Wpadłam w wir codzienności, trochę spraw zaprzątało moją głowę do tego stopnia, że nie miałam weny na wpisy blogowe, ale już się ogarnęłam i wracam do regularnych wpisów. Za oknem piękna wiosna, tydzień temu podziwiałam ją w Dolinie Baryczy o czym można poczytać u Megi, rewolucja w ogrodzie ruszyła i niecierpliwie czekam na efekt aby zobaczyć na co się zdecydowałam.
Wakacje letnie już zaplanowane ;)
Teraz tylko zebrać się w sobie i zająć się codziennością, ładowaniem akumulatorów i radością wiosenną.
A teraz już pora na konkrety. ostatnia zeszłoroczna dynia dokonała żywota w naszych żołądkach w kolejnej azjatyckiej wersji.
Kolejna propozycja dla zupochlików, zupożerców, tych co
życia bez zup sobie nie wyobrażają ;) Skoro jeszcze jesteśmy w Kambodży to i
zupa musi pochodzić z tej kuchni.
To kolejny
przepis jakich u mnie pełno – na szybkie i proste jedzenie, które smakuje
niewspółmiernie dobrze do wysiłku włożonego w przygotowanie.
Zupa z pulpecikami i dynią w stylu khmerskim
Pulpeciki:
½ kg mielonej wieprzowiny
1 łyżka sosu
rybnego
1 łyżeczka cukru
¼ łyżeczki
świeżo zmielonego pieprzu
1 dymka
sól do smaku
Zupa:
1 ½ l wody lub
lekkiego bulionu warzywnego
½ kg obranej
dyni piżmowej
2 łyżki sosu
rybnego
½ łyżki cukru
1/8 łyżeczki
świeżo mielonego pieprzu
2 dymki
Przygotować
pulpeciki. W tym celu zmieszać ze sobą mięso mielone, sos rybny, cukier, sól,
pieprz i posiekaną dymkę. Z masy uformować mokrymi rękami kuleczki wielkości
niewielkiego orzecha włoskiego (moje niestety wyszły trochę zbyt duże).
W garnku
zagotować wodę/ bulion. Do wrzątku wrzucić pulpeciki i gotować na małym ogniu
przez około 4 – 5 minut. Dodać pokrojoną w kostkę wielkości pulpecików dynię i
gotować przez około 5 minut (dynia ma zmięknąć, ale jeszcze pozostać jędrna).
Całość doprawić solą, cukrem, sosem rybnym i pieprzem.
Podawać gorącą
posypaną dymką z miseczką ryżu (w osobnej miseczce).
Smacznego!!!
Dawno nie pokazywałam moich ukochanych Footer :) Sprawiłam im coś co każdy kociarz powinien mieć koniecznie w domu - osiatkowane okna. Dopóki Bunia była kotem wychodzącym problem okien nie istniał. Ale od roku niestety sen z powiek spędzała mi myśl o tym jak niebezpieczne są okna dla kotów. Teraz mam dwa osiatkowane okna i każda kociczka ma swoje własne.
Na parapecie mają rozłożone kocyki aby kocie doopeczki miały wygodnie.
I jeszcze zdjęcie Buni, w trakcie popełniania przestępstwa - kradzieży podkładki pod szklankę. Podkładek miałam 3 ale systematycznie znikają. Teraz już wiem, że za sprawą Buni.
I już całkiem na koniec moje najukochańsze fiołki wonne, które wspaniale rozsiewają się w moim ogrodzie a ich kwitnienie jest dla mnie oznaką pełni wiosny. Tegoroczne już prawie całkiem przekwitły.
Miłego tygodnia życzę!!!!
Bardzo lubię połączenie mięsa i sosu rybnego:)
OdpowiedzUsuńNie mogę pojąć jakim cudem Bunia stała się kotem domowym.
Moje urwisy potrafią się tak niepostrzeżenie wymknąć z domu,
że ciężko to zauważyć czasami;)
Footra wyściskać i wycałować proszę!
Mnie też to połączenie się spodobało.
UsuńW imieniu Footer dziękuję, wytarmoszone stosownie :)
A co do Buni też nie wierzyłam, że się uda, ale wiek robi swoje (latem skończy 12 lat) i jeszcze zeszłoroczna choroba (po podtruciu, kiedy wędrowała już przez tęczowy most) zrobiła swoje. Kiedyś też nie byłoby szansy na utrzymanie jej w domu a teraz siedzi i nawet nie próbuje uciec z domu. Ma atrakcje w postaci Filonki i czasem poganiają się i potłuką bezpazurowo.
:)
UsuńMam nadzieję, że moje koty z wiekiem też zaczną częściej w domu bywać;)
Póki co młodszy nauczył się wydawać irytujące dźwięki pocierając łapkami o szybę balkonową.
Oczywiście robi to tylko wtedy, kiedy chce wyjść, czyli jakieś 100 razy dziennie;)))
Bunia wygląda wyjątkowo młodo jak na swoje lata:)
O dźwiękach nic nie mów, Bunia zaraza każdej nocy budzi nas szeleszczeniem papierami a jak to nie działa zaczyna drzeć papiery na strzępy zębami i pluć skrawkami papieru :P
UsuńW imieniu Buni dziękuję za komplement :)
Zupę chętnie bym zjadła :-)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa Twojej ogrodowej rewolucji !
A Bunia pięknie zadbana i wcale nie widać po niej ,że taka łobuziara:-)
Pozdrawiam serdecznie !
Bo to wilk w owczej skórze ;) a tak naprawdę to mocno charakterna kocia kobieta ;)
UsuńO rewolucji napiszę i pokażę jak już się zkończy, na razie jest ruina i tyle ;)
Już Ci kiedyś pisałam, że zupki uwielbiam. Uśmiałam się opowieści o kiciusiu. Zdjęcia wiosenne piękne. Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńbez zup nie ma życia i tyle ;) Koteczki dostarczają radości życia a wiosna nastraja pozytywnie :)
UsuńPozdrawiam wiosennie!
Zupa zapowiada się niesamowicie apetycznie, koniecznie muszę jej spróbować. A dynia jeszcze jedna w domu leży, więc będzie okazja. Ale złodziejaszek z tej Buni - ale w sumie się nie dziwię, podkładki są urocze :) Głaski dla Futer :)
OdpowiedzUsuńPodkładki są super. Fundacja Kocie Życie sprzedaje je na FB. Za głaski dziękuję w imieniu footer :)
UsuńA dynię pora już zużyć i zrobić miejsce w menu na nowalijki.