Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zupy - chłodniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zupy - chłodniki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 lipca 2017

Chłodnik na niepogodę. Ogórkowy

Wczoraj wróciłam do domu zdecydowanie później, niż zamierzałam. I to nie dlatego, że dzień był pełen przyjemności (choć właściwie jak inaczej nazwać przygotowywanie tortu przypominającego Raphaela z Wojowniczych Żółwi Ninja?), ale dlatego, że ilość nadgodzin powoli sprawia, że zapominam, co innego można robić poza pracą. W związku z tym pisanie postów i w ogóle włączanie komputera odeszło w niepamięć. Zamiast tego zjedliśmy szybki obiad, po czym ułożyliśmy się na kanapie i stwierdziliśmy, że idealnym zakończeniem kolejnego długiego piątku będzie obejrzenie Trzech muszkieterów. Tych najlepszych, z dziewięćdziesiątego trzeciego. Skończyło się, muszę przyznać z pewną dumą, na drugiej reklamie, która uśpiła nas na dobre. Chwilę po szóstej (rano, jeśli kogoś ogarnęłyby wątpliwości) przebudziłam się ścierpnięta, wytarmosiłam więc C. i przenieśli się do łóżka, żeby dospać te kilka brakujących godzin.
A teraz weekend. Nareszcie...

Tymczasem duńska aura postawiła na zaskoczenie, i zamiast lata serwuje nam jesień. Późną. Chłodną, deszczową i wietrzną. Czekam na choćby odrobinkę słońca, żeby nazbierać kwiatów czarnego bzu na syrop (wiadomo przecież, że cały smak kryje się w pyłku, który spłukany deszczem znika zdecydowanie zbyt szybko). Wbrew prognozom jednak, zachęcona ideą wspólnego gotowania, przygotowałam chłodnik. Ogórkowy.

Nie przepadam za chłodnikami, zdecydowanie wolę ciepłe zupy. Tym razem jednak, muszę przyznać, trafiłam w dziesiątkę wypróbowując przepis z Hjemmets bedste mad, nr 7/8/2017. Zupa smakuje jak rzadka mizeria, a dodatek miętowego pesto nadaje jej charakteru. Z chrupiącymi grzankami smakuje wybornie; w ciepły, prawdziwie letni dzień znakomicie nada się na pełnoprawny obiad.
Swoją drogą miętowe pesto jet wyjątkowo smakowite; zróbcie go więcej, świetnie nadaje się do kanapek. Albo może makaronu...?

A po inny przepis na chłodnik koniecznie zajrzyjcie do Ani.

Chłodnik ogórkowy z miętowym pesto


Składniki:
(na 4 porcje)
  • 2 długie ogórki
  • 1 garść listków mięty imbirowej
  • 600 ml bulionu
  • 400 g jogurtu greckiego
  • sól
  • pieprz

pesto miętowe:
  • 1 pęczek mięty imbirowej
  • skórka otarta z 1 cytryny
  • sok z 1 cytryny
  • 40 g orzeszków piniowych
  • 40 g parmezanu
  • 1 ząbek czosnku
  • 50 ml oliwy
  • sól
  • pieprz

dodatkowo:
  • 4-8 kromek pszennego chleba

Ogórki obrać, pokroić na mniejsze kawałki. Umieścić w blenderze z miętą, bulionem i jogurtem, zmiksować na gładki krem. Doprawić do smaku solą i pieprzem, mocno schłodzić.

Listki mięty, sok i skórkę z cytryny, orzeszki, starty parmezan i czosnek umieścić w blenderze. Zmiksować na jak najgładszą pastę. Dodać oliwę, połączyć. Doprawić do smaku solą i pieprzem.

Z chleba przygotować tosty.
Zimny chłodnik podawać z grzankami z pesto.

Smacznego!


Mięty możecie użyć dowolnej; u mnie w ogórku rozpleniła się imbirowa, więc to właśnie ją dorzucam do wszystkiego.

czwartek, 22 czerwca 2017

O fretce, która nie jest fretką, czyli poznajcie Mortena. I różowy, letni chłodnik

Pamiętacie, jak pisałam o naszym powrocie z wakacji i wściekłej fretce, która przywitała nas godnymi fretki prychnięciami? Po bliższych oględzinach okazało się jednak, że rzeczona fretka wcale fretką nie jest. A okazja znalazła się szybciej, niżbyśmy sobie tego życzyli, bo futrzak, podczas naszej dwutygodniowej nieobecności, postanowił wprowadzić się na poddasze. 
Muszę przyznać, że kiedy C. mnie o tym poinformował, lekko zdębiałam. Nie tak bowiem wyobrażałam sobie nasz przytulny domek; nie z dzikim (dosłownie!) lokatorem. 
Obejrzeliśmy dach, znaleźliśmy dziurę, psy kunę wywęszyły. Roboczo nazwaliśmy ją Morten (po duńsku kuna to mår, co przy poprawnej duńskiej wymowie rymuje się z Morten) i zaczęliśmy się zastanawiać, co by tu teraz zrobić... C., po dogłębnej analizie internetowych mądrości, znalazł jedyne słuszne remedium: Metallikę. Tak, ten zespół, który dla niewtajemniczonych po prostu hałasuje na bardzo dużą skalę. Codziennie rano tuż pod dachem ustawiał głośnik, i puszczał największe przeboje chłopaków. Okazuje się, że chyba mamy z Mortenem inny gust muzyczny; po kilku dniach się wyprowadził. A przynajmniej taką mamy nadzieję, bo nagle zapadła cisza, i nie znajdujemy już niepokojącej ilości piór na trawniku przed domem. 
Teraz czeka nas tylko ściąganie dachówek i sprzątanie po gościu... 

I co? Nadal marzycie o własnym domu i ogrodzie...?

Tymczasem póki co - odpukać! - w Danii nadal lato w pełni, mam więc dla Was przepis na chłodnik, który znalazłam w magazynie Moje gotowanie, nr 7/2016. Skusił mnie absolutnie cudownym, różowym kolorem i dodatkiem botwinki - a jak wiecie, przywiozłam ze sobą z Polski dwa pęczki tego specjału. Grzechem byłoby wyrzucić! 
Ten akurat chłodnik to miks świeżych, wiosennych warzyw z maślanką, lekko tylko doprawiony solą i pieprzem, podany z jakiem i słonym serem feta. Całość smakuje nieźle - według mnie, i naprawdę dobrze - według C. Ale ja chyba nigdy nie polubię chłodników... Dla mnie zupa musi być gorąca - i basta. Jeśli jednak w ciepły, letni dzień miska z chłodnikiem wypełnia Wasze myśli, ten będzie doskonały. Szczególnie, że dzięki dodatkowi ziemniaków naprawdę syci i może stanowić pełnoprawny obiad nawet dla głodnego przedstawiciela płci silnej - sprawdziłam.

Dania z dodatkiem kalarepki znajdziecie też dzisiaj u MopsikaPati, Marty i Malwinny.

Chłodnik z wiosennych warzyw na maślance



Składniki:
(na 6-8 porcji)
  • 1 pęczek botwinki
  • sól
  • pieprz
  • cukier
  • sok z 1 cytryny
  • 1,5 l maślanki
  • 500 g creme fraiche (18%)
  • 1 długi ogórek
  • 1 pęczek rzodkiewki
  • 1 kalarepka
  • 500 g młodych ziemniaków
  • 4 dymki
  • 6-8 jajek
  • koperek
  • natka pietruszki
  • 100 g fety
Ziemniaki ugotować w mundurkach, ostudzić.
Botwinkę umyć, osuszyć, posiekać. Wrzucić na lekko osolony, doprawiony cukrem i sokiem z 1/2 cytryny wrzątek. Gotować 5 minut, odcedzić, ostudzić.

Maślankę dokładnie wymieszać z creme fraiche. 
Ogórek obrać, wyciąć gniazda nasienne, pokroić na nieduże kawałki. Rzodkiewki pokroić w plasterki. Kalarepkę obrać, zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Ziemniaki obrać, pokroić w plastry. 
Dymki drobno pokroić, oddzielając białe części od zielonych. Koperek i natkę posiekać. 
Do maślanki dodać ogórka, rzodkiewki, kalarepkę, ziemniaki, botwinkę i białe części cebuli. Dokładnie wymieszać, doprawić do smaku solą, cukrem, pieprzem i sokiem z cytryny. Dobrze schłodzić.

Jajka ugotować na pół twardo. 
Nalać chłodnik do miseczek. Podawać z połówkami jajek i pokruszoną fetą, posypany szczypiorem, koperkiem i natką.

Smacznego!


Ja tymczasem codziennie smaruję mój łaciaty nos grubą warstwą kremu, ale chyba nawet to już mu nie pomoże...

niedziela, 28 czerwca 2015

Zimna zupa. Z arbuzem

Uwielbiam zupy. I gotować, i jeść. Bo czy jest coś prostszego niż przygotowanie gorącej, aromatycznej zupy (najlepiej kremu), który zachwyci wszystkich domowników? Zupa nie musi być wymyślna, żeby oczarować podniebienia; zupa to taki comfort food chyba dla wszystkich. Gdy zajadamy się nią po powrocie z długiego, zimowego spaceru lub w jesienne popołudnie, gdy za oknem wiatr i deszcz.
Co począć latem? Wielu z Was w tym okresie z przyjemnością jada chłodniki, czyli po prostu zimne zupy. Ja mam z nimi problem, czegoś mi w nich brakuje - ciepła prawdopodobnie. W upały jadam sałatki lub zupy owocowe, albo w ogóle rezygnuję z obiadu na rzecz miski owoców. Mniam! Ostatnio jednak dziewczyny zaproponowały wspólne przygotowanie chłodnika, i pomyślałam, że to będzie doskonała okazja do zmiany zdania.

Najpierw zastanawiałam się nad wersją z czereśniami, okazało się jednak, że tego akurat dnia ładnych czereśni zabrakło. Niezrażona, zdecydowałam się na dodatek arbuza, tak jak w tym przepisie z bloga Smaki Hiszpanii. Moja zupa to bowiem nie byle jaka, pospolita wersja w zimnym wariancie, ale słynne, hiszpańskie gazpacho, którym Południowcy zajadają się ze smakiem. 
Oczekiwałam fajerwerków, dostałam... No cóż - zimną zupę. Nie, nie zrozumcie mnie źle! Nie jest zła. Ale brakuje jej... Ciepła...? Chyba tak.

Po spróbowaniu tego gazpacho nie zostałam fanką chłodników, ale jeśli Wy je lubicie, zasmakuje Wam z pewnością.

Razem ze mną gazpacho przygotowały Mopsik, Marta i Mirabelka.

Gazpacho z arbuzem

Składniki:
(na 4 porcje)
  • 1 kg pomidorów
  • 500 g miąższu arbuza (waga bez skóry i pestek)
  • 1/4 czerwonej papryki
  • 1 ogórek
  • 1 cebulka dymka
  • 175 g chleba bez skóry
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • sól 
  • pieprz
dodatkowo:
  • grzanki
Pomidory sparzyć, obrać ze skóry, wyziąć gniazda nasienne, pokroić na mniejsze kawałki.
Ogórka obrać, wyciąć środek, pokroić w kostkę.
Paprykę i dymkę pokroić.
Warzywa razem z arbuzem, pokruszonym chlebem, oliwą i octem zmiksować blenderem na gładką masę. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Mocno schłodzić.

Podawać zimne z grzankami.

Smacznego!

Przepis bierze udział w akcji Zuzi Viva Espana!