niedziela, 12 lutego 2017

Ulubieńcy stycznia

Comiesięczni kosmetyczni ulubieńcy to posty, które czytam z wielką chęcią i zaciekawieniem. Sama jakoś nie tworzyłam jeszcze takich, choć materiał na pewno by się znalazł. Pomyślałam sobie, że szkoda, aby naprawdę fajne produkty, które używam i polecam innym, nie miały swej odsłony tutaj. Zatem wszem i wobec prezentuję Wam dziś ulubieńców stycznia! Będę się starać, aby takie posty pojawiały się na blogu co miesiąc, góra dwa, bo wiadomo, że nic na siłę. Dziś pokażę Wam cztery produkty do pielęgnacji i jeden do makijażu.



Cetaphil MD Dermoprotektor (250 ml/35 zł) to balsam do pielęgnacji twarzy i ciała, choć sama stosuję go tylko do ciała. Doskonale dba o skórę odwodnioną i wrażliwą, odkryłam go w czasie ciąży z polecenia dermatologa, gdy moja skóra była sucha na wiór. Wszelkie podrażnienia czy swędzenie łagodzi pantenol, gliceryna zapewnia nawilżenie, a olej makadamia dostarcza ważnych kwasów tłuszczowych. Produkt jest bezpieczny także dla dzieci już od momentu narodzin, może być stosowany w zabiegach pielęgnacyjnych wtedy, gdy jest taka potrzeba. To balsam, który mam pod ręką zawsze. Jest bezzapachowy, szybko się wchłania i nie pozostawia na ciele tłustej i lepiącej warstwy. Genialnie nawilża i łagodzi! Pomaga się pozbyć miejscowych przesuszeń. Używam go doraźnie, głównie w okresie jesienno-zimowym. Geniusz!


Clinique Liquid Facial Soap Extra Mild (200 ml/ok. 90 zł) to mydło w płynie do cery suchej i bardzo suchej. Parę miesięcy temu dostałam próbkę tego produktu do zakupów i to był przyczynek do nabycia pełnowymiarowego opakowania. Samo mydło to pierwszy krok w systemie pielęgnacyjnym 3 Kroki Clinique. Preparat skutecznie oczyszcza, nie pozbawiając przy tym skóry ochronnej bariery lipidowej. Wygodna pompka pozwala na użycie odpowiedniej ilości produktu. Mydło jest bezzapachowe i ma kremową, lekką konsystencję. Używam go głównie rano, przyjemnie oczyszcza cerę po nocy nie fundując jej ściągnięcia. Jest bardzo wydajne - używam go codzienne rano od czterech miesięcy, a w butelce pozostała jeszcze jakaś 1/3 opakowania. Można by rzec, że to tylko produkt do oczyszczania, ale według mnie to aż taki produkt. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że aktualny, bardzo dobry stan mojej cery to wynik stosowania kilku produktów, ale uważam, że Clinique Liquid Soap Extra Mild ma w tym swój udział.


Kolejny styczniowy ulubieniec to maska do twarzy Origins Drink Up Intensive Overnight Mask to Quench Skin's Thirst (100 ml/99 zł). Ten produkt ma miano kultowego, co w ogóle mnie nie dziwi. Poświęcę tej masce osobny post, zasługuje na to! Dziś napiszę tylko, że to mocno nawilżająca maseczka do twarzy, którą należy pozostawić na noc. Olejki z awokado i pestek moreli głęboko i błyskawicznie rozprowadzą po spragnionej nawilżenia skórze zgromadzone rezerwy substancji nawilżających oraz pomogą zbudować zapasy na jutro. Wodorosty z morza japońskiego pomagają naprawić barierę ochronną skóry zapobiegając odwodnieniu w przyszłości i oznakom przedwczesnego starzenia. Skóra budzi się odprężona, odświeżona i jędrniejsza! Do tego ten przyjemny, owocowy zapach, mmm... Mój zimowy must have!


Marka Iossi jest w ostatnim czasie bardzo widoczna w blogosferze. To produkty, które składają się z naturalnych i organicznych olejów i maseł, samodzielnie przygotowywanych ekstraktów roślinnych i olejków eterycznych. Komponenty pochodzą zarówno z rodzimych łąk, jak i z najdalszych zakątków świata. Więcej o samej marce napiszę innym razem. Dziś skupię się na Serum rozświetlającym - dzika róża, geranium, cyprys, witamina E i C (30 ml/89 zł) KLIK. To esencjonalne serum w formie lekkiego olejku, które wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, skutecznie odżywia, i widocznie poprawia kondycję oraz koloryt skóry. Już po kilku dniach można dostrzec, że skóra jest gładka, dogłębnie zregenerowana i rozświetlona! Wyjątkowy zapach serum (kwiatowe z nutą róży) to zasługa olejku z geranium, który rozbudza zmysły przygotowując je na wyzwania nadchodzącego dnia. Szybkie wchłanianie niemal do matu (aplikacja na wilgotną od toniku cerę) to ogromny plus tego preparatu.  W składzie znajdziemy m.in: olej z dzikiej róży - remedium dla skóry suchej i spiętej, skwalan - zapobiegający przedwczesnemu starzeniu się skóry, naturalny środek zmiękczający i łagodzący oraz olejek cyprysowy, który poprawia ukrwienie oraz gospodarkę wodną skóry, a ponadto koi i działa relaksująco. Stosuję to serum ponad miesiąc, codziennie rano i rzeczywiście cera jest rozświetlona, gładka i miękka. Serum rozświetlające Iossi to naprawdę produkt godny polecenia!


Na koniec tusz do rzęs, który towarzyszy mi od kilku lat, bez przerwy! Jedno opakowanie kończę i zaraz kupuję następne. Ten tusz to L'Oreal Volume Million Lashes So Couture (9 ml/ok. 30 zł). Produkt precyzyjnie pokrywa rzęsy od nasady po końce, nadając im pożądaną objętość i długość. Zawarte w mascarze czarne pigmenty nadają rzęsom nasycony odcień intensywnej, głębokiej czerni. Dzięki specjalnej niezwykle gęstej, elastomerowej szczoteczce rzęsy nie sklejają się, są idealnie rozdzielone. Nie mam porównania z tuszami z półki selektywnej, ale mimo to cenię sobie ten tusz bardzo i póki co nie mam ochoty na zmianę! Do tego tusz nie osypuje się, nie rozmazuje, trwając na rzęsach cały dzień.

Znacie moich ulubieńców? Co zachwyciło Was w styczniu?

piątek, 11 marca 2016

Clinique Pop Lip Colour and Primer w odcieniu Party Pop

Jeszcze kilka lat temu do podkreślania ust używałam jedynie błyszczyków. Szminki kojarzyły mi się jako trudne w obsłudze i zarezerwowane dla dojrzałych pań :) W końcu jednak, pod pozorem zaspokojenia babskiej ciekawości, odwiedziłam salon MAC, no i się zaczęło! Pomadki oswoiłam do tego stopnia, że nie używam aktualnie żadnego błyszczyka, no nie licząc Clarins Instant Lip Perfector. Dziś pokażę Wam mój najnowszy nabytek, Clinique Pop Lip Colour and Primer w ciekawym kolorze Party Pop.




Formuła Clinique Pop Lip Colour + Primer (3,9 g/99 zł) powstała na bazie masła shea i murumuru, tworzących elastyczną mieszankę polimerową, zapewniającą ustom skuteczniejsze nawilżanie. Wbudowana baza sprawia z kolei, że kolor gładko rozprowadza się na wargach sprawiając, że stają się one aksamitne w dotyku. Dzięki polimerom kolor pozostaje żywy i intensywny przez cały dzień, gwarantując Twoim ustom pełen stopień krycia oraz gładszy i pełniejszy wygląd.





Sama pomadka skrywa się w plastikowo-metalowym opakowaniu, które bardzo trafia w mój gust. Przed jej aplikacją warto zadbać o stan warg, a przede wszystkim zrobić peeling, aby pozbyć się suchych skórek, które szminka lubi podkreślić. Sama aplikacja przebiega bardzo przyjemnie i bezproblemowo. Kolor nie migruje poza kontur warg, utrzymuje się bez jedzenia i picia do kilku godzin. Przy spożywaniu posiłków pomadka schodzi równomiernie. Formuła z nawilżającą bazą faktycznie przyjemnie pielęgnuje usta, nie wysuszając ich. Mój kolor Party Pop to ciekawy odcień różu, który w zależności od światła, wpada w koral bądź czerwień. Lubię i mam ochotę na więcej! Zobaczcie same!




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
SZABLON BY: PANNA VEJJS.