Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jabłka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jabłka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 sierpnia 2015

Bułeczki drożdżowe z owocami i kruszonką


Domowe drożdżówki to coś najwspanialszego na świecie, nawet najlepsza piekarnia nie jest w stanie mnie zadowolić w tej kwestii, a już takie z piekarni przemysłowych są w moim odczuciu niejadalne.
Tym razem upiekłam sporą porcję bułeczek z jabłkami i śliwkami pod kruszonką cynamonowo – orzechową. Wyszły pyszne, a ciasto następnego dnia choć nie było tak idealnie świeże jak tuż po wyjęciu z pieca było nadal mięciutkie i doskonałe. Pewnie to zasługa oleju, który jest w przepisie.
Cały tuzin bułeczek zniknął jak kamfora J


Bułeczki drożdżowe z owocami i kruszonką cynamonowo – orzechową


ciasto:
½ kg mąki
ok. 200 ml pełnotłustego mleka (u mnie trochę więcej, bo mąka była bardzo sucha)
8 łyżek oleju
80 g cukru
30 g świeżych drożdży
szczypta soli

jabłka, śliwki pokrojone w kostkę

kruszonka:
75 g mąki pszennej
50 g skrobi kukurydzianej
80 g cukru
75 g masła
½ łyżeczki cynamonu
3 łyżki mielonych orzechów
szczypta soli

Mąkę wsypać do misy, zrobić na środku dołek, do którego wkruszyć drożdże, zasypać je cukrem, wlać ciepłe mleko i olej. Całość wyrabiać aż ciasto stanie się gładkie, elastyczne i będzie odchodzić od ścianek misy (u mnie trwało to ponad 5 minut wyrabiania mikserem). Ciasto nie powinno być lejące, ale nie powinno być też zbyt zwarte, w razie potrzeby dodać trochę więcej mleka i ponownie dokładnie wyrobić. Wyrobione ciasto nakryć ściereczką, odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. W czasie kiedy ciasto rośnie połączyć ze sobą składniki na kruszonkę, a gotową wstawić do lodówki.
Kiedy ciasto podwoi swą objętość należy je wyjąć na blat, zagnieść lekko i podzielić na 12 równych części. Z każdej uformować kulkę. Kulki ciasta rozwałkować na okrągłe placki, które od razu układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Na środku każdego placka ułożyć owoce i posypać kruszonką. Pozostawić na około 15 minut, aby znów ciasto podrosło. Następnie blaszkę z bułeczkami wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 20 minut. Upieczone bułeczki ostudzić na kratce, posypać cukrem pudrem lub ozdobić lukrem (niekoniecznie).
Smacznego!!!





Bułeczki towarzyszyły nam w naszej sobotniej wycieczce. Tym razem nie była to kijowa niedziela a rowerowa sobota połączona z innymi atrakcjami, w tym ze Świętem Ceramiki organizowanym przez Bolesławiec. Było pięknie, a moja zastawa znów wzbogaciła się o kolejne oryginalne naczynia. O tym jednak w następnym poście. 

czwartek, 11 grudnia 2014

Chutney z buraków


Przygotowania do świąt daleko w lesie.
Zamiast przygotowywać cokolwiek latam z Bunią do weta, bo ta napędziła nam niezłego stracha. Na razie jest lepiej ale w sumie nie wiadomo co Jej było, w wynikach krwi jedynie leukocyty były dramatycznie obniżone. Na razie czuje się lepiej, leczenie w trakcie. Oby tendencja poprawiania się kondycji Buni była stały.
Nie tylko Bunia wpłynęła na to, że atmosfera w tym roku jakoś mało świąteczna we mnie, choć powoli zaczynam się budzić i dociera do mnie, że to już tuż tuż i trzeba się zabrać ostro za szykowanie, sprzątanie i prezenty.
Te ostatnie również słabo ogarnięte, ale jakieś drobiazgi kuchenne już są.
W spiżarce czekają słoiczki z chutneyem z buraków.  To doskonały dodatek do serów czy mięs. Miłośnicy orientalnych smaków powinni docenić taki podarek.


Chutney z buraków


1 ½ kg buraków
3 posiekane cebule
3 utarte na dużych oczkach jabłka
otarta skórka i sok z 3 pomarańczy
500 ml czerwonego octu winnego
350 g cukru trzcinowego

2 łyżki białej gorczycy
1 łyżka kolendry (następnym razem dam mieloną)
1 łyżka mielonych goździków
1 łyżka cynamonu
1 łyżeczka soli
 1 łyżeczka mielonego pieprzu

Buraki upiec w piekarniku na pół miękko. Ostudzić, obrać pokroić w kosteczkę. W rondlu podgrzewać przyprawy, aż zaczną intensywnie pachnieć, ale nie mogą się przypalić. Dodać pozostałe składniki i na małym ogniu całość dusić przez około 40 minut, w razie potrzeby podlewając kilkoma łyżkami wody (jednak w przepisie płynu jest wystarczająca ilość jeśli dusi się na małym ogniu). Na koniec sprawdzić smak, ewentualnie doprawić jednak pamiętając, że kiedy smaki się przegryzą będą intensywniejsze. Gotowy chutney zamykać na gorąco w przygotowanych (wyparzonych) słoiczkach, odstawiać do góry nogami do wystygnięcia.
Podawać jako dodatek do serów albo mięs.
Smacznego!!!



Moja restrykcyjna dieta dobiega końca, ale na osobny post chyba zasługuje to, czego dowiedziałam się na wizycie u dietetyka, który ma mi pomóc na dłuższą metę zbilansować moją dietę jednocześnie nie szkodząc sobie. Wyszłam z tej wizyty trochę podłamana, trochę zaskoczona, trochę ustawiona do pionu. Jak przetrawię to sobie pewnie nie omieszkam co nieco napisać i tutaj.

czwartek, 4 grudnia 2014

Trójkolorowa szarlotka


Mam kilka zaległych wpisów, ten powstał kiedy jabłka jeszcze ciągle leciały z drzew a ja próbowałam zutylizować ich ogromne ilości.
Tym razem jabłka wylądowały w trójkolorowej szarlotce, na którą przepis na forum podała Patja.  Miałam początkowo sporo wątpliwości co do ilości proszku do pieczenia, ale Patja zapewniła, że nic a nic go nie czuć a moje wykształcenie chemiczne powiedziało mi, że nie może go być czuć bo szybko wchodzi w reakcje z octem i produkty reakcji nie wpłyną na smak. Tak tez jest w rzeczywistości.
Co tu dużo gadać, ciasto jest proste, efektowne i pyszne a to najważniejsze J



Trójkolorowa szarlotka


6 żółtek
3 łyżki proszku do pieczenia
1 ½ łyżki octu
Te składniki ze sobą wymieszać (w sporo większym naczyniu niż wskazuje na to objętość składników, bo reakcja między proszkiem do pieczenia a octem powoduje, że całość bardzo mocno zwiększa swą objętość).

1 szklanka cukru
2 i trochę szklanki mąki
9 łyżek wody
9 łyżek oleju
2 łyżki suchego maku
1 łyżka kakao
jabłka obrane i pokrojone w plasterki (ilość taka aby starczyło na 3 warstwy plasterków na blaszce)

Białka ubić z cukrem, dodać masę z żółtek, wymieszać, dodać mąkę, olej, wodę i całość wymieszać.
Całość podzielić na 3 części. Do pierwszej dodać kakao, do drugiej mak. Trzecią pozostawić bez dodatków.

Na przygotowaną blaszkę wylać warstwę ciasta z kakao, przykryć ją plasterkami jabłek, na to rozłożyć warstwę z makiem, ponownie przykryć to warstwą jabłek. Na jabłka rozłożyć warstwę ciasta bez dodatków a na to kolejne plasterki jabłek.
Całość wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 50 minut – pieczemy do suchego patyczka.
Po upieczeniu i przestudzeniu ciasto posypać cukrem pudrem.
Smacznego!!!


Sezon kijowych niedziel rozpoczęty. Ostatnia spędzona została w gminie Żurawina. Było przeszywające zimno i nie planowałam robić zdjęć, ale jedna wieś zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie i wyjęcie aparatu przestało być niemiłe.
Jaksonów to niewielka wieś z późnogotyckim kościołem, krzyżem pokutnym i pałacem. 







Nadchodzący weekend zapowiada się jeszcze lepiej od poprzedniego. 
W sobotę w Kryształowicach spotykają się artyści, promują swoje prace, będzie można kupić jakieś unikatowe prezenty gwiazdkowe, pooddychać atmosferą artystyczną. W niedzielę zaś kolejny kijowy spacer. 

poniedziałek, 1 września 2014

Zupa pomidorowo – jabłkowa czyli tradycyjny wpis ZnP *


Na końcu napiszę co i jak z remontem a na razie zajmę się konkretami – smacznymi konkretami J
Jak co drugi rok narzekam na klęskę urodzaju jabłek. Sypią się okropnie z drzew (mam 3 jabłonie) i niestety nie daję rady ich wykorzystywać, tym bardziej, że większość jest malutka i robaczywa jednak od czasu do czasu udaje mi się coś z nich zrobić. Tym razem powstała zupa pomidorowo – jabłkowa to bardzo udany eksperyment.


Zupa pomidorowo – jabłkowa


4 – 5 sporych jabłek
1 łyżka cukru (jeśli jabłka są bardzo kwaśne to ilość cukru zwiększyć do 1 ½ łyżki)
1 kg pomidorów (najlepsze są odmiany lima)
¾ l bulionu
¼ łyżeczki pestek peperoncino lub ¼ łyżeczki chilli
kilka gałązek tymianku
sól, pieprz

Jabłka obrać, pokroić w małe kawałki, zasypać cukrem i rozprażyć na małym ogniu do rozpadnięcia się. Pomidory sparzyć, obrać ze skórki, usunąć twardą część z szypułką. Obrane pomidory pokroić, dodać do rozprażonych jabłek, wlać też bulion, dodać tymianek, peperoncino i całość gotować na niezbyt dużym ogniu tak długo aż pomidory zrobią się rozgotowane. Całość zmiksować (po wyłowieniu gałązek po tymianku), następnie przetrzeć przez sito. Tak powstałą zupę doprawić do smaku solą i pieprzem.
Smacznego!!!




Łazienkę odzyskałam. Ponad dobę nie miałam wcale dostępu do łazienki – koszmar, nikomu nie polecam. Nadal sprzątam po remoncie a jakby było mi mało zafundowałam sobie i W. malowanie kuchni tak za jednym bałaganem. Teraz czeka mnie sprzątanie we wszystkich szafach i zakamarkach no i zamówienie kabiny prysznicowej, na razie korzystamy z prysznica w sposób nie do końca wygodny, ale korzystamy i to jest najważniejsze. W. musi jeszcze odświeżyć drzwi i futryny w łazience i będzie można powiedzieć, że to koniec. 




Zdjęcia zrobiłam tuż po odzyskaniu łazienki, nie była jeszcze posprzątana, ale jest i to najważniejsze :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Jeden przepis w dwóch odsłonach – kruche ciasto z budyniową pianką i owocami


Przepis na FB podlinkowała Majana i zaproponowała wspólne pieczenie. Tyle dobrych opinii zebrało to ciasto, że postanowiłam upiec je i ja. W ciągu tygodnia upiekłam je dwukrotnie z dwoma rodzajami owoców – jedno z malinami (jak w oryginale) a drugie z jabłkami. Obie wersje są warte grzechu, z tym, że w przypadku jabłek trzeba ograniczyć trochę ilość cukru, albo jabłka solidnie skropić sokiem z cytryny, gdyż miłośnicy mniej słodkich ciast od razu powiedzą, że jest zbyt słodkie (może to wina moich jabłek, które same z siebie były słodkie). Domownikom to zupełnie nie przeszkadzało i blaszka ciasta zdematerializowała się w tempie nieprzyzwoicie szybkim.



Kruche ciasto z budyniową pianką i owocami

(przepis cytuję od Majanki)

ciasto kruche:
2 ½ szklanki mąki (może być krupczatka)
250 g zimnego masła
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki cukru pudru
5 żółtek

budyniowa pianka:
5 białek
1 szklanka drobnego cukru
1 cukier waniliowy
2 opakowania budyniu waniliowego lub śmietankowego bez cukru
½ szklanki oleju

ok. ½ kg malin lub ok. 1 ½ kg obranych i pokrojonych w kawałki jabłek wymieszanych z cynamonem i 2 łyżkami cukru

cukier puder do posypania gotowego ciasta

Zagnieść ciasto z podanych składników, podzielić je na dwie nierówne części. Gdyby ciasto w trakcie wyrabiania było zbyt suche można dodać kilka łyżek zimnej wody (moje tego nie wymagało). Każdą część ciasta zawinąć w folię i wstawić je do zamrażalnika na godzinę.
Przygotować blaszkę o wymiarach ok. 20 x 33. Większą cześć ciasta zetrzeć na tarce o grubych oczkach, rozłożyć je równomiernie i tak uzyskany spód podpiec w 190 stopniach przez około 20 minut. Podpieczone ciasto wystudzić.
Kiedy spód stygnie przygotować piankę. W tym celu ubić białka na sztywno, następnie dodawać łyżka po łyżce cukier i cukier waniliowy cały czas ubijając pianę. Następnie dodać po trochu sypkie budynie cały czas mieszając aby proszek się rozpuścił. Na koniec małą strużka wlać olej.
Na podpieczony spód, jeśli robimy ciasto z malinami wylać całą pianę, na niej ułożyć maliny, lekko je wepchnąć w masę łopatką a na wierzch zetrzeć drugą część ciasta. Jeśli ciasto jest z jabłkami to na podpieczony spód wyłożyć połowę jabłek (można wcześniej ciasto posypać 2 –3 łyżkami bułki tartej, aby wchłonęła ewentualnie puszczony sok) na nie wylać piankę, potem pozostałą część jabłek równomiernie rozłożyć i na wierzch utrzeć pozostałe ciasto.
Blaszkę wstawić do piekarnika i piec ciasto przez około 30 - 40 minut w 190 stopniach.
Upieczone i wystudzone ciasto posypać cukrem pudrem.

Smacznego!!!




Starej łazienki już nie ma, nowa dopiero będzie się robić - masakra, ale jak to bywa aby było lepiej (mam nadzieję, że będzie lepiej) najpierw musi być gorzej. 

środa, 30 października 2013

Drożdżowe naleśniki na maślance ze Spreewaldu



Nie są to typowe, znane nam dobrze naleśniki. Nie są cieniutkie, nie są lekkie, ale są bardzo pyszne. Oryginalne powinny być smażone na oleju lnianym, który w tamtej okolicy jest produktem regionalnym, ale nie mając go można smażyć na dowolnym oleju roślinnym.
Serwuje się je jako deser, ale ja podałam je moim bliskim jako słodki obiad, zamiast np typowych naleśników z serem.
Przepis znalazłam na jednej ze stron regionu Spreewald.



Drożdżowe maślankowe naleśniki ze Spreewaldu


350 ml maślanki (ilość dość orientacyjna zależna od mąki)
30 g świeżych drożdży
250 g mąki
3 duże jaja
40 g cukru
szczypta soli

Żółtka utrzeć z cukrem na puszystą masę. Maślankę podgrzać i w niej rozpuścić drożdże. Połączyć z żółtkami, dodać mąkę, wyrobić (najlepiej rózgą) ciasto. Białka jaj ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Porcjami dodawać pianę do ciasta, mieszać delikatnie. Ciasto powinno mieć konsystencje gęściejszą nić na tradycyjne naleśniki. Miskę z ciastem przykryć i pozostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Na rozgrzanym oleju (ja smarują pędzelkiem patelnię, aby ilość tłuszczu była jak najmniejsza) smażyć naleśniki (mnie z tej porcji wyszło ich 10 szt). Ciasto jest na tyle gęste, że aby je równomiernie rozprowadzić po patelni pomagałam sobie chochelką, którą nalewałam ciasto. To jej wypukłą częścią kolistym ruchem rozprowadzałam ciasto po całej patelni.
Usmażone naleśniki zwijać w ruloniki, posypać cukrem pudem i podawać np. z owocami.
Smacznego!!!



Ja swoje naleśniki podałam z karmelizowanymi jabłkami cynamonowymi. Jabłka pokroiłam w kostkę. W rondlu roztopiłam łyżkę masła, dodałam do niego 2 łyżki cukru. Po połączeniu się składników dodałam pokrojone w drobną kosteczkę obrane jabłka. Smażyłam je na małym ogniu przez około 10 minut aż zrobi się miękkie (trzeba brać jabłka, które zachowują swój kształt a nie rozgotowują się na papkę). Na koniec dodałam łyżeczkę cynamonu, całość wymieszałam i jeszcze gorące podawałam.
Niemcy najczęściej podają mus jabłkowy, ale ja zdecydowanie wolę taką wersję deserowych jabłek.





