Ten post to odpowiedź na liczne zapytania odnośnie mojego sposobu na codzienne oczyszczanie twarzy, zawarte tutaj na blogu, Instagramie i w mailach. Mam nadzieję, że informacje, które niżej przedstawię, przydadzą się Tobie. Pamiętaj jednak, że nie jestem dermatologiem, kosmetologiem czy kosmetyczką. Napiszę o moich osobistych doświadczeniach i sposobach na pielęgnację, które nie muszą sprawdzić się u Ciebie. Warto po prostu obserwować swoją skórę, racjonalnie się odżywiać i z uwagą dobierać produkty do pielęgnacji. Tyle słowem wstępu, przejdź my do rzeczy.
Oczyszczanie to bardzo ważny etap pielęgnacji twarzy. Tak samo ważny jak codzienne nawilżanie i tonizowanie oraz peelingowanie i maseczkowanie. Oczyszczanie to proces polegający na usuwaniu brudu, kurzu i makijażu,
wszystkiego co znajduje się na powierzchni skóry oraz wewnątrz jej porów.
Najważniejszy jest tu wybór sposobu oczyszczania odpowiedniego dla
naszej skóry, w zależności od tego czy jest ona sucha, mieszana, tłusta,
wrażliwa itd. Moja cera jest sucha, więc dbam o to, aby codzienne oczyszczanie nie naruszało płaszcza hydrolipidowego. Metodą prób i błędów doszłam do tego, że najbardziej służy mi oczyszczanie trzyetapowe, które stosuję codziennie wieczorem. Z kolei rano używam głównie tylko pianki, no chyba, że widzę, że cera wymaga bardziej dogłębnego oczyszczenia, wówczas w ruch idzie także olej/balsam.
Po pierwsze płyn micelarny. Wylewam odrobinę na wacik i przykładam kolejno do oczu, delikatnie, bez tarcia, po czym przecieram całą twarz i szyję. Każde oko oraz twarz zmywam nowym wacikiem. Aktualne w użyciu mam Eau Thermale Jonzac Rehydrate Nawilżającą wodę micelarną na bazie wody termalnej (500 ml/49,99 zł) KLIK, która przeznaczona jest do wszystkich typów skóry. Delikatnie i skutecznie oczyszcza. Micele
zawarte w wodzie z łatwością usuwają wszelkie nieczystości i
pozostałości makijażu, dbając jednocześnie o zachowanie naturalnej
równowagi skóry. Woda termalna
Jonzac zawiera bogactwo minerałów takich jak wapń, magnez, mangan,
siarczki, stront, lit oraz bogactwo pierwiastków śladowych, które
pracując z komórkami skóry, pomagają im zwiększać własną zdolność
wykorzystania wewnętrznych zasobów aby poprawiać metabolizm odnowy
komórkowej. Dzień po dniu komórki są zregenerowane, naturalna bariera
skóry wzmocniona, co zapobiega utracie wody. Z innych płynów micelarnych polecam Phenomé, Biodermę Hydrabio czy drogeryjną, ale bardzo dobrą Mixę do cery wrażliwej.
INCI: Water*, Anthemis Nobilis Flower Water**, Glycerin, Polyglyceryl-4
Caprate, Betaine, Sodium Levulinate, Lactobacillus Ferment, Sodium
Benzoate, Sodium Hydroxide, Fragrance, Lactic Acid
* woda termalna Jonzac i woda
** składniki organiczne
* woda termalna Jonzac i woda
** składniki organiczne
Po drugie olej/balsam do demakijażu, koniecznie na bazie olejów/maseł. Na tym etapie działa zasada, że olej rozpuszcza olej (sebum, makijaż). Powyżej przedstawiam dwa produkty tego typu.
