Pokazywanie postów oznaczonych etykietą awokado. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą awokado. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 kwietnia 2017

Dlaczego Pączusia trąciła starym pączkiem i bardzo zielony zimny deser

Muszę się Wam do czegoś przyznać - zrobiłam pączki. Ostatnie w tym roku! Tak obiecałam i sobie, i C. Ale tak namawiał, tak kusił, tak się przymilał, że w końcu ustąpiłam. W końcu za chwilę będzie miał kolejne, poważne urodziny, to niech chociaż trochę radości z życia ma.

Po skończonym smażeniu zostałam z wielkim garem pełnym oleju, który wylądował, póki co, na stole (C. z pewnością żywił nadzieję, że dam się skusić po raz drugi; niedoczekanie jego!). 
Wczoraj pojechaliśmy do sklepu; nie było nas w domu najwyżej pół godziny! Po powrocie nic nie wskazywało na katastrofę, do momentu, gdy Pączusia zaczęła zwracać. Olej. W ilościach, powiedzmy sobie szczerze, dla szczeniaka zdecydowanie niezdrowych. Właściwie, to niezdrowych dla każdego.
Uważne śledztwo ujawniło przebieg sytuacji; Pączusia wskoczyła na stół, po czym wychłeptała niemal litr oleju! Rozpryskane krople i tłuste odciski łapek jednoznacznie wskazywały winowajcę. Rzeczony, po oddaniu większości spożytego oleju, ułożył mi się w ramionach i za nic nie chciał dać się odłożyć na kanapę. A gdy przyszła pora spania, przytuliła mi się do brzucha i nie pozwalała zmienić pozycji przez pół nocy. A oddech z pysia miała, no cóż... Staropączkowy.
Dziś już łobuzuje jak zwykle, więc jestem spokojniejsza. I mam nadzieję, że ją to czegoś nauczy. Bo ja zdecydowanie dostałam lekcję i wyciągnęłam wnioski...

A żebyście czym prędzej zapomnieli o pączkach pod koniec kwietnia, gdy choćbym nie wiem, jak się starała, nie podciągnę ich pod karnawałowe szaleństwa, mam dla Was samo zdrowie w słoiku. Albo w szklance, jak wolicie.
Pudding w intensywnie zielonym kolorze z dodatkiem kolorowych owoców kusi niesamowicie. Smakuje bardzo delikatnie i... Zielono. Tak, to chyba dobre słowo. Jedząc go na pierwsze czy drugie śniadanie, od razu poczujecie przypływ energii. Połączenie szpinaku, awokado i zielonego jęczmienia z ciągle lekko krupiącymi nasionkami chia z pewnością Was zaskoczy.

Pudding chia ze szpinakiem, awokado i jęczmieniem


Składniki:
(na 2 porcje)
  • 35 g szpinaku
  • 1 dojrzałe awokado
  • 1 łyżeczka zielonego jęczmienia
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 2 łyżki syropu z agawy
  • 3 łyżki nasion chia
  • 350 ml mleka
dodatkowo:
  • czerwone porzeczki
  • jagody/borówki amerykańskie
Szpinak, awokado, jęczmień i sok z cytryny zmiksować blenderem na gładki mus. Dodać syrop z agawy i mleko, ponownie zmiksować. Wsypać chia, dobrze wymieszać łyżką - pudding powinien wyraźnie zgęstnieć.
Odstawić na noc do lodówki.

Przed podaniem udekorować porzeczkami i jagodami.

Smacznego!


I nie, nie podmienili mnie kosmici; po prostu idzie wiosna...
Oby.

Zieloniutki pudding dodaję do akcji Lodovo, zdrovo, domovo, w której do wygrania są książki Lodovo:

piątek, 1 maja 2015

Wiosennie zielona zupa ze szpinaku i awokado

Wygląda na to, że duński maj (a przynajmniej pierwsza jego połowa) będzie bardziej deszczowy niż słoneczny. Troszkę mnie to martwi z uwagi na wycieczkę klasową, która odbędzie się pod znakiem chodzenia. A jeśli człowiek moknie i marznie, takie spacery są średnio przyjemne... Ale - czego się nie robi dla odwiedzenia kilku restauracji i cukierni...

Nie tak dawno temu jednak pogoda nas przez chwilę rozpieszczała (chwilę tę trzeba było później, o zgrozo,  odpracować przy porannym skrobaniu szyb); kiedy więc u Pomidorowej Ani zobaczyłam przepis na obłędnie zielony krem ze szpinaku i awokado, ochoczo zabrałam się za gotowanie.
Zupę przygotowuje się szybko i prosto, nawet za wiele kroić nie trzeba. Smakuje jak wiosna - szpinak z czosnkiem zawsze stanowią zgrany duet, awokado nadaje jej niezwykle kremowej konsystencji, a słodycz mango sprawia, że danie ma naprawdę wyjątkowy charakter. Ja się nie mogłam jej oprzeć, i mało brakowało, a zjadłabym też porcję C. Gwarantuję, że taki krem wprawi Was w doskonały, wiosenny humor - już sam, niezwykle intensywny kolor, zachwyca. A smak - moi drodzy, to po prostu niebo na podniebieniu!
Zupa wyszła mi bardzo gęsta - ja takie lubię, ale zawsze można dolać więcej bulionu, tak, żeby jej konsystencja Wam odpowiadała.

Krem ze szpinaku i awokado z mango

Składniki:
(na 2 porcje)
  • 300 g szpinaku
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 cebula dymka
  • 1 łyżka masła
  • sok z 1/2 limonki
  • 2 łyżki serka mascarpone
  • 1 awokado
  • sól
  • pieprz
  • 200 ml bulionu

dodatkowo:
  • 1 mango
  • 2 łyżki serka mascarpone

Czosnek przecisnąć przez praskę, dymkę posiekać razem ze szczypiorem. Podsmażyć w garnku na maśle, dodać szpinak, podsmażać kilka minut. Dodać bulion, gotować na małym ogniu przez kilka minut. Zdjąć z palnika, dodać sok z limonki, mascarpone i pokrojone w kostkę awokado. Zmiksować wszystko na gładki krem, doprawić do smaku solą i pieprzem, ewentualnie dolać bulionu, jeśli zupa byłaby zbyt gęsta.

Podawać na ciepło lub zimno serkiem mascarpone i pokrojonym w kostkę mango.

Smacznego!

Oczywiście wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie, i w całym miasteczku nie mogłam znaleźć ani jednego listka mięty. Zawiedziona, postanowiłam zupę ugotować tak czy siak - kusiła mnie bowiem niesamowicie. 
Nie wiem, jak smakowała z miętą, za to mogę Was zapewnić, że bez niej - wspaniale.

wtorek, 7 października 2014

O życiu na emigracji. I zdrowy mus czekoladowy

Muszę powiedzieć to głośno - bywa, że wstydzę się za rodaków. I jest mi z tym źle.

Żeby nie było - nie wstydzę się bycia Polką. Mieszkam w Danii już prawie pięć lat, i bardzo mi się tu podoba. Lubię podejście Duńczyków - są spokojni, zawsze mają czas, nie spieszą się. Są bardzo tolerancyjni - nie oglądają się na ulicy nawet za najdziwniej ubranymi ludźmi, nie zaglądają w odsłonięte okna, nie obchodzi ich, jakiej jesteś orientacji i jaką religię wyznajesz. Są też bardzo mili i otwarci na obcokrajowców - przez te pięć lat spotkałam naprawdę niewielu, którzy byli nieprzyjemni tylko dlatego, że przyjechałam z innego kraju. Rodzina C. jest dla mnie bardzo miła, wykazują się nieustającą cierpliwością do mojego szkaradnego duńskiego. W urzędach, chociaż dukam niemiłosiernie, panie z okienka starają się mnie zrozumieć. Doceniają, że próbuję. I to mi wystarcza, żeby próbować znowu. Choć wiem, że moja gramatyka kuleje, a wymowa szwankuje, doceniam ich starania. Każdy komplement motywuje mnie do dalszej pracy, do doskonalenia.

