Byliście tu:)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą etui. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą etui. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 listopada 2014

Parasol na pochmurny dzień, słodkie kolczyki i prezenty

Z tym parasolem to długo się zastanawiałam, jak ugryźć ten motyw, bowiem takie hasełko "zapodała" Modrak w swoim cyklicznym wyzwaniu.
W sumie to ciekawy motyw, ale niekoniecznie łatwy, zwłaszcza, jak się chce ufilcować parasol na mokro. Oto moja pierwsza próba ufilcowania saszetki/torebki/pokrowca. Robiłam to bezszwowo, ale niekoniecznie wszędzie wyszło równo, dlatego w ruch poszło szydełko i piękny cieniowany Limol.
Parasol od razu był na mokro filcowany razem z resztą, tu pomogła mi Iza, bo układała czesankę i wybierała kolory. 
Żeby nie było zbyt skromnie, przyszyłam koraliki. Efekt jaki jest, każdy widzi. Pokrowiec na tableta gotowy. 
Oczywiście zgłaszam go do udziału w wyzwaniu:)








Rozpędziłam się i machnełam takie prościutkie kolczyki.
A na deser prezenty, które wygrałam u Ewy z bloga "Kufer". Poszczęściło mi się w losowaniu. Ewcię to ja trochę już znam i wiedziam, że zaszaleje, ale naprawdę moc rdości mi przysłała.




Czapka została od razu przygarnięta przez Izę, doszyłam bąbelek i na pewno nie odzyskam:) Sowę też miłośniczka sówek zabała. Jednym słowem - same śliczności. Dziękuję Kochana najserdeczniej!

Na razie tyle, ale niedługo będzie więcej. Życzę Wam miłego tygodnia i bardzi dziękuję, że zostawiacie tu ślad swojej obecności:)

piątek, 11 maja 2012

Ktoś ma czasu w nadmiarze?

Potrzebuję trochę:)
Mam strrraszne zaległości w pisaniu postów. Nie wiem jak to ogarnąć. Nie nadążam też z komentarzami u Was, wybaczcie.
Mam trochę rzeczy do pokazania jeszcze sprzed wyjazdu, ale może jednak zacznę  od tego, co ostatnio się udało zdziałać.
Dużo zieleni, czyli kolczyki dla koleżanki. To w sumie taka wymianka, bo kolczyki, do których jeszcze powstanie pierścionek, wymieniłam na sukienkę i jestem zadowolona.

Tak nie do końca mi wyszedł ten kolor na fotkach, w rzeczywistości są baardzo zielone  i fajne:) Koleżance się podobają.

Teraz trochę tego, co powstało podczas wyjazdu.
Moje próby frywolitkowe powoli, powoli nabierają kształtów. Samo dzierganie idzie dość szybko, gorzej z wyobraźnią, bo jeszcze wzory nie powstają w mojej głowie. A, i nie umiem usztywniać frywolitek, doprowadza mnie to do szału.
Ale nic to. Oto pierwszy naszyjniczek, który musiałam połączyć z sutaszem. Nie wiem jak wyszło, chyba ok.

Podczas wyjazdu trochę szydełkowałam, bo kupiłam wspaniałe turkusowe nici. Akryl, mięciutki w dotyku, cudny, naprawdę. Marzy mi się z niego szydełkowa bluzeczka, ale musiałabym kupić kilka motków, a to już konkretna kasa niestety. 
Wydziergałam mamie dwa wielkie kwiatuchy na agrafkach - do przypięcia na firanki lub zasłony.

I etui na telefon.
Kolor znów nie wyszedł na fotach.
Dziergałam jeszcze coś innego z tej włóczki, jak skończę, pokażę.
A teraz takie, jak to gdzieś czytałam, zwyklaczki:
pierścionek

kolczyki dla mnie (do kompletu z naszyjnikiem - sową, który kiedyś pokazywałam)

i drugie - na mnie:)

Ach, pierścionek też się zrobił przed wyjazdem. Nie wiedziałam, co zrobić z takim małym ślicznym kaboszonkiem. wiedziałam jedno - nie dam nikomu, bo mi się podoba.

O, i jeszcze bransoletka dla mamy z zakupionych w sh korali (kupiłam je po to, by zepsuć, ale zostały jeszcze kawałki, które się mamie spodobały).

I kolczyki, też dla mamy 

Jeszcze w fotkach mi się takie dyndadełko zaplątało:

Skoro już i tak długaśny post mi wyszedł, to przy okazji podziękuję z całego serca za wyróżnienia.
Dostałam je od Katariny79 i Kamili.
BARRDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ. Jak zawsze łamię zasady, bo ciężko mi wyróżniać blogi, skoro zaglądam do tak wielu wspaniałych miejsc. O sobie nie będę tu pisać, bo i tak bez przerwy tu gadam o sobie i doskonale mnie znacie:)
W następnym poście będzie książkowo.
Kamila zaprosiła mnie do zabawy, w której chętnie wezmę udział.
Dziękuję za cierpliwość i za to, że zaglądacie. Chyba na razie pokazałam prawie wszystko. U Izy też małe zaległości:) Weekend ma być zimny, to może nadrobimy.




wtorek, 28 czerwca 2011

Trochę o polowaniach i dziecięcym marzeniu

Nawet nie wiem, od czego się zaczęło: czy od tego, że dla odmiany chciałam coś uszyć, czy też od ogłoszenia polowania na mój licznik:) Nie pamiętam, bo ja często spontanicznie podejmuję różne decyzje. Ale chyba od licznika:) Mimo, że nie zakończyłam swoich zobowiązań z podawajki i poncho, to postanowiłam podarować drobiazgi z okazji czwórek. Mam wyrzuty sumienia, że uczestniczę w różnych zabawach, a sama nie ogłaszałam jeszcze candy, a przecież nie mniejszą radość niż otrzymywanie, sprawia mi przygotowywanie prezentów. Strasznie fajne było to, że licznik złapały dwie osoby: Janeczka i Daria.  W związku z tym, że Janeczka szydełkuje przepięknie z prędkością rakiety absolutnie wszystko, uznałam za pozbawione sensu wysyłanie szydełkowego podarunku. Postanowiłam zatem coś uszyć. Zapolowałam na materiał, wiadomo gdzie. Jakoś tak wymarzyłam niebieskości, bo wiem, że Janeczka lubi i udało się. Zakupiłam fantastyczne zasłony i znów pojawił się pomysł, bo pewnie większość z Was wie, jakie cuda Guga czaruje z takich zasłonek. Tak się fantastycznie złożyło, że to właśnie Guga dodała ten dwusetny komentarz. Dostała więc jedną zasłonkę i już kombinuje, co by tu uszyć:) Ja ze swojej trochę koślawo (bo jak zawsze szybko) uszyłam dla Janeczki etui na szydełka, nożyczki i co tam jeszcze wejdzie, a także ozdobiłam pudełeczko na przydasie. Paczuszka dotarła, pokazuję. 
 
 
Zasłona spora, dla Maluchów Darii powstało coś na kształt zwierzaków (pierwsze w moim życiu szyte). Uśmiejecie się, bo żyrafa miała być konikiem:)... No cóż, następnym razem:) Iza dołożyła potem swoje pięć groszy i zawiązała żyrafce fioletową kokardę. Ryba na szczęście jest rybą. A dla Mamusi, bo to w końcu ona polowała na licznik, powędrowała brocha - kwiatek, bo Daria zawsze obdarza te kwiaty miłym słowem. Drobiazgi, ale mam nadzieję, że się podobają. 

















A na koniec o tym marzeniu. W dzieciństwie marzyłam o domku dla lalek. Takim dużym, z prawdziwego zdarzenia. Domki rożne robiłam z pudełek, budowałam, ale to nie było to. Wczoraj, przez przypadek, spełniło się to moje marzenie. Iza dostała od pewnej sympatycznej osoby wyszperany na strychu domek. Co ja mówię - willę!! Tatuś zrobił tylko dach. Żałuję, że nie słyszałam pisku radości, gdy mała zobaczyła domek. Zamieszkały w nim zwierzaki. Napatrzeć się nie mogę. Znowu ciut przydługo, ale ja już jestem taka gaduła.