Pierwszy to Biotherm Biousorce Balm-to-Oil Deep Cleanser&Make-up Remover (125 ml/ok. 100 zł). Podobny produkt, ma w swojej ofercie Clinique który średnio przypadł mi do gustu, między innymi za wrażenie ściągnięcia skóry po zmyciu wodą. Biotherm to zupełnie inna bajka. Produkt bazuje na maśle shea, w jego składzie znalazł się także plankton termalny pozyskiwany ze źródeł górskich, wykazujący działanie przeciwzapalne, a także przeciwutleniające, jak również oleje, mające przy okazji pielęgnować cerę. Masło w kontakcie z dłońmi błyskawicznie się topi, wystarczy nałożyć je na suchą skórę i wykonać masaż całej buzi (oczy pomijam). Na koniec balsam należy zemulgować, dodając do niego wody. Zmienia się wtedy w przyjemną emulsję. Produkt nie zostawia ani tłustej warstewki, ani uczucia ściągnięcia. Przyjemnie, delikatnie pachnie i jest bardzo wydajne - mnie służyło cztery miesiące!
Pierwszy to Biotherm Biousorce Balm-to-Oil Deep Cleanser&Make-up Remover (125 ml/ok. 100 zł). Podobny produkt, ma w swojej ofercie Clinique który średnio przypadł mi do gustu, między innymi za wrażenie ściągnięcia skóry po zmyciu wodą. Biotherm to zupełnie inna bajka. Produkt bazuje na maśle shea, w jego składzie znalazł się także plankton termalny pozyskiwany ze źródeł górskich, wykazujący działanie przeciwzapalne, a także przeciwutleniające, jak również oleje, mające przy okazji pielęgnować cerę. Masło w kontakcie z dłońmi błyskawicznie się topi, wystarczy nałożyć je na suchą skórę i wykonać masaż całej buzi (oczy pomijam). Na koniec balsam należy zemulgować, dodając do niego wody. Zmienia się wtedy w przyjemną emulsję. Produkt nie zostawia ani tłustej warstewki, ani uczucia ściągnięcia. Przyjemnie, delikatnie pachnie i jest bardzo wydajne - mnie służyło cztery miesiące!
Drugi to Oczyszczający oleożel do demakijażu i mycia twarzy Dr Irena Eris Cleanology (175 ml/95 zł) KLIK, o właściwościach
przeciwzmarszczkowych, który idealnie eliminuje wszelkie zanieczyszczenia,
usuwa makijaż i pozostawia skórę doskonale oczyszczoną, odżywioną
i nawilżoną. Formuła wzbogacona o wyciąg z błękitnej algi, wzmacnia
płaszcz hydrolipidowy skóry i chroni ją przed niekorzystnym wpływem
środowiska. Bogaty kompleks szlachetnych olejków pozostawia skórę miękką
i aksamitną w dotyku. Żel pod wpływem ciepła skóry przeobraża się
w aksamitny olejek, idealny do wykonania ujędrniającego masażu twarzy,
który podnosi skuteczność pielęgnacji przeciwzmarszczkowej. Zabieg
powinien być zakończony ciepłym kompresem oczyszczająco-relaksującym, wykonanym
delikatnym ręczniczkiem (załączony do oleożelu) z ultra-miękkich mikrowłókien. Ręczniczek,
zwilżony ciepłą wodą, idealnie usuwa makijaż, sebum oraz inne
zanieczyszczenia, a dzięki delikatnie peelingującej strukturze, pobudza
mikrokrążenie skóry oraz złuszcza naskórek. Skóra staje się miękka,
ukojona i idealnie oczyszczona. Osobiście ręczniczka nie używam, nie przemawia do mnie taki sposób oczyszczania, choć wiem, że wiele osób go lubi i chwali. Żel
polecany jest również do demakijażu oczu, nie szczypie i nie pozostawia "mgły".
Prócz omówionych wyżej produktów lubię także pastę Fresh&Natural, olej do demakijażu Clochee i balsam rumiankowy The Body Shop.
Prócz omówionych wyżej produktów lubię także pastę Fresh&Natural, olej do demakijażu Clochee i balsam rumiankowy The Body Shop.
