Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Patrick Rothfuss. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Patrick Rothfuss. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 listopada 2013

Patrick Rothfuss - Strach Mędrca cz. 2

8/10


I tak nadszedł chwilowy kres moich spotkań z Kvothe'm po czym przyjdzie mi czekać na napisanie przez autora kolejnej części jego przygód.

Nadal jestem zafascynowana zarówno światem stworzonym przez Patricka Rothfussa jak i dziejów w ten świat wtłoczonych. Niemniej ta część otrzymuje ode mnie najniższą notę. Dlaczego? Niestety, jest to najnudniejsza część ze wszystkich, co, żeby nie mylić z faktem, że książka jest nudna, oznacza, że jakby spodziewałam się może troszkę czegoś innego. W zasadzie są tylko dwie rzeczy, które w książce sprawiły, że dla mnie stanęła na pozycji niższej niż wcześniejsze tomy. Po pierwsze, początek drugiej części Strachu Mędrca jest opowieścią raczej z pogranicza historii szpady i płaszcza i w dodatku trochę siermiężnej. Więcej tu szukania po lasach i oczekiwania na wydarzenia niż nawet samej tej szpady. Po drugie, trochę, nawet nie wiem jak to ująć precyzyjnie, żeby odzwierciedlało to moje odczucia, zdeprymował mnie wątek seksualny Kvothe'go. To właściwie nawet nie jest wątek seksualny, ale spotkanie z pożądliwą wróżą Felurianą, co jeszcze nie byłoby może tak zniechęcające, ale następnie wątek cielesności ademskiej, a właściwie ich wierzenia szczególnie dotyczące pochodzenia dzieci, były jakieś takie niedorzeczne, na szczęście ten wątek łączył się nieuchronnie z poznawaniem całej reszty kultury ademskiej -sztuki walki, język gestów, że dało się znieść to dziwaczne rozumienie ich cielesności.  Ach właściwie jest jeszcze jedna mała trzecia rzecz, która mogłaby stanąć wśród odebranych przeze mnie jako minusy, a mianowicie płytka wątkowo część opowieści w karczmie, ale to już byłoby czepianiem się ;)

Kvothe, drugiego dnia opowieści, zabiera nas na wyprawę za bandytami, podczas której odnosi spektakularny sukces. W drodze powrotnej zahacza o krainę baśni, gdzie spędza upojne noce z Felurianą, po czym zbacza, żeby spędzić trochę czasu z Ademami,wrócić do maera Alverona i oczywiście wpaść w niełaski jego świeżo poślubionej młodej żony, pomimo, że to z jego pomocy do tegoż ślubu doszło. I na koniec tajemniczy i majętny powrót na uniwersytet. W tym tomie doświadczymy jakby trochę więcej magicznej sfery opowiadania, choć nie na tyle dużo, żeby próbować zgłębić tajniki mocy i niemocy naszego bohatera.
Kvothe serwuje nam po drodze, oczywiście, całą masę większych i mniejszych przygód, choć w tak rozległym świecie i wspaniałej kolorystyce osób troszkę nuży fakt genialności młodzika.

Pomimo swoich wad, nadal uważam Kroniki Królobójcy za nader interesującą powieść fantasy.  Patrick Rothfuss przedstawia nam cudownie rozbudowany świat z pełnią wielokulturowości. Różnorodne języki, rzemiosła, czy intrygi na dworach są bogate w szczegóły i bardzo często przekonujące. I choć ten tom rozczarował mnie malutkimi detalami w porównaniu do całości, będę z wielką niecierpliwością oczekiwać na kolejną dawkę tego świata.

sobota, 16 listopada 2013

Patrick Rothfuss - Strach Mędrca cz.1

8,5/10


Każdy mędrzec obawia się trzech rzeczy: sztormowego morza, bezksiężycowej nocy i gniewu łagodnego człowieka,

Po niekłamanym zachwycie Imieniem Wiatru szybko odnalazłam w czeluściach biblioteki jego kontynuację - Strach Mędrca. Szybko zatopiłam się w lekturze i utonęłam na dobre.

