Zadbany dworek w stylu angielskim pozornie nie pasuje do wielkopolskiej wsi. A jednak stoi tam od dawna: zbudowany z wielkiej miłości, nienaruszony mimo wojny, doglądany przez ostatnią dziedziczkę, wiekową panią Bognę, oraz Antoniego – jej jedynego przyjaciela. Lecz, jak wiadomo, życie nie trwa wiecznie, a pani Bogna, jak do tej pory nie szukająca rodzinnego towarzystwa, musi zaplanować przyziemne sprawy. Malowniczy dworek postanawia zostawić w spadku dwóm krewnym: kuzynkom Adzie i Monice.
Dworek w Miłosnej to opowieść o wielu postaciach, których losy krzyżują się na terenie malowniczej posiadłości. Nie chcąc zdradzać zbyt wiele na temat fabuły powiem jedynie, że zawirowań obyczajowych nie zabraknie, a ścieżki bohaterów wielokrotnie skręcą w dziwnych kierunkach, przeplatając się nawzajem. Z resztą czego innego można by się spodziewać, skoro w Miłosnej znajdziemy szereg barwnych postaci: Monikę i Igora, których małżeństwo wisi na włosku, ich dzieci, Adę, samotną matkę dorastającego syna, a także wspomnianego już pana Antoniego, który jest przedstawicielem starszego, zupełnie innego pokolenia. W Miłosnej mieszają się różne energie i przekonania, młodość przeplata się ze starością, a dojrzałość niejednokrotnie przegrywa z dziecięcą wręcz naiwnością.
Jestem zachwycona tym, w jaki sposób historie bohaterów opisywanych w tym cyklu chwytają nas za serce. Przyznam otwarcie, że podczas lektury dość szybko rozdzieliłam sympatie i antypatie, a pewnym bohaterom kibicowałam znacznie bardziej niż innym. Zwłaszcza druga część wywołała u mnie wiele emocji (niekoniecznie pozytywnych), aż usiadłam i zaczęłam zastanawiać się nad tym, z jaką łatwością oceniamy ludzkie wybory. Czy to w fikcyjnych opowieściach, czy w prawdziwym życiu, wolimy wszystko upraszczać i widzieć świat czarno-biało, by jak najlepiej pasował do naszej wizji. A przecież o tak wielu czynnikach nie mamy zielonego pojęcia...
Czytając te książki uświadomiłam sobie jeszcze jedną rzecz, za którą kocham prozę akurat tej autorki. Jako nastolatka często sięgałam po powieści obyczajowe i choć były dla mnie ciekawe, rzadko pojawiały się w nich wątki, do których mogłam się jakoś odnieść, czy bohaterowie, z którymi dałabym radę się zidentyfikować. Tymczasem w powieściach Agnieszki Olejnik niejednokrotnie znajduje się przestrzeń na to, by opowiedzieć historie również młodszego pokolenia. To nie są obyczajówki wyłącznie o dorosłych i ich problemach; w większości książek autorki równie ważni są nastolatkowie oraz młodsze dzieci. Myślę sobie, że to cenne wątki, które nadają opowieści autentyczności i zupełnie nowego wymiaru w porównaniu do innych przedstawicieli gatunku.
Nie będę ukrywała, że Agnieszka Olejnik to jedna z moich ulubionych autorek powieści obyczajowych. Uwielbiam jej wrażliwość, sposób przekazu i to, w jaki sposób konstruuje swoich bohaterów. Dworek w Miłosnej oraz Szczypta nadziei wywołały we mnie sporo emocji; czasem nawet odkładałam książkę, bo, mówiąc wprost, bohaterowie tak bardzo mnie wkurzali. Nie dlatego, że coś było z nimi nie tak, przeciwnie – są wykreowani tak dobrze, że łatwo jest wczuć się w ich sytuację i zastanowić się, co zrobilibyśmy na ich miejscu (haha!). To jest właśnie (moim zdaniem) największa wartość powieści obyczajowych: pozwalają nam na przeżywanie pewnych emocji, nawet jeśli nasze życie nam ich nie dostarcza.