Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydarzenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydarzenia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 31 października 2008

Nieoczekiwane dyniowe rozwiązanie.


Po wielu dyniowych daniach - zupach, sosach i deserach - pozostało mi ogromnie dużo pestek i pytanie: Co ja z nimi zrobię? Część jako przegryzka leży sobie w miseczce na stole. Idealne do pogryzania w czasie czytania rewelacyjnych dyniowych przepisów na niezliczonej ilości blogów. Wciąż jeszcze pozostaje ich sporo.

Przeszukałam moje książki kucharskie i w jednej z nich znalazłam ciekawe rozwiązanie - lody dyniowo-kardamonowe. Lody, jak nie lody. Bez maszynki do lodów, bardziej jak mrożona panna cotta o delikatnie grudkowej konsystencji, ten deser jest naprawdę nieoczekiwanym rozwiązaniem.

Przyznaję, że robiąc go miałam dużo wątpliwości. Do zrobienia go przekonała mnie jedynie prostota wykonania i ciekawość. Całość przygotowania lodów zajęło mi tylko 10 minut, akurat gdy czekałam na kawę.


Lody dyniowo-kardamonowe

Składniki:
400 ml tłustego mleka (ja użyłam 2%)
1 łyżeczka proszku agar-agar (3 g)
3 łyżeczki mielonego kardamonu
70 g cukru
2 żółtka
50 g pestek dyni

2 łyżki miodu
sok z 1 limonki

Przygotowanie: W garnku wymieszałam mleko z agar-agarem, kardamonem i cukrem. Wrzuciłam gałązkę mięty i gotowałam przez 2 minuty. Zdjęłam z ognia i wyjęłam miętę. W miseczce roztrzepałam żółtka i powoli dodałam trochę ciepłego mleka, cały czas mieszając. Mieszaninę przelałam do mleka do garnka, cały czas mieszając trzepaczką. Dodałam zmielone pestki dyni. Przelałam całość do foremki keksowej wyłożonej folią spożywczą. Lody powinny być gotowe po 3 godzinach w zamrażalniku.

Podawać z sosem limonkowo-miodowym (podgrzać miód z sokiem z limonki i pozostawić do ostygnięcia).

Źródło: "Mała szkoła gotowania: Kuchnia Azjatycka" Świat Książki 2003

Smacznego.



czwartek, 30 października 2008

Nawet Garfield by zwariował ...


... na punkcie tej lasagne. Choć dzisiejsze danie to obiad, jednak smakuje prawie jak deser. Z sosem pomidorowym lub bez, jest po prostu moją doskonałą włoską zapiekanką.

Robiłam już dyniową lasagne zarówno z kasztanami, jak i orzechami włoskimi, z żurawinami oraz rodzynkami, z różnymi warzywami, a przede mną jeszcze wersja mięsna. Tym razem chciałam maksymalnie wydobyć smak i aromat dyni, więc nie przytłumiałam jej innymi zapachami, dodając jej wyrazu jedynie szalotką i szałwią, oraz chrupkiej konsystencji orzechami.


Lasagne wypróbowałam już zarówno solo jak i z sosem pomidorowym. W obu wersjach była rewelacyjna. Bez sosu smakowała prawie jak naleśnikowa zapiekanka, tym bardziej, że dałam bardzo mało serów, po to by pozwolić dyni błyszczeć. Garfield pewnie dosypałby jeszcze wiaderko sera. Jednak ja byłam w przekornym nastroju i postanowiłam zrobić taką zbuntowaną wersję.


Choć muszę przyznać, że bez sosu była mniej efektowna.

