Przez długi czas na blogu nie było żadnych zużyć. Przez ten czas sporo rzeczy się uzbierało, które powędrowały do kosza. Część została wyrzucona zanim jeszcze zdążyłam im urządzić mini sesję zdjęciową. Dziś chcę Wam pokazać połowę tego co udało mi się zdenkować począwszy od lutego. Resztę zaprezentuję w najbliższym poście :)
Masło do ciała z Alverde jakoś nie powaliło mnie na kolana. Zapach delikatny, przyjemny chociaż brakowało mi w nim jakiegoś pazura. Nawilżanie przyzwoite, wydajność też fajna. Z kolei żel do mycia twarzy i oczu z Tołpy bardzo polubiłam.Przymknęłam oko na fakt, iż się nie pieni, ale to tylko drobny mankament w porównaniu z tym jak dba o buźkę. Miniaturowa wersja była bardzo przydatna w wojażach. Zdziwiła mnie swoją wydajnością - nie spodziewałam się, że nasza znajomość potrwa tak długo. Jeśli zobaczę pełnowymiarową tubkę w jakiejś naprawdę fajnej promocji, to z chęcią zakupię ponownie.