Rok temu nie mogłam przekonać się do tortu. A szkoda, bo gdybym wiedziała, że domowe torty są takie rewelacyjne, to piekłabym je od roku na każde większe święto ;).
W tym roku nie odpuściłam. Raz się kończy 16 lat, prawda? (hmm, według polskiego prawa jestem już karalna...)
Na pierwszy ogień poszedł Malakoff - austriacki tort migdałowy. W wielu wersjach występuje z dodatkiem truskawek, pomarańczy lub po prostu bez żadnych owoców, a w skład ponczu wchodzi rum lub brandy. Ja jednak wybrałam wersję z cytrysami, dzięki temu tort nie jest zbyt słodki i nie "zamula", bo kwaskowaty smak pomarańczy i cytryny równoważy się ze słodkim kremem. Malakoff zwykle też jest robiony z gotowych biszkoptów, ja jednak postawiłam na całkowicie domowego torta i upiekłam własne blaty biszkoptowe. Polecam, jeśli macie czas i chęci do pieczenia.
Babcia już zamówiła sobie ten tort na swoje urodziny, chociaż jeszcze zostało pół roku ;).