Lasagne z dyni

Składniki:
1 łyżka oliwy
1 średnia czerwona cebula, pokrojona w kosteczkę
1 średnia szalotka, pokrojona w paseczki
2 ząbki czosnku
3 szklanki musu z dyni (powinien być wilgotny, nie musi być gładki)
1 łyżka posiekanej świeżej szałwii
garść żurawin (suszonych)
garść posiekanych orzechów włoskich (miały być kasztany, ale zabrakło)
gałka muszkatołowa
1 szklanka ricotty
1 jajko, lekko ubite
sól, pieprz
oliwa
9 płatów ciasta na lasagne
1/2 szklanka płynu (płyn z pieczenia dyni/bulion warzywny/woda/mleko)
parmezan
sos pomidorowy z bazylią

Przygotowanie: Na oliwie zeszkliłam cebulę, szalotkę, dodać czosnek. Po chwili dodałam mus dyniowy, szałwię, gałkę muszkatołową i orzechy/kasztany oraz żurawinę. Poddusiłam na średnim ogniu przez ok. 5 minut. Sos powinien mieć delikatnie płynną konsystencję, ale nie za rzadką. W misce wymieszałam ricottę z jajkiem, solą i pieprzem. Dodałam mus dyniowy z patelni. Przygotowane blaty ciasta układałam w formie wysmarowanej oliwą i przekładałam masą dyniowo-serową, posypując parmezanem. Można dodać jeszcze jakieś warzywa – ja dodałam paprykę czerwoną bez skórki do jednej warstwy. Na wierzchnią warstwę ciasta wylałam płyn, zakryłam folią aluminiową i piekłam w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni Celsiusa przez 15 minut. Potem zdjęłam folię, sprawdziłam makaron czy jest już ugotowany i czy płyn w niego wsiąknął. Polałam sosem pomidorowym z bazylią (lub bez) i podsypałam parmezanem po wierzchu i zapiekłam ok. 10 minut znów pod folią.

Najlepiej jest użyć płatów ze świeżego ciasta, ale gdy są tylko suszone, to ja zwykle najpierw podgotowuję je przez kilka minut, by zwiększyły się i zmiękły.


Ponieważ zostały mi dwa płaty ciasta, nałożyłam na lekko podgotowane ciasto po kopiastej łyżce sosu dyniowego i zapiekłam w postaci cannelloni. Doskonała przekąska.

Smacznego.



Słoneczny dressing.


Dzisiejszy ranek jest tak słoneczny, że aż nie sposób się nie uśmiechać. Leże w łóżeczku, powoli wygrywając z anginą, a mój brzuszek domaga się smacznej południowej przekąski. Co może być lepsze niż sałatka? Niestety moja lodówka odmówiła współpracy, jeśli chodzi o zaopatrzenie. Nie poddałam się jednak.

Cieniutko pokrojona Panna Cukinia (kuzynka pani Dyni), lekko zblanszowana, w towarzystwie kaparów, pestek dyni i na ostro przyprawiona dyniowym dressingiem. W końcu trwa Festiwal Dyni!

I tym sposobem, przy minimalnej pracy pożywiłam się fantastycznym cukiniowym carpaccio z kromką ciemnego pieczywa, podpieczonego w opiekaczu. Pychotka!

Dyniowy dressing

Składniki:
2 łyżki musu z dyni
1 łyżka octu z sherry
3 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka zmiksowanych pestek dyni
1/2 łyżeczki nasion kopru włoskiego (starte)
sól i spora ilość pieprzu
szczypta brązowego cukru

Przygotowanie: Wszystko razem zmiksować, doprawić do smaku. Powinno mieć wyrazisty smak, by nadać cukinii wyrazu. Z mniejszą ilością pieprzu doskonałe jako dodatek do cukiniowego carpaccio z wędzonym łososiem i koperkiem.

Smacznego.



wtorek, 28 października 2008

Dyniowe gnocchi.



Kolejny dzień Festiwalu Dyni i kolejny dzień mojej anginy. Na takie chorobowe dni najlepiej zrobić coś co można wyjąć z zamrażalnika, dodać szybki sos z tego co jest w lodówce i wracać do łóżeczka ... albo zjeść w łóżeczku.


Dziś na talerzu wylądowały dyniowe gnocchi. Robi się je bardzo podobnie jak zwykle ziemniaczane kluseczki. Trzeba jednak uważnie dobrać dynię (powinna być możliwie sucha) i niestety dodać więcej mąki. Na szczęście biorąc pod uwagę, że miąższ dyni jest dosyć lekki i wilgotny, to i gnocchi nie wychodzą ciężkie. Doskonałe z dowolnym sosem, duszonymi grzybami czy po prostu z masłem.


Dyniowe gnocchi

Składniki:

30 dag miąższu dyni (podpieczona w 200 stopniach przez 20 minut dynia z tymiankiem, rozmarynem, solą i pieprzem)
70 dag miąższu z ziemniaków (upieczone w 200 stopniach przez 1 godzinę nieobrane ziemniaki, z przyprawami jak wyżej, zawinięte w folię aluminiową)
20 dag mąki, plus 10 dag w czasie formowania
4 łyżki mąki ziemniaczanej
1 żółtko
tarty parmezan
sól, pieprz
gałka muszkatołowa

Przygotowanie: Połączyłam miąższ dyni (zmiksowany) z miąższem z ziemniaków (przeciśniętym przez praskę). Dosypałam mąkę i mąkę ziemniaczaną, tarty parmezan, żółtko, sól, pieprz i gałkę. Wymieszałam tak by powstało zwarte ciasto. Podsypując mąką, formowałam wałeczki o średnicy ok. 1,5 cm, które kroiłam na 2-3 cm kawałki, widelcem nadając im kształt. Układałam na blasze wysypanej mąką. Wrzucałam partiami do osolonej, gotującej się wody i wyławiałam jak tylko wypłynęły. Przepłukałam pod zimną wodą.

Musztardowy sos porowo-pomidory

Składniki:

1 duża czerwona cebula
2 ząbki czosnku
1 szklanka pokrojonego w półplasterki pora (biała część)
oliwa, woda
1 duży pomidor
sól, pieprz
przyprawa „grzyby z pietruszką” (lub np. zioła prowansalskie)
1 łyżka musztardy z ziarnami gorczycy
1 łyżka śmietany

Przygotowanie: Cebulę, pora i czosnek podsmażać na oliwie (posolić, by puściło sok), po ok. 1-2 minutach dodać odrobinę wody, by warzywa dusiły się i zmiękły. Po kilku minutach dodać pokrojonego w dużą kostkę pomidora. Podgrzać jeszcze kilka minut, doprawić przyprawami. Dodać musztardę i śmietanę. Podgrzać i podawać z gnocchi, przybrane parmezanem lub ziołami.

Smacznego



poniedziałek, 27 października 2008

Orientalny sos dyniowy z fenkułem.


Gardło boli, gorączka skacze, ale trzeba zjeść jakiś dobry obiad, by chorobowa chandra nie przygniotła mnie całkowicie. Leżę jednak twardo w łóżku, więc tym razem robiłam obiad rękami mojego ukochanego kuchcika – mojego męża. Uwielbiam, gdy razem coś robimy w kuchni. Zwykle i tak wszystko robię sama, ale gdy wpadamy na siebie próbując znaleźć sobie miejsce na maleńkich blatach w naszym aneksie, jest przy tym sporo śmiechu i całusów. Poza tym danie smakuje lepiej, gdy oboje wkładamy w nie swoje siły i pracę.


Tym razem przygotowaliśmy sprawdzony już przez nas przepis. Połączenie dyni z wyrazistym fenkułem i lekko orientalnymi przyprawami daje wspaniałą recepturę. Koniecznym elementem jest dodanie mleczka kokosowego, choć zdarzyło się mi to zrobić z bulionem z kurczaka.

Sos można zrobić albo z mięsem albo w wegetariańskiej wersji. Ja dodałam białą kiełbasę, ale robiłam już z pokrojonym na
kawałki kęsa podsmażonym kurczakiem czy z pulpecikami z mięsa mielonego, z orientalnymi przyprawami. Można zrobić też z różnymi warzywami – albo mieszanką twardych warzyw lub tylko jednym konkretnym smakiem. Myślę, że dobrze by smakowało też z owocami, np. melonem i figami dodanymi tuż przed końcem gotowania i posypane uprażonymi migdałami. Muszę kiedyś sprawdzić takie połączenie.

Sos z dyni i fenkułu z orientalnym akcentem

Składniki:
dynia
oliwa
po 1 łyżeczce nasion kolendry, suszonej papryczki chilli
1/2 łyżeczki pieprzu cytrynowego
1/3 szklanki wermutu rosso

1 łyżka oliwy
2 szalotki, posiekane
1 cebula czerwona, posiekana
1 średni fenkuł, posiekany
2 łyżeczki nasion kopru włoskiego
2 łyżeczki suszonego estragonu
3 ząbki czosnku, drobno posiekane

1/2 puszki mleczka kokosowego

1/2 łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
nać fenkułu

biała kiełbasa (ilość w zależności od upodobań)

pieczywo lub makaron

Przygotowanie: Dynię pokroiłam w segmenty, skropiłam od góry oliwą i posypałam utartymi w moździerzu przyprawami (nasiona kolendry, suszona papryczka chilli, pieprz cytrynowy – ilość zależna od upodobań). Piekłam w 200 stopniach przez 15-20 minut (czas zależny od rodzaju dyni, chodzi tylko o zmiękczenie miąższu i połączenie smaków). Ok. 1/2 kg miąższu dyni zmiksowałam z wermutem, resztę zużyłam do innych dań (można też zamrozić).

Kiełbasę upiekłam posmarowaną oliwą, doprawioną solą i pieprzem w 200 stopniach przez 30 minut (przez większość tego czasu była przykryta folią).

W tym czasie na oliwie podsmażyłam cebulę, szalotkę, czosnek oraz fenkuł. Dorzuciłam przyprawy i podsmażyłam przez minutę. Dodałam miąższ z dyni, mleko kokosowe i dusiłam pod przykryciem na malutkim ogniu kilka-kilkanaście minut (w zależności od tego jak miękki chcemy mieć fenkuł). Doprawiłam gałką, pieprzem. Podałam z pokrojoną białą kiełbasą, makaronem (ew. kromkami chleba), udekorowane nacią z fenkułu/pietruszką/kolendrą.

Smacznego.




niedziela, 26 października 2008

Risotto z dynią ... orientalnie lub wszechstronnie.


Risotto to moje ulubione danie baza. Idealnie przyjmuje wszystkie smaki. Może być przystawką, daniem głównym czy nawet deserem. Mogą mu towarzyszyć grzyby, owoce morza, mięso i najróżniejsze warzywa, a nawet same przyprawy i zioła czy czekolada.

Zawsze mam odpowiedni ryż w spiżarce, parmezan w lodówce, a dodatki też się zwykle jakoś znajdą. Jednym z moich ulubionych połączeń jest orientalnie przyprawiona dynia i kremowy ryż. Delikatnie skropiona sokiem z limonki daje powiew lata w jesiennym daniu.


By wydobyć pełnię smaku z tego dania trzeba pamiętać o trzech zasadach – dwie dotyczące ryżu, trzecia dodatków. Pierwsza to stopniowo karmić ryż płynami, by nabrał kremowej konsystencji. Druga to zdjąć risotto przed dodaniem parmezanu i masła i pozostawić mu kilka minut na dojście. Trzecia, nie mniej ważna od pozostałych – nadać jak najwięcej smaku dodatkom. W tym przypadku chodzi o podpieczenie dyni z przyprawami, zanim doda się ją do risotta.


Dyniowe risotto
(2-3 porcje obiadowe lub 4-5 przystawkowych)

Składniki:
25 dag miąższu dyni
1 łyżka oliwy
1 suszona papryczka chilli
1/2 łyżeczki nasion kolendry
szczypta startego kardamonu
1 łyżka oliwy
1 duża szalotka, drobno posiekana
4 listki szałwii, posiekane
75 ml. wytrawnego wina/wermutu
200 g ryżu arborio (do risotto)
600 ml bulionu drobiowego
sól i pieprz do smaku
1 łyżka masła
duża garść startego parmezanu
cząstki limonek

opcjonalne dodatki: podsmażony w kosteczkę boczek, warzywa o delikatnym smaku (groszek, fasolka, pomidor), zioła.

Przygotowanie: Dynię pokrojoną w segmenty podpiekłam obtoczoną w marynacie z 1 łyżki oliwy, chilli, kolendry i kardamonu przez ok. 10 minut. Wyjęłam, odkroiłam skórkę i pokroiłam w centymetrową kostkę. Na dużej głębokiej patelni zeszkliłam szalotkę na oliwie, dodałam posiekaną szałwię. Dodałam dynię i podsmażyłam aż trochę zredukował się płyn z dyni. Dodałam ryż i przez 2-3 minuty smażyłam na średnim ogniu. Zmniejszyłam ogień, wlałam wino i poczekałam, aż ryż wchłonął płyn. Stopniowo dolewałam chochelkę bulionu, czekając aż ryż wchłonie płyn, zanim wlałam kolejną porcję bulionu. Po wlaniu całego bulionu, ziarenka ryżu powinny być al dente (miękkie z zewnątrz, twardawe w środku). Wyłączyłam gaz, dodałam parmezan i łyżkę masła. Po starannym wymieszaniu, przykryłam risotto na 3-5 minut. Podałam z cząstkami limonek.

Smacznego.



piątek, 24 października 2008

Kasztany i dynia na festiwalu.

Wyrównaj z obu stron

Zaczął się Festiwal Dyni. Moja kicia już nie może się doczekać gotowania i co jakiś czas przymierza się do moich ślicznych dyń, wygrzewających się na parapecie.

Na pierwszy ogień poszedł przepis Jamiego Olivera na zupę z dyni piżmowej. Z braku jednak takiej odmiany, posłużyłam się dynią czerwoną (przynajmniej tak mi ją nazwano u sprzedawcy). Nie byłabym jednak sobą, gdybym trochę nie namieszała w przepisie.


Ponieważ zupka ma w sobie sporo smaku z boczku, uznałam, że nie ma po co doprawiać ją jeszcze smakiem z bulionu. Użyłam więc płynu z pieczenia dyni, nie pozwalając aby aromat z dyni uciekł mi z kuchni. Muszę przyznać, że dobrze doprawiona przed pieczeniem dynia daje bardzo aromatyczny wywar, który nadaje się zarówno do pieczenia drobiu, jak i do dowolnej zupy czy tażine.

Kasztanowy dodatek, uzupełniony szałwią dodał zupie ciekawej struktury i posmaku. Zupa okazała się dokonała na rodzinny obiad, jesienną porą. Można do niej podać grzaneczki, grissini lub pieczone kasztany albo pałaszować samą, bez żadnych dodatków.


Zupa dyniowo-kasztanowa

Składniki:
4 kg dynia
2 łyżki nasion kolendry
2 suszone papryczki chilli
oliwa
6-10 plasterków boczku wędzonego
szałwia
20 dag obranych kasztanów jadalnych
1 cebula

Przygotowanie: Dynię przekroiłam na pół i wydrążyłam z pestek. W moździerzu utłukłam nasiona kolendry i papryczki chilli. Dynię pokroiłam na segmenty, nasmarowałam oliwą i przyprawami. Na wyłożonej pergaminem blasze (o przynajmniej kilku centymetrowych) wstawiłam dynię do piekarnika i piekłam w 200 stopniach Celsiusza przez 30 minut. W tym czasie pokrojony na paski boczek podsmażyłam na patelni i osuszyłam na papierowym ręczniku. W głębokim garnku zeszkliłam cebulę, dodałam kasztany i szałwię. Dodałam podsmażony boczek. Dynię wyjąć z pieca. Powinno być dużo płynu. Miąższ dyni wydrążyć i dorzucić do garnka. Dodać płyn z dyni i ew. uzupełnić bulionem. Doprowadzić zupę do wrzenia. Połowę (lub więcej) zmiksować na gładko. Ewentualnie doprawić do smaku solą i pieprzem. Pogotować na małym ogniu ok. 15 minut, by smaki się połączyły. Podawać przyozdobione pieczonymi kasztanami i pietruszką lub usmażoną na maśle szałwią.

