Może dlatego, że jakoś straciłam motywację do prowadzenia bloga. Zaglądam do Was systematycznie, a tu zwyczajnie powoli mi się odechciewa. Mam wrażenie że mało kto tu już zagląda. Nic to, dokumentując swoje robótkowe poczynania, wrzucę to, co udało się zrobić. Działo się wiele i różnorodnie.
Na początku proszę o wybaczenie Dziewczyny, które okazały wiele serca i pamiętają o mnie. Wasze miłe gesty niezmiennie mnie wzruszają i cieszą ogromnie. Ja po raz kolejny nie zdążyłam nawet wysłać kartek świątecznych. Dobija mnie zawsze czas przedświąteczny, bo jest przepełniony robotą i nieustannymi spotkaniami, pomaganiem dzieciom, które w szkole są raczej aktywne... Mało snu i ciągła gonitwa powodują, że święta zawsze po prostu przesypiam. Odpoczywam, cieszę się przebywaniem w domu z najbliższymi.
Nie zrobiłam zdjęć otrzymanym karteczkom niestety, ale ustawiłam je sobie jako dekorację świąteczną. Dziękuję z całego serca
Janeczce, która ZAWSZE pamięta. Dziękuję kochana za wspaniały prezent imieninowy i możliwość spróbowania jedynej na świecie naleweczki różanej. Absolutnie zachwycająca! I kawusia też mmm... Dziękuję też za życzenia świąteczne. Nie wiem jak to robisz - jesteś dla mnie od wielu lat wzorem zorganizowania, choć wiem, jak wielu osobom przygotowujesz i wysyłasz śliczne kartki.
I
Eli - kochana, nawet nie wiesz ile czasu przygotowuję coś dla Ciebie - za każdym razem gdy patrzę na tę cudną akwarelkę z makami, przypominają mi się nasze krótkie spotkania i mam nadzieję na kolejne w tym roku. Akwarelki nie pokazywałam jeszcze, bo niedawno udało mi się ją umieścić
w antyramie i wygospodarować dla niej miejsce.
Dziękuję też
Modrak - wiesz, że jesteś mi bliska :)
I wreszcie
Lucyna - kompletnie mnie zaskoczyłaś i wzruszyłaś. Jesteś w mojej pamięci i cieszę się, że wróciłaś na bloga. Tym bardziej, po różnych naszych życiowych zawirowaniach, musimy doprowadzić naszą wymiankę do końca :)
Patrzę właśnie na zdjęcia i widzę, że mam do pokazania jeszcze rzeczy z października (!). Ładne zaległości... Ale wrzucę wszystko naraz, bo nie wiadomo kiedy znów się zmobilizuję do odkurzenia swojego bloga.
Październik:
1. kolejny makramowy pasek do zegarka
2. Bransoletka ze wspaniałym kaboszonem od
Kasi :) - prezent z okazji Dnia Nauczyciela
3. Zamówione kwiaty z krepiny. Zauważyłam, że "sama z siebie" rzadko robię takie rzeczy jak bibułkowe kwiaty, filcowanie czy koszyki z wikliny papierowej. Powracam do tych technik tylko wtedy, gdy jest taka potrzeba (warsztaty lub konkretne zamówienie).
4. Zajęcia ogniska plastycznego, które czasem zdarza mi się prowadzić. Z dziećmi robiłam lampiony ze słoików i bransoletki kumihimo, a z dorosłymi filcowane na sucho kwiaty. A to wszystko jednego dnia. Miałam 3 grupy :)
5. Mała zawieszka do pokazywanego wcześniej kompleciku.
6. Kolczyki bez przeznaczenia - chciałam po prostu przetestować wzór, który wymyśliłam.
7. Kolejna niebieska bransoletka makramowa - akurat było spore zainteresowanie niebieskimi :)
Potem było malowanie mebli (które nadal się ciągnie i końca nie widać) i nastał listopad:
1. Kolczyki, które najpierw wyglądały tak:
a potem (czyli już w styczniu 2017) zostały przedłużone na życzenie pani, która je zamówiła :)
2. Mini kolczyki dla mnie - chciałam wypróbować nowe nitki. Cienizna, oj cienizna...
3. Chciałam coś dla siebie i zrobiłam kolczyki - trochę inna odsłona wzoru Coriny Meyfeldt (w środek powszywane koraliki, żeby było bardziej 3D). Okazały się dla mnie za duże - podarowałam koleżance, a sobie zrobiłam inne, mniejsze i malusią zawieszkę.