A tak wyglądał oryginał zjedzony w kawiarni, były dużo ładniej zwinięte i podane z gałką lodów. 



piątek, 17 maja 2013

Dolina Mozeli cz. 4 – Podchmielony jabłecznik



Zabytki, koty, wino, klimatyczne miejsca i pyszne jedzenie – tak, tak, w Niemczech można pysznie zjeść – to wszystko mieliśmy w Dolinie Mozeli, ale nie napisałam wcześniej, że ten pobyt to również nowa osobista znajomość. Kiedyś mocno obawiałam się spotkań w realu z osobami poznanymi w necie, teraz polegam na swojej intuicji i chętnie spotykam się z ludźmi poznanymi wirtualnie. Tym razem trochę czasu spędziliśmy z Basią i Jej rodziną. Zgodnie z planem mieszkaliśmy w tym samym pensjonacie, jeden cały dzień włóczyliśmy się wspólnie po okolicy. Była wycieczka statkiem po Mozeli, był pyszny lunch w „kocim miasteczku” ;), był leśny plac zabaw dla dzieci, plecenie wianków ze stokrotek i dużo, dużo innych wrażeń. Córki Basi są dla mnie wymarzonymi wnuczkami. Szkoda, że nie było z nami Maleństwa, bo mógłby zobaczyć jakich wnucząt oczekuję w przyszłości. Dziewczynki są nie tylko śliczne, ale przede wszystkim przesympatyczne i bardzo ale to bardzo grzeczne. Ta drogą przesyłam buziaki dla Lou i dla Gabrysi.
To tam ustaliłyśmy z Basią, że fajnie byłoby przygotować jakiś wspólny wpis kulinarny bazujący na mozelskiej kuchni. Na stronie internetowej miejscowości gdzie był pensjonat znalazłyśmy kilka fajnych przepisów. Na pierwszy ogień poszedł „Podchmielony jabłecznik”. Ciasto jest banalnie proste w wykonaniu, a smak jest odwrotnie proporcjonalny do wkładu pracy. Przepis zapisałam w moim kajecie z najlepszymi przepisami. Piec je będę jeszcze nie raz.




Podchmielony jabłecznik


125g miękkiego masła
125 cukru
3 jajka
sok z połówki cytryny
200 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki mleka
4-5 kwaśnych jabłek
szczypta soli
200 ml Rieslinga, wytrawnego lub pół wytrawnego

Jabłka obrać, pociąć na cząstki i zalać winem i macerować je kilka godzin. (Mnie wystarczyły 2 jabłka, ale zbyt cienko je pokroiłam, następnym razem każde jabłko pokroję na ósemki).
Masło utrzeć z cukrem na kremową masę, a następnie dodawać po kolei jajka i sok z cytryny. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i dodawać stopniowo do masy ciągle mieszając. Dodać mleko i wymieszać.

Piekarnik rozgrzać do 150 stopni (ja piekłam w 170 stopniach). Tortownicę (ja miałam 24) wysmarować tłuszczem i wysypać mąką. Wlać ciasto, wyłożyć jabłka i piec na środkowej szynie przez około 35 minut (ja piekłam przez 45 minut). Wyjąć z piekarnika, ostudzić i posypać cukrem pudrem wymieszanym z cynamonem.
Smacznego!!!




I jeszcze kilka zdjęć z naszego wspólnego dnia.






Rzeka stanowi zupełnie inną perspektywę patrzenia na okolicę, pozwala zobaczyć, że brzegi to nie tylko urokliwe miasteczka i winnice, ale i dzika przyroda. Niestety nie udało nam się podziwiać okolicy z roweru, ale może następnym razem...



Zawsze zazdroszczę innym narodom, że na co dzień potrafią bawić się „na ludowo” i nikt się temu nie dziwi i nikt nie traktuje tego jako obciach.




I na dzisiaj ostatni rzut oka na rzekę 



Basiu, Michale, Lou i Gabrysiu bardzo dziękujemy za wspaniale spędzony czas!!!!

środa, 20 marca 2013

Placek amerykański vel wiewiórka



W ramach powrotu do smaków z dawnych lat upiekłam placek, który królował na polskich stołach wiele lat temu, a łatwość wykonania i doskonały smak zasługują na przywrócenie go do łask.



