Tradycja niejedzenia mięsa w piątki w narodzie nadal silna, sądząc po lekturze forów. Gorzej już z weną kulinarną. Na forach kulinarnych i innych pojawiają się co jakiś czas pytania, co ugotować w piątek, bo ryba się znudziła, tak samo placki ziemniaczane. Albo goście przyjeżdżają, szykuje się wspólna kolacja i problem co przygotować. Pomyślałabym, że skoro tradycja tak silna, to i gama wegetariańskich dań w polskich domach powinna mnie powalić swoją różnorodnością. A jednak ciągle pojawiają się głosy, że niektórym ciężko jest skomponować bezmięsny posiłek. I mam wrażenie męczy ich sama myśl, żeby przez ten bezmięsny piątek przebrnąć. Bo dzieci ryby nie lubią, mąż naleśników, a w ogóle zaraz pogoni pasem, bo obiad bez mięsa to nie obiad.
Załóżmy, że pominiemy nawet tę całą gamę ryb, które można przyrządzić na setki sposobów. Ryby potrafią być drogie, nie każdy je lubi, nie każdy ma dostęp do świeżych, a mrożone często pozostawiają wiele do życzenia. Pomijając nawet całą gamę dań mącznych, czy ziemniaczanych, tę niesamowitą ilość różnych pierogów czy naleśników, klusek wszelakich (można łączyć ziemniaki z innymi warzywami i tak powstają rożne rodzaje kluch) nadal zostają warzywa. Latem, jesienią jest ich takie zatrzęsienie i wybór, że naprawdę dziwię się skąd jeszcze te jęki, co ugotować. Zimą można się poratować mrożonkami, soczewicą, czy kaszami.
Ludzie, gotujcie curry warzywne! Wegetariańskie, ba wegańskie, sycące, aromatyczne, pyszne. I możliwości łączenia warzyw ogranicza tylko Wasza wyobraźnia, ewentualnie zasoby lokalnego stoiska warzywnego. Kuchnia indyjska, także ze względu na przekonania religijne niektórych grup społecznych oferuje niesamowitą gamę dań bezmięsnych. A jak będziecie jęczeć i wydziwiać, to wezmę w dłoń jakąś fasolkę szparagową i zacznę Was nią chłostać.
Curry z fasolki szparagowej
2-3 porcje
2-3 łyżki oleju słonecznikowego
1 czerwona chilli, drobno posiekana, z nasionami (danie będzie ostrzejsze) lub wypestkowana
kawałek świeżego imbiru, ok. 3cm, obrany i drobno posiekany
3 ząbki czosnku, obrane i drobno posiekane
pół łyżeczki kurkumy
pół łyżeczki gorczycy
łyżeczka mielonej kolendry
łyżeczka garam masala
duża czerwona cebula, obrana, podzielona na ósemki, a te na płatki
ok. 400g fasolki szparagowej, pokrojonej na kawałki wielkości kęsa
ok. 200ml posiekanych pomidorów w sosie własnym (najlepiej bez skórki)
400ml puszki mleka kokosowego
sól
W rondlu rozgrzałam olej i przesmażyłam chilli, czosnek i imbir, przez ok. minutę. Dodałam wszystkie przyprawy i smażyłam jeszcze pół minuty. Następnie dodałam cebulę, a po minucie pomidory, mleko kokosowe i fasolkę. Delikatnie posoliłam. Dusiłam na małym ogniu, pod przykryciem, aż fasolka zmiękła (kwadrans, może nieco krócej).
Jedliśmy z ryżem (skończył się basmati, a szkoda bo byłby idealny, ale naturalny, nieoczyszczony ryż też był OK), chlebem naan i kupnym chutneyem z mango. Na drugi dzień resztki miałam na lunch z samym ryżem i danie też świetnie się obroniło bez tych dodatków.
to się uśmiałam :) masz rację z tymi jękami. za to curry cudne!
