Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Edward Lee. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Edward Lee. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 września 2013

"13 ran"

Lubię zbiory opowiadań. W przypadku powieści wystarczy jeden nieodpowiadający nam element żeby książka nie przypadła nam do gustu. Antologie mają zatem tę zaletę, że szans na to, że coś nam się spodoba, mamy kilka, a niekiedy kilkanaście. Jasne, otrzymujemy również tyle samo szans na rozczarowanie, jednak statystycznie zawsze powinniśmy natrafić na kilka dobrych opowiadań. Dodatkowo zbiory opowiadań różnych autorów mają ten wielki plus, że inspirują i pozwalają nam poszerzyć wiedzę o danym gatunku o kolejnych pisarzy bez zagłębiania się w ich, czasami rozczarowujące, powieści.

"13 ran" to trzecia antologia wydawnictwa Replika zawierająca opowieści z gatunku szeroko rozumianej grozy, ale pierwsza, którą miałem okazje przeczytać.  W środku znajdziemy opowiadania zarówno krajowych, jak i zagranicznych twórców, a ich tematyka i sposób pobudzania wyobraźni są w każdym przypadku inne.

Opowieścią, która otwiera cały zbiór, jest "Silniejszy", autorstwa Jacka Ketchuma. Jest to krótkie opowiadanie, utrzymane w bardzo depresyjnym klimacie, w którym do samego końca człowiek nie jest pewny co się zdarzy. A warto wspomnieć, że zakończenie jest nagłe i  dostarczające wielu emocji.

Druga historia stworzona została przez znany polskim miłośnikom grozy duet Cichowlas & Kyrcz Jr. "Pragnienie" to mroczna opowieść bogata w wulgaryzmy, seks oraz pewną dozę abstrakcji. To, co przytrafia się głównemu bohaterowi, dalece wykracza poza normalność, pod koniec jednak okazuje się być metaforą użytą przez autorów do zobrazowania czegoś całkiem realnego. Mimo to, zamiast skłaniać do przemyśleń, opowiadanie skupia się bardziej na szokowaniu odbiorcy.

Następny w kolejce jest mistrz horroru ekstremalnego Edward Lee wraz ze swoim "Kadłubkiem" (bądź też "Panem Kadłubkiem", nie wiedzieć czemu w książce funkcjonują dwie nazwy). Policja odnajduje odcięte kończyny należące do młodych kobiet, a z czasem też pojawiają się odpowiadające im tułowia. W trakcie śledztwa okazuje się, że śmierć kobiet następowała długo po odnajdywaniu ich kończyn, a na ich ciałach odkryto obecność nasienia należącego prawdopodobnie do sprawcy. Autor konstruuje fabułę w sposób szybki i dynamiczny, nie bawi się także w owijanie w bawełnę - obrazy tworzone w wyobraźni czytelnika są jednoznaczne i bardzo szokujące. W dodatku dało mu się stworzyć przerażającą historię nie wykraczając w żadnym stopniu poza to, co realne.

Autorem kolejnego opowiadania jest polak kryjący się pod pseudonimem Rob Kayman. We "Wszystkich nieświętych"  widzimy zepsute do szpiku kości społeczeństwo, które przedstawione zostało przy użyciu charakterystycznego dla horroru ekstremalnego połączenia wyuzdanego seksu i krwi liczonej w hektolitrach. Mimo tego zabiegu opowiadanie nie jest w żaden sposób straszne i powoduje u czytelnika zniesmaczenie. Na domiar złego pozbawione jest ono większego sensu, zaś zakończenie jeszcze bardziej obniża jego ogólną ocenę.

Carlton Mellick III to pisarz znany raczej w bardzo wąskich kręgach, w których to jednak uważany jest za mistrza w swoim gatunku. Tworzy on bowiem dzieła klasyfikujące się jako bizarro fiction - czyli im dziwniej, tym lepiej. Takie jest też opowiadanie "Uszatek", którego akcja dzieje się w świecie, gdzie ponad dziewięćdziesiąt procent populacji cierpi na agorafobię i unika bezpośrednich kontaktów z innymi ludźmi. Główna bohaterka należy do tej części społeczeństwa, swoje życie spędza wyłącznie w domu, a sporą część czasu poświęcając zbieractwu. Zbiera ona m.in. koty - genetycznie zmodyfikowane zwierzęta, niewymagające karmienia, które po kilku tygodniach zamieniają się w nieruchome eksponaty, co mniej więcej zbiega się w czasie z dotarciem nowego kota. Problem pojawia się w momencie, gdy paczka z nowym kotem przez długi czas nie dociera do bohaterki, a gdy już to następuje, to kot okazuje się mieć zamiast sierści niezliczoną ilość ludzkich uszu.

"Opowiem ci mroczną historię" to opowiadanie autorstwa Stefana Dardy, o którym wiele mówi sam tytuł. Redaktor pewnej gazety ogłasza konkurs na najlepszą mroczną opowieść, po czym dostaje ofertę od mieszkańca pewnego domu spokojnej starości - usłyszy od niego pewną historię, ale jeśli uzna, że to najstraszniejsza opowieść z jaką się spotkał, to ma w zamian odwołać konkurs. Napięcie budowane jest stopniowo, a czytelnik cały czas ciekaw jest co będzie dalej. I chociaż zakończenie nie jest zaskakujące, opowiadanie zapewnia sporą dawkę przyjemności.

Ponieważ Graham Masterton to doświadczony pisarz grozy, spodziewałem się, że "Mechanik" będzie co najmniej dobry. Niestety, czekało na mnie rozczarowanie. Na samym początku opowiadania mamy bardzo bezpośrednią scenę seksu (co nie dziwi, zważywszy, że autor pisze również poradniki seksualne) natomiast późniejszy zwrot akcji nie jest ani w żadnym wypadku innowacyjny, ani też jakoś specjalnie straszny. Brak też w jego zakończeniu wyraźnej puenty.

Kolejnym opowiadaniem w zbiorze jest "Lipiec w Coyoacán", którego autorką jest młoda polska pisarka, Aleksandra Zielińska. Historia utrzymana jest w mrocznych, ponurych klimatach dotyczy koszmaru, jaki przeżywa młoda kobieta po utracie ciąży. Koszmar ten przyjmuje z czasem bardzo surrealistyczny i przerażający charakter... Jest to moim zdaniem jedno z lepszych opowiadań w antologii, nie tylko pod kątem treści, ale także ze względu na sposób, w jaki zostało ono napisane.

"Kulka" Anny Klejzerowicz to opowiadanie w najbardziej klasycznym stylu jaki można sobie wyobrazić. Motyw przeklętego przedmiotu funkcjonuje w literaturze grozy od dawna, ciężko jest wymyśli w tym temacie coś innowacyjnego. Z tego też powodu "Kulka" pozbawiona jest oryginalności, co w połączeniu z przeciętnymi dialogami i postaciami nie pozwala wystawić opowiadaniu dobrej noty.

W "Kwiatach na wietrze" Rick Hautula sięga po dość nietypową tematykę - otrzymujemy tutaj horror bazujący na japońskich wierzeniach dotyczących duchów połączony z motywem pilotów kamikadze. Historia starszej kobiety, której duch nie pozwala dostać się na samolot jest nie tylko w specyficzny sposób straszna, ale też nad wyraz smutna. Dzięki temu opowiadanie, chociaż pozbawione pędzącej do przodu akcji, jest wyjątkowe i zapadające w pamięć.

Zupełnie innym rodzajem horroru jest surrealistyczne opowiadanie Łukasza Radeckiego noszące tytuł "Imperium Robali". Opowieść pełna bezpośrednich, szokujących obrazów, w której nie wiadomo co jest jawą, a co snem, przykuwa uwagę czytelnika, po chwili jednak rozczarowuje. Zarówno dialogi, jak i sposób nakreślenia postaci są raczej na niskim poziomie i znacznie obniżają komfort czytania, nie pomaga w tym również pozbawiona głębszego sensu fabuła.

Ostatni zagraniczny autor w antologii to Jonathan Maberry, którego polski czytelnik może znać dzięki trylogii "Pine Deep". Jego opowiadanie nosi tytuł "Duch z Greenbriar", zaś głównym bohaterem uczynił Sherlocka Holmesa. Chociaż z zasady nie przepadam za korzystaniem z postaci stworzonych przez innych autorów, to jednak muszę przyznać, że Maberry'emu udało się zachować klimat towarzyszący opowiadaniom o najsłynniejszym detektywie. Co jednak istotne, wybór bohatera zaowocował tym, że nie mamy tu do czynienia z horrorem, tylko z kryminałem, w którym występują elementy paranormalne. Nie pogarsza to jednak odbioru opowiadania, które, choć nie straszy, to jednak daje sporo rozrywki.

