Moja pierwsza
zimowa przygoda z ciepłem i słońcem miała miejsce właśnie w Egipcie. Było to
już kilka ładnych lat temu. Lecąc do Egiptu w głowie miałam tylko jedno – za
wszelką cenę ustrzec się przed „zemstą Faraona”. Przestrzegałam rygorystycznie
zasad przekazanych mi przez znajomego lekarza i udało się. Ani ja ani W. nie
zapadliśmy na tą niezwykle przykrą przypadłość. Równocześnie nie pamiętam czym
nas karmiono, nie pamiętam niczego co wspominałabym jakoś szczególnie. Jedyne
kulinarne wspomnienie to maluteńkie, brzydkie banany kupowane w miejscowym
sklepiku, wtedy odkryłam, że banany mogą być tak dobre.
Wniosek mam
tylko jeden: nie było w kuchni egipskiej żadnych smaków zapadających w moją
pamięć. Potem myślałam, że nie dałam szansy tej kuchni pokazać się z jak najlepszej
strony poprzez ostrożne podchodzenie do serwowanych potraw.
Po powrocie
ciągle słyszałam o tym jak wspaniałe są falafele, jak cudnie smakuje hummus.
Hummusu próbowałam kilkakrotnie, sama próbowałam robić i za każdym razem
stwierdzałam, że mnie on po prostu nie smakuje. Teraz przyszła pora na danie
szansy falafelom. I niestety znów porażka. Nie żebym stwierdziła jak w
przypadku humusu, że mi nie smakuje, ale uważam, że to nic specjalnego, da się
zjeść, ale aby lubić to nie.
Moi Panowie
mieli bardzo podobne odczucia. Zjedli bez wybrzydzania, ale gdy ich zapytałam
czy warto do tego dania wrócić obaj stanowczo stwierdzili, że nie warto.
Wiem, że to co
napisałam to słaba rekomendacja przepisu i dania, ale trudno pisać peany na
temat czegoś co nas nie zachwyciło, choć złe wcale nie było. Przypuszczam, że miłośnicy tego dania okrzyknęli by je doskonałym.
I tak jak sam
Egipt był miejscem, które nas nie zachwyciło (poza widzianymi zabytkami), tak
kuchnia tego kraju też nie jest naszą ulubioną. O tyle mnie to dziwi, że kuchnia turecka należy do jednych z
bardziej przeze mnie lubianych, a ma wiele wspólnego z kuchnią arabską (choć
pewnie to tak jakby porównywać kuchnię polską z niemiecką czy czeską).
Falafel
300 g suchej
ciecierzycy, namoczonej w wodzie przez noc
2 ząbki czosnku
1 mała posiekana
cebula
2 średnie
ugotowane ziemniaki
garść posiekanej
natki pietruszki
garść posiekanej
świeżej mięty
2 łyżeczki
mielonego kuminu
¼ łyżeczki
suszonych płatków chilli
sól, pieprz
¼ łyżeczki sody
oczyszczonej wymieszanej z odrobiną zimnej wody
olej do smażenia
Namoczoną przez
noc ciecierzycę wypłukać i dokładnie odsączyć. Wsypać do malaksera razem z
czosnkiem, cebulą oraz z ziołami i zmiksować na grudkowatą masę. Dodać
pokrojone ziemniaki, przyprawy i ponownie zmiksować. Masę wyjąć do miski, dodać
sodę oczyszczoną wymieszaną z wodą, dokładnie wymieszać, ostatecznie doprawić
do smaku i pozostawić na ½ godziny.
Następnie
mokrymi rękami formować kuleczki wielkości dużego orzecha włoskiego i smażyć
partiami na głębokim oleju do zrumienienia. Odsączyć na ręczniku papierowym.
Podawać na gorąco
albo jako zimną przekąskę.
Smacznego!!!
Ja podałam moje
falafele z sosem jogurtowym przygotowanym z jogurtu naturalnego, soku z
cytryny, świeżej mięty i soli oraz pieprzu.
Sałatka z
pomidorów, ogórków, papryki i oliwek też była miłym uzupełnieniem dania.