Tydzień temu rozpoczął się czas mojego odpoczynku po całym roku pracy - nastały upragnione wakacje. Napawam się możliwością wysypiania, czytaniem zaległych pozycji książkowych, wyleguję na nasłonecznionym balkonie i cieszę rodziną. Gdybym jeszcze była idealnie zdrowa, byłoby cudownie. Niestety od marca nieustannie coś mi dolega, być może to jakieś pocovidowe psoty organizmu, a może zmęczenie. Pozytywne w tym wszystkim jest to, że w tym "zachorzeniu" schudłam 10 kilogramów i wróciłam do swojej wagi sprzed 10 lat - tak się pocieszam. :-) Mam nadzieję, że dojdę do względnej równowagi i wyruszę wreszcie na jakiś wojaż, bo ogromnie za tym tęsknię.
Tymczasem pragnę Was zaprosić na kolejny city tour po moim mieście. :-) Możecie wsiąść na wirtualne rowerki, albo podążać pieszo - blogosfera daje wiele możliwości. Cokolwiek sobie wyobrazicie, będzie Wasze. Zaczynamy!
Wycieczkę poprowadzi panna hybrydka. Głowa przewodniczki pochodzi od nabytej przeze mnie niedawno tzw. lalki recyklingowej Barbie Loves The Ocean, a ciałko należało do jednej z panien MtM. Prawdopodobnie za kilka tygodni głowa wróci na swoje miejsce, bo chciałabym jednak zachować tę lalkę w oryginale, no ale na razie, do celów sesji, będzie pomykała bardziej gibko.
Myślę, że sama idea lalek powstałych z materiałów recyklingowych jest całkiem ciekawa i jak najbardziej godna kontynuacji, choć jak zwykle upraszam się delikatnie o lepszą jakość wykonania. Niech będzie na rynku mniej lalek, ale niechże będą w miarę solidnie wykonane, bo z tym, jak wiemy, w ostatnich latach krucho.
Wraz z lepszą jakością wykonania, obniży się poziom stresu wszystkim zainteresowanym i nie trzeba będzie kupować kolorowanek antystresowych ;-) Bo teraz to już nawet lalki je nabywają :P
A już poważniej pisząc, i chcąc przybliżyć nadmieniony temat ekologii lalkowej, wspomnę, że według informacji producenta lalki z serii Barbie Loves the Ocean wykonane są w 90% z materiałów recyklingowych. Opakowania, w jakich je nabywamy są bardzo skromne, kartonowe, a koszt lalki oscyluje mniej więcej w granicach 40zł. Choć ich ruchomość jest bardzo ograniczona, przypomina lalki typu "szykowne", to myślę, że są całkiem sympatyczne.
Buzia naszej Przewodniczki bardzo mnie urzekła.
Panna ma ciekawie wykonany malunek twarzy, który skupia uwagę, ładnie podkreśla oko podczas fotografowania w plenerze, przez co lalka jest bardziej fotogeniczna. Nawet te usta, dość wydatne, początkowo budzące niepokój o zachowanie naturalności, w słońcu wyglądają całkiem sympatycznie. Kto kupuje lalki głównie do fotografowania, myślę, że może się skusić na tę laluszkę.
Poniżej fotki prezentujące lalkę w oryginale. Możecie też zwrócić uwagę na jej wygląd w warunkach pokojowych. Myślę, że od razu zauważamy jej usta - jakże inne od tych w plenerze. Jaki z tego wiosek? Focenie na dworze sprzyja lalkom ;-) Zdecydowanie. :-)
A Wy?
Macie w swoich zasobach którąś z panien serii Barbie Loves The Ocean?
Co o nich sądzicie?
Pozdrawiam serdecznie i życzę słońca!
Aya :-)