Po trzecie żel/mydło do mycia twarzy, które usunie resztki oleju/balsamu z poprzedniego etapu. Aktualnie używam L'Occitane Ultra delikatne mydło do twarzy Masło Shea
(100 g/65 zł) przeznaczone do codziennego mycia twarzy na bazie
roślinnej. Pokazywałam jej już w ulubieńcach czerwca i lipca, a ono wciąż mi dłuży i myślę, że tak będzie jeszcze dobre dwa może trzy miesiące. Używam go codziennie
wieczorem.
Bogate w masło shea (7%), delikatnie oczyszcza skórę bez wysuszania,
chroniąc warstwę hydrolipidową skóry. Tworzy kremową pianę, która
pozostawia skórę miękką, mocno oczyszczoną i świeżą. Ten efekt jest
naprawdę niespotykany, bo z jednej strony mydło mocno oczyszcza, a z
drugiej skóra jest miękka i nieściągnięta. Do tego mydło jest niebywale
wydajne. Na pochwałę
zasługuje także poręczne w używaniu opakowanie, które służy za
mydelniczkę (od spodu ma otwór, także mydełko każdorazowo wysycha). Prócz tego mydełka lubię także żel tymiankowy Sylveco.
Tak jak pisałam we wstępie, do porannego oczyszczania twarzy używam najczęściej tylko pianki. SO BIO Pianka oczyszczająca Perfecting Skin (150 ml/54,99 zł) KLIK to najlepszy produkt tego typu, z jakim miałam dotychczas do czynienia. Organiczna pianka oczyszczająca SO BIO Perfecting Skin przyjemnie i delikatnie oczyszcza cerę, pozostawiając skórę idealnie miękką i gładką. Delikatna,
piankowo-powietrzna formuła świetnie sprawdza się rano. Aby uzyskać natychmiastowy blask – pianka
może być używana jako ekspresowa maseczka do twarzy raz w tygodniu. I tak właśnie robię, wystarczy pół minuty! SO BIO stworzyło innowacyjną, opatentowaną mieszankę składników
opartych na ekstrakcie z kwiatu lotosa, która działa nawilżająco,
wygładzająco, rozjaśniająco i antyoksydacyjnie. Pianka posiada słodkawy, relaksujący zapach ,
aby ukoić zmęczenie i stres – jedne z głównych przyczyn niedoskonałości
cery. Polecam wypróbować! Z tego typu produktów miło wspominam także piankę Phenomé.
INCI: Aqua (Water), Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water*, Cocamidopropyl
Betaine, Decyl Glucoside, Glycerin, Sodium Chloride, Lactic Acid, Benzyl
Alcohol, Parfum (Fragrance), Sodium Benzoate, Zinc PCA, Xanthan Gum,
Linalool, Sodium Levulinate, Limonene, Nelumbo Nucifera Flower Extract*,
Citric Acid, Potassium Sorbate.
* z rolnictwa ekologicznego
99% składników jest pochodzenia naturalnego
11% składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego
* z rolnictwa ekologicznego
99% składników jest pochodzenia naturalnego
11% składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego
Tonizowanie to już kolejny krok w pielęgnacji twarzy, jednak postanowiłam umieścić go w tym wpisie, bo dla mnie to nieodłączny etap na zakończenie oczyszczania i wyrównanie pH skóry. Ostatnio pierwsze skrzypce w temacie tonizowania grają u mnie produkty w sprayu czyli hydrolaty i wody termalne, wśród których wygrywa woda Uriage. Ostatnio postanowiłam także wypróbować słynną już wodę winogronową Caudalie (200 ml/ok. 40 zł). Ta woda to moje ostatnie odkrycie! Genialnie nawilża, łagodzi i koi. Atomizer tworzy idealną, bezzapachową mgiełkę. Stosuję ją w roli toniku, ale sprawdza się także jako odświeżenie podczas upalnego dnia czy wykończenie makijażu. Na dzień dzisiejszy wiem, że nie może jej zabraknąć w mojej łazience! Hit! Co do marki Caudalie to przy okazji wspomnę, że używam także Beauty Elixir i jest moc, ale o tym innym razem.
Jak wygląda Twój sposób na codzienne oczyszczanie twarzy? Jakie produkty polecasz?