Pokazywanie postów oznaczonych etykietą peeling. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą peeling. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 lutego 2014

NUNO DUET

Dzisiejszy post poświęcę dwóm produktom firmy Ziaja, produktom, które bardzo lubię. Znam je od dawien dawna i co jakiś czas do nich powracam. Czemu? Według mnie są świetne, a niska cena tylko utwierdza mnie w tym, że tanie też dobre. Poznajcie Ziaję Nuno: krem antybakteryjny oraz peeling enzymatyczny.


Jak widzicie produkty zamknięte są w bliźniaczych opakowaniach wykonanych z grubego i dość sztywnego plastiku. Początkowo tworzywo to zupełnie mi nie przeszkadza, ale gdy produkty sięgają dna, to bardzo ciężko je wydobyć ze środka. To co je odróżnia na pierwszy rzut oko to kolorowe ludki. Dla mnie to trochę za mało, gdy szperam w kosmetyczce. Szata graficzna jest utrzymana w tonie minimalistycznym, efekty kolorystyczne przywodzą myśl o tym, że Nuno skierowana jest dla młodzieży. Oba produkty zamykane są na klik - na nim też stoją. Otwieranie jest łatwe w obsłudze, nigdy mi się nie popsuło.

czwartek, 7 listopada 2013

ANTYCELLULITOWY PEELING MYJĄCY OD LIRENE

W sumie w moich łapkach wylądowały dwa opakowania tego produktu. Pierwsze sama zakupiłam w Super-Pharmie ok. 10zł w promocji), a drugie wygrałam. Pierwszego już dawno nie ma, drugie grzecznie czeka aż zużyję inny peeling, który w międzyczasie otworzyłam. Z wygranej bardzo się ucieszyłam, ponieważ produkt ten przypadł mi do gustu. Co takiego w nim jest?


Firma reklamuje go jako produkt zwalczający 5 przyczyn cellulitu. Na sklepowej półce od razu rzuca nam się w oczy spory napis "STOP cellulit". Szczerze? Nie przemawia to do mnie, nie dlatego go kupiłam. Czemu więc? Peelingi, tak samo jak żele pod prysznic, wybieram głównie ze względu na zapach. Czasem zdarzy się wyjątek potwierdzający tylko regułę ;) Pod względem zapachowym peeling Lirene sprawdza się wręcz idealnie. Pachnie on wręcz fenomenalnie. Jest to lekko kwaśny, ale jednocześnie też świeży i bardzo apetyczny zapach. Uwielbiam <3

piątek, 19 lipca 2013

tag DOBRE, BO POLSKIE

Zaproszenie do zabawy otrzymałam od Wioletty (http://cosmeticsandwoman.blogspot.com/). 
Zasady TAGu:
1. Celem tagu jest wybranie 5 najlepszych kosmetyków polskich marek. Może to być pielęgnacja, może to być kolorówka, mogą to być nawet akcesoria, warunek - firma musi pochodzić z Polski.
2. Należy oTAGować 5 kolejnych osób i poinformować je o tym.
3. Po odpowiedzeniu na TAG trzeba zamieścić link pod tym postem na blogu Złotowłosej, która reaktywowała TAG.
4. Można wykorzystać banner.


Tym razem i ja biorę udział :) Na początku myślałam, że będzie mi ciężko wytypować ulubione polskie kosmetyki. Posiedziałam, podumałam i miałam problem, które z wymienionych lubię najbardziej i trafią one do mojej piątki ;) Jesteście ciekawe co wybrałam? :) Zapraszam!

czwartek, 13 czerwca 2013

LUBIĘ PREZENTY

Chyba każdy lubi ;) A najbardziej te trafione :) Wczoraj miałam urodziny, a dziś chcę się Wam pochwalić tym co dostałam. Oczywiście dostałam kosmetyczne prezenty, czyli to co Kat kocha najbardziej (oprócz słodyczy) <3 Tym co dostałam od B. już się Wam chwaliłam, o tutaj: http://thebeautynotebookbykat.blogspot.com/2013/05/azjatyckich-dobroci-coraz-wiecej.html Co jeszcze otrzymałam?


sobota, 20 kwietnia 2013

MOJA AZJATYCKA RODZINKA POWIĘKSZYŁA SIĘ

Już w zeszłym tygodniu korciło mnie, żeby pochwalić Wam się moimi łupami. Jednak postanowiłam poczekać, aż dotrze do mnie jeszcze jedna paczuszka. Dotarła, więc śmiało mogę chwalić się :D
Na pierwszy ogień idą rozbiórkowe zdobycze:

środa, 20 marca 2013

200ml SZCZĘŚCIA OD JOANNY

Dziś chcę Wam przedstawić peeling do ciała, który podczas każdego użycia wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Gdy tylko po niego sięgam, to nie mam ochoty wychodzić spod prysznica...


