Miałam napisać. Miałam :). Ten post zaczęłam pisać 11 sierpnia :). Przeprowadzka jednak trwała bardzo długo i mozolnie. Właściwie to ciągle trwa :). Ciężko żyje się wśród ciągłego bałaganu i niedokończonych rzeczy. Ale dajemy radę. Mam nadzieję, że mi ta długa przerwę wybaczycie. Ale jak widać zabieram się do powrotu. Tęskniliście? :)
Na wakacjach byliśmy już tak dawno, że nawet nie wszystko pamiętam by Wam opisać. Wrzucę więc zdjęcia. Ogólnie: nie podobało mi się. Eh... Pewnie podpadnę trochę osobom lubiącym mniej lub bardziej aktywny (no dobra, raczej tym pierwszym) odpoczynek nad naszym polskim morzem. Jak wiecie ja z jakiejś dziwacznej chęci integracji z rodziną wybrałam się do Międzyzdrojów. Z A., maluszkiem, babcią, drugą babcią, siostrą, szwagrem, trójką ich dzieci oraz bratem szwagra z żoną, z dwójką dzieci, a także sąsiadem wspomnianego brata szwagra, także w wersji +1+2. Skomplikowane prawda ? :). No ale, poza jedną z babć, która dzieliła z nami tzw. apartament, większość z nich widziałam może 2-3 razy. Powód był prosty. Międzyzdroje są nie dla mnie. Ok, zgadzam się, plaża jest bardzo ładna, ale już tłumy na niej, te nieszczęsne parawaniki oraz ilość i jakość infrastruktury to dramat. Wycieczka do "centrum", zwłaszcza w godzinach wieczornych, choć nie tylko, to już dramat totalny. W mojej prywatnej opinii skrzyżowanie Krupówek, wesołego miasteczka, cyrku i ogromnych ilości chińskiej tandety nie może się podobać. A jednak podoba się, jeśli wnioskować po setach tysięcy przebywających tam osób. Te nieliczne, naprawdę ładne rzeczy, toną i giną w potoku wszechogarniającego kiczu i braku jakiegokolwiek ładu. Nie rozumiem tego. I na pewno nie chcę tam wracać.
Poza tym objechaliśmy Pomorze Zachodnie od niemieckiej części wyspy Uznam (jakby inny świat :), przez Świnoujście, wszystkie pomniejsze miejscowości nadmorskie, aż do Kołobrzegu. I dalej, na Bornholm, gdzie wyciągnęliśmy nawet tego biednego maluszka-podróżnika. To wszystko w tydzień. Możecie być z nas dumni.
Na wakacjach byliśmy już tak dawno, że nawet nie wszystko pamiętam by Wam opisać. Wrzucę więc zdjęcia. Ogólnie: nie podobało mi się. Eh... Pewnie podpadnę trochę osobom lubiącym mniej lub bardziej aktywny (no dobra, raczej tym pierwszym) odpoczynek nad naszym polskim morzem. Jak wiecie ja z jakiejś dziwacznej chęci integracji z rodziną wybrałam się do Międzyzdrojów. Z A., maluszkiem, babcią, drugą babcią, siostrą, szwagrem, trójką ich dzieci oraz bratem szwagra z żoną, z dwójką dzieci, a także sąsiadem wspomnianego brata szwagra, także w wersji +1+2. Skomplikowane prawda ? :). No ale, poza jedną z babć, która dzieliła z nami tzw. apartament, większość z nich widziałam może 2-3 razy. Powód był prosty. Międzyzdroje są nie dla mnie. Ok, zgadzam się, plaża jest bardzo ładna, ale już tłumy na niej, te nieszczęsne parawaniki oraz ilość i jakość infrastruktury to dramat. Wycieczka do "centrum", zwłaszcza w godzinach wieczornych, choć nie tylko, to już dramat totalny. W mojej prywatnej opinii skrzyżowanie Krupówek, wesołego miasteczka, cyrku i ogromnych ilości chińskiej tandety nie może się podobać. A jednak podoba się, jeśli wnioskować po setach tysięcy przebywających tam osób. Te nieliczne, naprawdę ładne rzeczy, toną i giną w potoku wszechogarniającego kiczu i braku jakiegokolwiek ładu. Nie rozumiem tego. I na pewno nie chcę tam wracać.
Poza tym objechaliśmy Pomorze Zachodnie od niemieckiej części wyspy Uznam (jakby inny świat :), przez Świnoujście, wszystkie pomniejsze miejscowości nadmorskie, aż do Kołobrzegu. I dalej, na Bornholm, gdzie wyciągnęliśmy nawet tego biednego maluszka-podróżnika. To wszystko w tydzień. Możecie być z nas dumni.
Wracając jednak do Krakowa... Przeprowadziliśmy się miesiąc temu, a ja właściwie nie miałam okazji nic ugotować w nowej kuchni (swoja drogą czekam na nowy blat, bo ten który teraz mam jest do poprawki). Chciałam więc Was poprosić o propozycję na: obiad, deser oraz pieczywo (musi być drożdżowe, ponieważ zakwas mieszka jeszcze w innym miejscu). Wystarczy, że w komentarzach podacie nazwę potrawy (lub deseru, lub chleba), a ja już sobie poszukam przepisu, który mi odpowiada najbardziej. Osobom, za którymi sugestiami bardzo subiektywnie podążę roześlę książki. Za obiad Mangoes & Curry Leaves, za deser Rose's Heavenly Cakes oraz za pieczywo Amy's Bread. Wszystkie pozycje są nowe i w języku angielskim. Śpieszcie się, gdyż wszystko to chcę zrobić w weekend i początkiem przyszłego tygodnia.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
15 komentarze:
Międzyzdroje... Hmm... Uwielbiam polskie morze, lubię poleżeć na plaży, pospacerować, próbować pływać wśród fal, ale wybieram plaże jak najdalej od ludzi, a turystyczne miejscowości nadmorskie staram się omijać wielkim łukiem. Brrr!
Co do propozycji na coś pysznego - z racji maniactwa sernikowego absolutnego proponuję sernik z brzoskwiniami i bezą, an przykład ten: http://tiny.pl/h5zww Delikatny, rozpływający się w ustach, idealny! Myślę, że by Ci zasmakował :)
Witaj z powrotem :)
Ja od siebie mogę polecić makaron z pieczarkami na białym winie - mój własny wymysł, który mnie totalnie oczarował swoim smakiem: http://gruszkazfartuszka.blox.pl/2011/09/makaron-z-pieczarkami-na-bialym-winie.html :)
ja polecam ciasto, które wpierw zainteresowało mnie z nazwy: Topielec! Drożdżowe oczywiście, ale nieco inne w smaku niż klasyczne.
A na obiad Papardelle z wołowiną i sosem sojowym - rozpływa się w ustach bądź klasycznie - bolognes koniecznie z odrobina cynamonu i goździka.
A skoro zawędrowałaś do Krakowa to koniecznie odwiedź Makaroniarnię na Podgórzu - wspaniale wysmakowane miejsce, w przenośni i dosłownie.
A ja polecam Ci chlebek z pesto, jest delikatny, puszysty i niesamowicie aromatyczny, jest wiele wariacji na jego temat ale mi chodzi o tą:
http://przepisyzsercadomu.blox.pl/2011/06/CHLEB-Z-PESTO.html
A na drugie danie polędwiczki wieprzowe zapiekane z gruszkami i niebieskim serem, dla mnie absolutna rewelacja :-)
Proponuję makaron z wędzoną (np.) makrelą, pomarańczą i smażoną cukinią, na deser tort egzotyczny (orzechowa beza przełożona kremem kawowym na bazie mascarpone), pieczywo - bułki kukiełki:)
Ja serdecznie polecę upichić jakieś drożdżówki z sezonowymi owocami :) Lub zupę dyniową, mniami moje wspomnienia z dzieciństwa :)
ja polecam Ci desery, nawet trzy: jeden to muffinki czekoladowo-bananowe Nigelli (pyyycha są!) a drugi Słonecznikowiec (ciacho kakaowe przełożone kremem z karmelu ze słonecznikiem i herbatnikami - będę robić jutro) lub też sernik z dyni (fajnie zapowiada się przepis z wrześniowej kuchnii) a na obiad sloppy joe :D
Z powodów przez Ciebie przytoczonych bywam nad morzem raz na kilka lat. Niestety jeszcze nie udało mi się odnaleźć tam jakiejś "samotni", ale może kiedyś... :)
Co do propozycji - jeśli pieczywo na drożdżach, to proponuję Ci chleb na Guinnessie - jest na prawdę pyszny. po piwie zostanie butelka, więc na obiad może kurczak na butelce przyprawiony wedle upodobań. a na deser szarlotka z brzoskwiniami - coby trochę odejść od tradycji.
Odnośnie polskiego morza, to zapomniałaś tylko napisać o horrendalnych cenach :)
A jeśli chodzi o pomysł na obiad, to polecam Ci spróbować kurczaka pieczonego z domowym sosem pomidorowym i zacierkami - pycha!
Strasznie mi się podoba to pierwsze zdjęcie :) Kapitalny motyw na ślubną sesję :)
A co do propozycji to może zacznijmy tak jako pieczywo - chałka z kruszonką - idealnie nada się na sobotnie śniadanie do szklanki mleka.
Na obiad pyszna pasta z mojego ukochanego jesiennego, wymyślonego ale nie wymyślnego przepisu - bierzesz ulubiony makaron, gotujesz. Na patelni podsmażasz pokrojoną w kostkę wędlinę, cebulę i czosnek. Dodajesz kurki, dużo koperku i śmietankę 30%. Do tego pieprz i sól. Pycha!
A na deser cóż... coś bez pieczenia by się przydało - może "ptasie mleczko"?
Pozdrawiam!
Obiadek idealny na weekend, trochę fastfoodowy - tortille po meksykańsku.Kupne tortille plus mięsko mielone podsmażone z pomidorami z puszki, chilli, czosnkiem i dowolnymi przyprawami (ja daję sambal oelek, kumin rzymski - uwielbiam), możesz dodać fasolę lub kukurydzę, cebulkę. Wrzucasz to do tortilli plus pomidor, sałata, cebula. Do tego ser żółty, jakaś salsa, śmietana. Zawijasz. Pyycha!
A na deser? Może ciasto marchwiowe z kremem z serka śmietankowego? Bo za mną chodzi już coś takiego jesiennego.
Co do pieczywa - polecam ten chleb! Jest cudowny. Robię go bardzo często, idealny jeszcze ciepły na śniadanie - http://przystole.blogspot.com/2011/07/cudowny-chleb-nocny.html
Pozdrawiam i życzę smacznego weekendu!
A ja polecę pieczywo- chleb bez zagniatania (tzw. no knead bread). Na drożdzach, ale z wyjątkowo smakowitą chrupiącą skórką i ogromem możliwości w zakresie "dosmaczania", suszone pomidorki, słonecznik, puree z dynii. Co lubisz :) Pozdrawiam serdecznie - Darek
Oj deser! Dziś zrobiłam tartę z gruszkami i kremem patissiere. Pyszne. Może i Wam by zasmakowała?
Hmmm. Na obiad tarta ze szpinakiem i serem feta albo czerwona papryka z nadzieniem "gołąbkowym" - pieczarkami, ryżem, mięsem mielonym, cebulką, może być z dodatkiem odrobiny żółtego sera.
Na deser czekoladowa panna cotta ze śliwkowym sosem lub klasyczna, śmietankowa z sosem z gorzkiej czekolady i brzoskwiniami.
Pieczywo - absolutnie pyszny chleb orkiszowy wg przepisu Dorotus
http://mojewypieki.blox.pl/2008/10/Chleb-orkiszowy.html.
Pozdrawiam serdecznie, wpatrując się w wakacyjne zdjęcia :).
Prześlij komentarz