Witam wszystkich :) Dzisiaj dzień podsumowania dwóch ostatnich miesięcy, z resztą czasami bardzo gorących, a czasami tak zimnych, że tylko wielki kubek herbaty lub kakao mogły mnie uratować przed zmarznięciem!
Moje włosy przez te kilkadziesiąt dni miały się... różnie. W połowie lipca podcięłam je w kształt litery U. Niestety nożyczki po ostrzeniu nadal były tępe i w tej chwili już mam rozdwojone końce w niektórych miejscach, dodatkowo nie zabezpieczałam ich w ogóle. Mam zamiar kupić nowe, co ogłosiłam już chyba wszędzie i podciąć :) Na początku sierpnia zafarbowałam pasma w całości henną Efas, co zaowocowało odcieniem czerwieni, a nie rudości, za niedługo zafarbuję odrosty. Odkryłam bardzo fajny nawilżacz, który jest już od dawna znany w blogosferze - żel/płukanka z lnu i będę go stosowała raz na jakiś czas, ponieważ u mnie proste włosy = krótszy odstęp pomiędzy myciami. Efekty są piękne, dlatego zapraszam tutaj do obejrzenia. Jest to efekt rozpoczęcia tygodnia bez drogeryjnych kosmetyków. Niestety dzisiaj byłam zmuszona wyszorować skalp szamponem Avalon Organics, ale o tym za chwilę. To co się działo na moim skalpie możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Będę teraz monitorowała skalp dzięki pomysłowi Eve :)
To jest stan skalpu na 3 dzień po niedomyciu. Niestety bardzo często zdarza się tak, że i po zwykłym myciu jest w podobnej sytuacji. Na zdjęciu przedziałek. Wręcz tragicznie. Pełno martwej łuski, swędzi. Mam nauczkę, żeby nie kombinować, a następnym razem dobrze umyć skórę.
Co do akcji jeszcze - będę to powtarzała. Ze szczególną uwagą na skalp.
Rano wmasowałam w skalp olej lniany, z racji tego, że zawiera omega-3 i omega-6 skóra ładnie się nawilży, i nie nakarmię żadnych drożdżaków, a denerwująca łuska dzięki peelingowi szamponowo-cukrowemu (który także ich nie dokarmia!) odpłynie z brudem. Dużo włosów wypadło, nawet za dużo... ale skóra była czysta i gładka. Włosy odżywiłam maską BingoSpa spirulinową z dużą ilością oleju arganowego.
Niestety włosy nie domyły się, dlatego też po wyschnięciu wymyłam je szybko mydłem Alterra. Wyprostowały się, są lekko suche, ale na pewno dużo szczęśliwsze niż jakby miały być po prostu tłuste od oleju.
Pasmo kontrolne (grzywka) ma 34,5 - 35 cm.
Moje włosy przez te kilkadziesiąt dni miały się... różnie. W połowie lipca podcięłam je w kształt litery U. Niestety nożyczki po ostrzeniu nadal były tępe i w tej chwili już mam rozdwojone końce w niektórych miejscach, dodatkowo nie zabezpieczałam ich w ogóle. Mam zamiar kupić nowe, co ogłosiłam już chyba wszędzie i podciąć :) Na początku sierpnia zafarbowałam pasma w całości henną Efas, co zaowocowało odcieniem czerwieni, a nie rudości, za niedługo zafarbuję odrosty. Odkryłam bardzo fajny nawilżacz, który jest już od dawna znany w blogosferze - żel/płukanka z lnu i będę go stosowała raz na jakiś czas, ponieważ u mnie proste włosy = krótszy odstęp pomiędzy myciami. Efekty są piękne, dlatego zapraszam tutaj do obejrzenia. Jest to efekt rozpoczęcia tygodnia bez drogeryjnych kosmetyków. Niestety dzisiaj byłam zmuszona wyszorować skalp szamponem Avalon Organics, ale o tym za chwilę. To co się działo na moim skalpie możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Będę teraz monitorowała skalp dzięki pomysłowi Eve :)
To jest stan skalpu na 3 dzień po niedomyciu. Niestety bardzo często zdarza się tak, że i po zwykłym myciu jest w podobnej sytuacji. Na zdjęciu przedziałek. Wręcz tragicznie. Pełno martwej łuski, swędzi. Mam nauczkę, żeby nie kombinować, a następnym razem dobrze umyć skórę.