Nadszedł nowy dzień, a z nim jeszcze więcej opowieści w opowieściach, w opowieściach. Patrick Rothfuss bardzo zręcznie przeprowadza czytelnika przez historyjki i bajania w swojej własnej legendzie o Kvothe'm. Dzieje znów prowadzą nas na próg Uniwersytetu gdzie główny bohater znów staje się centralnym elementem różnorodnych waśni i sporów, z których wychodzi nie zawsze w najłatwiejszy sposób. 
Tym razem dzięki swojej niezwykłej umiejętności wpadania w kłopoty droga w końcu niesie go setki mil od dotychczasowego miejsca, który uważał właściwie za swój dom, do którego tak zapamiętale dążył - Uniwersytetu, od którego, siła znacznie wyższą od niego, musiał wziąć urlop.
Po wielce trudnej drodze do Severen dociera obszarpany i bez grosza przy duszy, żeby stanąć u boku właściwie najbardziej wpływowego człowieka jako doradca i muzyk.

Tu na chwilę się zatrzymam, ponieważ zadurzona Imieniem Wiatru w recenzji poprzedniej części pominęłam rzecz, której powinnam napisać od razu. Co sprawia, że książka jest tak porywająca jest także to, w jaki sposób autor opisuje muzykę. Jest ona wszechobecna w obu częściach, sam Kvothe jest, oczywiście, równie genialnym muzykiem, co arkanistą. Całe książki wręcz opływają w muzyce jest jest to niewątpliwie bardzo przyjemne doznanie.

Wracając do Strachu Mędrca muszę przyznać, że właściwie w tej części autor niewiele nam daje jeśli chodzi o czystą fantasy, magię i jej arkana, ale nie pomniejsza to wcale jej wartości. Wręcz przeciwnie bardzo dobrze czyta się o spiskach i intrygach na dworze szlacheckim. Troszkę w odległym tle pozostaje wątek główny żądzy zemsty Kvothe'go - Chandrian, ale tajemnice, spiski i próby otrucia przyzwoicie zstępują główny wątek. 

A są dwa rodzaje tajemnic. Sekrety ust i sekrety serca.
Większość z z nich jest sekretami ust. Pogłoskami i przekazywanymi szeptem skandalami. Te tajemnice pragną się wyrwać na swobodę. [...] Walczą o wolność.
Sekrety serca to inna sprawa. Są intymne i bolesne, i nieczego nie chcemy bardziej, niż ukryć je przed światem. [...] Jeśli dać im dosyć czasu, złamią serce.

Jak widać dałam ździebko niższą ocenę niż pierwszemu tomowi  Kronik Królobójcy, a uzasadnienie ma to właśnie w stanowczym braku większego polotu z gatunku fantasy, ale ja jestem cierpliwym słuchaczem i chętnie poczekam, żeby zobaczyć co do opowiedzenia będzie miał Kvothe-karczmarz w klejnej części Strachu Mędrca. Jedyne co mi się w tym wszystkim nie podoba, że jak już przeczytam finał dnia drugiego opowieści, to, tradycyjnie przy świeżych książkach, że będę musiała czekać nie wiadomo jak długo, żeby przeczytać kolejną. Ehh dlatego też mam sentyment do książek napisanych dawno temu, których zakończenie jest dostępne na wyciągnięcie ręki, choć z drugiej strony ... :)

- Kwestia winy nie ma tu nic do rzeczy. Drzewo nie wywołuje burzy, ale każdy głupiec wie, gdzie uderzy błyskawica.

No cóż, jak ten głupiec sięgnęłam po książkę, o której mogłam się spodziewać, że wywoła we mnie silny wicher i pobudzi wyobraźnię, więc cierpliwie czekać mi przyjdzie na kolejny dzień z opowieściami Kvothe'go.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Patrick Rothfuss - Imię wiatru

9/10


Prawdopodobnie największą umiejętnością naszych umysłów jest zdolność radzenia sobie z bólem. Podejście klasyczne mówi nam o czterech bramach umysłu, przez które każdy z nas przechodzi zależnie od potrzeb.
Pierwsza to brama snu. Sen obiecuje nam ucieczkę od świata i całego bólu w nim. [...]
Druga jest bramą zapomnienia. Niektóre rany okazują się zbyt głębokie do szybkiego wyleczenia, czy wyleczenia w ogóle. [...]
Trzecia jest bramą do szaleństwa. Zdarza się, że umysł musi się zetrzeć z tak wielkim ciosem, że osuwa się w otchłań obłąkania. [...]
Ostatnie wrota to wrota śmierci. Ostateczna ucieczka. Nic nas nie zrani po tym jak odejdziemy, a przynajmniej tak nam wmawiano.*