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że cieszę się, iż ta tradycja jest kultywowana, bo różne ekologiczne grupy nacisku propagują ideę jednego dnia bez mięsa (może słyszałaś, możno zaangażowała się w to Stella McCartney), oczywiście nie z powodów religijnych, lecz ekologicznych - uprawa pasz i hodowla zwierząt na ubój to jedna z głównych przyczyn zmian klimatycznych. Dobrze, że inspirujesz wegetariańsko:-)
OdpowiedzUsuńRyby i inne owoce morza -podobnie jak inne zwierzeta hodowlane-sa takze hodowane w tragicznych warunkach -stloczone w stwacg hodowlanych, karmione pasza naladowana hormonami i antybiotykami. Ryby, jak kazde inne mieso (bo ryby wg znanego mi hasla to meat without feet)powinny byc wybierane i kupowane z glowa.
OdpowiedzUsuńCzęsto robimy podobne curry i inne wege duszone :) A' propos zaś dnia bez mięsa: my mamy trójpolówkę: 1 dzień mięso, 2 dzień ryby, 3 dzień wege i tak w kółko. Nie zawsze się daje trzymać sztywno, bo coś trzeba np. szybko zjeść itd., ale zasadniczo tak to wygląda.
OdpowiedzUsuńUfff, dobrze, że nie będę bita! Curry robię, i to często!
OdpowiedzUsuńNie chłostaj, Karolino, nie chłostaj! Mnie tam bez wątpienia inspiracji na piątkowe obiady by nie zabrakło. Gdybym tylko częściej była wpuszczana do kuchni. I Rodzina byłaby bardziej otwarta na eksperymenty...
OdpowiedzUsuńCurry jest zdecydowanie w moim stylu. Reszty chyba nie bardzo - niestety.
Pozdrawiam!
Ryba mi się nigdy nie znudzi ;) Curry warzywne jadłam raz, z braku innych opcji w menu pod kategorią 'wege'i bardzo mi zasmakowało, więc pewnie wypróbuję w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj, bardzo lubię :) i fasolkę tak można, i okrę, i ziemniaczki, i na co kto ma ochotę! A jakby tak część cebuli z pomidorami zmiksować, to w ogóle byłoby bardzo-bardzo "curry" w konsystencji, tylko więcej mycia naczyń po obiedzie.
OdpowiedzUsuńMoze i u Ciebie juz kiedys pisalam (przepraszam wiec, jesli sie powtorze...), ze czesto slysze : bez miesa i ryby? to co Wy jadacie?!? Mojej mamie np. czy siostrze trudno jest wymyslec jakis obiad, w ktorym nie bedzie miesa / ryby, klusek czy plackow ziemniaczanych ;) A ja za to zastanawiam sie zawsze, jak przy tak niesamowitej ilosci warzyw, kasz, zboz i wszelakich straczkowych, mozna nie miec pomyslu na obiad? Od 16 lat przygotowuje tylko takie posilki i wciaz mam wrazenie, ze tylu potraw jeszcze nie sprobowalam, ze tyle jeszcze przede mna. Ale to przeciez kwestia przyzwyczajenia i tradycji pewnie.
OdpowiedzUsuńTwoje curry brzmi swietnie (uwielbiam warzywne curry z mlekiem kokosowym), wiec i u nas sie pewnie niebawem pojawi :)
Pozdrawiam serdecznie!
Ja jem głównie bezmięsnie, mięso pojawia się dla lubego, wtedy i ja coś skubnę. Takie curry to poezja! Rozglądam się za fasolką więc. Może je zrobię, bo mam ochotę na coś ciepłego i z aromatycznym sosem...
OdpowiedzUsuńSerwusowa no co Ty. Ci co nie maja pomyslu to przeciez kotleciarze, ktorym nie przyjdzie do glowy, zeby do jedzenia dodac chilli. Imbir to dziwactwo jakies a mleko kokosowe to sluzy do picia (pare razy juz to slytszalam).
OdpowiedzUsuńU mnie mieso raczej raz w tygodniu. Rzadza roznego rodzaju curry wlasnie i miksy patelniowe.
Ty to potrafisz zaskoczyć. Nawet perspektywa chłostania fasolką szparagową wydaje się jakaś kusząca :DDD
OdpowiedzUsuńMimo że mam trochę pomysłów na bezmięsne dania i problem się nie pojawia, wypróbuję Twoje curry - takiego jeszcze nie robiłam.
Podoba mi się Twój post Karolino, oj podoba:) Ja strasznie nie lubię monotonii w kuchni, nie mogłabym tłuc 3 razy w tygodniu kotleta i piec co niedzielę jabłecznika (choć jableczniki wszelkiej maści uwielbiam), a warzywa doskonale przełamują tą monotonię! Co chwilę jest "sezon na" coś, jest tak dużo możliwości, że aż człowiek nie wie w czym wybierać :D Twoje curry wygląda zachęcająco:)
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję za komentarze i pozwolę sobie dziś odpowiedzieć, ogólnie, a nie indywidualnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podoba się Wam moje danie. Na pewno będę pokazywać więcej warzywnych opcji curry, bo to szybkie i sycące danie, idealne na zimowe wieczory. Zresztą na pewno nie raz pokażę też mięsne curry, bo często je jemy.
Oczywiście o akcji niejedzenia mięsa raz w tygodniu słyszałam i czytałam - wiele magazynów kulinarnych o tym trąbiło. Mnie na sercu nie tylko troska o środowisko, ale także o własne zdrowie i portfel. Uważam, dieta powinna być zróżnicowana i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie jedzenia mięsa 7 dni w tygodniu. Religijne względy nie mają to nic do rzeczy w naszym przypadku.
Nie będę Was chłostać, nawet jak curry nie robicie/lubicie, zaprezentuję pewnie nie raz potrawki z warzyw, które bliższe są szeroko pojętej kuchni europejskiej. :) Chłostać będę zaś tych, którzy uważają, że bez mięsa to nie obiad. O!
I i tym optymistycznym akcentem kończę i idę smarować sobie klatę maścią mentolową - pierwsze mocne przeziębienie zaliczyłam, a tu dopiero jesień się zbliża. :/ Trzymajcie się zdrowo!
Mnie chłostać fasolką nie będziesz, bo ja uwielbiam takie warzywne curry, a jak potrzeba by było jeszcze bardziej pożywne to ciecierzyca lub soczewica, albo tofu albo boczniaki ufff wariacji jest bez liku :)
OdpowiedzUsuńTilianaro, nie jestem wielka fanka tofu, ale wegetarianskich curry z uzyciem sezonowych warzyw jest bez liku. :) Wiec mozna kombinowac, a efekty zawsze pyszne.
OdpowiedzUsuńKarolino, pozwolilam sobie dodac linka do Twojego wpisu w moim dzisiejszym poscie; mam nadzieje, ze nie masz nic przeciwko? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://www.beawkuchni.com/2010/10/curry-z-dynia-i-szpinakiem.html
Chłosta fasolką? No no... brzmi perwersyjnie ;-))
OdpowiedzUsuńJednakowoż i ja się nie załapię, bo wena w kwestii dań bezmięsnych mnie nie opuszcza ;)
A właśnie dzięki Bei linkowi tu trafiłam...
Pozdrawiam!
Nic dodac, nic ujac!
OdpowiedzUsuńPiekne curry.
Wychłostać fasolką? Hihihihi, muszę spróbować z bez-mięsa-nie-ma-dobrego-posiłku częścią rodziny. Może się przestraszą ;=).
OdpowiedzUsuńwegetarianka jedząca mięso
Beo, oczywiście, że nie mam i bardzo się cieszę. :) Zaraz zajrzę do Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńInkwizycjo, czasem takie mam małe zboczenia. ;))) Witam na blogu i zapraszam po inne przepisy wege. Dziś ugotowałam coś genialnego i będzie u mnie za parę dni. :) Ale na razie ciiii...
Cremebrulee, Wsamraziku, miło Was widzieć. :)
Pozdrawiam serdecznie!
Robiłam niedawno i wchodzi na stałe do repertuaru. Dużo bardziej smakowało nam na drugi dzień, ale danie nawet pierwszego jest przepyszne.
OdpowiedzUsuńTylko użyłam trochę więcej przypraw.
Agafko, ciesze sie bardzo, ze zrobilas i dalas znac. :) Faktycznie curry odgrzewane smakuja lepiej. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń