Henna EFAS, czyli gdzie zniknęło 50 g henny?!
piątek, sierpnia 01, 2014
Widząc sławne mydło Savoir Noir (swoją drogą całkiem tanio mają, 20zł za 150 ml) uparłam się by je kupić. Później zauważyłam hennę Efas, a następnie dziwnym trafem zamarzyła mi się szczotka Kajal, ale nie wiem czy w owym sklepie była. Chyba nie. Wpadając do sklepu (tak, postawiłam rower i wręcz wbiegłam) wzięłam mamie szampon Sylveco i... wzięłam hennę. O mydle nawet nie pomyślałam i tak jestem posiadaczką tego proszku.
Henna kosztowała 20 zł za 150 g obiecanego proszku - nadal tańsza od khadi i eld (licząc, że 25g kosztuje 4 zł wychodzi 24 zł za 150 g), ale zdecydowanie droższa niż moja ulubiona Mumtaz (okolice 6 zł za 100 g). Moim zdaniem cena jest w porządku, zwłaszcza, że przy tym produkcie mamy plastikowe pudełeczko, gdzie w innych mamy łatwo niszczące się kartoniki i folie. Na pewno mi się przyda do innych henn. Owa pochodzi z Maroka, więc tym fajniej, 100% naturalna.
Po odkręceniu wieczka ukazuje się nam plastikowa, nieprzeźroczysta nakładka. Szczerze mówiąc to bałam się, że przy otwieraniu wysypię, więc i przy odkręcaniu byłam bardzo ostrożna. Okazało się, że henna jest zapełniona po same brzegi opakowania. Moja ostrożność została nagrodzona i nic się nie wysypało. Jednak kiedy zobaczyłam sam proszek byłam troszeczkę zdziwiona - henna nie jest bardzo drobno zmielona, co widać gołym okiem. W porównaniu do Eld to to są płatki owsiane. W dodatku kolor soczyście oliwkowy. Myślę, że udało mi się kolory dobrze uchwycić.
Co do samego przygotowania przed farbowaniem: nie byłabym sobą, gdybym nie nałożyła olei przed oczyszczaniem. Obowiązkowo poszedł olej kokosowy Vitaquell od nasady aż do karku - gdybym go nie nałożyła, moje włosy wytrzymałyby niecały dzień o własnych siłach.
Jeśli chcecie popatrzeć na przebieg to zapraszam do czytania i oglądania dalej. I jeśli nie chcecie też zapraszam, bo dowiecie się czegoś, gdyby nie przypadek.
Do mieszanki przygotowałam dwie pokaźne cytryny, odżywkę Hegron, która się do zdjęcia nie załapała, pałeczkę do mieszania, miskę, torebkę rumianku i wagę, której nie widać. A uwierzcie mi przydała się jak zwykle...
... bo okazało się, że henny jest tylko 107g z napisanych 150g!
Jeśli chcecie popatrzeć na przebieg to zapraszam do czytania i oglądania dalej. I jeśli nie chcecie też zapraszam, bo dowiecie się czegoś, gdyby nie przypadek.
Do mieszanki przygotowałam dwie pokaźne cytryny, odżywkę Hegron, która się do zdjęcia nie załapała, pałeczkę do mieszania, miskę, torebkę rumianku i wagę, której nie widać. A uwierzcie mi przydała się jak zwykle...
... bo okazało się, że henny jest tylko 107g z napisanych 150g!
A co najśmieszniejsze....
... że nawet z opakowaniem nie ma 150g. Dlaczego napisałam wcześniej, że przez przypadek? Chciałam sobie idealnie odmierzyć 50 g na odrosty ze 150g. I tak wyszła oszczędność firmy.
Nie odliczałam już suchej henny, bo nie miałam na to nerwów. Około 100 g = prawie pół kilograma papki. Wychodzi na to, że zapłaciłam za 108 g 20 zł....
W każdym bądź razie hennę najpierw zalałam sokiem z dwóch cytryn, a później na dokładkę mocny wywar z rumianku. Jak widać mieszankę zrobiłam wieczorem, a już po 8 rano zaczęłam farbowanie na umyte wcześniej włosy. henna zrobiła się brązowa, więc była gotowa do użycia.
Rozczesałam włosy, umyłam włosy szamponem Avalon Organics z kilkoma kroplami aloesu zatężonego x10 i ... włosy były nie splątane. A to dlatego, że je wcześniej rozczesałam. Przez całe dwa lata włosomaniactwa nie rozczesywałam włosów przed myciem. I to był błąd :) Za to przez czesanie i przez mycie tyle włosów zdążyło wypaść. Jak na złość aparat w telefonie nie złapał ostrości.
Natomiast samo nakładanie... koszmar. Po prostu koszmar. Z resztą czego się mogłam spodziewać po hennie, która nie jest dobrze zmielona? Tragedia! Ona latała wszędzie! W tej chwili moje ręce są pełne plam, tak samo moje ramiona. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby łazienka była tak zapaskudzona. Henna niby była mokra, ale nadal sucha. Pomalowany kosmyk wyglądał jakbym go pomalowała błotem... bardzo trudno się nakładało w przeciwieństwie do idealnie zmielonych henn typu Mumtaz czy Heenara.
Najgorsze jest chyba to, że zaraz po nałożeniu henny i zafoliowaniu moja głowa zaczęła boleć. A henna automatycznie zaczęła się bardzo nagrzewać. Pomyślałam, że gorzej być nie może... na szczęście ból szybko minął, ale zaczęło się ściekanie po szyi i policzkach. I tak przez 5 godzin siedziałam z reklamówką na głowie i dużą ilością ręcznika papierowego. Po tym czasie spłukiwałam przez 10 minut tą breję.
Po naturalnym wysuszeniu moim oczom ukazał się taki kolorek i taki puszek :) Tutaj macie zdjęcia przed.
Nigdy więcej tej henny, mimo, że kolor ładny ;) A gdzie te 50 g zaginionego proszku? Odpowiedzcie sobie sami.
... że nawet z opakowaniem nie ma 150g. Dlaczego napisałam wcześniej, że przez przypadek? Chciałam sobie idealnie odmierzyć 50 g na odrosty ze 150g. I tak wyszła oszczędność firmy.
Nie odliczałam już suchej henny, bo nie miałam na to nerwów. Około 100 g = prawie pół kilograma papki. Wychodzi na to, że zapłaciłam za 108 g 20 zł....
W każdym bądź razie hennę najpierw zalałam sokiem z dwóch cytryn, a później na dokładkę mocny wywar z rumianku. Jak widać mieszankę zrobiłam wieczorem, a już po 8 rano zaczęłam farbowanie na umyte wcześniej włosy. henna zrobiła się brązowa, więc była gotowa do użycia.
Rozczesałam włosy, umyłam włosy szamponem Avalon Organics z kilkoma kroplami aloesu zatężonego x10 i ... włosy były nie splątane. A to dlatego, że je wcześniej rozczesałam. Przez całe dwa lata włosomaniactwa nie rozczesywałam włosów przed myciem. I to był błąd :) Za to przez czesanie i przez mycie tyle włosów zdążyło wypaść. Jak na złość aparat w telefonie nie złapał ostrości.
Natomiast samo nakładanie... koszmar. Po prostu koszmar. Z resztą czego się mogłam spodziewać po hennie, która nie jest dobrze zmielona? Tragedia! Ona latała wszędzie! W tej chwili moje ręce są pełne plam, tak samo moje ramiona. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby łazienka była tak zapaskudzona. Henna niby była mokra, ale nadal sucha. Pomalowany kosmyk wyglądał jakbym go pomalowała błotem... bardzo trudno się nakładało w przeciwieństwie do idealnie zmielonych henn typu Mumtaz czy Heenara.
Najgorsze jest chyba to, że zaraz po nałożeniu henny i zafoliowaniu moja głowa zaczęła boleć. A henna automatycznie zaczęła się bardzo nagrzewać. Pomyślałam, że gorzej być nie może... na szczęście ból szybko minął, ale zaczęło się ściekanie po szyi i policzkach. I tak przez 5 godzin siedziałam z reklamówką na głowie i dużą ilością ręcznika papierowego. Po tym czasie spłukiwałam przez 10 minut tą breję.
Po naturalnym wysuszeniu moim oczom ukazał się taki kolorek i taki puszek :) Tutaj macie zdjęcia przed.
1-2 zdjęcia przy oknie
3-4 przy oknie i na zewnątrz
Nigdy więcej tej henny, mimo, że kolor ładny ;) A gdzie te 50 g zaginionego proszku? Odpowiedzcie sobie sami.

28 komentarze
To nie powinno się czesać włosów przed myciem ? :o
OdpowiedzUsuńPowinno, ja tego nie robiłam, bo bałam się, że zobaczę jeden wielki kłak włosów na dłoni :(
UsuńKolor jest super! :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą niezły przekręt z tymi 50 gramami...
:) Niestety, szukam kontaktu z firmą, ale za nic nie mogę znaleźć.
Usuńkolorek na prawdę ładny!
