W tym poście wyjątkowo nie będzie zdjęcia. A to dlatego, że okazałam się niedonoskiem umysłowym. Zrobiłam potrawę, a potem piękne zdjęcia (nikt ich nie widział, to mogę twierdzić, że były piękne, a co!) Gdy później chciałam wgrać te zdjęcia do komputera okazało się, że ich nie ma! Czemu? Bo ja, głupia kobieta, zapomniałam włożyć kartę pamięci do aparatu. A mojemu aparatowi nie przeszkadza, że nie ma gdzie zapisać zdjęcia. Robi je na sucho i nic nie mówi. Złośliwiec.
Kiedy się zorientowałam, było już za późno. Po obiedzie nie zostały nawet brudne talerze. A nie wiem, kiedy powtórzę tę potrawę, bo Małż nie lubi ryb i trudno go będzie przekonać na powtórkę. Wspaniałomyślna Pela zgodziła się, żebym wrzuciła wyjątkowo do akcji Obiady Młodej Mamy przepis bez zdjęcia, więc mimo wszystko to zrobię. Jeśli kiedyś dorobię zdjęcia to je tutaj dorzucę. A na razie, coby łyso nie było, wrzucam baner akcji.
A teraz do meritum. Ten sposób przygotowania ryby z frytkami zobaczyłam w programie Cook Yourself Thin. Zainteresowało mnie, bo wyglądało na szybkie, proste i sprytne. Jest to wersja dietetyczna. Będąc w UK jadłam wersję "zwykłą" i bardzo mi smakowała. Stwierdzam, że ta wersja light jest mało podobna, ale to może dlatego, że trochę zmieniłam oryginalny przepis.
Przepis wzięłam ze strony programu: http://www.channel4.com/food/recipes/healthy/cook-yourself-thin/fish-and-chips-with-mushy-peas-recipe_p_1.html. Tylko zamiast purée z groszku dałam marynowane patisony ze słoika. Bo Małż stwierdził, że rybę zdzierży, ale żadnego piure dla słonia* nie będzie jadł.
Żeby dzisiejszy post już w ogóle robił za poemat dygresyjny dodam jeszcze, że przy czytaniu przepisu okazałam się leniem, za co zostałam ... nagrodzona. Nie chciało mi się sprawdzać, co poszczególne składniki znaczą po angielski i wpuściłam przepis w googlowego tłumacza, tzw. Kalego. No i prawie popłakałam się ze śmiechu, gdy Kali powiedział mi, że mam dodać "radości z cytryny", a jako dodatek do dania występuje "bzdurny grochu". A w dalszej części przepisu było już tylko lepiej.
Składniki na rybę:
- ok. 50 g bułki tartej (w oryginale był zmielony czerstwy chleb)
- 2 łyżki posiekanego szczypiorku (w oryginale jeszcze była pietruszka)
- skórka starta z cytryny
- łyżka posiekanych kaparów (nie dałam, bo nie miałam)
- 20 g roztopionego i ostudzonego masła
- 1 jajko
- łyżka mąki
- filety ryby (w oryginale była to gładzica, polecają jeszcze pstrąga, makrelę, plamiaka i dorsza)
- sól, pieprz
- plasterki cytryny do podania
Składniki na frytki:
- 400 g ziemniaków
- łyżka oleju
- 1 białko jajka
- ćwierć łyżeczki pieprzu
- ćwierć łyżeczki soli
- ćwierć do pół łyżeczki papryki
Nagrzać piekarnik do 200 stopni. Ziemniaków nie obierać a tylko pokroić na centymetrowe słupki. Blachę do pieczenia wysmarować olejem. Wymieszać białko z przyprawami i wykąpać w tym ziemniaki. Wysypać nabiałkowane ziemniaki na blachę i wstawić do piekarnika. Mają się piec ok. 45 minut, co 10 minut należy je poprzewracać. W oryginalnym przepisie piszą, żeby się nie przejmować ich wyglądem na początku. I rzeczywiście przy pierwszym przewracaniu wyglądają jak umoczone w jajecznicy, ale potem już przypominają nawet frytki.
Gdy frytki się pieką, czas na rybę.
Wymieszać bułkę, zieleninę i skórkę. Dodać masło i wymieszać. Filety natrzeć solą i pieprzem i panierować kolejno w mące, roztrzepanym jajku i mieszance. Wyłożyć na natłuszczoną blachę. Gdy frytkom pozostanie 12 minut do końca włożyć do piekarnika rybę i piec wszystko razem.
Do ryby podać plasterki cytryny.
Jak już pisałam, stworzyłam z tego obiad w składzie: ryba, frytki, marynowane patisony.
I o ile nie wiem czy rybę jeszcze zrobię według tego przepisu (no chyba że do zdjęcia), to te dietetyczne frytki są rewelacyjne. Szybko się je robi, a są pyszne.
*patrz Włatcy Móch, lekcja 38