Jakoś sporo się tego uzbierało:) Tylko czasu zabrakło, żeby wrzucić. Jak zawsze niemal do jednego worka to upchnę, żeby potem nie mieć zaległości.
Zacznę od dzieła z ubiegłej niedzieli, bo - jak wspominałam - zrobiliśmy z dziećmi chatkę Baby-Jagi. Chatka była potrzebna do szkoły na przedstawienie, w którym Iza grała Babę-Jagę. Nigdy wcześniej nie piekłam podobnego cuda, więc oczywiście poszperałam w sieci. Postępowałam według przepisu znalezionego tutaj i mogę go szczerze polecić. Rzecz okazała się o wiele prostsza, niż myślałam. U mnie część miodu to sztuczny, a część naturalny. Lukier super - szybko zastyga, co jest ważne przy składaniu chałupki:) Szablon Iza zrobiła z papieru. Zaopatrzyłam się też w pisaki cukrowe, co okazało się fajnym pomysłem, bo Iza mogła sama zdobić domek. Ciasteczka na dachu są też jej wykonania. My z Adasiem wzięliśmy na siebie najbardziej żmudną robotę, czyli układanie dachówki z płatków migdałowych. Adaś oczywiście ułożył kilka, potem całą garść do buzi i tak na zmianę:) Wyszło super, smak jeszcze nie został oceniony, bo jeszcze jedno przedstawienie w szkole, a potem klasa Izy spałaszuje. Szkoda, że nie miałam okazji zrobić fotek za dnia.
Miałam też różne zamówienia, trochę nietypowe. Po pierwsze męska bransoletka. Dla faceta za bardzo nie można poszaleć, więc maksymalnie prosta i w bezpiecznej czerni. Jeden tylko metalowy koralik.
Ostatnio podobno bardzo modne są proste bransoletki z lureksowej koronki. Do mnie ani jakoś za bardzo ta moda nie dotarła, ani nie przekonuje, ale o gustach się nie dyskutuje. Moją odpowiedzią na tę modę jest bransoletka z frywolitki. Pewien chłopak bardzo chciał na Mikołajki kupić taką bransoletkę swojej dziewczynie, poprosił o zakup moją koleżankę. Widząc całą akcję z bransoletką zaproponowałam tę frywolitkową. Nie wiem, czy została zaakceptowana (bo to jednak nie ta "firmowa" i nawet nie jest za bardzo podobna, ale w sumie chodziło o to, by zaproponować coś oryginalnego). Nici metalizowane są trudne, ale efekt jest bardzo fajny. Dla kogoś znajomego pewnie w każdym kwiatuszku znalazłby się koralik, ale nie ryzykowałam.
Przy okazji koleżance przerabiałam naszyjnik, bo oprawa cała "złota" była, to tego równie złoty łańcuszek. Choć zdjęcie koszmarne, to naszyjnik jest całkiem, całkiem - to zasługa tego mieniącego się "kamienia" w środku.
Kolejne zamówienie dotyczyło prezentu mikołajkowego dla trzecioklasistki. Któregoś dnia dzwoni do mnie mama kolegi z klasy Adasia z prośbą o ratunek, bo ten wylosował dziewczynkę, a ona chciała srebrne kolczyki, więc może ja bym się podjęła. Podjęłam się z radością. Mój syn nie miał takiego szczęścia - wylosował kolegę, a wszyscy chłopcy w jego klasie zażyczyli sobie karty z piłkarzami, które namiętnie kolekcjonują, wobec tego nie poszaleję twórczo w tym zakresie - muszę wyskoczyć z kasy na zakup kart. Może je chociaż zapakuję jakoś fajnie... A wracając do dziewczynki, to zrobiłam dwie pary kolczyków do wyboru, obie na srebrnych biglach (na szczęście w swoich zapasach znalazłam jedne jedyne srebrne duże "rybki", które poszły na przerób na dwie pary mniejszych).
Do tego bransoletka z ładna zawieszką i - pewnie pamiętacie - pudełko po tic-tacach zamienione w ładne opakowanie:)
Wybrali te z różowymi koralikami, bo dziewczynka niebieskiego raczej nie lubi, ale te niebieskie też poszły, dla siostry tego kolegi (ona z kolei niebieski uwielbia).
Kolejne zamówienie to (proszę się nie śmiać) od mojego osobistego ślubnego dla pewnej sympatycznej Barbary, która jak najbardziej zasłużyła na coś ładnego. Postawiłam na spokojne kolory i kameę niewielkich rozmiarów.
Specjalnie do tego prezentu wykonałam opakowanie, które zgłaszam na
wyzwanie w Szufladzie - "Pakujemy prezenty". Podobno się podobało - i
opakowanie i jego zawartość. Już nieraz słoiczki po kremach były pomocne
przy pakowaniu biżuterii.
Jeśli myślicie, że to już koniec, to jeszcze Was trochę pomęczę:) A co tam! Bawiłam się jeszcze suwakiem, z którego powstały kolczyki i pierścionek.
I frywolitka szydełkowa, czyli 3 bransoletki, wzór autorstwa Middii, bardzo go lubię.
I wreszcie dokończyłam naszyjnik. Kamień (agat chyba) dostałam kiedyś od Modrak, czekał na swoja kolej. Oprawiłam go frywolitką, a co tam:) Choć skromny, to zgłaszam go na wyzwanie w KK, Forma: naszyjnik.
I już ostatnia rzecz na dziś (choć mam jeszcze co pokazać) to kolejna odsłona TUSAL-owego słoika. Z małym opóźnieniem, trochę to brak czasu, a trochę brak prądu spowodowany wiatrem. Jakoś mi smutno, że zabawa się skoczyła. Jeśli Wam się spodobał sposób, w jaki ozdobiłam słoik, możecie głosować o tutaj.
Choć CyberJulka nie poprowadzi kolejnej edycji zabawy, kontynuacji podjęła się Luna, więc koniecznie się zapiszcie. Mój słoik chyba komuś podaruję, a ozdobię kolejny:)
Nie przedłużam już i tak długaśnego posta, z pewnością niedługo się pojawię, bo będę się chwalić:)
Dzięki za odwiedziny i każdy komentarz!