OdpowiedzUsuńa zachowanie firmy już nie bardzo :/
Dziękuję :) Nie mogę znaleźć e-maila do nich, żeby ich o tym poinformować.
UsuńOj właśnie tak nas często oszukują, kolorek ładny, ale sama henna widzę niewypał ;)
OdpowiedzUsuńZdarza się :)
UsuńKurcze ale oszustwo! Jak znajdziesz do nich maila (albo telefon) to koniecznie się z nimi kontaktuj. Z tego co wiem takie oszustwo jest karalne, warto byłoby poczytać gdzie to zgłosić jeśli firma nie zechce się dogadywać.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym kolor wyszedł boski! *.*
UsuńSzukam, ale nic nie ma. W dodatku jest to firma francuska, a dobrze wiemy, że francuzi nie lubią się uczyć innych języków niż swój własny :)
UsuńFaktycznie ładny kolorek.150g,to może tylko chwyt marketingowy?
OdpowiedzUsuńChyba tak... eh :(
UsuńPo soku z dwóch cytryn nie dziwię się, że masz na głowie sianko. Kolor ładny.
OdpowiedzUsuńSianko po hennie mi absolutnie nie przeszkadza, wystarczy, że zawiążę w warkocz i znów są błyszczące :)
UsuńBrzydko ze strony firmy, że tak okłamuje swoich klientów. Kupiłaś 2/3 produktu za cenę całości;/ Ale kolor faktycznie ładny, obawiałam się, że może zaszkodzić
OdpowiedzUsuńTeż się obawiałam, że coś wyjdzie nie tak... ale wyszło całkiem całkiem :)
UsuńA takie zapytanie mam: w jakim celu ten rumianek dajesz? (pytam, bo może też sobie dam, a co :D)
OdpowiedzUsuńBo naiwnie liczę na to, że otrzymam jaśniejszy rudy :D Ale wychodzę z założenia, że lepiej dać rumianek pełen dobrych właściwości, niż wodę :)
UsuńKolor bardzo ładny, ale oszukaństwo mnie odpycha...
OdpowiedzUsuńWyszedł bardziej czerwony niż pozostałe henny, które używałam :) Zostawiłam jeszcze trochę jej na odrosty, ale wiem, że to będzie spore wyzwanie...
UsuńKolor piękny, ale żeby tak oszukiwać klienta... Chyba jednak bym stawiała na henne eld która co prawda nie ma mojego wymarzonego koloru ale jest tańsza i sprawdzona :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zastanawiam się nad Eld albo moją ulubioną Mumtaz. Dzisiaj nawet usłyszałam, że włosy są bardziej czerwone niż rude :)
UsuńOstatnio zastanawiałam się nad zahennowaniem swoich włosów i nadal to za mną chodzi. Teraz wiem by tę hennę omijać z daleka. :) No i fakt, producenci stają się coraz bardziej perfidni, a szkoda.. :|
OdpowiedzUsuńNawet trudno ją dostać, więc natknięcie się na nią byłoby sporym cudem. I nieszczęściem ;)
UsuńZłodzieje! Na wszystkim chcą zarabiać... Ale żeby kraść aż tyle produktu? No cóż, dobrze, że są lepsze i tańsze henny. ;]
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam zamiar kupować już tylko moją ulubioną - Mumtaz, ewentualnie jeszcze Mehendi od Hesh :)
UsuńTeż się, niestety, nadziałam na właśnie tę hennę... i mam dokładnie identyczne odczucia do niej co Ty. O tym, że oszukali na wadze nie wiedziałam, choć jak teraz myślę, to może i lepiej, bo jedyne czego chcę to jak najszybciej ją skończyć - ta konsystencja przy każdorazowym nakładaniu doprowadza mnie do szału! A najgorsze, że nie da się z tym za bardzo nic zrobić. Próbowałam w moździerzu ją mieszać (takim porcelanowym czy coś w tym stylu), ale żadnej różnicy (ani przy mieszaniu na sucho ani na mokro), potem pomyślałam o blenderze, ale entuzjazm mi opadł tuż przed szykowaniem porcji, bo przypomniałam sobie, że nie może mieć kontaktu z metalem itp... Nie wspomnę o tym, że zamiast rudości robi mi taką delikatną wiśnię, a za takim efektem nie przepadam, bo nie wygląda to zbyt naturalnie. Na szczęście wypłukuje się ten efekt dość szybko. Na ten moment męczę jeszcze pół opakowania i czekam końca...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za wszystkie komentarze :* Staram się na wszystkie odpisywać i zaglądać na Wasze blogi, nie musicie się reklamować :)