Kto nie lubi świeżych bułek na śniadanie? Kogo nie rajcuje zapach pieczywa wypełniający dom? Jest ktoś taki? Parafrazując hasło z łódzkiego centrum handlowo-kulturalnego Manufaktura: nie mówcie mi, że człowiek, który nie lubi zapachu i smaku świeżego pieczywa, ma duszę, czy nawet żołądek. On najzwyczajniej instynktownie dąży do bycia nieszczęśliwym.
Do bułek rozmarynowych pasują nie tylko wytrawne dodatki. Często zajadam się nimi z twarogiem i ulubionym dżemem.
Bułki pachnące oliwą i rozmarynem
10-12 sztuk
Składniki na zaczyn
175g mąki pszennej chlebowej
150g wody
płaska łyżeczka drożdży instant
Wszystkie składniki wymieszałam w misce, przykryłam folią spożywczą i odstawiłam w temperaturze pokojowej na 12 godzin.
Ciasto właściwe
cały zaczyn
300g mąki pszennej chlebowej
100g mąki pszennej chlebowej z pełnego przemiału (możecie użyć tylko mąki pszennej białej - 400g)
200-250g wody
płaska łyżeczka drożdży instant
3 łyżki oliwy
1-2 łyżki posiekanego świeżego rozmarynu
łyżka soli
Mąkę, rozmaryn, 2 łyżki oliwy, drożdże oraz zaczyn wymieszałam w misce, dolewając po trochu wody. Ciasto powinno być dość elastyczne i nie za lepkie. Odstawiłam na pół godziny, następnie posypałam solą i krótko wyrobiłam. Kulę ciasta włożyłam do miski wysmarowanej łyżką oliwy, przykryłam ściereczką i zostawiłam w ciepłym miejscu do wyrośnięcia, aż podwoiło swoją objętość. W zależności od temperatury trwa to od 45 do 90 minut.
Wyrośnięte ciasto odgazowałam - czyli mocno walnęłam w nie pięścią, aby pozbyć się nadmiaru gazów. Podzieliłam na 12 części, uformowałam bułki (tutaj ekspresowy kurs formowania bułek ) i ułożyłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryłam ściereczką i zostawiłam do wyrośnięcia na ok. godzinę.
Piekarnik rozgrzałam do 250 stopni C, a na jego dnie postawiłam żaroodporne naczynie z wodą, aby jego wnętrze było naparowane. Wstawiłam bułki i piekłam ok. 10 minut. Studziłam na kratce.
Nie ma to jak bułka z masłem ;) Ps. dzięki za ten link do formowania bułek :)
OdpowiedzUsuńAle mi apetytu narobiłaś! Jadłam śniadanie, ale taką bułeczkę to bym wcięła bez namysłu :)
OdpowiedzUsuńHej! Mniam, mniam. Uwielbiam wszelkie wytrawne wypieki z rozmarynem; niuchac pieczony rozmaryn zwlaszcza lubie; zapach tego pieczonego, posiekanego ziola na swiezutkim pieczywie to rozkosz. Musze w koncu wziac sie za pieczenie bulek i chleba...ale jest tyle rzeczy do robienia, ze nie wiem, kiedy!
OdpowiedzUsuńA czy masz ksiazke Maile'a na - "Wyznania francuskiego piekarza" - z przepisami na pieczywo prowansalskie (z oliwkami, tymiankiem, rowniez rozmarynem z tego co pamietam). To mala , wspaniala ksiazeczka (do czytania przynajmniej, gdyz nigdy z nic jej nie upieklam) do przeczytania w pare godzin.
masz rację, taka bułka na śniadanie to okruchy szczęścia..:-)
OdpowiedzUsuńLubie swiezutkie buleczki na sniadanie. Szkoda tylko, ze nie przepadam za rozmarynem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Rozmaryn i oliwa w pieczywie, to jak mówią Fhrancuzi: bon mariage. Chleb, który piekę najczęściej, to bochenek rozmarynowo-oliwny na zakwasie.
OdpowiedzUsuńwczoraj poszukiwałam rozmarynu i niestety nie znalazłam... przepis zapisuję i jak tylko go dorwę(ten rozmaryn)to piekę!
OdpowiedzUsuńBee-3, świeże pieczywo najlepsze z masłem. :)
OdpowiedzUsuńGrażynko, zawsze jest czas na drugie śniadanie. ;)
Magdo, nie mam tej książki, a muszę sobie po dość "zgrzebnym" Hamelmanie sprawić coś bardziej fantazyjnego, może właśnie o wypiekach z rejonu śródziemnomorskiego.
Asiejko, szczególnie w weekendy celebrujemy śniadania - domowe pieczywo obowiązkowe. :)
Majko, ja potrafię obrane gałązki spalić, aby zapach rozniósł się po domu. :) Pomiń rozmaryn, bułeczki są smaczne z samą oliwą - próbowałam wielokrotnie.
Kucharzu, pamiętam ten Twój chleb, wstawiałam do wątku zdjęcie mojego. Ty, to w ogóle z chlebami śmigasz. ;)
Myniolinko, mam nadzieję, że Ci zasmakują. Od biedy można dać suszony, ale wiadomo - to nie ten sam smak i aromat co świeży. Daj znać, jak zrobisz. :)
Dziękuję, że się odzywacie, to nakręca mnie do dalszego działania. :) Pozdrawiam i życzę miłego weekendu. :)
To ja od siebie dokładam ten ser-kiełbaskę :)
OdpowiedzUsuńMogiem? :D
Mogiesz. ;D
OdpowiedzUsuń250 stopni C., chwilowo nie dla mnie, bom prodiżowa. Ale wygladają niesamowicie kusząco, Karolina!
OdpowiedzUsuńAniu, to rozgrzej jak najmocniej się da i piecz nieco dłużej. Chyba z 200-230 masz, co?
OdpowiedzUsuń