Mamy prawdziwy maraton wspólnego gotowania. Dzisiaj jednak zupełna zmiana klimatu – z Arabii wędrujemy do Japonii. Na rozpoczęcie akcji Kuchnia japońska spotkaliśmy się (oczywiście wirtualnie) w następującym gronie:
Maggie,
Pela,
Michał,
Ania,
Panna Malwinna i
ja, aby ugotować ramen.
Żeby nie było, doszkoliłam się, wiem, że jest kilka rodzajów ramenu, ale i tak każdy kucharz robi po swojemu. Z rodzajów wybrałam ramen sojowy, bo ponoć jest najostrzejszy. Z przepisem miałam problem, bo przepisy na stronach japońskich były niezrozumiałe nawet po przejściu przez nie translatora googli (ach ta inna składnia i gramatyka), a na stronach europejskojęzycznych były każdy inny i do tego też średnio zrozumiałe. Poza tym wielu składników nie udało mi się dostać. Wodorosty japońskie nawet są kupowalne w mojej dziurze, ale tylko takie do sushi itd. W efekcie na podstawie kilku przepisów (ale głównie
tego) zrobiłam ramen „po mojemu”, czyli trochę „jak mały Kazio (tfu, mała Dobromiłka) wyobraża sobie ramen”. To tak gwoli uczciwości. Ale mam nadzieję, że wyobrażam sobie całkiem zgodnie z rzeczywistością.
Składniki:
- 2 litry wywaru z kurczaka
- por
- 4 ząbki czosnku
- duży kawał korzenia imbiru (u mnie 50 g)
- 5 łyżek sosu sojowego
- 750 g polędwiczek wieprzowych (2 sztuki)
- dodatkowy sos sojowy do smarowania mięsa (kilka łyżek)
- 4 jajka ugotowane na twardo
- 400-600 g makaronu (oczywiście najlepiej japońskiego, ale z braku takowego użyłam długiego makaronu jajecznego)
- 3 dymki
- 200 g liści szpinaku (powinien być świeży, ale miałam tylko mrożony, co tam, w zupie i tak by sflaczał)
Por umyć, oczyścić i pokroić w plasterki, czosnek obrać ze skóry, imbir obrać i pokroić w plasterki lub zgrubną kostkę. Zagotować wywar (jeśli wywar dopiero co stworzyliśmy, to niech będzie razem z kurczakiem) z porem, czosnkiem, imbirem i 5 łyżkami sosu sojowego, po czym zmniejszyć ogień i dalej gotować. W tym czasie na dużej patelni rozgrzać trochę oleju, umyć wieprzowinę, posolić ze wszystkich stron i smażyć po ok. 6 minut z każdej strony (aby zbrązowiała). Włożyć wieprzowinę do gotującego się wywaru i gotować jeszcze 2 godziny. Następnie wyjąć wieprzowinę, odcedzić z rosołu wszystko inne i odrzucić. Tu można zrobić przerwę, wieprzowinę włożyć do lodówki, rosół takoż, lub nawet go zamrozić na kiedy indziej.
Po przerwie, lub jej braku, wieprzowinę pokroić w plastry, posmarować sosem sojowym i przypiekać (na grillu lub w piekarniku) ok. 5 minut. Dymki pokroić na cienkie paski. Ugotować makaron.
Do każdej miseczki nałożyć kilka plastrów polędwicy, 25 g szpinaku, trochę dymki, pół jajka i zalać gorącym rosołem.
Teraz będą osobiste wynurzenia. Mnie ramen kojarzy się jednoznacznie z tą postacią:
(tak, ten obrazek nie jest mojego autorstwa, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby jakiegoś nie wstawić)
Kto to? Shindou Hikaru – tytułowy bohater mangi i anime „Hikaru no go”, jedynej anime, którą obejrzałam w całości i jedynej mangi, którą w całości przeczytałam. Hikaru, oprócz tego, że gra w go (to właśnie powód, dla którego zajrzałam do tej kreskówki, bo fanką anime w ogólności nie jestem), jest również fanem ramen. Oglądając, jak to zajada, ramen kojarzyło mi się raczej ze spaghetti niż z rosołem z dodatkami. Trochę się więc zdziwiłam, jak więcej poczytałam na temat tej potrawy. Moje wyobrażanie wynikało chyba z tego, że na filmie były narysowane głównie kluski i że je się to pałeczkami, a nie łyżką. Owszem na końcu Hikaru wychłeptywał rzadkie z miski, ale to mi nie dało do myślenia.
A na koniec, żeby powrócić do kulinarnych klimatów, banerek akcji japońskiej: