Pokazywanie postów oznaczonych etykietą To co nas otacza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą To co nas otacza. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 17 maja 2018

Kozia Farma Złotna, przepyszne sery i weekend z fotografią.





Po kwiatach na jabłoni nie ma już śladu.
Czereśniowe drzewa zawiązały owoce.
Łąki otulił duszny zapach głogu.
Zakwitły akacje i pierwsze dzikie róże.
Pola sielsko żółcą się rzepakiem.
W wazonach więdną kolejne bukiety bzu i konwalii.





     
Wszystko pojawia się tak szybko i znika w okamgnieniu.
Trudno nacieszyć się tym wiosennym czasem do syta.
Tak niedawno był kwiecień, ze swoją nieśmiałą zielenią 
i pąkami na drzewach, a dziś już maj na półmetku.
Prawie miesiąc minął odkąd wróciłam z Koziej Farmy
a wydaje się, jakby to było wczoraj. 






Trele ptaków o poranku.
Żabie kołysanki przed snem.
Kwietniowe lasy pełne zawilców.
Szczęśliwe zwierzęta i Gospodarze z pasją, 
dzięki którym powstają jedne z najsmaczniejszych serów, jakie jadłam.
A na dokładkę, kilka zakręconych na punkcie fotografii dziewczyn. 






A wszystko to za sprawą Kasi i Grzegorza,
którzy zaprosili nas do swojego świata.
Do krainy zwanej niegdyś Oberlandem,
leżącej na granicy Warmii, Powiśla, Żuław i Mazur.
Wśród pól, lasów i uroczych wiosek.
Z dala od miejskiego zgiełku.
Cudne miejsce.
Wspaniali ludzie.
Przepyszne sery.




Stylizacja Aleksandra Kordalska 

Stylizacja Kinga Green Morning i Dorota Lipkowy Domek

Stylizacja  Magda Wasiczek

Stylizacja  Magda Wasiczek

Stylizacja  Magda Wasiczek


Kasiu, Grzegorzu, dziękuję za zaproszenie i gościnę. Trzymam za Was kciuki i mam nadzieję,
że Wasze sery zdobędą jeszcze nie jedną nagrodę, a goście będą tłumnie przybywać do Waszej agroturystyki. Jesteście niezwykle utalentowanymi osobami, a Wasze sery są zjawiskowe!

KingoMagdoPaulinoOluDoroto, dziękuję Wam za wszystkie cenne rady i inspiracje.
Super było się z Wami zobaczyć!



To nie jest post sponsorowany.
Dobrymi rzeczami należy się dzielić. :)



czwartek, 8 czerwca 2017

Czerwiec w makach zaklęty...





Chwieją się w polu maki purpurowe
Jakimś marzącym, sennym, dziwnym chwianiem...
[...]
Chwieją się maki... Wiatr rytmiczną falą
Czerwone kwiaty ich z lekka kołysze...
[...]
Chwieją się maki płomienne w rozkwicie,
W słonecznym blasku południa mdlejące...
[...]

Zdzisław Dębicki






piątek, 12 maja 2017

Wspomnienie Sycylii i Fotograficzne Spa z Greenmorning.pl






drzazga mojej wyobraźni
czasem zapala się od słowa
a czasem od zapachu soli

[...]

Halina Poświatowska


Czasami wystarczy promień słońca iskrzący się na brzegu jesiennego liścia.
Innym razem samotny krokus na środku miejskiego trawnika.
Pokryta pajęczyną zmarszczek twarz lub spracowane dłonie.
Deszcz uderzający miarowo o szyby lub pierwszy śnieg.
Słowo, gest, szczegół...
Tak niewiele trzeba, by rozbudzić wyobraźnię do tworzenia.
Czasem jednak przychodzi taki moment, kiedy kreatywność bierze wolne,
zdolności twórcze gdzieś się zawieruszą,
a inspiracja ukrywa się za niewłaściwym rogiem.






W jednym z takich momentów napisała do mnie Kinga z Greenmorning.pl
z propozycją wyjazdu na Fotograficzne SPA na Sycylię.
Czternaście zakręconych na punkcie fotografii dziewczyn,
Sycylia i fotografowanie od świtu do zmierzchu.
Jak odmówić sobie takiej przyjemności?
Nie wiem. Nawet nie próbowałam.
Zgodziłam się bez zastanowienia!






Od dawna podziwiam niezwykłą kreatywność Kingi
i PRZEPIĘKNE kompozycje, którymi karmi nas na swoich zdjęciach.
Wyruszyłam więc na Sycylię z nadzieją na dużą dawkę inspiracji
i poznanie przepisu na tworzenie przepysznych kulinarnych kreacji.






Po przybyciu na miejsce, Kinga powitała nas szerokim uśmiechem wyłaniając się spośród
pomarańczowych drzew, na których kładło się cudowne, sycylijskie, popołudniowe słońce.
Żałuję, że w tamtym momencie mój aparat tkwił jeszcze w czeluściach bagażu podręcznego,
bo właśnie takie chwile chciałabym zatrzymywać w kadrach najbardziej.







Wszystko co działo się później, trwało zbyt krótko, mijało zbyt szybko 
i pozostawiło w pamięci mnóstwo przyjemnych wspomnień. 

W ciągu kilku dni odwiedziłyśmy wiele pięknych miejsc.
Sad migdałowy i bardzo klimatyczną agroturystykę Tenuta Cancaleo.
Gospodarstwo rodziny Majorana z polami karczochów ciągnącymi się aż po horyzont.
Sad awokado, nad którym króluje dostojna Etna.
Agroturystykę San Leonardello, gdzie drzewa uginały się pod ciężarem cytryn i kumkwatów.
Targi w Lentini i Syrakuzach kuszące obfitością warzyw i owoców.

Gdziekolwiek się nie pojawiałyśmy, napotykałyśmy na radosnych,
ciepłych i bardzo otwartych mieszkańców wyspy,
a panowie na targach i w gospodarstwach bardzo chętnie pozowali do zdjęć.






Naszymi gospodarzami była przesympatyczna rodzina Valenzianich,
która prowadzi agroturystykę Pietre di Gelo w sercu ekologicznego gospodarstwa.
Większość z Was dobrze zna ich przepyszne pomarańcze,
które dzięki sprzedaży bezpośredniej można zamówić wprost do domu
i cieszyć się smakiem sycylijskiego słońca podczas zimowych miesięcy.
Tych, którzy nie mieli jeszcze okazji spróbować smaku tych cytrusów,
zachęcam gorąco do odwiedzenie strony InCampagna, 
na której znajdziecie również produkty innych lokalnych producentów.
Jeszcze do niedzieli można składać zamówienia na ostatnią w tym roku dostawę. :)






Justyna, dobry duch naszej wyprawy, dbała abyśmy wszędzie dotarły na czas.
Sylvia codziennie rozpieszczała nasze kubki smakowe, przepysznymi daniami kuchni włoskiej
i chyba udało jej się odczarować moją niechęć do rodzynek. ;)
Jej marynowana dynia z rodzynkami to mistrzostwo świata!
Podobnie jak  bakłażany na różne sposoby, makarony, zupy, sałatki i desery.
Delicje!

Miałyśmy też okazję uczestniczyć w kursie gotowania, podczas którego Silvia i Alessandra
pokazały nam jak przygotować pizzette i słynne sycylijskie cannoli.






Dodatkową atrakcją wyjazdu były warsztaty z Magdą Wasiczek
której fotografie są dziełami sztuki i zapierają dech w piersi.
Chciałabym kiedyś dotrzeć do świata Magdy i uchwycić tę magię choć na jednym zdjęciu.
Póki co stoję na progu i cierpliwie czekam, aż łąki obsypią się kwieciem,
a temperatura pozwoli na siedzenie w trawie bez narażenia się na przeziębienie. ;)
Podczas pokazu swoich bajecznych prac, Magda powiedziała,
że kiedy jest się na łące, nie trzeba biegać dookoła ścigając motyle, wystarczy usiąść 
i uważnie się rozejrzeć, bo to co najpiękniejsze jest zwykle tuż na wyciągniecie ręki.
Prosta i piękna myśl, która może sprawdzić się na wielu płaszczyznach naszego życia,
nie tylko podczas polowania z obiektywem na owady...






To było kilka intensywnych i bardzo wyjątkowych dni,
które zaowocowały wspaniałymi znajomościami i cudownymi wspomnieniami.
Jeżeli macie ochotę na taką przygodę, koniecznie zajrzyjcie do Kingi.


Kingo, dziękuję za to, że dałaś mi szansę bycia częścią tego wydarzenia,
za wszystkie wskazówki, pozytywną energię i dobre słowa.
Magdo, za tę magię, którą mnie zachwyciłaś i której cząstkę we mnie zaszczepiłaś.
Wam obu za niezwykłą otwartość i chęć dzielenia się z nami tajnikami Waszego warsztatu.
Aniu, Mariolu, Sylvio, za rozmowy do białego rana, te poważne i te całkiem niepoważne. ;)
Dziękuję Aniu, Joasiu, Kasiu, MagdoMagdoMarzenoOluPaulino.
Choć tak niewiele czasu miałyśmy okazję ze sobą spędzić, 
każda z Was stała się dla mnie inspiracją do działania i do pracy nad sobą.
Kibicuję Wam ogromnie we wszystkich Waszych postanowieniach,
decyzjach, planach, projektach i marzeniach!





Życzę Wam dużo słońca!
Niech zostanie z nami na dłużej. :)





piątek, 28 października 2016

Wspomnienie letniego dnia i berlińska restauracja Lode & Stijn.





Październik uwięził słońce w okowach bladoszarych chmur.
Po ciepłych, letnich dniach pozostały już tylko wspomnienia.
Niektóre wciąż świeże, jakby z wczoraj, inne już nieco odległe.
Jedno z nich rozpoczyna się w lipcowy, słoneczny poranek.
Zaraz po śniadaniu, przelewam kawę do termosu i ruszamy w kierunku Berlina.
Przy dźwiękach AC/DC i zapachu kawy z kardamonem docieramy na miejsce.
Słońce stoi wysoko, a w Markthalle 9 jest już gorąco,
zarówno ze względu na temperaturę, jak i panującą tam atmosferę.
Marta i David znów będą naszymi przewodnikami po smakach Berlina.
Zaczynamy od ich przepysznych hiszpańskich serów i wędlin.
Wiedzą o nich wszystko, znają ludzi, którzy je wyrabiają,
wiedzą jak traktowane są zwierzęta, dzięki którym powstają.
David otwiera butelkę naturalnego wina i podaje nam kieliszki.
Częstuje nas chorizo, które stworzyli wspólnie z The Sausage Man Never Sleeps.
Nadrabiamy zaległy czas...
Później rundka po hali z Martą i zakupy w ostatniej chwili.
Burgery od Kumpel & Keule, czekolada Theobro.ma, moje ulubione Pale Ale...
Potem wpadamy na zmrożoną Margaritę do baru, którego nazwy nie pamiętam.
A kiedy zbliża się wieczór, odwiedzamy niedawno otwartą restaurację Lode &Stijn.




Dwaj Holendrzy, Lode van Zuylen i Stijn Remi spełnili swoje marzenie
i stworzyli miejsce, na otwarcie którego czekało w Berlinie wiele osób.
Wnętrze restauracji jest proste i stonowane. Jasne ściany, drewniane meble i dodatki.
Od razu po wejściu wzrok przykuwa niewielkich rozmiarów, otwarta kuchnia.
Załoga lokalu jest bardzo dyskretna, kompetentna i przesympatyczna.
Dania są nieco minimalistyczne, nowoczesne, sezonowe i pięknie podane.
Nieformalny nastrój i przytulna atmosfera powodują, że ma się ochotę siedzieć tam bez końca.





Totalnie zaufaliśmy naszym gospodarzom i oddaliśmy się w ich ręce.
Jedzenie okazało się wyśmienite, a wybór naturalnych trunków, które są oczkiem w głowie Stijna, imponujący.
Ale to co urzekło mnie najbardziej to chleb, który Lode wypieka codziennie na potrzeby restauracji. 
ZACHWYCAJĄCY! 
Lode  dorastał w rodzinie piekarzy i jest dziesiątym pokoleniem, które kultywuje ten zawód.
Może to właśnie ten fakt tłumaczy, dlaczego chleb, którego mieliśmy okazję spróbować,
był jednym z najlepszych, a może nawet najlepszym, jaki do tej pory jadłam. 
Patrzcie, podziwiajcie i planujcie wyprawę do Berlina. ;)



chleb i masło


pasta z białej fasoli i anchovies


wołowe bitterballen i sos majonezowy


chrupiące flaki


małże
Rewelacyjne!



kurza wątróbka i orzechy laskowe
Najlepszy mus z kurzych wątróbek jaki jadłam w życiu!
Jak dla mnie numer jeden naszej kolacji.


cykoria, masło i mus z buraka


tatar wołowy, awokado i grzanki
Zachwytom nie było końca!


sałata rzymska, sezonowana gouda i dressing z soku z zielonej cebulki


kozi ser, fasolka i żyto


węgorz, ogórek i koperek


kalafior, kurki i gryka


jagnięcina, pomidory, bób i chipsy z jarmużu
Jagnięcina rozpływała się w ustach...


sorbet z czereśni, beza i śmietana


od lewej: David (Gusto Artesano), Stijn, Lode ( Lode & Stijn)







ZapiszZapisz
ZapiszZapisz