Mniej więcej dwa tygodnie trwała lalkowa posucha w moim ulubionym ciucholandzie, co niewątpliwie porządnie mnie zmartwiło... :D Trzeba przyznać, że człowiek bardzo łatwo przywiązuje się do pewnego rytmu, szczególnie, kiedy ów powtarzający się ciąg zdarzeń i sytuacji daje ogrom lalkowej radości. A tutaj, systematyczne łowy zostały przecięte ostrym nożem nieokreślonego sprawcy! Jakże w takiej sytuacji nie czuć pewnego dyskomfortu... No jak?!
I nagle, przedwczoraj, los chyba zlitował się nad smutną Ayą, bo w koszu pełnym klocków, pluszaków i samochodzików dojrzałam te oto stopy:
Ich wielkość sugerowała twór postury barbiowatych,
zatem zintensyfikowałam wygrzebywanie...
I...
pojawili się oni:
Pan Lal to Ken Fashion Fever z 2008 roku (wersja Winter),
który w oryginale wyglądał tak:
W identyfikacji Lalka pomogła mi Pani Agnieszka P.,
znana wśród niektórych jako Agnieszka z Rubinowego Domu.
Dziękuję raz jeszcze za pomoc!
Panem zajmę się innym razem :-)
Dzisiaj natomiast zaprezentuję Wam pannę:
Mel B.
Wiem, że niektórzy z Was ją znają.
Jestem przekonana, że już ją widziałam na którymś z Waszych blogów.
Pozwólcie jednak, że dodam parę słów o niej
(dla tych z Was, którzy widzą pannę pierwszy raz)
Mel B. została wyprodukowana w 1997 roku przez firmę Galoob.
(Sygnatura na ciałku: 97 GTI)
Firmę tę, jakieś 17 lat temu
- po rozmaitych przepychankach prawnych -
wchłonęło znane Wam Hasbro.
W oryginale panna wyglądała najprawdopodobniej tak, jak poniżej na zdjęciu
- choć nadal mam małe wątpliwości...
Na fotce nie widzę bowiem dokładnie łączenia w łokciu - a takie ma moja panna.
Z kolei moja lalka ma doskonale widoczny ślad po wężowej bransoletce/obręczy,
co sugeruje tę właśnie serię.
Patrzę także na tatuaż...
Na foce pudełkowej jest wyżej umiejscowiony, niż u mojej Melki...
I bądź tutaj mądrym...
Ech...
W każdym razie, jak sami widzicie, była to linia lalek,
które wyglądem i strojem nawiązywały do wokalistek
popularnego niegdyś zespołu: Spice Girls.
Na razie trzymam się wersji,
że moja panna pochodzi z pierwszej serii tych lalek: Girl Power.
Jeśli jednak dowiem się czegoś nowego, zedytuję wpis.
Pozostałe serie to:
"On Tour"
"Superstar Collection"
"Concert Collection"
"Spice It Up 1!"
"On Stage"
"Spice It Up! 2"
Oraz serie wydawane już pod szyldem Hasbro:
"Viva Forever 1"
"Viva Forever 2"
"Millennium Tour Collection"
Myślę, że to ciekawa panna, choć pewnie można długo dyskutować
nad jej faktycznym podobieństwem do ludzkiej Mel B.
Niemniej jednak bardzo się cieszę, że mam ją w swoim lalkowym gronie!
Trzy powody tej radości:
- bardzo niska cena lalki
- panna jest ciemnoskóra (a takie - jak wiecie - uwielbiam)
- jeszcze takiej nie miałam...
Wykonano ją solidnie i ma ciekawe ciałko:
- nogi gumowe, zginane w kolanach na "klik"
- artykulacja pod biustem
- ręce, które niby się nie zginają w łokciach, ale mimo to w pewnym stopniu są ruchome w "stawie łokciowym", ponieważ w tym miejscu jest połączenie, które umożliwia im skręt na boki.
Strój mojej lalki to także jakieś ciucholandowe nabytki,
przyodziane jedynie przejściowo.
Mam nadzieję, że oddałam nim zarówno specyfikę upodobań
wokalistek zespołu Spice Girls, jak też ówczesny trend modowy :D
Planuję uszycie ubranka, które przypominałoby jej pudełkowy oryginał.
Lalkowa Mel B. ma na brzuszku tatuaż, wzorowany na tatuażu ludzkiej piosenkarki.
Bardzo mi się on podoba :-)
Lalka najwyraźniej bardzo dobrze czuje się w swoim ciele :-)
Wygląda na bardzo pewną siebie...
Trzeba przyznać, że ten jej uśmiech jest jakiś taki... dziwny,
żeby nie rzec: z lekka przerażający? :D
No, ale w każdym razie owa Mel B. to element światowej lalkowej historii
i naprawdę miło wiedzieć, że dałam za nią jedynie około 5 zł
(za Kena i Mel B. zapłaciłam łącznie 10,88zł)
***
Pozdrawiam Was, życząc spokojnego weekendu
i lalkowego odpoczynku!
PS: Wszystkiego Misiowego z okazji Dnia Pluszowego Misia