Co do akcji jeszcze - będę to powtarzała. Ze szczególną uwagą na skalp.
Rano wmasowałam w skalp olej lniany, z racji tego, że zawiera omega-3 i omega-6 skóra ładnie się nawilży, i nie nakarmię żadnych drożdżaków, a denerwująca łuska dzięki peelingowi szamponowo-cukrowemu (który także ich nie dokarmia!) odpłynie z brudem. Dużo włosów wypadło, nawet za dużo... ale skóra była czysta i gładka. Włosy odżywiłam maską BingoSpa spirulinową z dużą ilością oleju arganowego.
Niestety włosy nie domyły się, dlatego też po wyschnięciu wymyłam je szybko mydłem Alterra. Wyprostowały się, są lekko suche, ale na pewno dużo szczęśliwsze niż jakby miały być po prostu tłuste od oleju.
Pasmo kontrolne (grzywka) ma 34,5 - 35 cm.
Denko włosowe
1. Inecto, odżywka arganowa - recenzja. Nie kupię, jest dla mnie za lekka. Do henny się nie nadaje, bo ma w składzie olej arganowy.
2. Hegron, odżywka do spłukiwania - recenzja. Podejrzewam, że kupię ponownie, gdy następnym razem będę farbowała włosy henną całe włosy - wolę jej zapach niż siana. Jako samodzielna odżywka - niezbyt. Mogłam nie rozcinać butelki, świetnie by się nadawała do metody kubeczkowej...
3. Labell, szampon aloesowy - recenzja. Kupię ponownie, a nawet zrobię sobie kilku butelkowy zapas. Bardzo tani szampon (8,99 zł), a i mam to szczęście, że Intermarche mam w swoim mieście.
4. Avalon Organics, odświeżający szampon z geranium i grejfrutem - recenzja pierwsza i druga. Chętnie kupiłabym ten albo inne wersje. Bardzo fajne składy, a wydajność jest ogromna!
5. Wyciąg z aloesu zatężony x10 - mój ulubieniec jako dodatek do szamponów.
1. Eld, henna chna - recenzja. Kupię ponownie gdy tylko nadarzy się okazja. Odkryłam, że w mojej małej mieścinie, w sklepie zielarskim, są właśnie te henny! I nie tylko.
2. Calcium Panthotenicum - recenzja i co się działo przez następne dwa tygodnie po przestaniu. Nigdy więcej.
Denko kosmetyczne
Cyclopentasiloxane, Isododecane, Dimethicone Copolymer, Phenyxoethanol, Ethylhexylglycerin.
Moja pierwsza baza, więc nie wiem w jakiej skali ją oceniać. Sprawowała się bardzo dobrze, kupiłam już drugą sztukę. Nakładana na twarz szybko ją matowiła, przez co podkład (Lirene City Matt) też nie sprawiał, że moja twarz się świeciła. Mogłam w sumie wyjść do ludzi bez pudru. Czy zapychała? Nie wiem, codziennie myję twarz bardzo dokładnie, przez co krost mam mało. Kiedy się skończyła odkręcałam pompkę i z pompki nakładałam na palec. Przeżyła chyba ze mną około pół roku prawie codziennego użytkowania. Kupiłam ją na ezebra.pl za około 10 zł, ale znalazłam w moim mieście sklep gdzie ją mogę dostać za około 13 zł.
2. Verona, Oliwkowy peeling myjący do ciała
Aqua (water), Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, Cocamide DEA, Glycerin, Triethanolamine, Caffeine, Propylene Glycol, Olive Leaf Extract, Ruscus Aculeatus Extract, Citrus Medica Limonum Peel Extract, Solidago Virgaurea Extract, Astragalus Membranaceus Extract, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum (Fragrance), DMDM Hydantoin, Disodium EDTA, Xathan Gum, Methylochloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronelilal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene, Carboxaldehyde, Limonene, Linalool, Eugenol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Cl 19140, Cl 42090, Cl 16255.
Jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam, że opakowanie nie jest do końca pełne. Już wiem dlaczego dali tą grafikę na samej górze tuby :) Działanie zadowalające, drobinki ostre, ale to nie mocny zdzierak. Nie kupię ponownie. Mało wydajne, gdybym używała regularnie to by starczyło na dwa tygodnie.
