Po bardzo pracowitej sobocie niedziela miała być
wypoczynkowa, tym bardziej, że na dworze termometr wskazywał temperaturę
przekraczającą 20 stopni. Zjedliśmy ugotowany na chybcika obiad (vichysoisse,
pieczona kaczka z jabłkami, makaron i sałatka z gruszki i cykorii) wsiedliśmy
do samochodu, wrzucając uprzednio kijki nordicowe do bagażnika, i ruszyliśmy w
drogę. Po godzinie znaleźliśmy się w miejscu, które od dawna planowaliśmy
odwiedzić. Około 80 kilometrów od Wrocławia, w Dolinie Baryczy (kocham ten region
i marzę o chacie w lesie nad stawem) leży Antonin. Sama mieścina może
atrakcyjna nie jest, ale warto do niej zajrzeć z dwóch powodów. Po pierwsze za
sprawą pałacu myśliwskiego książąt Radziwiłłów, po drugie cudownych lasów i
stawów i licznych szlaków pieszych, rowerowych i konnych. Co do tych ostatnich
to tylko sobie westchnę z tęsknoty, ale chyba już nigdy nie odważę się
pogalopować przez lasy i pola. Jednak miłość do koni i jeździectwa nigdy mnie
nie opuści i wzdychać pewnie będę zawsze.
Sam pałac zasługuje na solidny wpis, ja posłużę się
kawałkiem tekstu jaki można znaleźć na stronie pałacu:
„Wśród
wielkich połaci lasów, nieopodal rozwidlenia dróg, z których jedna biegła do
Wrocławia, druga zaś na Śląsk, właściciel tychże włości, książę Antoni
Henryk Radziwiłł herbu
Trąby, postanowił wybudować dla siebie letnią siedzibę.
Antoniński
Pałac Radziwiłłów zaprojektował w stylu myśliwskim Karl Friedrich Schinkel - pozostawiając po sobie dzieło
wybitne. Budynek został założony na rzucie ośmiokąta, stanowiącego podstawę
czteropiętrowego korpusu głównego. Przylegają do niego cztery niższe skrzydła –
ryzality – mieszczące wejście główne z klatką schodową oraz pokoje. Pałac
tenże, architekt otoczył parkiem krajobrazowym w stylu angielskim, doskonale
przenikającym się z leśnym otoczeniem. Pracą dla księcia Antoniego Radziwiłła,
Schinkel utrwalił swą sławę najwybitniejszego architekta epoki, który w samym
Berlinie wzniósł Nowy Odwach, katedrę, Stare Muzeum i teatr. Jego dziełami są
też pałace w tamtejszym Charlottenhofie i Charlottenburgu.
W efekcie, w 1824
roku, powstał klasycystyczny pałacyk, w którym książę wraz z całą swoją rodziną
prowadził ożywione życie towarzyskie i artystyczne. Myśliwską rezydencję
odwiedzały ważne osobistości ze świata polityki i sztuki.”
Do takich osobistości należał między innymi Fryderyk
Chopin. Do dziś ta wizyta wpływa na losy pałacu. To tutaj każdego roku odbywa
się festiwal „Chopin w barwach jesieni”.
Pisząc tych
kilka zdań o pałacu nie sposób pominąć wyjątkowej postaci jaką był Jerzy Waldorff,
który przyczynił się do odzyskania swej dawnej świetności tego miejsca. Chwała
mu za to, tym bardziej, że w niedalekiej odległości w Mojej Woli znajduje się
kolejna „perełka” - leśna rezydencja o tyle unikatowa, że jest to jeden z dwóch
(bodajże) pałaców o elewacji wykonanej z korka dębowego. Ten szczęścia nie ma,
a może ma i to większe niż inne??? Ciągle jeszcze stoi, nie spłonął, nie został
rozgrabiony do ostatniej deseczki. Ale serce się kroi jak patrzy się na powolne
umieranie L
Jednak wróćmy do
naszego Antonina i wyruszmy zielonym szlakiem podziwiać las i stawy w jesiennej
odsłonie. Szlak może i zielony, ale aura nas otaczająca mieniła się wszystkimi możliwymi odcieniami, żółci, pomarańczu i czerwieni. Zieleń też jeszcze gdzieniegdzie potrafi dominować.
Pozachwycajmy się póki czas!
Jesień będzie mi
towarzyszyła przez najbliższych sześć dni, bo znów jestem w Podgórzynie, znów
będę rozpieszczana pyszną domową kuchnią, znów znajdę czas na spacery i tym
razem planuję pokazywać jesień w górach na bieżąco.
Do zobaczenia w
Podgórzynie J