Ja po długich rozmyślaniach i próbach wykombinowałam coś takiego:
Składniki:
- kilka zielonych szparagów
- po plasterku żółtego sera na każdego szparaga
- po dwa krótkie plasterki wędzonego boczku
- po kilka liści młodego szpinaku
- po jednym jajku na trzy lub cztery szparagi
Od szparagów ułamać zdrewniałe końce i robić zawijce w których rdzeniem jest szparag a wokół niego kolejno: ser, szpinak i boczek. Przywykałaczyć, aby się nie rozpadało. Ponieważ ja od dawna nie mogę się zebrać i kupić wykałaczek, ja przymocowałam patyczkami do szaszłyków kilka takich zawijców na raz. Ułożyć na papierze do pieczenia (u mnie jako papier występuje silikon) i wstawić do rozgrzanego piekarnika. Po kilku minutach, kiedy ser się roztopi na moment wyjąć i rozbić na gorące zawijce jajka. Wstawić z powrotem i piec aż jajka się całkiem zetną.
Oczywiście zamiast piec można też zawijce grillować. Akurat na majowego grilla.
A teraz odpowiedź na nasuwające się zapewne pytanie, skąd taka nazwa. Ojcem chrzestnym jest moje dziecko, które dostało jednego takiego zawijca, wraz z jajkiem, złapało za koniuszki szparaga i obgryzając na około stwierdziło: „dobre to jajko na gałązce”.
Ciekawa jestem co przygotowali inni blogerzy, a dużo ich dzisiaj uczestniczyło w zabawie. A konkretnie: