Przygotowania do
świąt daleko w lesie.
Zamiast przygotowywać cokolwiek latam z Bunią do weta, bo ta napędziła nam niezłego stracha. Na razie jest lepiej ale w sumie nie wiadomo co Jej było, w wynikach krwi jedynie leukocyty były dramatycznie obniżone. Na razie czuje się lepiej, leczenie w trakcie. Oby tendencja poprawiania się kondycji Buni była stały.
Nie tylko Bunia wpłynęła na to, że atmosfera w tym
roku jakoś mało świąteczna we mnie, choć powoli zaczynam się budzić i dociera
do mnie, że to już tuż tuż i trzeba się zabrać ostro za szykowanie, sprzątanie
i prezenty.
Te ostatnie
również słabo ogarnięte, ale jakieś drobiazgi kuchenne już są.
W spiżarce
czekają słoiczki z chutneyem z buraków.
To doskonały dodatek do serów czy mięs. Miłośnicy orientalnych smaków
powinni docenić taki podarek.
Chutney z buraków
1 ½ kg buraków
3 posiekane
cebule
3 utarte na
dużych oczkach jabłka
otarta skórka i
sok z 3 pomarańczy
500 ml
czerwonego octu winnego
350 g cukru
trzcinowego
2 łyżki białej
gorczycy
1 łyżka kolendry
(następnym razem dam mieloną)
1 łyżka
mielonych goździków
1 łyżka cynamonu
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mielonego pieprzu
Buraki upiec w
piekarniku na pół miękko. Ostudzić, obrać pokroić w kosteczkę. W rondlu
podgrzewać przyprawy, aż zaczną intensywnie pachnieć, ale nie mogą się
przypalić. Dodać pozostałe składniki i na małym ogniu całość dusić przez około
40 minut, w razie potrzeby podlewając kilkoma łyżkami wody (jednak w przepisie
płynu jest wystarczająca ilość jeśli dusi się na małym ogniu). Na koniec
sprawdzić smak, ewentualnie doprawić jednak pamiętając, że kiedy smaki się przegryzą
będą intensywniejsze. Gotowy chutney zamykać na gorąco w przygotowanych
(wyparzonych) słoiczkach, odstawiać do góry nogami do wystygnięcia.
Podawać jako
dodatek do serów albo mięs.
Smacznego!!!
Moja restrykcyjna dieta dobiega końca, ale na osobny post chyba zasługuje to, czego dowiedziałam się na wizycie u dietetyka, który ma mi pomóc na dłuższą metę zbilansować moją dietę jednocześnie nie szkodząc sobie. Wyszłam z tej wizyty trochę podłamana, trochę zaskoczona, trochę ustawiona do pionu. Jak przetrawię to sobie pewnie nie omieszkam co nieco napisać i tutaj.