Tym razem jakoś wyszło mi od cytatu. Kiedyś na początku chyba wspominałam, że moim ulubionym gatunkiem jest fantastyka, ale jakoś patrząc na mój blog do chwili obecnej,  sama nie byłabym przekonana, że tak właśnie jest. Jakoś niewiele fantastyki zdołałam tu do tej pory przemycić. Może dlatego, że do końca nie wiedziałam, którą z książek wyróżnić, jako tę pierwszą wspaniała. Właśnie skończyłam czytać pierwszy tom Kronik Królobójcy Patricka Rothfussa. Muszę szczerze przyznać, że jestem zachwycona. Jest to wspaniała powieść,po której kolejne części będę sięgać jak tylko się na nie natknę.

Pierwsze, co można powiedzieć o książce, to fakt, że składa się ona z opowieści w opowieściach. Wszędzie jest pełno historii, opowiastek, legend, czy wiejskich przyśpiewek z gronem prawdy. Język używany przez autora jest płynny i bogaty. Książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Nie ma tu wielu nudnych przydługich opisów, które w wielu książkach fantasy mnie zniechęcają do dalszego czytania. Wszystko w książce jest spójne, logiczne i ciekawe. Autor pokazał wspaniałą część własnej wyobraźni i sprzedał ją nam w cudowny sposób.

Kvothe przykuł swojego ucznia poważnym spojrzeniem na dłuższy czas.
- Jesteśmy czymś więcej niż zbiorem części, które nas tworzą, Bast - odparł z lekkim wyrzutem w głosie.*

Imię wiatru to opowieść o Kote, pozornie nieszkodliwym, spokojnym i zrównoważonym, wesołym właścicielem zajazdu w odległej wiosce. Kiedy pewnego dnia dociera do gospody Kronikarz, który rozpoznaje w nim Kvothego, którego dzieje chce spisać od samego źródła, a nie składać z plotek i pogłosek. I tak zaczyna się opowieść prowadzona o sobie, przez samego siebie o chłopcu w brutalny sposób pozbawionym rodziców i rodziny, którą była cała wędrowna trupa wspaniałych muzyków, aktorów i śpiewaków. Chłopiec, po wielu dniach samotności w lesie, dotarł do miasta, które wcale nie okazało się łatwym i przyjemnym miejscem dla innych, a szczególnie dla samotnych, biednych dzieci. 

To była następna lekcja, którą miałem okazję poznać zbyt dobrze: ludzie oznaczali ból.*

Po długim pełnym traumatycznych często wydarzeniach życia na ulicy czasie, udało mu się dostać w końcu na Uniwersytet, gdzie, oczywiście, też nie było wcale tak łatwo, pomimo błyskotliwego geniuszu, którym się wykazywał. Nadal musiał walczyć o przeżycie, o utrzymanie.

Szczerze polecam książkę Patricka Rothfussa Imię wiatru nawet osobom nieszczególnie zainteresowanym gatunkiem fantasy. Tutaj magia życia codziennego z magią fantastyczną przeplata się w tak misterny i prawie niezauważalny sposób, że aż miło się robi. Nie jest to nachalna książka o czarodziejach z różdżkami wymachującymi zaklęcia gdzieś pod nosem. To książka pełna uczuć, namiętności, nienawiści, przyjaźni, ambicji, chęci zemsty - uczuć dławiących i gnających przed siebie ludzi od zarania. Tutaj podane we wspaniałej oprawie. Z cudownymi krajobrazami, niebanalnymi postaciami, ze wspaniałym humorem. Naprawdę warto poświęcić czas tej książce.


* ponieważ udało mi się zdobyć tę książkę tylko w oryginale, cytaty zamieszczone, są przełożone przeze mnie na potrzebę posta i mogą nie brzmieć jakoś bardzo literacko.

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...