Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 23 stycznia 2015

Magdalena Grzebałkowska - Beksińscy. Portret Podwójny

Cóż można rzec o fabule biograficznej, czego ludzie nie spodziewaliby się w niej znaleźć? Trudno na to odpowiedzieć, ale mogę Was zapewnić, że niczego, co wydawałoby się prostym, codziennym życiem w tej pozycji nie znajdziecie.
Beksińcy. Portret podwójny jest 'double' biografią. Opisem życia ojca z synem, a raczej ojca i syna, których życie rzadko kiedy odbywało się na jednej i tej samej płaszczyźnie.
Autorka Magdalena Grzebałkowska dokonała niesamowitej  ogromnej pracy reporterskiej uwieńczonej tłustym, mięsistym tomem opisującym życie i śmierć dwóch osób. Udało jej się nie przemycić własnej oceny, emocji związanej z poznawaniem i wgłębianiem się w trudne codzienne zmagania rodziny wspaniałego artysty i jego syna.
W dodatku nie miała łatwego tła pracy, zimna wojna, komunizm, powolne Polski dążenie do demokracji, to wszystko również wpływało na życie artysty, któremu czasami ciężko się było wyrwać z siermiężnego nurtu artystycznego narzucanemu mu przez czy to instytucje, czy poszczególnych ludzi. Również i w takiej zamkniętej atmosferze trudno było przebić się do zwykłych ludzi. 
Tak też ja nie tylko odbieram tę biografię jako sam opis ludzkiego życia, ale i czasów, w których przyszło im żyć.

wtorek, 30 grudnia 2014

Andrzej Sapkowski - Saga o Wiedźminie

Czy jest sens pisać o czym jest Saga o Wiedźminie? W zasadzie może i jest, bo przecież saga o wiedźminie nie jest sagą o wiedźminie, a raczej zwykła historią, która kołem się toczy, historią pełną przemocy, zła, walki o ziemie, morderstw na tle złota, ale i wielkiej przyjaźnie, miłości, poświęcenia i mitycznego podążania za przeznaczeniem.

Może jest wśród Was ktoś, kto książki nie czytał, może jest ktoś, kto nawet o niej nie słyszał, w końcu to tylko książka jedna z wielu. Ja sama co chwilę dowiaduję się o książkach, które istnieją już jakiś czas, a nigdy o nich nie słyszałam, a. z wielkim przekonaniem to powiem, wiem, że spodobałyby mi się.

Więc może tylko króciutko o fabule dla tych, pewnie nielicznych, niewtajemniczonych. 

wtorek, 2 grudnia 2014

Agnieszka Lingas - Łoniewska - W szpilkach od Manolo

Gdzieś w tak zwanym międzyczasie skupiając się na recenzjach książek czytanych jako 'główne' lektury o mało zapomniałabym o powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej - W szpilkach od Manolo. To książka, którą naprawdę czytałam w tym słynnym międzyczasie w wykradzionych chwilach w poczekalniach, w przerwach pomiędzy obowiązkami w pracy, a nigdy w domu, zawsze w biegu. Po pierwsze dlatego, że miałam ją zawsze przy sobie w formacie elektronicznym, po drugie dlatego, że nie jest to książka, nad którą musiałabym spędzić więcej czasu rozmyślając, czy choćby kontemplując jej zawartość, bo tu nie ma co kontemplować.

Główna bohaterka, około trzydziestoletnia, Liliana jest zwierzęciem korporacyjnym i na domiar złego singielką z odzysku. Oczywiście jest piękną młodą kobietą, choć po przejściach i pomimo trudnej pracy z korpoludkami jest doskonała specjalistką, która jeździ nową beemką, nosi tylko i wyłącznie zabójczej wysokości szpilki od najlepszych projektantów i uzurpuje prawo do pewnego miejsca na korporacyjnym parkingu, które w poniedziałkowy, czy inny ranek zostaje na jej czach zagarnięte przez wyślizganego przystojniaczka, który jak się okaże za parę chwil, będzie jej nowym szefem i który te parę minut wcześniej został przez nią niebagatelnie wyepitetowany.

wtorek, 25 listopada 2014

Maja Lidia Kossakowska - Zbieracz Burz tom.I


Arena. Płatne walki - nielegalne Poza Strefami Czasu.
To właśnie tam Niszczyciel Światów odpoczywa biorąc udział w ciężkich karkołomnych wyczynach i dostając wycisk od silnych przeciwników. Dokładnie po zakończeniu jednej z takich trudnych walk Abaddona nawiedza Pan, ale to, co ma do przekazania nie podoba się ani bezpośredniemu odbiorcy, ani żadnemu z jego przyjaciół, którzy bez mrugnięcia okiem postanawiają utrzymać Niszczyciela w ryzach, zamrozić gdzieś w zamkniętym pomieszczeniu i leczyć, bo przecież rozkaz, który tamten pragnie wypełnić według nich pochodzi od Antykreatora, który musnął Abaddona swoim jestestwem i przypuszczalnie dla przyjaciół niebieskich Daimon nie potrafi już odróżnić dotyku Pana od dotyku samego zła, a przecież to, co ma uczynić stanowi zło samo w sobie, zło niewyobrażalne, destruktywne i ostateczne. Zrobią więc wszystko, że by go powstrzymać, powstrzymać rękę Pana.
A co takiego nakazał Abaddonowi Pan, że wywróciło się na tę wieść parę żołądków niebieskich. No cóż, kazał po prostu swojemu Niszczycielowi Światów zrobić to, do czego został powołany - zniszczyć Świat. Nasz. Ziemię.

