4/10
Nienawiść czyni z ludzi głupców.
Sługa Boży jest cyklem opowiadań bardzo luźno ze sobą powiązanych. Wspólnym elementem są: główne postaci, celowo nie używam słowa bohaterowie - Mordimer Madderdin - inkwizytor Świętego Officjum i jego trzej towarzysze, a właściwie, jak sam o nich mówi, bezwzględni i wyszkoleni mordercy, jak i bazowe tło opowieści.
Mordimer Madderdin jest, a przynajmniej tak mu się wydaje, głęboko wierzącym bogobojnym sługą i mieczem w rękach Pańskich. Odwiedza różne sioła i większe miasteczka, a wszystko po to, żeby plewić herezje, odstępstwa od natury i obleśne oraz zarazem niezgodne z wolą Pańską 'czarostwo' wszelkiego rodzaju. Pod przykrywką tego wszystkiego nie stroni od uciech dnia codziennego zwykłego przeciętnego chłopa. Z przyjemnością kończy dzień w przybytku uciech cielesnych, często po obfitych hulankach szczodrze zakropionych nie zawsze wspaniałej jakości trunkami.
Nienawiść jest jak wściekła suka, pani Fragenstein. Jeśli nie utrzymacie jej na łańcuchu, pokąsa i was samych...
Dużym walorem tej książki jest sam pomysł, jak głosi okładka książki:
Oto świat, w którym Chrystus zstąpił z krzyża i surowo ukarał swoich prześladowców. Świat, gdzie słowa modlitwy brzmią: I daj nam silę, byśmy nie przebaczali naszym winowajcom. Te słowa właśnie sprawiły, że naprawdę poczułam nieodpartą chęć przeczytania tej książki. Oczekiwałam czegoś obrazoburczego, czegoś naprawdę rzucającego na kolana, czegoś, co w swojej innowacji i śmiałości powali mnie na łopatki, wstrząśnie mną i sprawi, że mój tok myślenia zmieni się, wyostrzy. Z drugiej strony, jak większość z nas wie, Święta Inkwizycja nie jest niczym innowatorskim i obraźliwym. Tak było przed laty i też nie były to spotkania z przyjemniaczkami. Wszystko, co występuje przeciw tak wielkiej potędze jaką jest religia, musi spłonąć na przysłowiowym stosie jako przykład, zły przykład. W
Słudze Bożym jedyną możliwie kontrowersyjną istotą zdaje się Anioł Stróż, który nijak nie wpasuje się w wyobrażenie o nim. Jest raczej dość wymagający w okrutny sposób, a nie jakby się powinno zdawać - opiekuńczy i współczujący. I to tyle dla mnie jeśli chodzi o niekonwencjonalność tej książki.
Z drugiej strony, niestety, muszę powiedzieć, że rozczarował mnie styl autora. W archaizmy i średniowieczny nastrój wpada co rusz jakiś komentarz z iście naszych czasów i społeczeństwa zupełnie nijak nie pasujący do całości, ba, właściwie tęże całość tym sposobem zatruwając. Postać inkwizytora jest dość nieprzyjemna. Jest to człowiek o niskich pobudkach uważający się za nie wiadomo kogo, co rusz powtarzający i przypominający nam jak wszechstronnie jest wykształcony w dziedzinie Pańskiej, jakim wspaniałym anatomem, a w tym egzekutorem się jawi. Mordimer, który na każdej, a czasami nawet częściej niż jednokrotnie, stronie powtarza, że w tym wszystkim jest tylko
waszym uniżonym sługą, jest zwykłym sadystą, który chce zarobić, pozabijać upić się i upodlić. Jako wysłannik Boży nie stroni od kobiet, wręcz przeciwnie, kobiety, a właściwie zabawa z nimi jest wszędzie i zawsze. Kobieta jest na raz i niech spada, a może być wtedy kiedy przede wszystkim jest posiadaczką DUŻYCH i najlepiej jędrnych cycków. Ta część ciała kobiecego jest chyba jakąś obsesją autora, ponieważ, odnoszę wrażenie, że właściwie ciągle o tym pisze, do znudzenia. Nasz 'dobry' inkwizytor ma oczywiście parę innych uprzyjemniających mu życie hobby. Takim głównym poza nawet kobietami i ich piersiami, cyckami, przepraszam, jest zabijanie. Pomimo każdego słowa, która wypowiada, jak to nie należy niepotrzebnie trwonić życia ludzkiego, jest przy tym nad wyraz hojny w jego odbieraniu. Kompletnie nie szanuje ludzkiego życia, szasta nim jak parą starych kaloszy. Jest miłośnikiem tortur, czego nie ukrywa i bardzo szanuje umiejętności swoich przybocznych zabijaków. Nie piszę tego ze stanowiska osoby brzydzącej się przemocą jako taką, lubię dobrze skreślone nawet brutalne horrory, ale ta przemoc musi czemuś służyć. W tej książce w ogóle nie widzę jej uzasadnienia. Może książka miała być po prostu prześmiewcza, ale nie bardzo to wyszło. Poważna też nie jest. Oględnie rzecz ujmując jest dość prymitywna.
Kolejnym elementem, który sprawia, że tak nisko oceniam wartość tej pozycji są powtórzenia. Książka, jak już pisałam, jest zbiorem opowiadań pisanych na tyle luźno, że śmiało można je czytać kompletnie niechronologicznie. Mam, jako czytelnik, taką przywarę, że jak biorę książkę do ręki, to po prostu czytam ją po kolei, nawet jeśli są to odrębne historie. Tutaj, czytając ciąg historii, co kawałek zauważamy całe akapity żywcem wycięte z historii poprzedniej i wstawione tutaj. Dla przypomnienia pewnie, lub, żeby uświadomić czytelnikowi, który ominął poprzednią historyjkę, o jakimś fakcie. Ja się zastanawiam po co w takim razie wydawać je w jednym zbiorze, bo gdyby była każda wydana osobno, to nie raziłoby mnie w oczy, a tak razi i to aż nadto. Po drugie, historie zawarte w tomie
Sługa Boży są niezmiernie schematyczne, żeby nie powiedzieć takie same. Inkwizytor albo wpada na kogoś przerażonego, kto widział rzeczy zgoła nieczyste, lub po prostu dostaje zlecenie na rozpatrzenie i zbadanie sprawy innego. Tam okazuje się, że to magia, herezja, niecna alchemia i tu następuje kilka odprężających zabójstw z rąk Mordimera i jego towarzyszy, stos dla grzesznika głównego, choć częściej ciągnięcie go na tortury do wyższych w hierarchii, zapłata i chętna do uciech cielesnych panna z dużymi cyckami, żeby umilić i odwdzięczyć się naszemu bohaterowi. i to właściwie tyle.
Pan
Jacek Piekara bardzo mnie w tej pozycji rozczarował, choć oglądając skrzydełka okładki może nie aż tak bardzo. Czasami różne rzeczy przychodzą na myśl oglądając prezentowanie się autora swoim czytelnikom i jakby nie zawsze są to odczucie mylne ;)
Gdyby jedno z tych opowiadań było wstępem, a drugie rozwinięte jako całość czegoś większego, mogłoby to być całkiem udane wstrząsające i intrygujące dzieło, a tak pozostaje dla mnie zbiorem wielu takich samych opowiadanek z bezsensowną przemocą w tle.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CZYTAM FANTASTYKĘ