Wtorek. Inny niż wszystkie. Spanie długo, jak najdłużej. Wychynęłam spod kołdry dopiero, kiedy Ptysia stanowczo usiadła mi na brzuchu i zaczęłam wiercić dziurę niecierpliwym wzrokiem dokładnie na środku mojej twarzy. Poszliśmy we trójkę na spacer, a później zjedliśmy niespieszne śniadanie, zakończone miseczką duńskich truskawek. Teraz czas na prezenty! Nie, nie, nic mi się nie pomyliło. Dobrze wiem, że Wielkanoc już dawno za nami. Dziś inna okazja do świętowania - C. ma urodziny! Robimy więc wszystko to, na co brakuje nam ostatnio czasu - wylegujemy się w łóżku po tym, jak słońce już dawno wstało, zabieramy Ptysię do lasu, żeby mogła się porządnie wybiegać, spędzimy pół dnia na kanapie, oglądając Harry'ego Pottera, a wieczorem pójdziemy na kolację do Oksen (i będziemy jeść wołowinę, koniecznie!).
Teraz pewnie wszyscy czekają na tort... Niestety, muszę Was rozczarować - tortu nie będzie. Nie dzisiaj. W niedzielę mamy w planie przyjęcie urodzinowe, i to wtedy na naszym stole pojawi się ciasto wybitnie urodzinowe, które mam nadzieję, uda mi się sfotografować. W tajemnicy Wam wyznam, że kilka dni temu mi się przyśniło - dokładnie wiem, jaki efekt chcę osiągnąć, i miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie tak, jak sobie zaplanowałam. Będą truskawki, bita śmietana, delikatny biszkopt i... Mam nadzieję, kropka nad i.
Póki co zapraszam Was na deser, właściwie zupełnie nie urodzinowy.
Pewnego pięknego dnia oglądaliśmy jakiś program kulinarny (nie mogę sobie teraz przypomnieć, jaki), w którym przygotowywano pudding ryżowy. Mniami, prawda? Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy C. oświadczył, że on jeszcze czegoś takiego nie jadł... Później sobie uświadomiłam, że tradycyjny duński bożonarodzeniowy deser to coś w rodzaju puddingu ryżowego, ale nieważne... Istotny natomiast jest fakt, że czym prędzej za przygotowanie rzeczonego się zabrałam.
Pudding ryżowy to sprawa niezwykle prosta - gotujemy ryż na mleku z dowolnymi dodatkami, i już. Okazało się jednak, że mleka nie mam wystarczająco... W przypływie paniki i wizji przypalonego ryżu, dodałam kremówkę. I wiecie co? To był strzał w dziesiątkę! Śmietana bowiem nadaje całości niewiarygodnej więc, cudownie kremowej konsystencji. Rewelacja! Musicie tego spróbować!
W ramach urozmaicenia wystąpiły śliwki, które akurat zalegały w naszej zielonej, owocowej misce. Wyszło pysznie.
Waniliowy pudding ryżowy z karmelizowanymi śliwkami
Składniki:
(na 4 porcje)
- 125 g ryżu
- 750 ml mleka
- 55 g cukru
- 1 laska wanilii
- 200 ml śmietany kremówki (38%)
dodatkowo:
- 60 g cukru
- 2 łyżki wody
- kawałek kory cynamonu długości 5 cm
- 30 g masła
- 4 śliwki
Laskę wanilii przekroić na pół, wyskrobać ziarenka. Całość włożyć do garnka, wlać mleko, wsypać cukier i zagotować. Do gotującego się mleka wsypać ryż, gotować na średnim ogniu przez 25-30 minut, od czasu do czasu mieszając.
Po tym czasie wlać kremówkę, gotować jeszcze 5-10 minut, aż masa nabierze kremowej konsystencji. Ostudzić, wyjąć wanilię, przełożyć do szklanek.
Śliwki pokroić w ósemki, usunąć pestki.
W garnku o grubym dnie umieścić cukier, wodę i cynamon, podgrzewać na średnim ogniu, aż cukier się rozpuści i zacznie karmelizować. Kiedy nabierze głębokiej, złotej barwy dodać masło, wymieszać. Dosać śliwki, smażyć kilka minut, aż owoce zmiękną, ale nie będą się rozpadać. Ostudzić, wyjąć cynamon. Śliwki ułożyć na puddingu, polać resztą karmelu.
Podawać na ciepło lub zimno.
Smacznego!
I tak, wiem, że jeszcze wczoraj pisałam, że nie chce mi się pisać. No ale sami rozumiecie - urodziny...