Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orson Scott Card. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orson Scott Card. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 grudnia 2013

Orson Scott Card - Dzieci umysłu


Ten tydzień był jednym z takich, co to nie wiadomo w co ręce włożyć i dlatego też niewiele się na blogu działo, ale wiecie jak to jest kiedy wraca się do domu otwiera książkę i po 10 stronach pada się na twarz, ale czas najwyższy to dziś zmienić. Koniec tak długich okresów bezruchu :)

8/10


Religia wiąże się z najgłębszymi emocjami ludzkimi. Miłość, która unosi się z tego tygla, jest najsłodsza i najsilniejsza, ale nienawiść najgorętsza, a gniew najbardziej gwałtowny.

Kolejna i ostatnia odsłona cyklu sagi o Enderze. Kiedy po raz pierwszy po nią sięgnęłam, nie była w zasadzie bardzo znaną, czy popularną pozycją w kręgach niewtajemniczonych fanów literatury science-fiction. A kiedy nadszedł ten czas, że właśnie skończyłam tę opowieść, to wszędzie stał się jej pełno. I słusznie. Z pewnością przyczyną uginających się obecnie w księgarniach półek pod Grą Endera i jego sequeli jest ekranizacja i muszę przyznać, że choć miałam ogromną ochotę unaocznić sobie historię młodego Endera, to, tradycyjnie,, po kilku chwilach zastanowienia przekonałam się, że nie chcę, aby moje własne wyobrażenie tego świata i emocji z nim związanych spłaszczyło kilka chwil przed ekranem nastawionych na efekty specjalne. (Jeśli się mylę i ktoś z Was oglądał Grę Endera i uważa, że warto jest obejrzeć, dajcie znać) W każdym bądź razie do kina na tę konkretną ekranizację nie trafiłam.
Wróćmy jednak do tematu. Dzieci umysłu stanowią chyba najbardziej metafizyczną część czteroksięgu. To właśnie tu znajdziemy najwięcej przemyśleń, filozofowania, a nawet medytacji. Mistycyzm i religie przesiąkają w schyłku opowieści o Enderze każdą stronę, każde pojedyncze słowo, ale nie dajcie się zwieść, to nie jest traktat filozoficzny. Wszytko w dalszym ciągu jest na podwalinach świetnej fantastyczno-naukowej treści.

Peter miał rację. Ludzie wciąż byli najbardziej obcy ze wszystkich obcych ras. Wciąż najbardziej niebezpieczni najbardziej nierozsądni i najmniej przewidywalni.

Tutaj właśnie, nie tyle znajdziemy odpowiedzi, czy gotowe filozofie życia i bytu, ta część stawia raczej na hipotezy, co do których czujemy potrzebę własnej analizy. W Dzieciach umysłu raczej możemy się spodziewać pytań, co do natury obcych cywilizacji, a przede wszystkim nas - ludzi. Czy t przypadkiem nie my właśnie, targani chęcią bycia wyżej niż inni, nie sprawiamy, że inni - obcy boją się nas, czy nie jesteśmy dla nich zagładą? A może dla siebie samych?

Dzieci umysłu ukazują nam rzeczywistość Lusitanii w obliczu klęski. Andrew Wiggin, Mówca Umarłych, po zakotwiczeniu wreszcie swojego długotrwałego życia, wydaje się wreszcie pogodzony z losem. Wszyscy, włącznie z dziećmi jego umysłu - bytów, które uwolniły się z niego samego podczas pierwszej podróży ponadczasowej, starają się wykonać każde możliwe zadanie, przedsięwziąć każdy możliwy krok, żeby uniknąć zagłady i zniszczenia rodzimej Lusitanii. Ale Kongres jest nieubłagany. Czy uda im się ocalić siebie i żyjące z nimi we wspólnocie trzy inne inteligentne gatunki?

Niesłusznie postąpiłam oceniając własne cierpienie tak wysoko, że uznałam, iż daje mi to prawo zadawania cierpień jemu.

Bardzo polecam sagę o Enderze i szczególnie polecam ją tym z Was, którzy raczej są nie zainteresowani gatunkiem science-fiction, ponieważ, ci którzy gatunkiem się interesują na pewno mają swoją wyrobioną  pinię na temat sagi. Mogę z przyjemnością dodać, że we wszystkich księgach spotkamy się, pod przykryciem walki lub odkrywania nowych gatunków, z badaniem naszych własnych, ludzkich uprzedzeń, walk wewnętrznych, moralnością, czy wręcz jej brakiem. Pod powłoką świetnej powieści fantastyczno-naukowej mamy też głęboką i wnikliwą analizę własnych pobudek. 
W dodatku do tego wszystkiego autor, Orson Scott Card posługuje się językiem bogatym i miłym w odbiorze. Jest to science-fiction pisane nadzwyczaj lekkim piórem, co, tym bardziej, sprawia, że nie amatorzy gatunku również znajdą coś dla siebie.

