Lavender Oil, Rose Absolute, Chamomile Blue Oil, Tagetes Oil, Benzoin Resinoid, Lavender Flowers, Limonene*, Linalool*.
* występuje naturalnie w olejkach eterycznych

wtorek, 6 maja 2014

Nówelaski

Po krótkiej przerwie w nadawaniu spowodowanej przedłużonym, majówkowym urlopem, wracam do Was z postem, w którym pokażę, co w ostatnim czasie wpadło do mojego kosmetycznego koszyka. Nie ma tego zbyt wiele, trzymam się swego postanowienia, aby nie czynić nadmiernych zapasów i zużywać na bieżąco. Zapraszam w takim razie do oglądania :)
 
 
Intensywnie ujędrniający balsam do pielęgnacji Biustu C+ to tylko część wygranej w rozdaniu u Iwony. W paczce znalazły się również krem do twarzy na noc i krem pod oczy z serii Hydrogenic, które trafiły do mojej mamy :)
 
 
W kwietniu szczęście mnie nie opuszczało - u Agaty udało mi się wygrać świetny zestaw Elancyl - Krem intensywnie wyszczuplający na noc i Olejek przeciw rozstępom. Testy już trwają :)
 
 
Jako że kremy do dłoni schodzą u mnie jak woda, w sklepie internetowym PAT&RUB zaopatrzyłam się zestaw mazideł do rąk i stóp z serii Home SPA, którą bardzo lubię za działanie i zapach. Nadarzyła mi się również okazja do nabycia w dobrej cenie kremu migdałowego do rąk marki The Body Shop.
 
 
Kontynuując przyjemną znajomość z produktami Orientana, zdecydowałam się tym razem na Peeling do ciała z masłem shea w wersji jaśmin i zielona herbata. Mam nadzieję, że zapach będzie piękny :)
 
 
Przy okazji wizyty w Olsztynie, w końcu udało mi się odwiedzić sklep Organique. Podczas pierwszego spotkania z produktami tej marki wybrałam sobie peeling i masło do ciała z serii Bloom Essence, której zapach mnie oczarował oraz maskę algową do twarzy w wersji dyniowej. Skusiłam się również na kilka wosków do kominka. Czy dorównują woskom Yankee Candle? Póki co ciężko jednoznacznie stwierdzić, testy trwają :)
 
 
Za sprawą Patrycji trafił do mnie czyścik do twarzy Angels on bare skin marki Lush. Bardzo się cieszę, że mogę w końcu zasmakować tej naturalnej pielęgnacji. Dodatkowo Pati dorzuciła próbkę osławionej maski GlamGlow, a tym samym trafiła w dziesiątkę! Bardzo mnie oba produkty ciekawią. Patrycja, dzięki raz jeszcze :)
 

Kolejne nowe nabytki to olejki do twarzy i ciała polskiej marki GoArgan+ KLIK. Seria olejków GoArgan+ przeznaczona jest do kompleksowej pielęgnacji twarzy i ciała. Poszczególne produkty stanowią idealną mieszaninę zimnotłoczonych olejów: arganowego i pochodzącego z roślin wywodzących się z rodzimych upraw, m.in. truskawki, maliny, żurawiny, kiełków pszenicy czy owsa. Dzięki temu połączeniu uzyskano preparaty dopasowane do różnych typów cery i odpowiadające na indywidualne wymagania pielęgnacyjne. Olejki doskonale i błyskawicznie się wchłaniają nie pozostawiając tłustego filmu. Otulają skórę aksamitną warstwą i sprawiają, że skóra jest wygładzona, miękka i miła w dotyku. Preparaty posiadają delikatne, przyjemne zapachy umilające codzienne stosowanie. Zdecydowałam się na wersje GoArgan+ Truskawka do ciała i GoArgan+ Kiełki Owsa do twarzy. Zdjęcia olejków wykonałam jeszcze w miłym dla oka opakowaniu :)
 
 
Miło mi też poinformować Was, że powyższe olejki GoArgan+ Ogórecznik do twarzy i GoArgan+ Żurawina do ciała są dla Was :) Na dniach pojawi się na blogu mały konkurs/rozdanie, w którym będzie można je zgarnąć!
 
Pisząc posta, uświadomiłam sobie, że nie sfotografowałam moich lakierowych nabytków, zatem niebawem postaram się to nadrobić i pokazać Wam, o jakie buteleczki powiększyła się moja kolekcja.
Znacie kosmetyki, które zasiliły w ostatnim czasie moje kosmetyczne zbiory? Może coś Was szczególnie zaciekawiło?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
SZABLON BY: PANNA VEJJS.