Antologię zamyka opowieść "Niosący światło", autorstwa Magdaleny Marii Kałużyńskiej. Otrzymujemy dziejącą się w Polsce historię o seryjnym mordercy-psychopacie umykającym przed organami ścigania. Brutalność, dynamiczna akcja oraz rosnące napięcie, w połączeniu z zaskakującym zakończeniem, dają nam całkiem przyzwoite opowiadanie, które śmiało można uznać za jedno z lepszych w tym zbiorze.

"13 ran" to bardzo dobry zbiór opowiadań. Tak jak w praktycznie każdej antologii dostajemy zarówno opowiadania znakomite, jak również przeciętne bądź po prostu słabe. Co ciekawe, wielu młodych twórców zaprezentowało się w nim lepiej niż niektórzy bardziej rozpoznawalni autorzy. Duża różnorodność tematyczna oraz stylistyczna pozwala poznać różne oblicza grozy i zapewnić rozrywkę na długie godziny, a dodatkowo zwiększa szansę na to, że każdy znajdzie coś dla siebie.

piątek, 1 marca 2013

Edward Lee - "Sukkub" - edycja kolekcjonerska

Swoją, nazwijmy to, ‘przygodę’ z Edwardem Lee zaczęłam na Polconie2012, kiedy to pół-przypadkowo trafiliśmy na projekcję ‘Headera’ z udziałem samego autora. Do dziś mam w głowie pewne sceny, pojęcia, a także twarze przypadkowych osób, które, zniesmaczone, opuszczały salę w połowie filmu. Od tego momentu Edward Lee fascynował mnie coraz bardziej, pozostając wyrzutem sumienia gdzieś z tyłu głowy, nie miałam bowiem ani środków, ani ani czasu, by nabyć któreś z jego dzieł i na chwilę nad nim przysiąść.

Kiedy w końcu dostałam w swoje ręce kolekcjonerską edycję ‘Sukkuba’, książka niemal paliła mi się w rękach. Opinie o makabryczności i przekraczaniu granic, zasłyszane gdzieś w międzyczasie, jeszcze bardziej zaostrzały mój apetyt. Ze smutkiem muszę jednak stwierdzić, że nie został on w pełni zaspokojony, choć książka z pewnością zasługuje na pochwałę.

W ‘Sukkubie’ odwiedzamy, skonstruowany od podstaw przez autora, świat pradawnej, matriarchalnej sekty, która pod pozorami idealnie prosperującego miasteczka kryje swój krwawy i mroczny proceder. Wraz z główną bohaterką, prawniczką Ann Slavik, zostajemy wciągnięci w niezwykłą i groźną grę, gdzie fikcja i rzeczywistość zlewają się w jedno, a stawką jest nie tylko życie, ale też poznanie prawdy o sobie. Po drodze nie brak nam mocnych wrażeń – krew leje się strumieniami, połączona z wieloma innymi płynnymi substancjami, a my jesteśmy świadkami równie wielu rytuałów, co zbrodni dla zabawy. Jednak żaden z tych czynów nie pozostaje bez uzasadnienia. Edward Lee poza dosadnymi, bezwzględnymi opisami, funduje nam także podróż w psychikę bohaterów, co z pewnością niezwykle wzbogaca książkę i absolutnie nie pozwala myśleć o niej jako o pustej zbitce przypadkowych, szokujących scen.

Mimo wszystko moim zdaniem Edward Lee nie napisał niczego nowego. Ociekające krwią i seksem, perwersyjne, przerysowane, łamiące wszelkie tabu książki można spotkać także w dorobku innych pisarzy. Bentley Little w ‘Dominium’ z równą lubością łączy hektolitry krwi, potu i spermy, a jeśli chodzi o roztrzaskane ciała i makabryczne zbrodnie… Jasne, co wrażliwsi czytelnicy mogą nabawić się mdłości czy koszmarów przy tego rodzaju prozie, ale zakładam, że ktoś sięgający po tę, specyficzną jednak literaturę, ma jakąś wiedzę na temat zawartości książki i granicy własnych możliwości. Osobom zaprawionym w bojach z horrorem nie powinno przydarzyć się nic złego.

 Podsumowując całość – w mojej prywatnej ocenie książka zasługuje na dobre 6, ze względu na styl, zwartość świata przedstawionego i bądź co bądź niezłą dawkę wrażeń (nie)estetycznych. Również duży plus za dołączone do edycji rozszerzonej opowiadanie - ‘Matka’ podobała mi się dużo bardziej niż cała książka razem wzięta, zrobiła też na mnie znacznie większe wrażenie. Szkoda tylko, że wydawcy nie pokusili się o dorzucenie czytelnikom czegoś nowego, niedostępnego. Wszak ‘Matkę’ można znaleźć też w antologii ’15 blizn’.