Poczuj fascynujący aromat dojrzałej marakui.
Spraw, by rytuał pielęgnacji Twojego ciała był przyjemny i odprężający,
aby przywodził na myśl najsłodsze wspomnienia.
Peeling doskonale usuwa zanieczyszczenia i m artwe komórki naskórka.
Sprawia, że Twoje ciało staje się doskonale wygładzone i odświeżone. 
Spróbuj, a już nigdy nie zmienisz tej owocowej witalności na nic innego...

Tak kusi nas producent. A co ja o nim sądzę?

MISSHA PEELING BĄBELKOWY

Pełna nazwa produktu to Missha Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling, ale dla mnie to po prostu peeling bąbelkowy i już;)


YVES ROCHER I ICH MASECZKA

Jak już pewnie zauważyłyście, jestem fanką kosmetyków od Yves Rocher. Dziś chcę Was skusić na maseczkę, która naprawdę przypadła mi do gustu. Chodzi o PODWÓJNĄ MASECZKĘ JEDNORAZOWĄ PRZYWRACAJĄCĄ BLASK, która ma dogłębnie oczyszczać i nawilżać skórę.


Jak firma ją reklamuje?
"Obudź swoją skórę i podaruj jej 5-minutowy seans nawilżający.
Peeling roślinny i maseczka nawilżająca oczyszczą Twoją skórę,
zapewnią jej odpowiednie nawilżenie i przywrócą naturalny blask."

ZIAJA ULGA PEELING ENZYMATYCZNY

Kupiłam go tylko dlatego, że nigdzie nie mogłam znaleźć swojego ulubionego peelingu enzymatycznego z Ziaji Nuno.Teraz wiem, że powinnam poczekać na dostawę.

Jakie informacje znajdziemy na opakowaniu? Przeczytać możemy o tym, że preparat jest hypoalergiczny, bezzapachowy, ale także ma 0% barwników, silikonów oraz olejów mineralnych. Ponadto ma on za zadanie delikatnie złuszczać komórki naskórka. A także wygładzać, nawilżać i wyraźnie zmiękczać skórę, aby ułatwić wnikanie substancji aktywnych, co wzmacnia skuteczność pielęgnacyjną. 



Ulga dla skóry wrażliwej
papaina - keratynolityczny enzym roślinny, 
antyleukina 6 - biologiczny czynnik ochronny (B.P.F) z algi Laminaria ochrolenca, 
gliceryna, alantoina, prowitamina B5

skład

Peeling ten jest gęsty, ale dobrze się go rozprowadza na twarzy- nie sprawia to większego problemu. Jego kolor to taka przezroczysta biel. Co więcej? Jakie na mnie zrobił wrażenie? Nieszczególne, a nawet bardziej w stronę bladego i nieprzyjemnego. Zacznę od tego, że mimo producent podaje, iż jest on bezzapachowy, to ja jednak coś czuję. Coś niezbyt przyjemnego dla mojego noska.


Peeling enzymatyczny z serii Ulga przeznaczony jest do cery wrażliwej. Ja takiej nie posiadam. Niestety potrafi mnie on zapiec, zaszczypać. Naprawdę nie wiem jak to jest możliwe, ale przez to bardzo mnie do siebie zraził.

Niestety mimo szczerych chęci muszę go zaliczyć do grona moich własnych bubli. Nie zauważyłam, żeby w ogóle coś robił ze skórą. Dla mnei nic nadzwyczajnego. Pozostaję przy Nuno :)
Ma on przyjemną dla kieszeni cenę jak większość produktów firmy Ziaja, jeśli nie wszystkie.

Kat.

środa, 23 stycznia 2013

DAX PERFECTA PEELING SOLNY

Swego czasu wygrałam w konkursie, w którym nagrodą były peelingi i masła od Perfecty. Paczka była naprawdę pokaźna, wybór duży. Jako pierwszy w ruch poszedł peeling solny z czarną porzeczką. Korzystali z niego wszyscy domownicy, nie miałam zbyt wielu okazji, żeby go przetestować, ale po tych kilku razach polubiłam go.Głównie zapach mnie oczarował. Zachęcona kupiłam wariant z zieloną herbatą mimo, że miałam w zapasach jeszcze morski.




Początkowo byłam zadowolona, ale to mój pierwszy peeling solny. Gdy przeczytałam recenzję Jamapi (KLIK), zaczęłam inaczej na niego patrzeć.

peeling dotleniający
wariant morski
Lubię zapach, konsystencję też. Nawet tę warstwę, która zostaje na ciele po zastosowaniu go. Jednak jest coś co mi w nim przeszkadza. Skóra potrafi mnie po nim zapiec mimo, że nie mam żadnej nawet najmniejszej ranki. Nie potrafię mu jednak odmówić tego, że wygładza skórę.

