Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura australijska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura australijska. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 lipca 2014

A.G.Taylor - Kosmiczna Burza

5/10

Sara i Robert Williams wraz z grupką innych dzieci o supermocach, które otrzymały w wyniku uderzenia meteorytu z dziwnym kosmicznym wirusem, ukrywają się gdzieś w Melbourne. Wprawdzie nadal pomagają pułkownik Rachel Anderson i dostarczają jej próbki swojej krwi, żeby naukowcy mogli pracować nad szczepionką przeciw kosmicznej śpiączce, na którą, po uderzeniu w ziemię meteorytu, zapadają dorośli.
Niestety na horyzoncie pojawia się zupełnie inne zagrożenie niż major Bright, który pragnie ich krwi, żeby stać się superczłowiekiem. Tym zagrożeniem jest na pierwszy rzut oka przyjacielski miliarder rosyjski, Nikolai Makarov. 
Kiedy Makarov ratuje dzieciaki z kolejnego starcia z majorem, zabiera ich swoim odrzutowcem do swojego  świata - iglicy, wieżowca, który stoi samotnie gdzieś na Syberii naszpikowany najnowszą technologią świata. 
Młodzi bohaterowie czują się jak w niebie i tylko jedna Sara nie ufa dziwnemu miliarderowi. Co odkryje grupa nastolatków i czy uda im się wyplątać z losu, który nieuchronnie niesie ze sobą zagładę ziemi? Czy ziemię zmiecie kolejny meteoryt zmierzający w jej kierunku? Czasu zostało niewiele.

środa, 23 lipca 2014

A.G.Taylor - Meteoryt

5/10

Sara i Robert Williams po śmierci matki lecą do Australii pod opieką ojca, którego nie widzieli od 8 lat. Nie są dla niego mili, bo nadal pamiętają o tym, że to on opuścił matkę i ich, a teraz los skazał ich na jego towarzystwo.
Tuż nad Australią pod koniec lotu samolot wpada w turbulencje, a wiadomości lokalne donoszą o meteorycie, który uderzył w centralną część kraju. Jako następstwo w powietrze wzbiła się ogromna chmura pyłu z pustyni. 
Kapitanowi udaje się posadzić maszynę awaryjnie na piachu. Daniel, ojciec Sary i Roberta na siłę wyciąga ich z samolotu pomimo szalejącej wokół burzy. Samolot wybucha.
Następnego dnia rano trójka rozbitków wraca na miejsce katastrofy i znajduje ludzi, którzy po prostu śpią, bez ruchu jakby byli martwi. Wirus śpiączki niezmiernie szybko przenosi się z człowieka na człowieka kładąc ich do snu za jednym dotknięciem.
Jedyną szansą na ratunek jest ucieczka z miejsca katastrofy, jak najszybsza ucieczka. Ale czy zdążą, czy wrogiem są obcy gdzieś z kosmosu, czy inni ludzie?

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Markus Zusak - Złodziejka książek

7/10

Kogoś ratujesz.
Kogoś zabijasz.
Kto może wiedzieć, jak to się skończy.

Bardzo, bardzo czekałam aż wezmę w ręce tę książkę, Zawsze była w wypożyczeniu, a ja miałam (zresztą nadal mam) jakiś tam oczekujący stosik do przeczytania, więc nie zamawiałam jej. Ale w piątek (niepotrzebnie weszłam do biblioteki, bo znów mam oczekujący niemały stosik) Złodziejka leżała i czekała na półce. Może na mnie, może na kogoś innego, ale skoro tak leżała, to czas był ją wziąć do domu. I tak wreszcie do mnie trafiła.

Otworzyłam ją z pewnym wahaniem, niestety często tak bywa z wyczekanymi książkami, że narasta wobec nich tak wielkie oczekiwanie, którego często nie są w stanie wypełnić. Muszę przyznać, że na początku jakoś ciężko mi się ją czytało. Stanowczo zbyt krótkie rozdziały wybijały mnie z rytmu. Na początku.