Jednak polityka Danii, jako kraju, zaczyna się zmieniać. Nie chcą nowych obcokrajowców. I wiecie co? Ja im się wcale nie dziwię. Też bym nie chciała.
Wiele osób wykorzystuje bardzo dobre zaplecze socjalne. Przyjeżdżają, pracują pół roku, ściągają tu całe rodziny i żyją na zasiłku. Kradną. Sprawiają, że Duńczycy czują się nieswojo w swoim własnym kraju. A tak być nie powinno.

Wczoraj poszłam na zakupy do mojego małego marketu. Chwilę po mnie wpadło czterech Polaków, wysokich i szerokich, w siedemdziesięciu pięciu procentach łysych. Krzyczeli do siebie przez pół sklepu, kupili nieprawdopodobne ilości wódki, a język, jakim się posługiwali, nawet mnie przyprawił o lekką palpitację. Dziękowałam Bogu, że nikt ich nie rozumie. Dzieci przed nimi uciekały, a dziewczyna w kasie spojrzała na mnie z porozumiewawczą miną mówiącą: Kto ich, u licha, wpuścił do naszego kraju...?
No tak... Tylko, że ten kraj nie jest mój. Nie tak jak jej. A też bym chciała popatrzeć na nich tak krytycznie, bezlitośnie. A nie mogę. Bo to też Polacy...

W takich razach wstydzę się za nich ogromnie. No bo jak to tak...? Przez to te wszystkie stereotypy, które sprawiają, że ja mam w życiu ciężej. Tak! Bo choć nigdy w życiu nic nie ukradłam, jestem ułożona, nie oszukuję i ciężko pracuję, patrzą na mnie podejrzliwie, bo jestem Polką. A Polacy to to i tamto. Ja nie, ale kogo to obchodzi...?

Chyba brzmię niekonsekwentnie. Jako osoba prywatna, nie mam problemów z Duńczykami. Natomiast jeśli chodzi o pracę... O, długo by pisać. Ze względu na polskie nazwisko mam często przechlapane, bo ludzie pewne rzeczy zakładają z góry. A ja potem muszę się z tym mierzyć, tłumaczyć, wyjaśniać i przepraszać. Chociaż nic złego nie zrobiłam.

Polacy na emigracji - ogarnijcie się! Zachowujcie się przyzwoicie, a nie jak banda skończonych idiotów i prostaków. To może pomóc, nie tylko mi.

Uff... Ale się wyżaliłam.
Żeby Wam te moje bardzo osobiste wywody osłodzić, mam pyszny krem czekoladowy. Mus właściwie. Delikatny, słodki, intensywny. Zdrowy, bo bez cukru, za to z miodem, kakao i awokado. Jest delikatny i lekki, i naprawdę pyszny. I wcale nie czuć, że zdrowy. 
Spróbujcie koniecznie.

Mus czekoladowo-bananowy z awokado

Składniki:
(na 2 niewielkie porcje)
  • 1 awokado
  • 1 banan
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 2 łyżeczki miodu
  • 3 łyżki kakao
dodatkowo:
  • 1 łyżeczka kakao

Wszystkie składniki dokładnie zmiksować blenderem na gładką masę. Przełożyć do szklanek, schłodzić w lodówce 30-60.
Przed podaniem oprószyć kakao.

Smacznego!

Chyba jestem trochę nadwrażliwa, dzisiaj bowiem miałam egzamin, i teraz się lekko stresuję. I będę przez kolejne trzy tygodnie, bo tyle się czeka na wyniki. Edukacja jest tylko dla ludzi o mocnych nerwach, zdecydowanie...