Placek amerykański vel wiewiórka


4 jajka
¾ szklanki cukru
2 szklanki mąki
2/3 szklanki oleju
2 łyżki gazowanej wody mineralnej (można ewentualnie zastąpić wodą lub mlekiem)
5 jabłek
1 szklanka posiekanych orzechów włoskich
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka cynamonu (albo więcej jeśli bardzo lubimy cynamon)
1 łyżeczka kakao

cukier puder do posypania

Białka ubić na sztywną pianę. Stopniowo dosypywać cukier cały czas ubijając. Następnie dodać żółtka, ubijając. Wlewać stopniowo olej, dalej ubijać. Dalsze składniki dodawać ale już delikatnie mieszając aby zachować pienistą strukturę ciasta. Najpierw wodę, potem przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i sodą, następnie przesiane kakao i cynamon, a na końcu dodać obrane i pokrojone w kawałki jabłka oraz orzechy. Ciasto wylać na wysmarowaną i wysypaną bułką tartą blaszkę (albo wyłożoną papierem do pieczenia) o wymiarach ok. 30 x 23 cm. wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec około 50 – 60 minut. Lekko przestudzone ciasto posypać przesianym cukrem pudrem.
Smacznego!!!


Przepis dodaję do akcji "Zimowe jabłuszka"

sobota, 5 stycznia 2013

Sałatka z bananem


Dziś zacznę nietypowo, bo właśnie od kocich spraw. Jestem chodzącym kłębkiem nerwów. Filonka dziś będzie miała operowaną przepuklinę pępkową. Niestety przepuklina powiększała się i weterynarz wyraźnie zalecił jak najszybsze zlikwidowanie jej. Początkowo była mowa, że spokojnie można poczekać do sterylizacji i za jedną operacją zrobić obie rzeczy, ale teraz niestety byłoby to mocno ryzykowne. Tym bardziej, że niedługo wyjeżdżamy na dwutygodniowy zimowy urlop i nie chcieliśmy obarczać odpowiedzialnością Maleństwo w trakcie ciężkiej sesji. 

Tak więc wszystkie osoby dobrej kociej woli proszę  dziś o kciuki za pomyślny przebieg zabiegu i szybkie dojście do siebie mojego malutkiego, ciągle jeszcze, kociego szczęścia.

No i teraz mogę przejść do właściwego tematu dzisiejszego wpisu, sałatki z bananem.



Kolejna wytrawna sałatka, ale z dodatkiem owoców. Mnie bardzo posmakowała taka kombinacja smaków i mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu.

Sałatka z bananem


pół główki sałaty lodowej
1 duży lub 2 mniejsze dojrzałe (ale nie przejrzałe) banany
1 marchewka
1 jabłko (najlepiej szara reneta, bez problemu można ją kupić w dobrym warzywniaku)
2 łyżki soku z cytryny
sól, pieprz

sos czosnkowy:

1 łyżeczka majonezu
4 łyżeczki jogurtu naturalnego typu greckiego
1 ząbek czosnku
sól, pieprz

Sałatę lodową umyć i rozdrobnić na nieduże kawałki (często po prostu kroję ją w kostkę). Banany obrać ze skórki, pokroić w plasterki, jabłka obrać rozkroić na ćwiartki, wykroić gniazda nasienne a cząstki pokroić w plasterki. Owoce wymieszać, skropić sokiem z cytryny aby nie sczerniały. Marchewkę obrać i utrzeć na tarce na dużych oczkach. Sałatę wymieszać z owocami, marchewką, doprawić solą i pieprzem, polać sosem czosnkowym i po wymieszaniu podawać.
Smacznego!!!



