Wczoraj spacer po Rzymie Dziewczynka zakończyła na poszukiwaniach poidełek, ale na tym przygoda z miastem się nie skończyła.
Każda wędrówka
musi mieć jakieś chwile grozy. Dziewczynka takie chwile przeżyła, kiedy Rodzice
powiedzieli, że ma włożyć swoją rączkę w usta wielkiej i groźnie wyglądającej
twarzy. Powiedzieli też, że jeśli kłamała to usta zacisną się i odgryzą część
dłoni Dziewczynki. Co prawda dłonie wkładali inni ludzie i nic się nikomu nie
stało, Rodzice i Brat również mieli całe dłonie po włożeniu ich w usta, ale
Dziewczynka nie ma pewności czy nie skłamała kiedyś w swoim życiu. A może Ona
jako jedyna zostanie z odgryzionymi palcami???? Rodzice jednak zachęcają
Dziewczynkę do działania, trochę się śmieją, trochę straszą, ale generalnie dodają
otuchy. Dziewczynka z bijącym sercem, bardzo ostrożnie wyciąga rączkę i wkłada
dłoń w otwarte usta. Czeka z przejęciem na to co się stanie. Po kilku chwilach
uspokaja się. Usta nie odgryzły Jej dłoni i może spokojnie spojrzeć w oczy
Rodzicom. Teraz już przecież wiedzą, że jestem dobrym dzieckiem i nie kłamię.
Na strachu się skończyło. Przecież to co najgorsze już za Dziewczynką. Pora odwiedzić wyjątkowe miejsce o którym Dziewczynka wiele słyszała wcześniej. Tato mówi, że Papież Paweł VI jest w swojej letniej rezydencji w
Castel Gandolfo i niestety nie uda nam się Go zobaczyć. Dziewczynka wie kto to
papież, przecież chodzi do kościoła i na religię, ale w przeciwieństwie do
swojego Taty nie odczuwa, z powodu braku możliwości uczestniczenia w
niedzielnej audiencji, żalu. Cieszy się jednak, że będzie mogła zobaczyć
Bazylikę św. Piotra. Wie przecież, że to najważniejsza świątynia katolicka, wie
też, że jest wielka i piękna.
Kiedy
Dziewczynka staje na środku placu przed bazyliką jest onieśmielona. Plac jest
taki wielki, a te kolumny go otaczające są tak przytłaczające. W środku kościoła panuje
dziwna atmosfera. Niby jest to kościół, do którego przychodzą ludzie się modlić,
z drugiej ludzie, którzy podobnie jak Ona i Jej Rodzina przychodzą zobaczyć to
wyjątkowe miejsce. Wszystko jest takie wielkie, tyle zdobień i złoceń. Tutaj
dopiero widzi potęgę i bogactwo, o których Tato wspominał przy okazji
opowiadania o Cesarstwie Rzymskim. Tutaj o niczym takim Tato nie wspomina. Za
to wielokrotnie wspomina Michała Anioła, który był kimś wyjątkowym. Tato mówi,
że był wspaniałym malarzem, rzeźbiarzem i architektem. Dziewczynka wie kto to
architekt, bo przecież brat Taty jest architektem, architektem był też Tato
Taty, Jego Tato i Tato Dziadka Taty. Dziewczynka wcześniej widziała gdzieś w
albumie zdjęcia tego co namalował i wyrzeźbił ten człowiek o dziwnym nazwisku
(no bo jak można się nazywać Anioł?) i najbardziej podobała jej się rzeźba
zwana Pietą. Dlaczego Pieta? Co to jest ta pieta? Przecież to figura
przedstawiająca Matkę Boską z Chrystusem zdjętym z krzyża. Dziewczynka nie może
się doczekać kiedy uda Jej się zobaczyć to dzieło w naturze.
Jakie było
rozczarowanie, kiedy okazało się, że rzeźba stoi w czymś przypominającym klatkę
ze szkła. Tato opowiada, że niedawno jakiś chory człowiek próbował zniszczyć to
dzieło i dla bezpieczeństwa ustawiono kuloodporne szyby. Niestety dla
Dziewczynki cały urok rzeźby ulatnia się przez zasłonięcie szybami.
Na pocieszenie
Dziewczynka odkrywa coś innego, magicznego.
Ołtarz główny w
bazylice osłania coś co przypomina baldachim wsparty na kolumnach. Kolumny są w
pięknym, głębokim kolorze ze złoconymi, spiralnymi rysami. Jak fajnie byłoby
móc zagłębić rękę w żłobieniu i wędrować wzdłuż niego od samego dołu do
zwieńczenia kolumny. Niestety nie ma
takiej możliwości, ale i tak fajnie jest sobie wyobrażać jak wędruje się w
górę.
Ale największa magia otacza pewien dziwny okrągły zamek, przed którym na moście stoją wielkie figury. Tato mówi, że to Zamek Świętego Anioła. Dziwne z tymi aniołami, Tam ktoś o nazwisku Anioł, tutaj zamek anioła. Niestety można go oglądać tylko z daleka, Tato nie ma w swoim planie odwiedzenia go. Bardzo, ale to bardzo Dziewczynka żałuje.
Dziewczynka żegna Rzym bez żalu, wie, że w planie jest jeszcze dużo ciekawych rzeczy. Jeszcze nie wie, że w Pompejach będzie płakała na widok skamieniałego pieska i matki tulącej do siebie dziecka zalanych lawą. Sama skamienieje z wrażenia we Florencji kiedy zobaczy obraz "Narodziny Wenus" Botticellego. Rodzice nieźle się namęczą aby ją sprzed obrazu zabrać. Nigdy potem żaden obraz nie wywrze na Niej takiego wrażenia.