Rozpasanie po
świętach jeszcze nie minęło. Urodziny Maleństwa są tylko pretekstem do
upieczenia ciasta absolutnie nie dietetycznego. Zima sprzyja takim decyzjom,
krótki dzień i szybko zapadająca ciemność tylko wywołują chęć poprawienia sobie
nastroju, a sezamowiec zdecydowanie jest w stanie ten nastrój poprawić.
Przepis na
pewnym forum kulinarnym podała Kamila, ja z malutkimi (niemal niezauważalnymi
zmianami) podaję tutaj.
Sezamowiec
ciasto:
3 szklanki mąki
¾ szklanki cukru
pudru
1 łyżeczka
proszku do pieczenia
5 żółtek
cukier waniliowy
masa sezamowa:
2 łyżki miodu
1 łyżeczka cukru
pudru
masa chałwowa:
beza:
5 białek
¾ szklanki
drobnego cukru
10 – 15 dag
wiórek kokosowych
słoik dżemu
(najlepiej z czarnej porzeczki, ewentualnie powideł śliwkowych)
Z podanych
składników zagnieść ciasto. Podzielić je na dwie równe części.
Dwie jednakowe
blaszki (jeśli nie mamy dwóch blaszek pieczemy blaty osobno na tej samej
blaszce) wyłożyć papierem do pieczenia. Rozwałkować ciasto i wylepić nim
blaszki.
Na patelni
rozpuścić masło, miód i cukier puder, następnie dodajemy sezam i lekko
podsmażamy pilnując aby sezam się nie zrumienił za mocno. Masę sezamową
rozsmarowujemy na pierwszym placku surowego ciasta.
Tak przygotowane
ciasto pieczemy w 180 stopniach przez ok. 30 minut.
Drugie ciasto
podpiec bez niczego przez około 15 minut. W tym czasie ubić pianę, dodać cukier
i ubijać aż cukier się rozpuści, na końcu dodać wiórki kokosowe.
Na podpieczonym
cieście rozsmarować dżem a na niego wyłożyć masę bezową. Wstawić całość do
pieca i piec około 30 – 40 minut.
Kiedy mamy
upieczone oba ciasta należy przygotować masę chałwową. W tym celu rozpuścić na
patelni masło, dodać chałwę, rozprowadzić ją w maśle. Powinna powstać w miarę
jednolita masa. Na placek z warstwą sezamową wyłożyć lekko przestudzoną masę
chałwową (nie za mocno wystudzoną bo ma ona skleić warstwy ze sobą) a na to
blat z dżemem i bezą. Lekko docisnąć i pozostawić do wystygnięcia.
Smacznego!!!
Geiger skończył rok (urodził się w styczniu i zapisaliśmy Mu datę urodzin taką jak Maleństwa) więc skoro jeden jubilat załapał się na pyszne ciasto to drugiemu też coś się należało - wędka do zabawy. Tyle radości a tak niewiele potrzeba.
Piękny brzusio, prawda?????