„Zabiłem człowieka. To było 23 lutego” – takie wyznanie słyszą z ust umierającego ojca jego dorosłe dzieci. To prawda? A może agonalny stan sprawił, że konfabuluje? Zdanie nie znajduje swej kontynuacji ani dopowiedzenia, jednak niesie za sobą szereg skutków – w czterech rozdziałach odnajdujemy potoki myśli, jakie rodzą się w głowach poszczególnych bohaterów.
Niezwykłą sprawą jest dla dzieci konfrontacja z wyznaniem ojca – w każdym z nich budzi ono zupełnie inne refleksje, choć tok tych przemyśleć może nam się wydawać całkowicie nienaturalny. Czytelnik z jednej strony ma ochotę potępić postaci za kompletne odrzucenie myśli o ojcu (czy to umierającym rodzicu, czy też domniemanym zbrodniarzu), z drugiej strony jednak chciwie podąża za galopadą, która rozgrywa się w ich głowach. Dla każdego z bohaterów 23 lutego 1981 roku był dniem wyjątkowym i fakt ten z jednej strony czyni ich indywidualnościami we własnych głowach, podczas gdy dla czytelnika stanowi oś łączącą każde z nich z pozostałymi.
Uśmiechnął się i zaczął zdejmować mi bluzkę, spodnie, skórę, serce, wszystko.[s.32]
Najpierw przyszedł lekarz, a potem ksiądz, który po powrocie do kościoła zabił w dzwony. Nina otworzyła okno i wtedy je usłyszeliśmy, weszły nam do domu.[s.79]
Zakochałam się w pięknym stylu, w jakim autorka prowadzi swoją narrację – w jej poetyzmie, metaforach, plastyczności opisu i niezwykłości właściwie każdego kolejnego zdania. To literatura, w jakiej można się zatracić, choć do narracji zdecydowanie trzeba przywyknąć. Przede wszystkim jedyną formą przekazu jest strumień świadomości, a więc długie, wielozdaniowe akapity złożone z potoku myśli i odczuć bohaterów; czytelnik staje przed wyzwaniem nadążenia za tą opowieścią przy jednoczesnym uchwyceniu sensu. W takiej formule trudność sprawia też koncentracja na tym, co jest częścią myśli bohatera i odróżnienie tego od zawartych we wspomnieniach wypowiedzi innych osób. W tym rodzaju narracji w większości przypadków nie stosuje się dialogów, a mowa zależna nie jest oddzielona za pomocą cudzysłowów.
Warto też zauważyć, że autorka, choć pisze bogato, nie popada w przesadę, a w książce treść nie dominuje formy, jak to się nierzadko zdarza. Pod pozorem opowieści zwyczajnej Busquets wprowadza wiele trudnych tematów, które przez lata stanowiły społeczne i obyczajowe tabu. Bohaterowie nie tylko wspominają zmagania z własną tożsamością, dorastanie i podejmowanie decyzji tak trudnych, że doskwierających jeszcze wiele lat później; oni urastają do rangi osób-symboli, reprezentujących problemy spychane na margines przez dziesięciolecia. Im silniej zagłębiamy się w koleje rozdziały powieści, tym dalej wchodzimy w sfery trudne i abstrakcyjne; odkrywamy coraz to silniejsze i bardziej niszczące tajemnice. Poznanie wszystkich płaszczyzn tej historii wywołuje szok i niedowierzanie. Patrząc na sekrety osób, które pozornie łączy bliska więź, zaczynamy się zastanawiać, ile podobnych drzemie dookoła nas. Czy nie każdy ma swoje półsłówka, którymi zbywa innych podczas niewygodnych pytań?
Przy tym wszystkim w powieści jest jeszcze jedna wspaniała rzecz – Busquets w całym swoim poetyzmie płynnie lawiruje między emocjami, przechodzi od uniesień do smutku i letargu, a każde z wywołanych i opisywanych odczuć uderza w czytelnika z niespotykaną intensywnością i siłą. Poruszane problemy mogą nas nie dotyczyć, ale jakiś element narracji jest w stanie poruszyć w nas struny, które normalnie pozostają w uśpieniu; co więcej – poruszyć je tak, byśmy doznanie na długo zapamiętali.
Taką prozę chce się czytać. Kolejna wybitna i nietuzinkowa Miotła. Polecam.
Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu W.A.B.