Pestki z dyni uprażyłam w piekarniku z odrobiną oliwy, soli i papryczek chilli. Doskonałe do pogryzania.

Smacznego.



piątek, 17 października 2008

Kulinarne odkrycia



Wczorajszy dzień obfitował w kulinarne odkrycia. Upiekłam chleb, doskonały na podwieczorek lub słodkie śniadanie. Nie skończyły się jednak moje pieczeniowo-pieczywowe dokonania na chlebku. Ponowiłam próbę upieczenia pszennych bułeczek Liski (przepis tutaj) i tym razem wyglądały już dużo lepiej. Smak był wyborny, a satysfakcja jeszcze większa.


Coraz częściej myślę o kupnie maszyny do pieczenia chleba. Myślę, że i ja się w końcu zaraziłam bakcylem pieczeniowym i miłością do domowego pieczywa. Kiedy dziś rano obejrzałam piękne szafranowe brioszki na blogu Bei, w duszy już poczułam te zapachy rozchodzące się po mieszkaniu. Dodatkowo, moja kicia, Briczolla, przekonuje mnie do pieczenia. Tak słodko wygląda, gdy wygrzewa się pod stolem kuchennym, niedaleko nagrzanego piekarnika.

Nie tylko jednak pieczywo królowało wczoraj w mojej kuchni. Już od kilku dni trwa Tydzień Bawarski, a ponieważ już od jakiegoś czasu myślałam o zrobieniu spatzli, tym razem nie miałam już wymówki. Kluseczki okazały się wyborne w smaku i prościutkie w wykonaniu (no, może poza ich formowaniem nad garnkiem) oraz jako idealny dodatek do pieczonej szynki po bawarski, czyli tradycyjnie w piwie.


Cały obiad okazał się pomimo moich obaw szybki i prosty w wykonaniu, choć oczywiście czas pieczenia wystawiał na próbę cierpliwość naszych żołądków. Do tej pory pieczenie w piwie, ograniczało się do wołowiny w porterze, ale szynka wieprzowa w jasnym, ale wyrazistym piwie okazała się bardzo ciekawym połączeniem, które pewnie będzie powracać na nasz stół. W zależności od użytego zestawu warzyw i ziół oraz rodzaju piwa, danie to może mieć wiele twarzy. Warto poeksperymentować :)


Pieczeń po bawarsku

Składniki:
smalec
1 kg szynki wieprzowej
sól
pieprz
tymianek
2 pory, średnie
3 marchewki, średnie
1 seler, mały
2 cebule, duże
czosnek (wedle uznania, ja użyłam 5 ząbków)
0,5 l. jasnego piwa
listki laurowe
ziele angielskie
świeży tymianek

Przygotowanie: Mięso przyparawiłam solą, pieprzem i tymiankiem. Obsmażyłam na smalcu. Następnie na tej samej patelni obsmarzyłam warzywa, z odrobiną soli, pieprzu i tymianku. Do wysmarowanej smalcem brytfanki przełożyłam warzywa i mięso, świeży tymianek, liście laurowe, ziele angielskie i wlać piwo. W piekarniku nagrzanym do 180 stopni piekłam przez 80 minut.

P.S. Przyznaję się, że w trosce o moją figurę i cholesterol męża użyłam zamiast smalcu oleju z czerwonej palmy i kanoli. W przepisie podaję jednak tradycyjne, bawarskie składniki.

Spatzle

Składniki:
200 g mąki
2 jajka
sól
100 ml. wody

Przygotowanie: Do miksera wsypałam mąkę, sól, jaja i mieszałam intensywnie, powoli dolewając wodę. Dobrze wyrobione ciasto powinno mieć pęcherzyki powietrza. W dużym garnku zagotowałam wodę. Niewielką deskę do krojenia zanurzyłam we wrzątku i wlałam na nią trochę ciasta. Nożem zgarniałam nieduże kluseczki do osolonej wody, od czasu do czasu wkładając nóż do wrzątku. W podanych proporcji wyszło mi kluseczek na dwa obiady dla mnie i dla męża.

Świetna zabawa we dwoje, gdy śmialiśmy się do rozpuku z klapciowatych pierwszych klusek. Następne jednak już wychodziły całkiem zgrabnie.

Smacznego.




niedziela, 12 października 2008

Gnocchi z kaczką


Jeszcze jedna propozycja na Ziemniaczany Tydzień. Tym razem gnocchi, ale to nie one przysporzyły mi kłopotów, tylko kaczka-dziwaczka. Choć wyszła smacznie, ale brakowało jej tego czegoś. Nie zamierzam się jednak poddawać i spróbuję pewnie jeszcze nie raz.


Gnocchi

Składniki:
1 kg. ziemniaków, ugotowanych w mundurkach, obranych i przeciśniętych przez praskę
25 dag mąki uniwersalnej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
2 jajka
sól
gałka muszkatołowa

Przygotowanie: Ziemniaki łączę z mąkami, jajkiem, solą i gałką. Mąkę uniwersalną dosypuję w miarę potrzeb, tak by uzyskać lekkie, luźne ciasto. Formuję ciasto w wałki i kroję na niewielkie kluseczki, dociskając widelcem, by uzyskać wzorek. Wrzucam do gotującej, osolonej wody i wyjmuję gdy wypłyną.
Część można zamrozić po ostudzeniu i wystygnięciu. Doskonałe z różnymi sosami, szałwią, albo z kaczką w musztardowo-śmietanowym sosie.


Kaczka w musztardowo-śmietanowym sosie

Składniki
2 piersi kaczki
łyżka jasnego sosu sojowego
2-3 łyżki musztardy ziarnistej
1 łyżka tymianku
2 łyżki śmietany 15%

Przygotowanie: Kaczkę oczyszczam ze skóry i tłuszczu i kroję na kawałki wielkości kęsa. Łączę składniki marynaty: sos sojowy, musztardę i tymianek (ja dałam 1 łyżkę) i odstawiam na 30 min. Na niewielkiej patelni podsmażam ok. 5 minut kaczkę na średnim ogniu i gdy z sosu sojowego i musztardy powstała emulsja, a kaczka się usmażyła, dodaję śmietanę i gotuję jeszcze kilka minut, by uzyskać gładki sos. Podaję przybrane szczypiorkiem.

Smacznego.

Ziemniaczany Tydzień część II 3-12.X.2008

sobota, 11 października 2008

Dyniowe szaleństwo



Nie mogę się już doczekać na Festiwal Dyni i dlatego dziś pojechaliśmy z mężem pod Warszawę kupić dynie. Już od kilku dni chodzą mi po głowie różne kulinarne połączenia - a to z pomarańczami, a to z fenkułem, nie zapominając o tradycyjnej zupie z ziemniakami.

Tymczasem eksperymentuję z winogronami. Moja babcia ma niewielką działeczkę, z której co roku dostajemy zatrzęsienia różnych owoców. W tym roku niewiele mogłam z nich zrobić, poza masowym zamrażaniem, gdyż moje kolano już od ponad dwóch lat rehabilitowane, wciąż nie chce się wykurować i nie pozwala na zbyt długie stanie w kuchni.

Jednak kiedy wczoraj babcia powiedziała mi, że zbiera winogrona na wino, postanowiłam się nie poddać. Zabrałam jedno wiadro jasnych gron i z odrobiną wody i połową szklanki brązowego cukru rozpoczęłam przerabianie na mus. Gotuję długo (jak na razie ok. 4 godzin) i zamierzam jeszcze je tak potrzymać na małym ogniu, by uzyskać jak najbardziej zredukowany, karmelowy smak. Myślę, że z jabłkowym musem, będzie to wspaniały dodatek do ciast. Zobaczymy :)


Dopełnieniem całości są śliczne różyczki z ogrodu, które wprowadzają jeszcze ostatnie letnie reminiscencje do jesiennych już dni. Na szczęście na razie jeszcze za oknem świeci całkiem przyjemnie słoneczko, więc czas wybrać się na spacer.

Pozdrawiam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...