Sałatkę dodaję do akcji "Karnawałowe przekąski"


wtorek, 13 listopada 2012

Tymiankowa pieczona kaczka z jabłkami i pomarańczami



11 listopada to Świętego Marcina a ten powinien być uczczony rogalami z białym makiem i gęsiną. Zeszłoroczne perypetie związane z poszukiwaniem gęsi oraz fakt, że tym razem obiadować mieliśmy sami z W. spowodowały, że gęś została wykreślona z menu zanim się w nim pojawiła. Mimo to chciałam aby obiad był świąteczny, więc postanowiłam upiec w całości kaczkę. Mój Tato był mistrzem w pieczeniu mięs, a zwłaszcza drobiu i żaden uroczysty czy świąteczny obiad nie mógł się obejść bez gęsi, kaczki czy indyka upieczonych w całości. Do dziś uwierzyć nie mogę, że 6 kilowego indyka potrafiliśmy zjeść bez większych problemów, a gąska 4 kilowa była tylko jednym z kilku pieczonych mięs. Czy nasze żołądki były wtedy bardziej pojemne? A może brak mięsa (czasy mocno kryzysowe) na co dzień powodował, że od święta jedliśmy „do rozpuku”? Nie wiem. Ale wiem jedno, że dziś byłoby to niemożliwe.
Nadal korzystam ze wskazówek mojego Taty, mimo, że kłócą się z tym co podają kucharze i co piszą inni na blogach, ale skoro efekt końcowy jest dokładnie taki jak trzeba i nam bardzo smakuje nie zmienię przyzwyczajeń. Chodzi mi o temperaturę pieczenia. Podobno gęsi i kaczki należy piec w niezbyt wysokiej temperaturze (160 stopni) aby tłuszcz wytapiał się bardzo powoli. Mnie nauczono, że najpierw mięso musi złapać temperaturę, potem ma się powoli piec, a na koniec należy pozwolić się zrumienić skórce, aby była chrupiąca. Trzymam się tego i taki przepis podaję. Jeśli uważacie, że lepiej jest piec w niższej temperaturze to nie widzę w tym nic złego, jedynie czas pieczenia wydłużcie odpowiednio, aby nie męczyć się z na wpół surowym mięsem.



Tymiankowa kaczka z jabłkami i pomarańczami


1 kaczka (ok. 2 kg)
2 łyżeczki soli
2 winne jabłka
2 pomarańcze
1 łyżeczka cukru trzcinowego
kilka gałązek świeżego tymianku lub ¾ łyżeczki suszonego
2 łyżki oleju
pieprz

Pomarańczę obrać, ostrym nożem wyciąć cząstki. Z pozostałości wycisnąć sok. Kaczkę umyć, osuszyć, usunąć pozostałe pióra i pozostałości po piórach. Natrzeć wyciśniętym sokiem z pomarańczy, następnie solą i popieprzyć. 3 gałązki tymianku odłożyć, z pozostałych oberwać listki, natrzeć tymi listkami mięso. Jabłka umyć, usunąć gniazda nasienne (nie obierając ze skórki) i pokroić na ćwiartki lub ósemki (w zależności od wielkości jabłek). Jabłka wymieszać z cząstkami pomarańczy, dodać gałązki tymianku, cukier i odrobinę soli. Całość wymieszać. Owocami wypełnić wnętrze kaczki, otwór zaszyć lub spiąć wykałaczkami. Pozostawić na co najmniej godzinę.
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Do brytfanny wlać olej, rozgrzać go, włożyć kaczkę i całość bez przykrycia wstawić do piekarnika. Po kwadransie polać wierzch mięsa wytapiającym się tłuszczem, zamknąć pokrywę brytfanny i piec kolejne 1 ½ godziny. W tym czasie kilkakrotnie polewać kaczkę wytapiającym się tłuszczem. Na koniec ponownie zdejmujemy pokrywkę i ostatni kwadrans dopiekamy mięso tak aby ładnie się zrumieniło. W tym czasie obrać drugą pomarańczę i wyfiletować cząstki.
Upieczone mięso wyjąć z piekarnika (aby sprawdzić czy mięso się upiekło należy wbić patyczek w pierś, sok wyciekający z miejsca ukłucia nie powinien być już różowy), pozostawić na kwadrans aby odpoczęło. Następnie wyjąć z brytfanny, podzielić. Obłożyć upieczonymi owocami (usunąć gałązki tymianku), dodatkowo wymieszać je z cząstkami surowej pomarańczy.
Smacznego!!!



Dotychczas wydawało mi się, że jedynym stosownym połączeniem jest kaczka + jabłka + majeranek a tymczasem okazuje się, że tymianek nie tylko się sprawdza, ale daje nawet lepszy efekt smakowy, pomarańcze też dodają tego dodatkowego wspaniałego smaczku.