Życie jest misją samobójczą.



Książka przeczytana w ramach wyzwania: CZYTAM FANTASTYKĘ.

środa, 27 listopada 2013

Orson Scott Card - Ksenocyd

8/10


Kolejna odsłona sagi o Enderze i tak samo jak poprzednia wciągająca od pierwszego zdania.

W tej części Andrew Wiggin, Mówca Umarłych, znajduje się nadal na planecie Lusitania. W trakcie poszukiwania prawdy wychodzą na jaw fakty o śmiertelnym wirusie descolady. Życie i rozwój pequeninos jest nierozerwalnie z nią połączony, niestety dla ludzi jest równoznaczny ze śmiercią. Nie leży to w interesie Kongresu międzyplanetarnego, na tyle nie leży, że postanawia wydać na Lusitanię wyrok skazujący na zagładę. Czasu nie jest wiele, Andrew robi wszystko co w jego mocy, żeby powstrzymać nieuniknione, jego siostra, która przylatuje z całą rodziną na Lusitanię, jako Demostenes, rozsyła wiadomości w przestrzeń, co umożliwia jej kolejna inteligentna forma życia - Jane, przyjaciółka Endera, byt żyjący w ansiblach i połączeniach komputerowych. Do tego dochodzą jeszcze genialni naukowcy z innej planety wyznający religię Drogi, wśród których są tacy, którzy poddańczo oddani są swoim bogom, czy raczej Kongresowi, jak i tacy, którzy zaczynają rozumieć. Akcja jest gęsta i napięta, a walka odbywa się na wszelkich możliwych płaszczyznach.

Bardzo polecam całą sagę o Enderze (choć w sumie sama przeczytałam dopiero 3 części). Jest pełna filozofii, bohaterowie są dopracowani i intrygujący, a światy bardzo interesujące. Autor tworzy wciągające głębokie światy, w których z przyjemnością można się zagubić i siadając na odległej zapomnianej przez Boga i ludzi planecie na skałce o niezbadanej strukturze zastanowić się nad bytem, władzą, czy lojalnością. I to wobec kogo? Orson Scott Card ma tę wspaniałą umiejętność wciągania czytelnika w zawiłe światy i mnie te światy pochłaniają bez reszty.

piątek, 22 listopada 2013

Orson Scott Cared - Mówca Umarłych

8/10


Kontynuacja Gry Endera, powieści sci-fi, która wprowadziła mnie w zachwyt nad gatunkiem.
Sięgnęłam po nią z wypiekami na twarzy i nie zawiodłam się. 

Historia przenosi nas na odległą planetę Lusitanię. Znajduje się tam niewielka kolonia ludności. Kolonii nie wolno  się rozrosnąć, gdyż znaleziono tam inteligentną formę życia 'prosiaczki' i należy ograniczyć kontakty cywilizacyjne pomiędzy kolonią obecną a rdzenną formą życia. Andrew Wiggin pojawia się tam troszkę później przybywając na planetę na wyraźne zaproszenie jako Mówca Umarłych, czyli ktoś, kto, na prośbę rodziny, czy przyjaciół, zmarłego przeprowadza rozmowy z ludźmi (i nie tylko jeśli jest taka możliwość), żeby przy pochówku opowiedzieć o zmarłym prawdę. Nie bajki rodzinne, nie odgrywanie teatru po śmierci, opowiada prawdę i życiu człowieka, o nim samym, a nawet o tych, którzy mu towarzyszyli za życia. Z drugiej strony on sam wciąż szuka miejsca, w którym mógłby umieścić jedynego pozostałego przedstawiciela rasy, którą w poprzednim pierwszym tomie zgładził - Królową Kopca, dla której rasy został Pierwszym Mówcą Umarłych.

Książka wywarła na mnie równie duże wrażenie co Gra Endera. Jest dobrze napisana, przedstawia bardzo realistycznie światy z wyobraźni. Może same pequeninos nie są jakoś strasznie odmienne od nas, ale, jako odrębna rasa myśląca, ich cykl życiowy jest bardzo interesujący. interesujący i z goła odmienny od naszego, oczywiście.
Jeśli ktoś lubi coś innego, coś, co nie mieści się w konwencji zwykłego ludzkiego życia, zapraszam do przeczytania. Jak pisałam przy pierwszym tomie Gra Endera, a teraz Mówca Umarłych wzbudził we mnie przemożną chęć częstszego sięgania po gatunek.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...