3-4. Bielenda, fruit bomb, peeling winogrono i papaya
Winogrono: Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Linalool, Cl 26100 (D&C Red No. 17), Cl 60725 (Disperse Violet 27)
Papaya: Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Olea Europaea (Olive) Oil, Papaya (Papaya) Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Maltodextrin, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylropional, Hexyl Cinnamal, Linalool, Cl 26100 (D&C Red No. 17), Cl 47000 (D&C Yellow 11)
Winogrono od razu mnie zaczarowało swoim cudownym zapachem, którego już niestety nie poczuję, bo... działanie ma słabe. Pozostawia tłustą powłokę (parafina na drugim miejscu), a szczególnie w tych upałach da się to odczuć. Tak samo jest przy wersji z papają, choć zapach ma mniej intensywny i bardziej cytrusowy. Są to peelingi cukrowe, czyli można się spodziewać, że kryształki szybko gdzieś znikną i zbyt dużego efektu nie osiągniemy. A ciul prawda, wystarczy strzepnąć z wybranych partii ciała wodę. I od razu dłużej się trzyma. Opakowania mają przeurocze, dlatego zostają ze mną na zawsze. Etykiety bardzo dobrze się trzymają. Gdyby nie parafina kupiłabym ponownie. Bardzo tanie peelingi, chyba wszystkim znane z Biedronki po 4-5 zł :) (jak na złość nie ma firmowych zdjęć!)
5. Nie znalazło się na zdjęciu, bo zwyczajnie zapomniałam - tusz Avon Super Full, gdzie recenzję znajdziecie tutaj. Dostałam dwie sztuki od mamy, jest bardzo fajnym tuszem, jednakże jeden składnik, który jest blisko początku składu jest na prawdę niebezpieczny, więc póki co druga sztukę wykończę i do niego nie wrócę.
Aloes zatężony x10 z zrobsobiekrem.pl - dodany do szamponu ratuje mnie przed nadmiernym wypadaniem, mój totalny must have.
Ingrid, baza pod makijaż - w tej chwili nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ratuje moją buzię zawsze wtedy kiedy tego potrzebuję :)
Tusz Lovely Maximum volume wodoodporny. Przyciągnął mnie niezbyt wygórowaną ceną (około 10 zł) i opakowaniem. Szczoteczka dla mnie jest zbyt duża, w dodatku, nabiera bardzo dużo tuszu. Podczas nakładania niestety sklejał rzęsy... Podczas zmywania za nic nie chciał się do końca zmyć, za to pozostawiał efekt pandy. Wystarczyło, że łezka poleciała i niechcący przetarłam oko - zaraz smuga. Tragedia. Link do wizażu.
Aqua (water), Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, Cocamide DEA, Glycerin, Triethanolamine, Caffeine, Propylene Glycol, Olive Leaf Extract, Ruscus Aculeatus Extract, Citrus Medica Limonum Peel Extract, Solidago Virgaurea Extract, Astragalus Membranaceus Extract, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum (Fragrance), DMDM Hydantoin, Disodium EDTA, Xathan Gum, Methylochloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronelilal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene, Carboxaldehyde, Limonene, Linalool, Eugenol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Cl 19140, Cl 42090, Cl 16255.
Jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam, że opakowanie nie jest do końca pełne. Już wiem dlaczego dali tą grafikę na samej górze tuby :) Działanie zadowalające, drobinki ostre, ale to nie mocny zdzierak. Nie kupię ponownie. Mało wydajne, gdybym używała regularnie to by starczyło na dwa tygodnie.
3-4. Bielenda, fruit bomb, peeling winogrono i papaya
Winogrono: Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Linalool, Cl 26100 (D&C Red No. 17), Cl 60725 (Disperse Violet 27)
Papaya: Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Olea Europaea (Olive) Oil, Papaya (Papaya) Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Maltodextrin, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylropional, Hexyl Cinnamal, Linalool, Cl 26100 (D&C Red No. 17), Cl 47000 (D&C Yellow 11)
Winogrono od razu mnie zaczarowało swoim cudownym zapachem, którego już niestety nie poczuję, bo... działanie ma słabe. Pozostawia tłustą powłokę (parafina na drugim miejscu), a szczególnie w tych upałach da się to odczuć. Tak samo jest przy wersji z papają, choć zapach ma mniej intensywny i bardziej cytrusowy. Są to peelingi cukrowe, czyli można się spodziewać, że kryształki szybko gdzieś znikną i zbyt dużego efektu nie osiągniemy. A ciul prawda, wystarczy strzepnąć z wybranych partii ciała wodę. I od razu dłużej się trzyma. Opakowania mają przeurocze, dlatego zostają ze mną na zawsze. Etykiety bardzo dobrze się trzymają. Gdyby nie parafina kupiłabym ponownie. Bardzo tanie peelingi, chyba wszystkim znane z Biedronki po 4-5 zł :) (jak na złość nie ma firmowych zdjęć!)
5. Nie znalazło się na zdjęciu, bo zwyczajnie zapomniałam - tusz Avon Super Full, gdzie recenzję znajdziecie tutaj. Dostałam dwie sztuki od mamy, jest bardzo fajnym tuszem, jednakże jeden składnik, który jest blisko początku składu jest na prawdę niebezpieczny, więc póki co druga sztukę wykończę i do niego nie wrócę.
Ulubieńcy (nie)włosowi
Póki co moimi ulubieńcami tych miesięcy są:Aloes zatężony x10 z zrobsobiekrem.pl - dodany do szamponu ratuje mnie przed nadmiernym wypadaniem, mój totalny must have.
Ingrid, baza pod makijaż - w tej chwili nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ratuje moją buzię zawsze wtedy kiedy tego potrzebuję :)
Największy bubel
Co (nadal) testuję
1. Inecto, odżywka kokosowa - przepiękny, słodki, kokosowy zapach!
2. Anna, odżywka pokrzywowa - włosy wypadają w normie, skóra nie swędzi, jest jak na razie ok. I przyrost na poziomie.
3. Alterra, kremowe mydło w płynie - używane jako szampon. Z tego co przeczytałam ma ph w okolicach 5-5,5, więc jest ok. Zużywam 5 pompek + 5 kropli aloesu zatężonego x10 by umyć całe włosy. Muszę go dłużej przytrzymać by zmył olej z włosów. Podczas mycia włosy wylatują w ilości takiej, że można policzyć na palcach jednej ręki. Super!
4. Olej palmowy - olej ten jest chyba najgorszym jaki mógł mi się trafić do włosów. Testowanie go przez pół roku nic nie dało oprócz smrodku. Poważnie. Na twarzy powoduje wysyp.
5. Vitaquell, olej kokosowy - chyba nigdy się nie skończy. Jak palmowy. Oba niesamowicie wydajne.
6. BingoSpa, żel do ciała z cantellą i koffeiną - bardzo dobrze się wchłania w ciało nie pozostawiając żadnej otoczki.
7. BingoSpa, algi do kąpieli - trudno mi go było nakładać... wysypywał się do wanny, moczenie w opakowaniu gąbki (bo jak inaczej?) nie jest zbyt higieniczne.
Te dwa miesiące nie były jakoś szczególnie intensywne w kwestii pielęgnacji, jednakże zdecydowanie lepiej o nie dbałam niż za czasów pracy w czerwcu. Mam nadzieję, że będę coraz dłuższe i piękniejsze, co Wam także życzę :)
2. Anna, odżywka pokrzywowa - włosy wypadają w normie, skóra nie swędzi, jest jak na razie ok. I przyrost na poziomie.
3. Alterra, kremowe mydło w płynie - używane jako szampon. Z tego co przeczytałam ma ph w okolicach 5-5,5, więc jest ok. Zużywam 5 pompek + 5 kropli aloesu zatężonego x10 by umyć całe włosy. Muszę go dłużej przytrzymać by zmył olej z włosów. Podczas mycia włosy wylatują w ilości takiej, że można policzyć na palcach jednej ręki. Super!
4. Olej palmowy - olej ten jest chyba najgorszym jaki mógł mi się trafić do włosów. Testowanie go przez pół roku nic nie dało oprócz smrodku. Poważnie. Na twarzy powoduje wysyp.
5. Vitaquell, olej kokosowy - chyba nigdy się nie skończy. Jak palmowy. Oba niesamowicie wydajne.
6. BingoSpa, żel do ciała z cantellą i koffeiną - bardzo dobrze się wchłania w ciało nie pozostawiając żadnej otoczki.
7. BingoSpa, algi do kąpieli - trudno mi go było nakładać... wysypywał się do wanny, moczenie w opakowaniu gąbki (bo jak inaczej?) nie jest zbyt higieniczne.
Te dwa miesiące nie były jakoś szczególnie intensywne w kwestii pielęgnacji, jednakże zdecydowanie lepiej o nie dbałam niż za czasów pracy w czerwcu. Mam nadzieję, że będę coraz dłuższe i piękniejsze, co Wam także życzę :)