Na koniec składziki:
wersja dotleniająca z zieloną herbatą

wersja morska, nawilżająca
Nie spełniają do końca moich oczekiwań. Szukam czegoś innego z nadzieją, że będzie lepsze.

Kat.

sobota, 17 listopada 2012

SZALAŁA, SZALAŁA...

Wczoraj postanowiłam wyciągnąć Ann do Yves Rocher i zrealizować ulotkę listopadową. Całość wyniosła mnie 45 złotych. Oto moje zdobycze:


Mailing zawierał zniżkę 40% na 1 wybrany produkt poza "zielonymi punktami". Wybrałam peeling roślinny do twarzy (cena regularna 37zł). Miałam z nim do czynienia w formie saszetki - podwójna maseczka jednorazowa przywracająca blask. Tak mi się spodobał, że nawet cena nie była mnie w stanie powstrzymać przed zakupem. Drugą ofertą z ulotki były 2 dodatkowe pieczątki - warunkiem był zakup 2 produktów, więc dobrałam żel pod prysznic - pachnie jak delicje pomarańczowe! Cudo! Gratisem za zrobienie zakupów była miniaturka kremu do rąk ze świątecznej edycji o zapachu wanilia i cytryna. Krem w tubce pachnie średnio, ale po wtarciu w ręce zmienia zapach na przyjemny, nawilżanie też OK.



Zaciągnięcie Ann do stacjonarki nie było przypadkowe, miała niecny plan wobec niej ;) Ann była mi potrzebna, aby zrealizować promocję "na przyjaciółkę" - jeśli przyjaciółka założy sobie kartę z naszego polecenia i kupi coś za 6,90zł, to osoba polecająca dostaje jako gratis płyn micelarny do demakijażu. Nie mogłam przepuścić takiej okazji ;) Płyn już kiedyś testowałam w formie miniaturki. Według mnie nie należy on ani do najgorszych miceli, ani nie przebił mojego ulubionego z Bourjois. To czy go lubię zależy od dnia, ale i tak wolę go niż micelki z Lirene czy Eveline. Oczywiście sama musiałam dopytać ekspedientkę o promocję i odbiór swojej "nagrody". Okazało się, że tradycyjnie muszę coś kupić za 6,90zł, ponieważ peeling oraz żel się nie liczą (promocje nie łączą się ze sobą). Dobrałam sobie balsam do ust w sztyfcie (edycja świąteczna).


Na fotce widzicie również tusz Sexy Pulp. To promocja dla nowych klientów - po założeniu karty, za zakup za minimum 6,90zł tusz otrzymuje się go gratis. Ann za nim nie przepada, a ja go kocham, więc mój Kotenieniek mnie uszczęśliwił i podarowała mi SP :D
Zakupy zaliczyłabym do bardzo udanych, gdyby nie obsługa. Standardem jest to, że samemu trzeba pilnować pieczątek, ponieważ ekspedientki notorycznie nie nabijają należnej ilości. Już nie raz zostałam tak "oszukana". Poza tym samemu trzeba się upominać, dopytywać o promocje, gdyż sprzedawczynie nie raczą o nich informować. Dodatkowo w sklepie były pustki, ponieważ nie rozłożono na półki jeszcze całej edycji świątecznej. Odniosłam wrażenie, że panie pracujące w stacjonarce nie były zbyt zachwycone tym, że przeszkodziłyśmy im w rozpakowywaniu towaru, a już nie mówiąc o moich ciągłych pytaniach. Na szczęście rzadko tam bywam. Wolę ofertę wysyłkową lub internetową, a w sklepie stacjonarnym jestem tylko wtedy, kiedy zainteresuje mnie ulotka mailingowa.


Chciałam jeszcze wspomnieć o produkcie, w którym zakochałyśmy się z Ann od pierwszego maźnięcia. Chodzi o nowość ze stajni Nivea:

Jestem uzależniona od wszelkich mazideł do ust i nie wstydzę się tego! Jestem na tyle uzależniona, że kładąc się spać zawsze sprawdzam czy pod poduszką znajduje się jakaś pomadka ochronna :)


Zawsze wolałam sztyfty niż pudełeczka, w których trzeba grzebać. Tym razem jednak przełamałam się i nie żałuję. Masełko jest nieziemsko świetne! Ma obłędny zapach, super konsystencję, bardzo dobrze radzi sobie z nawilżaniem ust. Brakuje mi jedynie smaku... 

Masełko ma przyjemną cenę, bo za 16,7g produktu w Super-Pharmie zapłaciłam jedynie 7,99zł.
Najpierw tylko ja kupiłam masełko, ale Ann po testach tak się nim zachwyciła, że musiałyśmy się wrócić do drogerii ;) Obie nie żałujemy zakupu cudaczka.

Pozdrawiam,
Kat.