Rosół wołowy
Uwielbiam mięso wołowe – i to niezależnie od tego, czy jest to półkrwisty stek, gulasz czy mielone ;) Dlatego rosół na wołowinie od dawna za mną chodził. Ciemny, wyrazisty i intensywny w smaku.
(Podobny pamiętam ze szkolnych stołówek jako jedną z moich ulubionych zup. Później na drugie danie była niestety nieapetycznie wyglądająca kupka wygotowanego mięsa i warzyw przepuszczona przez maszynkę, którą zawsze rozpaczliwie starałam się ukryć pod ziemniakami... ale to już inna historia ;) )
I mimo że nie gotuję rosołu zbyt często – a może właśnie dlatego – podchodzę do niego z pewnym namaszczeniem i staram się, by był jak najlepszy.
ROSÓŁ WOŁOWY
800g wołowiny na rosół (np. szponder),
2 marchewki,
1 pietruszka,
¼ selera,
kawałek pora (ok. 10cm),
½ sporej cebuli z łupiną,
2-3 ziarenka ziela angielskiego,
3-4 ziarenka pieprzu,
1 liść laurowy,
1 suszony grzybek,
1 gałązka lubczyku, 1 łyżeczka domowej vegety (opcjonalnie),
sól
Mięso umyć, włożyć do dużego garnka i zalać 2 litrami zimnej wody. Doprowadzić do wrzenia, po czym zmniejszyć ogień do bardzo małego i gotować 20 minut. Po tym czasie zdjąć z powierzchni szumowiny. Dodać obraną pietruszkę, seler, por, połówkę cebuli z łupiną (cebulkę w przekroju można dodatkowo opalić nad ogniem), suszony grzybek, lubczyk, 1 łyżeczkę soli i pozostałe przyprawy (poza domową vegetą). Gotować na małym ogniu 2,5-3 godziny, aż mięso będzie całkiem miękkie. Na około pół godziny przed końcem gotowania dodać obrane marchewki (można je dodać wcześniej, razem z innymi warzywami, ale ja nie lubię rozgotowanej marchewki).
Jeśli wygotuje się zbyt dużo płynu, dolać szklankę zimnej wody.
Na koniec doprawić rosół domową vegetą oraz ewentualnie jeszcze solą.
Podawać z ugotowanym makaronem krajanką, pokrojoną marchewką oraz kawałkami mięsa z rosołu. Można oprószyć świeżo mielonym pieprzem oraz natką pietruszki.
5 komentarze
Smacznie ;)
OdpowiedzUsuńNiedziela bez rosołu nie jest taka sama :D
OdpowiedzUsuńPrzepięknie podany! Rosół obowiązkowy w każdą niedzielę :)
OdpowiedzUsuńRosołu nie doprowadza się do wrzenia.
OdpowiedzUsuńOwszem, doprowadza, tak żeby zaczął lekko bulgotać i od razu zmniejsza się ogień. Robię tak zawsze, tak robiła moja mama i babcia i rosół wychodzi pyszny :) No chyba, Anonimie, że masz na myśli gwałtowne i szalone gotowanie niczym woda w czajniku o której ktoś zapomniał, no to owszem, tak się nie robi ;)
Usuń