Jak dodać ideologię do swojego hobby?
Czyli ciekawość lalkowicza, jej przyczyny i konsekwencje.
Czasem ciekawość potrafi tak bardzo zdominować lalkowicza, że skłonny jest odstąpić czasowo od swoich preferencji kolekcjonerskich i chwilowo skupić uwagę na czymś nowym, nieznanym. Tak było ze mną w tym tygodniu. Choć moja gromada lalek to zdecydowanie stado barbiotworów Mattela, czasowo zainteresowałam się inną linią lalek - wielkogłowych gwiazdek made by YULU, z którymi można bawić się dodatkowo przy użyciu aplikacji na Androida - tzw. SnapStara.
Moja ciekawość niekiedy ma również podłoże zawodowe, które skłania do szukania materiałów, jakie mogłabym wykorzystać w pracy. Niekiedy lalki naprawdę wzmacniają pracę pedagogiczną, stając się formą motywacji zewnętrznej (jeśli nie ma innej siły sprawczej na wypracowanie wewnętrznej motywacji - a czasem nie ma). Działa to na zasadzie: "Wykonasz zadania - będzie nagroda" (tu być może: zabawa z lalką oraz aplikacją). A ponieważ biedronkowe ceny na omawiane lalki wydają się znośne, w porównaniu do oferty sklepów z zabawkami, postanowiłam zaopatrzyć się w jedną z panien z Biedronki - tak na "zaś", tak "ewentualnie", tak "w razie czego".
Zacznę może najpierw od aplikacji, a później przejdę do lalki...
SnapStar... aplikacja na Androida
Aplikacja jak każda inna, typowo dziecięca, z mnóstwem bodźców dźwiękowych i wizualnych, które mogłyby wstępnie pogrzebać wszelkie ambitne plany ewentualnego wykorzystania w pracy nauczyciela. Jednak kiedy przejdzie się przez początek muzycznej wrzawy i przystąpi do konkretów, a mianowicie stylizowania zdjęć, jakie najpierw zrobimy lalce, jest całkiem znośnie.
Mamy do wyboru wiele lalek i dla każdej dostosowane zaplecze wizualnej przemiany
Można pannie dodawać fryzury, okulary, makijaż... Można zmieniać tło.
Żeby dodać fryzurę, czy okulary, trzeba palcami dłoni odpowiednio przesuwać nakładkę - zmniejszając, zwiększając lub przekręcając obrazek. Można się uprzeć, że takie czynności doskonalą u dziecka uwagę, koncentrację, precyzję, rozbudzają pewną formę kreatywności.
Niestety aplikacja jest dostępna wyłącznie w kilku językach i nie obsługuje języka polskiego. Dlatego dostępne w niej filmowe prezentacje konkretnych lalek mogą zostać niezrozumiane przez dziecko. Niemniej ogląda się je w sumie przyjemnie i w pewnym stopniu mogą być atrakcyjne dla dziecka (w filmikach lalki przedstawiają się, poruszają się, pokazują czynności, jakie są elementem ich zainteresowań).
Żeby móc w aplikacji zmieniać tło sfotografowanej lalce, należy najpierw wykonać zdjęcie na zielonym tle, które jest dołączone do zestawu.
W sumie fajna zabawa dla dziecka, pod warunkiem, że tego typu działania łączą się z jego zainteresowaniami. No bo, jeśli ktoś nie lubi lalek, ani czynności z nimi związanych, to trudno mówić o przyjemności i ewentualnej motywacji...
Ogólnie aplikację oceniam jako znośną i myślę, że na upartego można z niej wykrzesać pozytywy.
Panna Yuki - radość i rozczarowanie
Panna lalka w pudełku prezentowała się całkiem przyjemnie dla oka i trzeba stwierdzić, że samo pudełko również jest dość funkcjonalne, bo daje się wielokrotnie wykorzystywać, dzięki czemu można w nim przechowywać lalkę. Lubię funkcjonalne opakowania.
Sama lalka, po wyjęciu z pudełka, także robi przyjemne wrażenie. Jest ruchoma - zgina ręce w łokciach, nogi w kolanach, ma ruchome dłonie, stopy, przejawia także niewielką ruchomość klatki piersiowej. Wysokość lalki to jakieś 22-23cm.
W zestawie, oprócz wcześniej pokazywanego zielonego tła, mamy jeszcze torebkę, telefon, zielony ruchomy stojak i opaskę na głowę.
Włoski lalki to tak naprawdę peruka, którą można zdjąć.
Niestety, peruka mocowana jest za pomocą plastikowego bolca, przez co panna ma dziurę w głowie. Jeśli jednak komuś dziura w głowie lalki nie przeszkadza, to w sumie nie ma problemu. Właściwie dzięki temu umocowaniu, włoski dobrze się trzymają.
I od ogólnych plusów, przechodzimy do jednego, solidnego minusa - minusa w zasadzie chyba odnoszącego się do tego konkretnego modelu lalki, bo wiążącego się z jej ubraniem.
Ubranko niby ciekawe, ładna kurteczka, ciekawe buty, znośna spódniczka, ale kiedy zdejmujemy kurteczkę, okazuje się, że materiał kurtki wszedł w reakcję z ciałkiem lalki i je zafarbował. Na rękach powyżej łokci widać plamki. Nie wiem czy maść, którą wszyscy doskonale znamy, poradzi sobie z tym ustrojstwem. Można spróbować...
Dla lalkowicza, który kupuje lalkę w celach przyszłego fotografowania, może to być problemem, choć plamki można teoretycznie usunąć wirtualnie, za pomocą programu graficznego. Zrobiłam tak z poniższymi fotkami.
Można też zaopatrzyć się w odpowiednio długą garderobę, która zakryje plamki (jedna z monsterek była tak życzliwa, że użyczyła Yuko swojej bluzki... i paska).
Ogólnie lalka fajnie pozuje, wielokrotnie można ją tak ustawić, że stoi samodzielnie, co w plenerze jest dużym plusem.
Jak widzicie panna ma swoje plusy i minusy. O decyzji zakupu pewnie przeważy cena i osobiste upodobania lalkowe, jak też ewentualny cel posiadania rzeczonej. Gdyby jednak ktoś szukał informacji o tej pannie, mam nadzieję, że pomogłam i rozwiałam wszelkie wątpliwości.
Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Życzę Wam przyjemnej końcówki tygodnia i ... uciekam się pakować, bo dostałam kilka dni urlopu i zamierzam je właściwie wykorzystać. Udaję się w krótką podróż na polskie wybrzeże. Jeśli czas i okoliczności dopiszą, postaram się ofocić jakąś lalkę.
Buziaki.
Trzymajcie się!
I do poczytania za kilka dni.