niedziela, 21 września 2014

Maja Lidia Kossakowska - Siewca Wiatru

8/10

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądał nasz świat kiedy zabraknie w nim Pana? A przynajmniej, czy zastanawiali się Ci, którzy wierzą, że Pan jest i prowadzi swoje owce przez pełne nienawiści i klęsk otoczenia kanionami, w których unikną większych niebezpieczeństw.
Ja jestem agnostykiem, więc jakby nie do końca mogę skłaniać się ku wyżej przedstawionym problemom, ale Michał, Gabriel, Razjel i inni bohaterowie stanęli twarzą w twarz z rzeczywistością bez Pana. O ile nas, Ziemian, nie do końca to dotknęło, o tyle zastępy skrzydlatych stanęły oko w oko z przerażającą wizją nadciągającego kataklizmu. 
Kiedy Gabriel z przyjaciółmi są już pewni, że Pan opuścił ich Królestwo, zaczynają się sypać na nich same klęski, pucze przygotowywane przez wysokich i wiecznie niezadowolonych anielskich dostojników i na domiar złego w powietrzu wisi nieuchronność bliskości Anty-Kreatora. Z kim przyjdzie się zbratać szacownym i pełnym honoru zastępom anielskich żołnierzy, z kim połączy się lud Głębi i co mogą osiągnąć malutcy aniołowie i anielice w cieniu ogromnego zagrożenia upadkiem w niebyt.

niedziela, 7 września 2014

Jakub Ćwiek - Kłamca

7/10

- A co ty będziesz robił? - zapytał nieco zdezorientowany Gabriel. Kłamca raz jeszcze sięgnął do torby i wyciągnął klucz francuski.
- Sodomę i Gomorę, przyjacielu.

Wierzeń jest tyle ile nie przymierzając ludów na ziemi i dzięki temu mnogość bóstw pierwotnych i tych nawet pomniejszych niezliczona jest pewnie, ale pewnym też jest, że aniołowie konkurencji nie lubią, oj nie.
Trwa zażarta walka pomiędzy bogami pogańskimi a niebiańskimi zastępami aniołów. I kiedy wreszcie pada Valhalla adoptowany syn Odyna, Loki, zdrajca i kłamca, dostaje nietypową ofertę - przyłączenie się do zastępów boskich i wspomaganie ich tam, gdzie im nie wypada, bądź nie wolno interweniować.
Starożytny bóg oszustwa przyjmuje skwapliwie propozycję i staje się posłańcem woli anielskiej.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Michał Gołkowski - Drugi Brzeg

7/10

Misiek wybiera się w odwiedziny do CZAES, oczywiście nie są to odwiedziny spontaniczne, z ciekawości, są ściśle podyktowane tym, co zostało nieproszone w jego mózgu po spotkaniu z kontrolerem w części pierwszej.
Prypeć - opuszczone miasto grozy po katastrofie - nawet nie w fikcji ludzie zatapiają się w mgławicach domysłów co takiego może się kryć w tym miejscu pod powłoką normalności. Nasz rodzimy stalker sprawdzi dla swoich czytelników, co kryje Zona fikcyjna.
Zobaczymy tu odwieczną wędrówkę do celu. Zdobyć CZAES i wrócić żywym skądś, gdzie jego koledzy nawet się nie wybrali.

czwartek, 31 lipca 2014

Małgorzata Gutowska-Adamczyk - Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy

7/10

Słowa... Posłańcy myśli, kłamliwy zdrajcy, okrutni zabójcy spokoju dusz niewieścich.

Kiedy w małej mieścinie, Gutowie, Waldemar Hryć budzi się pewnego ranka i idąc do pracy - własnej cukierni, zauważa, że brama zakładu jest zamknięta, a zaskoczeni pracownicy stoją na zewnątrz, już wie, że stało się coś złego. Jego Matka nigdy nie spóźniła się z otwarciem zakładu. Nigdy.
Celina Hryć tego dnia dostaje rozległego udaru i życie dla jej bliskich staje na głowie. Do domu na wakacje wraca ze studiów Iga, córka Waldemara, która zawsze wspomaga go swoją obecnością i ciężką pracą w rodzinnym biznesie.
Na domiar złego w mieście rozplenili się archeolodzy rozkopując starówkę i zagradzając drogę do cukierni zastępując bruk kilkoma chwiejnymi deskami.
Ale co poruszy całą rodzinę Hryciów, co sprawi, że serce Celiny zacznie bić troszkę szybciej i troszeczkę ocknie się z po udarowego stanu zdrowia?
Pewnego dnia w "Obserwatorze", gutowskiej gazecie ukazuje się zdjęcie mumii sprzed 50 lat. Mumia, jak to mumia, zasuszona, nijaka, ale to co posiada na palcu pobudza najgłębsze pokłady wyobraźni hryciowej, a mianowicie pierścień. Pierścień był strzeżoną jak oczko w głowie tajemnicą i skarbem rodowym, schowany do sekretnej kryjówki przepadł, by wypłynąć na powierzchnię na palcu gutowskiej mumii pod rynku.

niedziela, 4 maja 2014

Adrian Grzegorzewski - Czas Tęsknoty

8/10

Nie trzeba być mistrzem analizy, żeby przewiedzieć awanturę.

Młody warszawski student architektury, Piotr Ochocki, zamierza spędzić swoje wakacje w Bedryczanach, zasiedlonej przez Ukraińców i Polaków wsi na Kresach, a domu rodzinnym swojej nieżyjącej matki. Znajduje miły dach nad głową w dworku u przyjaciółki matki - pani Marii, która mieszka w nim razem z dorastającą pannicą, córką, Martą. Marta jest śliczną szesnastoletnią blondynką i beznadziejnie zadurza się w Piotrze. On natomiast pada pod czarem pieśni zasłyszanej przez przypadek w cerkwi, a ujrzawszy właścicielkę anielskiego głosu - piękną Ukrainkę Swietę, wpada całkowicie w sieć młodocianej pierwszej miłości.
Jest rok 1939. Hitler szykuje wątpliwą niespodziankę nie tylko narodowi polskiemu, ale i całemu światu, a Ukraińcy widzą swoją szansę na wolny kraj, nawet po trupach. Trupach własnych sąsiadów. Trupach polskich.

czwartek, 1 maja 2014

Marek S. Huberath - Gniazdo Światów

9/10

Może nie być racjonalnego powodu. Może to zbieg okoliczności. Chociaż prawdopodobieństwo czegoś takiego jest znikome. Ostatecznie, dowolnie nieprawdopodobne zdarzenie zajdzie, jeśli dostatecznie długo czekać.

Gavein Throzz po przepisowej ilości lat spędzonej w swojej Krainie zmierza samolotem do Davabel. W tym czasie młodsza od niego żona, Ra Mahlein, stara się dotrzeć drogą morską do tego samego miejsca, choć jej podróż trwać będzie lata. Wybrali podróż kompensacyjną ze względu na to, że kolejne przenosiny wypadną im w takim przypadku wspólnie.
Na miejscu David, tak zmieniono Gaveinowi w paszporcie imię w zasadzie bez jakiejkolwiek większej przyczyny, stara się przystosować do rzeczywistości nowej Krainy moszcząc gniazdko rodzinne dla siebie i żony, która na dniach ma do niego dołączyć. Niestety kraina rządzi się innymi prawami i podczas gdy on ma w paszporcie klasyfikację najwyższą jako czarnowłosy, jego żona nie będzie niczym więcej w ogólnym odbiorze społeczeństwa jak służącą, będąc jasną blondynką.
Magda, zmienione imię Ra Mahlein w Davabel, po pełnej trudach podróży dociera do męża skrajnie wyczerpana, chora, pobita i wynędzniała. W tym też kresie Davabel nawiedza fala pozornie niepowiązanych zgonów, które nieuchronnie prowadzą do Davida. Jest on, czysty jak łza i nie ma bezpośredniego połączenia z śmiercią wielu zmarłych osób, poza jakimś przypadkowym dawnym kontaktem i tak David staje się Davidem Śmiercią.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Robert J. Szmidt - Apokalipsa według Pana Jana

7/10

Niepojęta jest logika wojny.

 Kolejny ciężki, pracowity dzień za Wami. Odkładacie książkę, padnięci i marzący tylko o ciepłej pościeli i objęciach Morfeusza. Jeszcze pospieszne spojrzenie na zegarek stojący przy łóżku - no tak 1.30, wypadałoby się wyspać. I wtedy dzwoni telefon. Co czujecie? Obawę, strach, zdenerwowanie, że znów jakiś późny balangowicz pomylił numery i zadzwonił właśnie do Was? Tak wszyscy to czujemy, ale chyba przede wszystkim zdenerwowanie, strach, że stało się coś, czego nikt z nas nigdy nie chciał. Tak samo, podnosząc słuchawkę, czuł się doktor Piwowski. 

Mobilizacja sił militarnych Rzeczpospolitej. Atomowa agresja dalekiego wschodu. Zestresowane narody odpowiadają tym samym. Świat ogarnia chaos zniszczenia. Wybrane jednostki ukrywają się w Bastionie - kompleksie na Ślęży wybudowanego, oczywiście, w ścisłej tajemnicy przed opinią publiczną.

sobota, 29 marca 2014

Natalia Rogińska - Gruba

6,5/10

Grubym wszędzie jest miękko. Otulina z tłuszczu działa jak anatomicznie dopasowana poduszka i nawet na niewygodnych siedzeniach w autobusie pozwala czuć się komfortowo. Nic nie uwiera, nic nie gniecie. Tylko sprzączka od stanika wrzyna się w ciało, ale z czasem zaczynasz ją ignorować.

Magda Jabłczyńska ma 28 lat i jest grafikiem komputerowym. Świetnym grafikiem komputerowym. Ponadto ma nadmiar kilogramów we własnym ciele, tylko, że nie jest to jakiś tam nadmiarek, to ogromny nadmiar. Magda waży 130 kilogramów i z trudnością przemieszcza się do pracy. Jednakże będąc tyle co bardzo dorodną kobietą nie zwalnia jej to ze zwyczajnych marzeń o zwyczajnym życiu. O pięknym biegaczu, który zatrzymał się przy niej, żeby zapytać  godzinę. Czy ten, który pozornie jak młody bóg wygląda, nie miałby ochoty na większą kobietę, a może po prostu lubi grube? To są myśli-marzenia Magdy. Dużej Magdy z najnaturalniejszymi dążeniami każdej kobiety. 
Magda, pomimo bycia dojrzała kobietą, wciąż mieszka z matką, a po różnych perypetiach życiowych zamieszkuje z nimi również jej babcia, którą uwielbia nad życie.

piątek, 28 marca 2014

Przemysław Wechterowicz - Każdy Kot Ma Dwa Końce

9/10

Jak sobie pościelisz tak kot się wyśpi.

Jaki kot jest każdy widzi. Każdy kot nie jest po prostu kotem. Pies jest psem, ale kot jest KOTEM. Każdy. Wiadomo, że ile ludzi, tyle ... kotów? Automatycznie przyszło mi to do głowy, ale na serio to chciałam napisać tylko, że ile ludzi tyle opinii o kotach :)
Sama byłam od zawsze 'psiarą' kochałam psy miłością pełną zachwytów nad tymi zwierzętami, ale potem przydarzyło mi się przygarnąć KOTĘ malutką spod balkonu. Nie żeby to był zwykły dachowiec. To była najprawdziwsza KOCIA ARYSTOKRACJA. Te ruchy, ta pewność siebie. Wtedy też stwierdziłam, że całe lata żyłam w wyuczonym błędzie ludzkich opinii, jako że koty są fałszywe i wredne. Nic bardziej mylnego. Są cudowne, wolne, pełne radości istnienia, a, co dla mnie okazało się najdziwniejsze, są rodzinne i bardzo przywiązują się do ludzkiego stada. Przynajmniej nasza KOTA taka była.

czwartek, 27 lutego 2014

Zygmunt Miłoszewski - Uwikłanie

7/10

Nie można być nieuwikłanym.

To mój pierwszy raz z prokuratorem Teodorem Szackim i nader udany. Z Zygmuntem Miłoszewskim miałam już do czynienia wcześniej i było to czynienie całkiem przyjemne.

Prokuratora Teodora Szackiego jednym porannym telefonem z policji wyrwano z prawie sielankowej niedzielnej codzienności domu rodzinnego. Oczywiście, jak można zakładać większość porannych telefonów w ten dzień tygodnia jest raczej zapowiedzią niezbyt przyjemnych przyszłych momentów.

Prokurator usiłuje rozplątać totalnie zagmatwaną zagadkę morderstwa pewnego biznesmena, które miało miejsce podczas grupowej terapii psychologicznej dla ludzi z problemami, czy nawet w depresji. Śledztwo okazuje się horrendalnie trudne, brak motywów, potencjalnych prawdopodobnych sprawców, nie ma niczego, o Szacki co mógłby zahaczyć, żeby chociaż zacząć. Potem, jak się wydaje, jest już tylko równia pochyła. Zapętlenie niepowiązanych osób, jakieś dziwne daty, liczby, powrót do czasów nastoletnich ofiary i ten pozorny brak sensu w tym wszystkim.

Głęboka więź i ból należą do siebie.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Jacek Piekara - Młot na Czarownice

5/10

Nigdy nie upokarzaj tych, co są niżej od ciebie, bo nie wiadomo, czy nie spotkasz ich, kiedy będziesz spadał.

W tym zbiorze mamy pięć opowiadań: Ogrody pamięci, Młot na Czarownice, Mroczny Krąg, Wąż i Gołębica oraz Żar Serca. Pierwsze o chłopcu ze stygmatami, 'tradycyjnymi' pięcioma, co jest ewidentną herezją w świecie stworzonym przez autora, gdyż w nim Chrystus zszedł z krzyża nie zdążywszy otrzymać piątej rany w bok, która miała skrócić jego męki. Kolejne, tytułowe opowiadanie jest, jak sama nazwa wskazuje, opowiastką o czarownicy. Trzecie o wyznawcach demona, a właściwie demonicy, następne o wampirach i ostatnie o sabatach kłamstwach i oszczerstwach, jak i całkiem 'zdrowych' przekrętach.

Jak widzicie, pomimo słabej oceny i wątpliwym zauroczeniu początkiem cyklu opowiadań o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie dałam mu kolejną szansę, a nawet i ocenę podwyższyłam aż o całą jedyneczkę. Czy mi się spodobał? To znaczy tak, tak jak i w pierwszej części bohater wywiera na mnie nader antypatyczne emocje i strasznie go nie lubię. Jest nadętym, pysznym człowieczkiem, który niczego sobą nie reprezentuje. W dodatku jest do bólu nudny. Dlaczego więc lepsza ocena? Przede wszystkim beznadziejne szonwinistyczne podejście autora w tym tomie opowiadań jakby przybladło. Nie czytamy co drugą kartkę o wielkich jędrnych piersiach i cyckach i jędrnej zadniej części kobiecej, z którymi co to on by nie robił. Po drugie brak nawet stałego elementu z pierwszego tomu, czyli uchlewania się na umór, po robocie, w trakcie roboty, czy podczas niej, które były właściwie w każdym opowiadaniu w Słudze Bożym potraktowane przez autora chyba dwoma palcami: ctrl + c, a następnie ctrl + v, z jakąś małą edycją, co do miejsca i czasu akcji. 

środa, 19 lutego 2014

Monika Szwaja - Anioł w Kapeluszu

6/10

Nawet bohaterowie mają swoje słabości.

Rzecz, jak zwykle u autorki dzieje się w trzech miejscach: Szczecinie, Warszawie i Karkonoszach.

Młode zapracowane, zorientowane na karierę i przede wszystkim z nią związanymi pieniędzmi, 'torturuje' swojego dość małoletniego syna własnymi ambicjami, lekcje języków, jazda konna, fechtunek, tańce i oczywiście nacisk, żeby był najlepszy w klasie.
Na drugim biegunie właśnie sypie się codzienne, szczęśliwe życie pewnej znanej pani psycholog, umiera jej mąż, wkrótce po nim mama, a dorośli synowie właśnie oświadczają dojrzałość do wyfrunięcia z gniazda rodzinnego. Zagubiona i zdołowana Warszawianka ucieka do rodzinnego domu w Szczecinie, a tam, kto czytał wcześniej książki autorstwa pani Moniki to wie, Lila, Róża, Miranda i cała masa innych ludzi, bohaterów z poprzednich książek.
Pewnego dnia młody Jonasz już nie wytrzymuje i ucieka z domu, i oczywiście trafia gdzie? A jakże do Szczecina, a tam zaczyna się walka o jego dobro.

niedziela, 12 stycznia 2014

Jan Siwmir - Żabeł Trojański

6/10

Żabeł po raz kolejny obserwował znane z własnego podwórka: ignorancję, marnotrawstwo ludzkich zdolności i brak przewidywania.

Moje spotkanie z panem Janem Siwmirem było jednym z najzwyklejszych przypadków jakie chadzają po ulicach stadami. Pewnego wieczoru nie mogąc się zdecydować na przeczytanie jakiejś konkretnej książki z półki ze specjalnie przeze mnie samą wybranych książek z biblioteki do przeczytania ostępy internetu zaniosły mnie do sklepu jednej z bardziej znanych księgarni. Przeglądając tam półki z przecenionymi tomami, trafiłam na Żabła trojańskiego cena widniejąca pod tytułem była bardzo atrakcyjnie niska jak na książkę, a do kupna przekonywał drobny napis 'wysyłamy natychmiast', co w przypadku e-booka oznaczało, że właściwie zaraz będę go mieć u siebie. Szukałam na LC jakiejś recenzji, ale nie za wiele znalazłam. I tak jakoś samo się kliknęło to 'do koszyka'.

Najprawdopodobniej zaginieni boją się wrócić do kraju, bo wstydzą się swojej porażki tutaj. Porozmawiasz z pracownikami z Polski, to sam zobaczysz. Kult macho, kult sukcesu. Nie dojadają, zapieprzają po szesnaście godzin na dobę, albo więcej, byle tylko w glorii wrócić do kraju.

Tak Jan Siwmir napisał książkę o Polakach na dorobku w Wielkiej Brytanii i choć nie o tym jest ta książka, chwali się podejście rzeczowe, konkretne. Opisy pracy na obczyźnie nie są ani przerysowane, ani upiększone. Jak ktoś ma przysłowiowego farta - to świetnie, jeśli nie - to biednemu wiatr w oczy. Cała rzeczywistość. Może niektórym otworzyć oczy na to co się tam w tej całej Anglii wyprawia, bo przecież tyle pieniędzy koledzy zarabiają, że hej, z sześć tysięcy lekką ręką, bez języka, bez doświadczenia, panie.

Ale praca na obczyźnie to tylko tło do książki. Autor podzielił książkę na 3 części. Pierwsza to taki krótki kryminalny wstęp na naszych własnych polskich Mazurach. Bardzo krótki. Rzecz o wyprawie amatorskiego koła poetyckiego z Walii na polskie tereny dziewicze celem pogłębienia wenotwórczości.

Stan na pewno jest niewinny - wtrąciła Gina. - Mój pokój sąsiaduje z jego, a gospodarz zbudował ściany oszczędnie. Wiem stąd, że Stan, kiedy pisze, to sobie podśpiewuje. Raz lepiej, raz gorzej, ale w sumie makabrycznie.
 
 Potem mamy główną część książki - motyw ginących bez wieści Polaków pracujących w Walii i właściwie tego właśnie wątku dotyczy opowieść. Szukanie tropów, domysły, cała kryminalno-detektywistyczna otoczka w toczącym się codziennymi rozterkami życiu świeżego emigranta.

- Myślisz, że to, co jemy, to na pewno zwierzak?
- Mnie tam wszystko jedno. Obrzydliwy nie jestem - Michał wzruszył ramionami.

Część trzecia, jako ostatnia pełni oczywistą rolę zakończenia całej tej grubymi nićmi szytej intrygi.

Na początku każdej z części, autor przedstawia osoby biorące udział w tejże, opisując je krótkimi trafnymi notkami, choć, przyznam, że czytałam ten spis osób tylko na początku, bo potem i tak poznajemy te postaci, a jakoś pamiętać kto tam będzie później, to po jaki gwint kiedy i tak się dowiem.

Ogólnie książka jest napisana bardzo ... hm fajnie, to z braku lepszego słowa do określenia całości. Język jest lekki, płynny, brak zbędnych wulgaryzmów :) Dialogi naturalne, nie jakieś ą, ę, tylko dokładnie takie jakich spodziewalibyśmy się, po zastanym towarzystwie. Postaci, może nie są głębokimi psychologicznymi analizami, ale przecież to nie dzieła freudowskie, tylko rozrywka na wieczór płaczący za oknem. I czego możecie się domyślić, z niektórych z zamieszczonych cytatów, książka wręcz obfituje w humor - dobry humor. Przy każdej trudniejszej chwili, ktoś, jakaś osoba palnie coś takiego, że w końcu nie da się nie wybuchnąć śmiechem, lub choćby uśmiechnąć pod nosem i to, proszę Was, jest największym atutem tej pozycji.

Jedno, co właściwie mogłabym zarzucić autorowi to brak jednego stylu, bo do końca, w niektórych momentach książki nie wiadomo czy czytamy fakty z życia na obczyźnie w typie 'jak poradzić sobie na wyspach kiedy nie znasz angielskiego', czy to powieść kryminalna wielowątkowa, czy częściowo fantastyczna z elementami wizjonerskimi. Wizjonerskimi w sensie nie twórczego dzieła a krótką wizją przyszłości na starym celtyckim ołtarzu. i to właściwie tyle jeśli chodzi  konkretny negatyw.

Książkę czyta się szybko, łatwo, miło, nawet przy swojej niespójności, choć miejscami chciałby się powiedzieć: 'hej hej, ale o co chodzi, a co w ogóle z tym...?'
Miły, nieskomplikowany, prosty relaks z rodzaju Joanny Chmielewskiej.




Książka bierze udział w wyzwaniu: CZYTAMY KRYMINAŁY


piątek, 3 stycznia 2014

Jacek Piekara - Sługa Boży

4/10

Nienawiść czyni z ludzi głupców.

Sługa Boży jest cyklem opowiadań bardzo luźno ze sobą powiązanych. Wspólnym elementem są: główne postaci, celowo nie używam słowa bohaterowie - Mordimer Madderdin - inkwizytor Świętego Officjum i jego trzej towarzysze, a właściwie, jak sam o nich mówi, bezwzględni i wyszkoleni mordercy, jak i bazowe tło opowieści. 

Mordimer Madderdin jest, a przynajmniej tak mu się wydaje, głęboko wierzącym bogobojnym sługą i mieczem w rękach Pańskich. Odwiedza różne sioła i większe miasteczka, a wszystko po to, żeby plewić herezje, odstępstwa od natury i obleśne oraz zarazem niezgodne z wolą Pańską 'czarostwo' wszelkiego rodzaju. Pod przykrywką tego wszystkiego nie stroni od uciech dnia codziennego zwykłego przeciętnego chłopa. Z przyjemnością kończy dzień w przybytku uciech cielesnych, często po obfitych hulankach szczodrze zakropionych nie zawsze wspaniałej jakości trunkami.

Nienawiść jest jak wściekła suka, pani Fragenstein. Jeśli nie utrzymacie jej na łańcuchu, pokąsa i was samych...

Dużym walorem tej książki jest sam pomysł, jak głosi okładka książki: Oto świat, w którym Chrystus zstąpił z krzyża i surowo ukarał swoich prześladowców. Świat, gdzie słowa modlitwy brzmią: I daj nam silę, byśmy nie przebaczali naszym winowajcom. Te słowa właśnie sprawiły, że naprawdę poczułam nieodpartą chęć przeczytania tej książki. Oczekiwałam czegoś obrazoburczego, czegoś naprawdę rzucającego na kolana, czegoś, co w swojej innowacji i śmiałości powali mnie na łopatki, wstrząśnie mną i sprawi, że mój tok myślenia zmieni się, wyostrzy. Z drugiej strony, jak większość z nas wie, Święta Inkwizycja nie jest niczym innowatorskim i obraźliwym. Tak było przed laty i też nie były to spotkania z przyjemniaczkami. Wszystko, co występuje przeciw tak wielkiej potędze jaką jest religia, musi spłonąć na przysłowiowym stosie jako przykład, zły przykład. W Słudze Bożym jedyną możliwie kontrowersyjną istotą zdaje się Anioł Stróż, który nijak nie wpasuje się w wyobrażenie o nim. Jest raczej dość wymagający w okrutny sposób, a nie jakby się powinno zdawać - opiekuńczy i współczujący. I to tyle dla mnie jeśli chodzi o niekonwencjonalność tej książki.

Z drugiej strony, niestety, muszę powiedzieć, że rozczarował mnie styl autora. W archaizmy i średniowieczny nastrój wpada co rusz jakiś komentarz z iście naszych czasów i społeczeństwa zupełnie nijak nie pasujący do całości, ba, właściwie tęże całość tym sposobem zatruwając. Postać inkwizytora jest dość nieprzyjemna. Jest to człowiek o niskich pobudkach uważający się za nie wiadomo kogo, co rusz powtarzający i przypominający nam jak wszechstronnie jest wykształcony w dziedzinie Pańskiej, jakim wspaniałym anatomem, a w tym egzekutorem się jawi. Mordimer, który na każdej, a czasami nawet częściej niż jednokrotnie, stronie powtarza, że w tym wszystkim jest tylko waszym uniżonym sługą, jest zwykłym sadystą, który chce zarobić, pozabijać upić się i upodlić. Jako wysłannik Boży nie stroni od kobiet, wręcz przeciwnie, kobiety, a właściwie zabawa z nimi jest wszędzie i zawsze. Kobieta jest na raz i niech spada, a może być wtedy kiedy przede wszystkim jest posiadaczką DUŻYCH i najlepiej jędrnych cycków. Ta część ciała kobiecego jest chyba jakąś obsesją autora, ponieważ, odnoszę wrażenie, że właściwie ciągle o tym pisze, do znudzenia. Nasz 'dobry' inkwizytor ma oczywiście parę innych uprzyjemniających mu życie hobby. Takim głównym poza nawet kobietami i ich piersiami, cyckami, przepraszam, jest zabijanie. Pomimo każdego słowa, która wypowiada, jak to nie należy niepotrzebnie trwonić życia ludzkiego, jest przy tym nad wyraz hojny w jego odbieraniu. Kompletnie nie szanuje ludzkiego życia, szasta nim jak parą starych kaloszy. Jest miłośnikiem tortur, czego nie ukrywa i bardzo szanuje umiejętności swoich przybocznych zabijaków. Nie piszę tego ze stanowiska osoby brzydzącej się przemocą jako taką, lubię dobrze skreślone nawet brutalne horrory, ale ta przemoc musi czemuś służyć. W tej książce w ogóle nie widzę jej uzasadnienia. Może książka miała być po prostu prześmiewcza, ale nie bardzo to wyszło. Poważna też nie jest. Oględnie rzecz ujmując jest dość prymitywna.

Kolejnym elementem, który sprawia, że tak nisko oceniam wartość tej pozycji są powtórzenia. Książka, jak już pisałam, jest zbiorem opowiadań pisanych na tyle luźno, że śmiało można je czytać kompletnie niechronologicznie. Mam, jako czytelnik, taką przywarę, że jak biorę książkę do ręki, to po prostu czytam ją po kolei, nawet jeśli są to odrębne historie. Tutaj, czytając ciąg historii, co kawałek zauważamy całe akapity żywcem wycięte z historii poprzedniej i wstawione tutaj. Dla przypomnienia pewnie, lub, żeby uświadomić czytelnikowi, który ominął poprzednią historyjkę, o jakimś fakcie. Ja się zastanawiam po co w takim razie wydawać je w jednym zbiorze, bo gdyby była każda wydana osobno, to nie raziłoby mnie w oczy, a tak razi i to aż nadto. Po drugie, historie zawarte w tomie Sługa Boży są niezmiernie schematyczne, żeby nie powiedzieć takie same. Inkwizytor albo wpada na kogoś przerażonego, kto widział rzeczy zgoła nieczyste, lub po prostu dostaje zlecenie na rozpatrzenie i zbadanie sprawy innego. Tam okazuje się, że to magia, herezja, niecna alchemia i  tu następuje kilka odprężających zabójstw z rąk Mordimera i jego towarzyszy, stos dla grzesznika głównego, choć częściej ciągnięcie go na tortury do wyższych w hierarchii, zapłata i chętna do uciech cielesnych panna z dużymi cyckami, żeby umilić i odwdzięczyć się naszemu bohaterowi. i to właściwie tyle.

Pan Jacek Piekara bardzo mnie w tej pozycji rozczarował, choć oglądając skrzydełka okładki może nie aż tak bardzo. Czasami różne rzeczy przychodzą na myśl oglądając prezentowanie się autora swoim czytelnikom i jakby nie zawsze są to odczucie mylne ;)

Gdyby jedno z tych opowiadań było wstępem, a drugie rozwinięte jako całość czegoś większego, mogłoby to być całkiem udane wstrząsające i intrygujące dzieło, a tak pozostaje dla mnie zbiorem wielu takich samych opowiadanek z bezsensowną przemocą w tle.


Książka przeczytana w ramach wyzwania: CZYTAM FANTASTYKĘ

środa, 1 stycznia 2014

Zygmunt Miłoszewski - Bezcenny

7/10

Życie to autostrada. A my prujemy pod prąd, oczy mamy zawiązane, ręce przykute do kierownicy, cegłę na pedale gazu. Jakkolwiek by się człowiek nie starał, jak nie manewrował, to i tak w coś uderzy. Pytanie tylko, czy w łagodzącą uderzenie barierkę, w mini coopera, cz w wyładowanego balami drewna osiemnastokołowca.

Czworo, zupełnie nieprzypadkowych, nie do końca zaprzyjaźnionych ludzi - wojskowy, marszand, urzędniczka państwowa i arystokratyczna złodziejka - ludzie, którzy mają odzyskać skarb narodowy w sposób nie koniecznie legalny, a właściwie nielegalny jak cholera i to wszystko nie na terenie nawet własnego kraju. Ale, ale. Mają odzyskać coś dawno zagubionego, czy raczej wpaść próbując odzyskać coś, czego nigdy nie było?

Jest to moje drugie spotkanie z Zygmuntem Miłoszewskim i obiektywnie trzeba przyznać, że całkiem udane. Bezcenny to thriller, kryminał, czy książka akcji na całkiem przyzwoitym, choć trochę sztampowym poziomie. Oczywiście gdyby nie Dan Brown i wszelkie jego Kody i inne książki  sztuce, byłaby to pozycja całkiem fantazyjna i tchnąca nowością, a tak stanowi po prostu kolejną wariację na temat. Pomimo tego pan Miłoszewski sprawia, że czas spędzony z Bezcennym nie jest czasem zmarnowanym. Książkę charakteryzuje to wszystko, co tego typu książkę powinno - wartka akcja, ciekawe postacie, choć nie jakieś subtelnie przygotowane rysy charakterologiczne, fajne, nienarzucające się dialogi. Na duży plus muszę tu dodać, że jest to książka o Polsce i polskiej historii sztuki. Większość tej szybkiej akcji toczy się na naszych terenach, szczególnie w naszych pięknych górach. Postaci dadzą się lubić, ze swoimi polskimi fochami, naburmuszeniem, lekkim czasami zacofaniem w sprawach różnych. Arystokratyczna złodziejka - Szwedka, jest intrygującym ogniwem spajającym te nasze husarskie wizje i zapędy do świata przyziemnego, a z drugiej strony przyganiająca naszym zabobonnym często, czy zaściankowym ograniczeniom w sprawach innych.
Jak już wspomniałam książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Byłby z tego niezły film gdyby wypuszczałoby go kino amerykańskie. Szpiedzy, dzieła sztuki, a wszystko osnute na tajemnicy dóbr narodowych z czasów drugiej wojny światowej.

Książka też ma swoje minusy, a jakże. Przede wszystkim jest kolejnym wcieleniem tematów powielanych setki razy. Po drugie zakończenie, jak na te wszystkie polskie warunki jest dość mocno wydumane, zresztą cały ten ogólny antyamerykański motyw jest taki zupełnie nad wyraz. Pomimo interesujących w ogólnym zarysie postaci, częściowo nie pasowały mi wypowiedzi. Jakby bezmyślne bluzgi z ust iście arystokratycznej Szwedki. Poza tym trochę zbyt dużo ludzi - bohaterów i ogólny tłok w tym wszystkim. Zbyt spektakularna zdrada i zbyt spektakularne odkupienie, czyli wszystko takie trochę na wyrost, na modłę literatury amerykańskiej, choć w miarę przyjemnym stylu.

Powieść ogólnie bardzo odprężająca, bez górnolotnych zachwytów, taka przygoda kryminalna z pogranicza Indiany Jonesa. Miło się czyta, choć nie zapamięta na długo.

 Ból po stracie jest jak kombinezon z cierni. Na początku nie wiemy, o co chodzi, miotamy się na wszystkie strony, sprawiając, że kolce rozrywają skórę i całe ciało spływa krwią. Składamy się jedynie z cierpienia. Potem uczymy się, że miotanie nie ma sensu. Trwamy w bezruchu, rany zaczynają się zasklepiać, a my powtarzamy sobie, że dojdziemy do siebie. W końcu trzeba się ruszyć i wtedy uświadamiamy sobie, że kombinezon zostanie z nami na zawsze, a nasza skóra jest pokryta różowymi, delikatnymi bliznami, gotowymi otworzyć się, boleć i krwawić przy najmniejszym ruchu. Nie da się w kombinezonie żyć tak jak przedtem. Nie da się w nim zapomnieć o bólu i żyć normalnie.


Książka przeczytana w wyzwaniu: CZYTAJMY KRYMINAŁY  

niedziela, 22 grudnia 2013

Marek Nowakowski - Domek trzech kotów

5/10


Króciutka książka o króciutkim życiu. Może nie takim strasznie króciutkim choć dla niektórych życie nie bywa przyjacielskie.

Marek Nowakowski w Domku trzech kotów opisuje sezon z życia pewnej kamienicy. Podczas szarugi dnia zimowego, choć pogodowo jeszcze jesiennego z nie do końca niskimi temperaturami za to z wszechobecnym wiatrem i deszczem, ktoś zauważa gości w kupce nie wywiezionych jeszcze liści - biała kocicę z dwoma maluchami. Zaraz 'sekcja kociarzy' z sąsiedztwa w pełni zainteresowaniem sprawą Białej i jej przeżycia z młodymi w świetle zbliżających się nieludzkich temperatur, postanawia sklecić domek z tektury, który owijają folią pozyskaną z pobliskiego spożywczaka. W życie nowej podwórkowej rodziny sąsiadów wchodzą z zaangażowaniem psiarze i ci nie mający zwierząt, ale całkiem chętni do pomocy. Oczywiście nie jest tak lekko i sielankowo. Tam gdzie kociarze - tam i antykociarze z misją wytrucia wszystkich żywych stworzeń. Niemniej po różnych wybojach kocia rodzinka otrzymuje swój mały prywatny domek wraz z wyżywieniem, który z przyjemnością zasiedlają.

Domek trzech kotów zupełnie nie jest jakąś wielką literatura, ale jeśli skupimy się na czym innym, nie na losach ludzi, którzy usiłują pomóc 'swoim' bezdomnym kotom, a raczej na opisie życia tych właśnie zwierząt, ich zwyczajach, spokoju, który wnoszą w życie kamienicy zapracowanych ludzi, zobaczymy zupełnie inną wartość. Wartość życia samego w sobie, czegoś o czym często zapominamy w biegu dnia codziennego. Ten wyluzowany spokój kociego sposobu życia daje wielkie zadowolenie i jakieś takie oczyszczenie ze spraw codziennych, Obserwacja przez sąsiadów kocich zalotów, zabaw młodzików, czy pilnowanie swojego terytorium daje taką odskocznię od dnia codziennego wraz z jego kłopotami. To taki odlot bez dopalaczy :) Wiem o czym mówię, bo do niedawna byłam właścicielką dumnej kocicy Cikulindy III. Koty naprawdę potrafią korzystać z życia jednocześnie nie będąc jego niewolnikami.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...