Książka jest opowieścią o małej dziewczynce - Liesel, którą matka odwozi do rodziny zastępczej. A wszystko w czasach przed i w trakcie II Wojny Światowej. Ale nie zdziwcie się, to nie jest typowa książka o wojnie, to nawet nie jest typowa książka.
Liesel wiedzie swoje życie w pozornie surowej i nawet nieprzychylnej rodzinie. Poznaje rówieśników w szkole. A wśród tego wszystkiego są książki, książki - prezenty, książki kradzione. Jej przybrany ojciec grywał na akordeonie, a dla Liesel książki ze swoimi słowami układały się w muzykę, w pieśni, jak i dla mnie i może dlatego poczułam z nią jakąś więź. Książki - pocieszycielki czytane ludziom w schronie podczas bombardowania, książki - lekarze czytane, żeby przywrócić chorych do świata żywych, książki - pamiętniki upamiętniające ważne wydarzenia. Czy ktoś taki może kiedyś dojść do następującego zwątpienia:

Wyrwała stronę z książki i przedarła ją na pół.
Potem cały rozdział.
Po niedługim czasie otaczały ją strzępy podartych na małe kawałeczki stron i słów. Słowa. Po co są słowa? Świat bez słów wyglądałby inaczej. Bez słów Fuhrer byłby niczym. Nie byłoby kulejących więźniów, nie byłoby potrzeby pocieszania się oszukańczymi słowami.
No więc na co są właściwie słowa?
Liesel powtózyła to jeszcze raz na głos, mówiąc do ścian oświetlonej na pomarańczowo biblioteki:
- Po co są słowa?

Może.
Ale co można czuć kiedy wszyscy odchodzą, kiedy jest tak, jak nigdy nie miało być, a doświadcza tego tylko mała niewinna dziewczynka.

Narratorem opowieści jest Śmierć, ale nie taka jak sobie wyobrażamy, raczej współodczuwająca, litościwa a nawet przyjacielska. Przyznam się, że mimo tej odmienności nie przypadł mi jednak do gustu. Samo opowiadanie historii było właściwie prawie neutralne i w porządku, ale wstawki Jej - Śmierci przemyśleń jakoś nie do końca do mnie przemawiały. Poza tym jednak bardziej przemawia do mnie opisywanie w jakimś porządku, a nie w środku książki adnotacja: 'ona umrze, a jeszcze nie teraz, a piszę to teraz, bo nie lubią budować napięcia.' To nawet bardzo nie przypadło mi do gustu, niestety. Czasami trochę wzbudza we mnie współczucia, kiedy ten Śmierć jest taki właściwie samotny i nikt nawet go nie pożegna.

Trzymały się za ręce.
Nastąpiło pożegnanie, a potem odwróciły się i opuściły cmentarz, kilka razy oglądając się za siebie.
Ja zostałem trochę dłużej.
Pomachałem im.
Nikt mi nie odmachał.

Sama opowieść jest transcendentalna. Jest to właściwie historia oparta nie na historii a raczej na emocjach, doświadczeniach, poznaniu. Jeśli będziecie w niej szukać treści o wojnie, nie znajdziecie ich. To po prostu smutna opowieść z wojną w tle.

środa, 20 listopada 2013

Trudi Canavan - Szepty dzieci mgły i inne opowiadania

7/10


Książka z opowiadaniami. Sama autorka w przedmowie, że nie lubi pisać opowiadań, ja natomiast stanowczo mogę napisać, że opowiadań czytać nie lubię. Dlaczego? Mamy z autorką po części wspólny powód, są za krótkie. Dla niej do pisania, dla mnie do czytania. Lubie mięsiste księgi, które zawierają konkretne postaci z charakterem i przeszłością, z którymi zdążę się zaprzyjaźnić, lub wręcz przeciwnie, znielubić do bólu. 
Ale wróćmy do książki. Czyta się ją dobrze, nawet bardzo dobrze, ponieważ autorka ma przyjemny styl nie bezsensownie przeciążony zbędnymi opisami nadrabiającymi opasłość, ani 'wielkimi słowami' (takie wyrażenie, które ukułam na własny użytek oznaczający słowa, które niewiele wnoszą do treści, są pompatyczne i jakby na pokaz, i mam wrażenie, że istnieją głównie w celu wykazania, że autor bądź tłumacz takie słowa zna)
Jeszcze raz powtórzę, książka jest bardzo interesująca, ale dla amatorów długich opowieści, jak ja, pozostawia pewien niedosyt.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...