W liceum uczyłam
się języka francuskiego.
Nauczycielka była niezwykle wymagającą osobą, dusiła
nas niesamowicie, ale i potrafiła rozbudzić fascynację Francją, a podręczniki choć nie tak kolorowe jak dziś, pokazywały zupełnie inny świat.
W pierwszej
części była czytanka o Bretanii, jej surowym klimacie, trudnym życiu mieszkańców i o tym jak
nietypowe łóżka stanowiły wyposażenie kamiennych domów.
Zupełnie nie potrafiłam sobie wyobrazić
łóżek w szafach, wydawało mi się, że powinny być podobne do naszych
„półkotapczanów” (wynalazku PRLowskiej sztuki meblarskiej).
Aż do tego roku
moje wyobrażenia były bardzo mgliste.
W domu, który wynajęliśmy było takie
łóżko, wiekowe i bardzo piękne.
Jednak sama
nigdy bym nie wpadła na to, że szklanki i inne naczynia trzymamy w łóżku J
Nadal nie
potrafię sobie wyobrazić jak można było spać na wąskich półkach, ale widocznie
standardy wygody były zupełnie inne.
I tak od łóżka w
szafie zaczęło się moje marzenie, aby kiedyś pojechać do Bretanii.
Już pierwsze
wakacje spędzone w Bretanii utwierdziły mnie w przekonaniu, że to w 100% „moja
bajka” i mogłabym nie tylko wakacje tam spędzać ale i swoje życie tam wieść.
Surowy klimat, nietknięte ręką człowieka oceaniczne krajobrazy, celtyckie
korzenie, które wyraźnie odcisnęły piętno na wszystkich aspektach życia nie
mogą mi się znudzić. Pewnie znów za jakiś czas najdzie mnie taka tęsknota za
Bretanią, że wrócimy tam na kolejne wakacje.
I trochę folkloru w bretońskim stylu
Kilka prostych acz fajnych zabawek, nawet dla dużych dzieci
I walki w stylu trudnym do określenia - skrzyżowanie zapasów z dżudo :)
A na koniec znów kilka fotek widoczków, za którymi już tęsknię