4. Potem było czuwanie nad masową produkcją kartek w scholi, którą mam przyjemność współprowadzić.
5. I też masowa produkcja pierniczków - schola zbiera kasę na warsztaty muzyczne. Nie piekłam, tu zaangażowało się wiele dzieci i ich mam. Składałam "do kupy" koronę, która była prezentem dla księdza :)
6. Spełniłam swoje marzenie, które za mną chodziło od bardzo dawna. Zrobiłam sobie szydełkowy zegar z ananaskami, wykorzystując fragment wzoru na obrus. Zegar nie doczekał się do tej pory przyzwoitych fotek. Ale cieszy moje oczy i na razie mało go widać na ścianie, bo kłania nam się malowanie - wtedy na innym kolorze zegar będzie gwiazdą.
7. Miałam też intensywną przygodę z wytwarzaniem serów podpuszczkowych (długa to historia dlaczego w ogóle zaczęłam się w to bawić). Zrobiłam ich kilkanaście. To była moja pierwsza przygoda i pewnie nie ostatnia, ale na razie muszę od nich odpocząć. Powstały ciekawe smaki: z orzechami, wędzone, z miętą i żurawiną, z czarnuszką, z ziołami...
8. Szybkie kolczyki, bo nitka nowa wołała...
Koniec listopada i początek grudnia to krótki pobyt Izy w szpitalu, więc mało się tworzyło - nawet w pociągu wolałam się zdrzemnąć niż klikać czółenkiem.
1. Bransoletka i kolczyki podarowane koleżance Izy ze szpitala. Wspaniała dziewczyna, którą obdarowałam też nićmi, czółenkiem i szydełkiem - nauczyłam ją podstaw frywolitki i mocno trzymam kciuki, żeby działała dalej mimo ciężkich chorób, z którymi się boryka. Komplecik właściwie zrobiłam wiele miesięcy wcześniej - w grudniu po prostu zyskał wykończenie :) Często robię jakieś małe elementy frywolitkowe do wykorzystania później.
2. Głowa pełna pomysłów znów zmusiła mnie do wykonania frywolitkowego elementu bogatego w koraliki. Powstała więc bransoletka.
3. Potem moc atrakcji, że ledwo chodziłam ze zmęczenia. Dwa weekendy prowadzenia warsztatów. Raz wiklina papierowa, dwa - ozdoby świąteczne. Relacje znajdują się tutaj: http://wiskitki.pl/wiklinowe-potyczki-w-gminnej-bibliotece/
i tutaj: http://wiskitki.pl/warsztaty-na-szostke/
Jest dużo zdjęć i oczywiście miłe słowa, które dają motywację do działania.
Muszę tu przyznać, że bez pomocy mojego syna byłoby naprawdę ciężko. W krótkim czasie wyspecjalizował się i nakręcił 1000 rurek papierowych, które wykorzystałam na warsztatach. Naprawdę dzielny dzieciak.
Tu moje bombeczki jako przykład tego, co możemy zrobić na warsztatach. Powstały w ekspresowym tempie.
A tu praca Adasia na szkolny konkurs. Sam wykonał również stojak. Ogrom pracy i moc satysfakcji. Nagroda był oczywiście.
4. Cudowna wygrana w konkursie facebookowym sklepu Royal-Stone.
5. A jak wygrana, to i trzeba było wykorzystać choć jeden piękny guzik i zrobić błyskotki. Grudzień obfitował w spotkania wigilijne, więc błyskotki towarzyszyły mi do różnych strojów. Na Sylwestra wykonałam jeszcze kolczyki. Tak zupełnie nowy jest tylko naszyjnik. Baza bransoletki powstała chyba w maju i czekała na wykończenie. Bazy kolczyków jakoś w listopadzie, bo chciałam wypróbować nici Diamant. Teraz wszyłam koraliki i dodałam bigle.
6. Pracochłonna, ale elegancka bransoleta z Madeiry. Zamówienie przedświąteczne.
7. Tym razem mieliśmy białą choinkę, która bardzo mi się podoba i rozświetla północny pokój. Komoda jeszcze wymaga szpachlowania, malowania i woskowania. Na szybko pokryłam ją farbą, żeby nie straszyła.
I wreszcie styczeń:
1. Odrobinę postępów w serwetce Renulka Wiosna 2016. Może kiedyś ją skończę. Do tej pory było mnóstwo pomyłek, w tym jedna związana z wycinaniem sporego kawałka i sztukowaniem.
2. Szukając koralików natknęłam się na śliczne hortensje - prezent od Kasi oraz frywolitkowy element. Pokombinowałam, coś dodałam z innej niteczki i mam coś fajnego. Nawet po lewej stronie nieźle wygląda :)
Dużo tego, bo i dużo czasu mnie nie było. Nie piszę już o mocnych postanowieniach częstszego zaglądania, bo nie wiem jak to będzie. Nie zamierzam znikać na bardzo długo. W każdym razie dziękuję bardzo każdej osobie, która tu zagląda, a jeszcze bardziej tym, którzy zostawiają ślad swojej obecności w postaci komentarzy.